mysli.
– Tak, prosze – dorzucila.
– Zaczekaj. Zaraz, gdzie ja zostawilem tego dzieciaka?
Riggs staral sie podsluchiwac. LuAnn, nie mogac sie od niego opedzic, otworzyla w koncu drzwiczki i wysiadla z wozu. Nasluchiwala z natezeniem jakichkolwiek odglosow w tle.
– Mamo, to ty, mamo?
– Kochanie, dziecko, to ja, twoja mama. Boze, kochanie, tak mi przykro.
– Ach, wybacz, LuAnn, to wciaz ja – powiedzial Jackson – Och mamo, mamusiu, jestes tam? – zawolal znowu glosem Lisy.
LuAnn byla tak wstrzasnieta, ze nie mogla dobyc z siebie slowa.
Jackson znowu odezwal sie swoim prawdziwym glosem. Mowil z takim naciskiem, ze jego slowa wprost wzeraly sie w ucho:
– Dam ci ja do telefonu. To naprawde bedzie ona. Mozecie sobie uciac swoja emocjonalna pogawedke matki z corka. A kiedy skonczycie, powiem ci dokladnie, co masz robic. Jesli w jakimkolwiek stopniu odejdziesz od moich instrukcji…
Nie dokonczyl. Nie musial. Przez chwile sluchali tylko nawzajem swoich oddechow. Dwa pociagi wymknely sie spod kontroli i zderza sie niebawem w zdradliwej otchlani. LuAnn probowala bezskutecznie przelknac gule, ktora rosla jej w krtani. Wiedziala, co on robi. Co robi z jej psychika. Ale zdawala tez sobie sprawe, ze nie ma na to rady. W kazdym razie teraz.
– Rozumiesz?
– Tak. – I w tym momencie uslyszala w tle odglos, ktory przywolal na jej twarz usmiech i grymas jednoczesnie. Spojrzala na zegarek. Piata po poludniu. Usmiechnela sie szerzej, oczy jej zablysly. Nadzieja.
Po chwili rozmawiala juz z Lisa, zadawala jej szybko pytania, na ktore tylko Lisa mogla znac odpowiedzi. Obie pragnely desperacko objac sie poprzez rozdzielajaca je ciemnosc.
Kiedy skonczyly, znowu odezwal sie Jackson. Wydal jej instrukcje, powiedzial, gdzie i kiedy. Sluchala jednym uchem, skupiajac sie na odglosach w tle. Zakonczyl wymownym: „Do zobaczenia wkrotce”.
LuAnn wylaczyla telefon i wrocila do samochodu. Jej spokoj, zwazywszy na okolicznosci, wprawil w oslupienie Riggsa i Charliego.
– Mam do niego zadzwonic jutro o dziesiatej rano – powiedziala. – Powie mi, gdzie sie spotkamy. Jesli przyjde sama, wypusci Lise. Jesli powezmie choc cien podejrzenia, ze ktos ze mna jest, zabije ja.
– Czyli ty za Lise – mruknal Riggs.
Popatrzyla po twarzach obu mezczyzn.
– Wlasnie tak.
– LuAnn…
– Wlasnie tak – powtorzyla z naciskiem.
– Skad wiesz, ze ja pusci? – wtracil sie Charlie. – Jemu nie mozna ufac.
– W tej sprawie mozna. Chodzi mu tylko o mnie.
– Musi byc jakis inny sposob! – krzyknal Riggs.
– Jest tylko jeden sposob, Matthew, i dobrze o tym wiesz. – Popatrzyla na niego ze smutkiem i wrzucila bieg. Ruszyli.
Nie odkryla jeszcze wszystkich kart. Ale nie zaprosi do gry ani Charliego, ani Riggsa. Dosyc juz sie dla niej narazali. Jackson nieomal ich obu zabil i nie chciala stwarzac temu czlowiekowi okazji do jeszcze jednej proby. Wiedziala, jaki bylby wynik. Teraz kolej na nia. Sama musi ratowac corke, zreszta tak powinno byc. Przez cale niemal zycie zmuszona byla polegac tylko na sobie i szczerze mowiac, odpowiadalo jej to. I wiedziala cos jeszcze.
Wiedziala, gdzie sa Jackson i Lisa.
ROZDZIAL PIECDZIESIATY OSMY
Juz tak nie lalo, z nisko wiszacych chmur siapil teraz drobny kapusniaczek. LuAnn zaslonila kocem wybite okno, Riggs wlaczyl i podkrecil na caly regulator ogrzewanie i zrobilo sie calkiem przytulnie. Zniesli z Charliem materace z sypialni na gorze i rozlozyli je na podlodze. Przy okazji Riggs przyjrzal sie widniejacym na niej ciemnym plamom. Jego krew. Uznali wszyscy, ze najlepiej bedzie przenocowac w chacie. Riggs i Charlie bez powodzenia probowali jeszcze wyperswadowac LuAnn spotkanie z Jacksonem. W koncu przystala na to, zeby z samego rana, zanim zatelefonuje do Jacksona, zadzwonili do FBI. Moze FBI uda sie jednak namierzyc rozmowe tak, zeby Jackson sie nie zorientowal. Uglaskalo to obu mezczyzn do tego stopnia, ze pozwolili jej trzymac pierwsza warte. Po dwoch godzinach mial ja zmienic Riggs.
Wyczerpani mezczyzni szybko zapadli w gleboki sen. LuAnn obserwowala ich, stojac plecami do okna. Spojrzala na zegarek, bylo juz po polnocy. Sprawdzila jeszcze raz, czy magazynek w pistolecie jest pelny, potem przyklekla przy Charliem i pocalowala go leciutko w policzek. Nawet nie drgnal.
Przesunela sie na kolanach do Riggsa i odgarnawszy sobie wlosy z czola, przygladala sie przez chwile, jak mu sie unosi i opada klatka piersiowa. Zdawala sobie sprawe, ze niewielkie sa szanse, by jeszcze ich obu zobaczyla. Musnela wargami usta Riggsa i wstala z kleczek. Przywarlszy plecami do sciany, wziela kilka glebokich oddechow. To wszystko zaczynalo ja przytlaczac.
Z chaty wyszla przez okno. Z drzwi frontowych wolala nie korzystac, bo skrzypialy. Mzylo, naciagnela wiec kaptur na glowe. Samochod odpadal. Zapuszczany silnik narobilby zbyt duzo halasu. Podeszla do szopy i otworzyla drzwi. Joy nadal tam stala. LuAnn zapomniala z tego wszystkiego zadzwonic do kogos ze znajomych, zeby ja stad zabral. Ale w szopie bylo cieplo i sucho, woda i siano tez jeszcze zostaly. Osiodlala szybko klacz, dosiadla jej i w chwile potem niemal bezszelestnie znikaly juz obie miedzy drzewami.
Na granicy swojej posiadlosci zeskoczyla z Joy i odprowadzila ja do stajni. Po chwili wahania zdjela ze sciany lornetke, podkradla sie do kepy gestych krzewow i zajela stanowisko w tym samym miejscu, z ktorego kilka dni wczesniej Riggs obserwowal ekipe FBI. Zaczela lustrowac teren na tylach domu. Cofnela gwaltownie glowe, oslepiona reflektorami nadjezdzajacego samochodu, ktore strzelily niespodziewanie w szkla lornetki. Woz zatrzymal sie przed garazem. Wysiadl z niego mezczyzna z insygniami FBI na kurtce, obszedl dom dookola, wrocil do samochodu i odjechal.
LuAnn wysunela sie spomiedzy drzew i pobiegla przez trawnik w strone domu. Kiedy wyjrzala zza wegla, samochod byl juz na prywatnej drodze i oddalal sie w kierunku szosy. A wiec FBI pilnowalo dojazdu do jej domu. Tak, Riggs wspominal cos o tym po ostatniej rozmowie telefonicznej z Mastersem. Poprosilaby tych agentow o fachowa pomoc, gdyby nie obawa, ze natychmiast ja aresztuja. A poza tym to jej problem, musi go rozwiazac sama. Jacksonowi chodzi tylko o nia. Na pewno spodziewa sie, ze przyjdzie do niego potulnie i podda sie karze w zamian za uwolnienie corki. I tu sie rozczaruje.
Na podjezdzie przed domem stal samochod Sally Beecham. Nie wiedziec czemu zastanowilo ja to. W koncu wzruszyla ramionami i wycofala sie do tylnego wejscia.
Sprowadzal ja tu dzwiek, ktory uslyszala w tle podczas rozmowy telefonicznej z Jacksonem. Absolutnie unikalne odglosy wydawane przez stary zegar – pamiatke rodzinna, scienny zegar, ktory dostala od matki i do ktorego byla tak przywiazana. To te odglosy powiedzialy jej, skad dzwoni i gdzie przetrzymuje Lise Jackson.
Ten czlowiek musial miec nerwy ze stali, skoro wybral sobie kryjowke tutaj, pod samym nosem pilnujacego drogi dojazdowej FBI. Za kilka minut miala stanac twarza w twarz ze swoim najgorszym koszmarem.