Seagram nie doslyszal i pochylil sie nad nim.
– Cos powiedzial, Sid?
– Jeszcze nie przegraliscie. Bizanium tam bylo.
– Jak to, bizanium tam bylo? – spytal Donner, przysuwajac sie blizej.
– Nie ma… wykopali…
– Glupstwa pan opowiada.
– Na zboczu gory natknalem sie na przesiane resztki – powiedzial Koplin i zawahal sie na moment. – Rozkopalem je…
– Chcesz powiedziec, ze ktos juz wydobyl bizanium z Biednej Gory? – spytal Seagram z niedowierzaniem.
– Tak.
– Boze drogi – jeknal Donner. – Rosjanie tez na to wpadli.
– Nie… nie… – szepnal Koplin.
Seagram przysunal ucho do jego ust.
– To nie Rosjanie… Seagram i Donner wymienili zdziwione spojrzenia. Koplin lekko zacisnal reke na dloni Seagrama.
– To… gornicy… z Kolorado… – wyszeptal, po czym zamknal oczy i zasnal.
Kiedy szli przez parking, w oddali zawyla syrena.
– Jak sadzisz, co on mial na mysli? – spytal Donner.
– To sie nie trzyma kupy – niejasno odpowiedzial Seagram. – To wszystko w ogole nie trzyma sie kupy.
8.
– Co jest az tak wazne, ze musicie mnie budzic, kiedy mam wolny dzien? – burknal Prewlow.
Nie czekajac na odpowiedz, otworzyl szerzej drzwi i gestem zaprosil Marganina do mieszkania. Ubrany byl w jedwabny japonski szlafrok, twarz mial sciagnieta i zmeczona.
Idac za Prewlowem przez salon do kuchni, Marganin fachowym okiem obrzucal meble i pozostale sprzety. Osobie zajmujacej malenki, niespelna szesciometrowy pokoik w koszarach, mieszkanie to swym ogromem przypominalo wnetrze wschodniego skrzydla letniej rezydencji Piotra Wielkiego. Bylo tam wszystko: krysztalowe zyrandole, gobeliny pokrywajace sciany od podlogi az po sufit, francuskie meble. Oczy Marganina spostrzegly rowniez dwa kieliszki i w polowie pusta butelke chartreuse na kominku, na podlodze zas, pod kanapa, pare damskich pantofli, zapewne drogich, wygladaly bowiem na zachodnie. Marganin ukradkiem podniosl pasemko wlosow i popatrzyl na zamkniete drzwi do sypialni. Ta kobieta musi byc niezwykle atrakcyjna. Kapitan ma wysokie wymagania.
Prewlow otworzyl lodowke i wyjal dzbanek z sokiem pomidorowym.
– Z dodatkiem odpowiednich skladnikow, jak to robia Amerykanie, jest wspanialym lekarstwem na kaca – mruknal. Pociagnal lyk soku i skrzywil sie. – No, a teraz mowcie, o co chodzi.
– Wczoraj wieczorem KGB otrzymalo pewna informacje od jednego ze swoich agentow w Waszyngtonie. Nie potrafia jej zrozumiec i maja nadzieje, ze moze my rzucimy na to troche swiatla.
Marganin zaczerwienil sie widzac, ze szlafrok Prewlowa sie rozsunal i ukazal nagosc kapitana.
– Doskonale – powiedzial Prewlow i westchnal. – Kontynuujcie.
– Wiadomosc ta brzmi: „Amerykanie nagle zainteresowali sie zbieraniem skal. Najtajniejsza operacja pod kryptonimem»Plan Sycylijski«'.
Prewlow spojrzal na niego znad szklanki „Bloody Mary'.
– Coz to za bzdury? – mruknal. Jednym haustem wypil napoj do dna i z trzaskiem odstawil szklanke do zlewozmywaka. – Czyzby towarzysze z naszej wspanialej bratniej instytucji zglupieli? – powiedzial beznamietnym, wystudiowanym glosem oficjalnego Prewlowa: zimnym, monotonnym, ale z nieznaczna nutka znudzenia i irytacji. – A wy, poruczniku? Po co zawracacie mi glowe ta dziecinada? Nie mogliscie zaczekac z tym do jutra, kiedy juz bede w pracy?
– Ja… zdawalo mi sie, ze to moze byc wazne – wyjakal Marganin.
– Naturalnie – stwierdzil Prewlow z zimnym usmieszkiem. – Wystarczy, ze ci z KGB gwizdna, a juz kazdy im nadskakuje. Lecz mnie pozorne zagrozenia nie interesuja. Fakty, szanowny towarzyszu poruczniku, licza sie tylko fakty. No, a co waszym zdaniem jest takie wazne w tym „Planie Sycylijskim'?
– Wydawalo mi sie, ze to zbieranie skal moze miec zwiazek ze sprawa Nowej Ziemi.
Minelo prawie dwadziescia sekund, nim Prewlow sie odezwal.
– Mozliwe, bardzo mozliwe, ale nie mamy pewnosci, ze ten zwiazek istnieje.
– Ja… ja tylko myslalem…
– Myslenie zostawcie mnie, poruczniku – przerwal mu Prewlow, poprawiajac szlafrok. – A teraz, jak juz skonczyliscie z tym lekkomyslnym polowaniem na czarownice, pozwolcie, ze wroce do lozka.
– Ale jesli Amerykanie czegos szukaja…
– Dobrze, ale czego? – spytal Prewlow oschlym tonem. – Jaki mineral jest dla nich az tak cenny, zeby musieli go szukac na terytorium wrogiego panstwa?
Marganin wzruszyl ramionami.
– Odpowiadacie na to pytanie i macie klucz. – Ton glosu Prewlowa stal sie prawie niezauwazalnie twardszy. – Ja chce rozwiazan. Glupie pytania moze zadawac kazdy chlopski bekart.
Marganin znow sie zaczerwienil.
– Amerykanie czesto nadaja swoim kryptonimom jakies ukryte znaczenie.
– Tak – odparl Prewlow z ironia. – Rzeczywiscie. Maja sklonnosc do reklamy.
Marganin az podskoczyl.
– Zbadalem amerykanskie wyrazenia odnoszace sie do Sycylii i wydaje sie, ze w wiekszosci zwiazane sa z jakas obsesja na punkcie pewnego braterstwa chuliganow i gangsterow.
– Gdybyscie dokladniej odrobili prace domowa… – Prewlow ziewnal -…wowczas byscie wiedzieli, ze to sie nazywa mafia.
– Jest rowniez zespol muzyczny, ktory nazywa sie „Sycylijskie Sztylety'.
Prewlow rzucil Marganinowi lodowate spojrzenie.
– No i w Wisconsin jest jeszcze duza przetwornia zywnosci, produkujaca sycylijski olej do salatek…
– Dosc tego! – ucial Prewlow, podnoszac reke w gescie protestu. – Olej do salatek, tez cos! Nie mam ochoty na glupstwa tak wczesnie rano. – Wskazal frontowe drzwi. – Sadze, ze w biurze macie inne, bardziej interesujace sprawy niz zbieranie skal.
W salonie zatrzymal sie przy stoliku, na ktorym staly szachy z kosci sloniowej, i podniosl jedna figure.
– Dawno tego nie robilem. Troche gralem, kiedy bylem w Akademii Marynarki Wojennej.
– Czy mowi wam cos nazwisko Izaak Boleslawski?
– Nie, towarzyszu kapitanie.
– Izaak Boleslawski byl jednym z najwiekszych mistrzow szachowych – powiedzial Prewlow takim tonem, jakby zwracal sie do ucznia. – Wymyslil wiele sposobow prowadzenia gry. – Niedbalym ruchem rzucil czarnego krola w Marganina, ktory zrecznie go schwycil. – Szachy to fascynujaca gra. Powinniscie do niej wrocic.
Podszedl do drzwi sypialni i uchylil je. Potem odwrocil sie i obdarzyl Marganina obojetnym usmiechem.
– A teraz prosze mi wybaczyc. Mozecie odejsc. Do widzenia, poruczniku.
Po wyjsciu z bloku, w ktorym mieszkal Prewlow, Marganin obszedl budynek i znalazl sie na jego tylach. Drzwi garazu byly zamkniete na klucz. Porucznik rozejrzal sie ukradkiem i tak dlugo bil piescia w boczne okno, az w koncu szyba popekala na kawalki.
Ostroznie ja powyjmowal, wsunal reke do srodka i przekrecil klamke. Ponownie sie rozejrzal, otworzyl okno, wspial sie na parapet i zeskoczyl do wnetrza garazu.
Obok pomaranczowej lanci Prewlowa stal czarny amerykanski ford sedan. Marganin szybko przeszukal oba samochody i zapamietal numer na tablicy rejestracyjnej forda, ktory nalezal do ambasady. Pozdejmowal wycieraczki, zeby wszystko wygladalo na robote wlamywacza – w Zwiazku Radzieckim kradziez wycieraczek