sie i wyciagnal spod jej fotela urzadzenie podsluchowe.
– Powiedzialem, ze zalozylem ci pluskwe w samochodzie. – Pokazal jej skomplikowany aparacik. – Widzisz? Takiego sprzetu prawie nigdy nie wydaja przestepcom.
LuAnn patrzyla na niego szeroko otwartymi oczami. Riggs odetchnal gleboko.
– Przedsiebiorca budowlanym jestem dopiero od pieciu lat. Wczesniej bylem agentem specjalnym FBI. Powiedzialbym nawet, ze bardzo specjalnym. Infiltrowalem gangi dzialajace po obu stronach granicy Teksasu z Meksykiem. Faceci parali sie wszystkim, od wymuszen, poprzez narkotyki, na morderstwach na zlecenie konczac. Przez rok zylem w tym bagnie. Kiedy w koncu zamknelismy sprawe, zostalem glownym swiadkiem oskarzenia. Ukrocilismy proceder, mnostwo tych bandziorow powedrowalo na cale zycie za kratki. Ale wielcy szefowie z Kolumbii nie pogodzili sie z faktem, ze pozbawilem ich dochodu z narkotykow siegajacego czterystu milionow dolarow rocznie. Wiedzialem, ze zagieli na mnie parol. Wystapilem wiec z prosba o zorganizowanie mojego znikniecia.
– No i?
– No i Biuro odrzucilo moja prosbe. Powiedzieli, ze jestem im potrzebny do pracy w terenie. Ze zbyt cenny i doswiadczony ze mnie agent. Zaproponowali wspanialomyslnie, ze przeniosa mnie do innego miasta i na jakis czas posadza za biurkiem.
– A wiec nie bylo zadnej zony. To tylko przykrywka.
Riggs potarl zranione ramie.
– Nie, naprawde bylem zonaty. Ozenilem sie po przeniesieniu. Miala na imie Julia.
– Miala? – spytala cicho LuAnn.
Riggs pokrecil powoli glowa i upil lyk kawy. Para z kubka osiadla na szybie. Wykaligrafowal na niej palcem inicjaly swojego prawdziwego imienia i nazwiska: D.B.
– Zasadzka na Pacific Coast Highway. Samochod spadl z urwiska podziurawiony jak sito pociskami z broni maszynowej. Julia zginela na miejscu. Ja dostalem dwie kulki. Wyrzucilo mnie z wozu, wyladowalem na skalnej polce. To stad te blizny, ktore zauwazylas.
– O, Boze, tak mi przykro, Matthew.
– Tacy jak ja faceci nie powinni sie chyba zenic. Nie dazylem do tego. Tak jakos wyszlo. Wiesz, jak to jest. Spotykasz kogos, zakochujesz sie, chcesz z tym kims byc. Zdajesz sobie sprawe z zagrozenia, ale wmawiasz sobie, ze wszystko sie ulozy, ze jakos to bedzie. Gdybym oparl sie pokusie, Julia by zyla i uczyla dzieci w pierwszej klasie. – Spojrzal na swoje dlonie. – W kazdym razie po tym wypadku do genialnych szych z Biura dotarlo wreszcie, ze naprawde wypadaloby mnie przeniesc w stan spoczynku i zmienic mi tozsamosc. Oficjalnie zginalem w tamtej zasadzce. Julie pochowano w Pasadenie, a ja jestem teraz przedsiebiorca budowlanym w bezpiecznym, sielskim Charlottesville. – Dopil kawe. – A przynajmniej do tej pory bezpiecznym.
Lu Ann objela go ramieniem i przytulila.
– Trudno wymazac z pamieci tyle lat zycia – podjal. – Starasz sie nie myslec o swojej przeszlosci, zapomniec o ludziach i miejscach, o rzeczach, ktore tak dlugo byly dla ciebie wazne. Nie opuszcza cie lek przed zdradzeniem sie jakims nieopatrznym slowem. To cholernie trudne. – Spojrzal na nia.
Poglaskala go po twarzy.
– Nie wiedzialam, ze az tyle mamy ze soba wspolnego – powiedziala.
– Mamy wiecej, niz ci sie wydaje. – Zawiesil na moment glos, by spojrzec jej w oczy. – Od smierci Julii nie bylem z zadna kobieta.
Ich usta zlaczyly sie w czulym, przeciaglym pocalunku.
– Nie pomysl sobie tylko – podjal Riggs – ze to, co zaszlo miedzy nami rano, to dlatego. Mialem juz niejedna okazje. Az do tej pory z zadnej nie skorzystalem.
Przesunela palcem wskazujacym po linii jego szczeki, potem po wargach.
– Ja tez miewalam okazje – przyznala.
Pocalowali sie znowu i przywarli do siebie instynktownie. Siedzieli tak, objeci, kolyszac sie, przez kilka minut.
Oderwali sie w koncu od siebie i Riggs, powracajac do rzeczywistosci, rozejrzal sie po parkingu.
– Jedzmy do ciebie. Spakujesz potrzebne ci rzeczy. Potem pojedziemy do mnie i ja zrobie to samo. Zostawilem na biurku notatki z mojej sondy telefonicznej na twoj temat. Nie chce, zeby wpadly komus w rece.
– A dokad potem?
– Jakies cztery mile stad na polnoc droga dwadziescia dziewiec jest taki motel.
– To juz jakis poczatek.
– Jak myslisz, co teraz zrobi Jackson?
– Juz wie, ze nie mowilam prawdy o tobie. Pewnie zalozyl, ze nie mowilam rowniez prawdy o Donovanie. Poniewaz ja nie mam zadnego interesu w ujawnianiu prawdy, za to Donovan jak najbardziej, Jackson najpierw sprobuje zrobic porzadek z nim, a dopiero potem wezmie sie za mnie. Zadzwonilam do Donovana i zostawilam mu na automatycznej sekretarce ostrzezenie.
– Tak, to bardzo inspirujace, byc numerem dwa na liscie egzekucji Mistrza Psychopatow – zauwazyl Riggs, poklepujac sie po kieszeni, do ktorej schowal pistolet.
Kilka minut pozniej skrecali juz w prywatna droge do Wicken’s Hunt. W domu bylo ciemno. LuAnn zaparkowala przed frontem i wysiedli z wozu. Wprowadzila kod domowego systemu bezpieczenstwa i weszli do srodka.
Riggs przysiadl na lozku i patrzyl, jak LuAnn upycha rzeczy do malej torby podroznej.
– Jestes pewna, ze Lisie i Charliemu nic nie grozi?
– Tak. Sa daleko stad. I od niego.
Riggs podszedl do okna wychodzacego na podjazd od frontu i wyjrzal. To, co tam zobaczyl, sprawilo, ze nogi sie pod nim ugiely. Chwycil LuAnn za reke i pociagnal za soba po schodach. Wybiegli z domu tylnym wyjsciem.
Z czarnych sedanow, ktore zatrzymaly sie przed domem, wyskoczylo kilkunastu mezczyzn. Masters przylozyl dlon do maski BMW i rozejrzal sie dookola.
– Cieply. Ona gdzies tu jest. Szukajcie.
Mezczyzni rozbiegli sie, okrazajac dom.
LuAnn i Riggs pedzili w kierunku lasu. Kiedy mijali stajnie, LuAnn zatrzymala sie nagle.
Riggs tez przystanal. Trzymal sie za ramie i ze swistem wciagal powietrze przez zacisniete zeby. Oboje drzeli.
– Co jest? – wysapal.
Wskazala ruchem glowy na stajnie.
– Z ta reka daleko nie ubiegniesz. A w lesie ukryc sie nie mozemy.
Weszli do stajni. Joy przywitala ich radosnym parskaniem. LuAnn dopadla do niej i uciszyla. Podczas gdy ona siodlala klacz, Riggs zdjal lornetke ze sciany i wyszedl na zewnatrz. Zaglebil sie w geste zarosla miedzy stajnia a domem i nastawil ostrosc. Cofnal sie odruchowo na widok mezczyzny w kurtce z literami FBI na plecach, ktory z karabinem w reku szedl przez skapany w blasku reflektorow trawnik. Przyjrzawszy mu sie blizej, Riggs wymruczal cos pod nosem. Piec lat nie widzial tego czlowieka. George Masters niewiele sie przez ten czas zmienil. Po chwili wszedl do domu, znikajac Riggsowi z oczu.
Wrocil chylkiem do stodoly. LuAnn konczyla juz sprawdzac popregi.