nalezala do ulubionych rozrywek w czasie wolnym od pracy – po czym otworzyl drzwi garazu od wewnatrz i wyszedl.
Ruszyl w powrotna droge i wkrotce znalazl sie przed frontem budynku. Na trolejbus czekal zaledwie trzy minuty. Zaplacil, kierowcy, usiadl i wlepil wzrok w okno. Usmiechnal sie do siebie. To byl bardzo owocny poranek.
Marganin wcale nie zaprzatal sobie glowy „Planem Sycylijskim'.
Czesc II. Gornicy Z Kolorado
Sierpien 1987 roku
9.
Mel Donner rutynowo sprawdzil, czy w sali nie ma elektronicznych urzadzen podsluchowych, i wlaczyl magnetofon.
– Proba mikrofonu – powiedzial obojetnym glosem. – Jeden, dwa, trzy…
Nastawil galki tonu i glosnosci, a potem skinal glowa Seagramowi.
– Jestesmy gotowi, Sid – cicho odezwal sie Seagram. – Jak sie zmeczysz, to powiesz, i do jutra zrobimy przerwe.
Szpitalne lozko bylo tak ustawione, ze Sid Koplin siedzial w nim niemal pionowo. Wyglad mineraloga znacznie sie poprawil od ich ostatniego spotkania. Twarz odzyskala normalna barwe, a oczy zdawaly sie patrzec bystrzej. Tylko bandaz na lysiejacej glowie swiadczyl, ze Koplin byl ranny.
– Wytrzymam do polnocy – rzekl. – Wszystko, byle nie ta nuda. Nie znosze szpitali. Pielegniarki maja lodowate rece, a w tym cholernym telewizorze ciagle nawala kolor.
Seagram usmiechnal sie szeroko i polozyl mikrofon na podolku Koplina.
– Moze zaczniesz od wyplyniecia z Norwegii?
– Nic szczegolnego sie nie dzialo – odparl Koplin. – Norweski trawler rybacki „Godhawn' zgodnie z planem przeprowadzil moj slup na holu na odleglosc dwustu mil od Nowej Ziemi. Nastepnie kapitan poczestowal mnie solidna porcja pieczeni reniferowej z sosem, z dodatkiem koziego sera, wspanialomyslnie zaopatrzyl w trzy litry gorzalki, oddal hol i wyslal w droge przez Morze Barentsa.
– Miales jakies klopoty z pogoda?
– Zadnych… wasza prognoza meteorologiczna idealnie sie sprawdzila. Powietrze bylo wprawdzie zimniejsze od tylka bialego niedzwiedzia, ale przez cala droge mialem znakomita zeglarska pogode. – Koplin przerwal, zeby podrapac sie w nos. – Ten maly slup, ktory pozyczyliscie od swoich norweskich kolegow, byl swietny. Odzyskaliscie go?
Seagram pokrecil glowa.
– Musialbym to sprawdzic, ale jestem pewien, ze powinien byc zniszczony. W zadnym wypadku nie mozna bylo wziac jachtu na poklad statku badawczego ani tez zostawic, zeby dryfowal i znalazl sie na kursie jakiegos sowieckiego statku. Sam rozumiesz.
Koplin z zalem pokiwal glowa.
– Szkoda. Przywiazalem sie do niego.
– Polnocna wyspe Nowej Ziemi zobaczylem drugiego dnia, poznym popoludniem. Siedzialem przy sterze ponad czterdziesci godzin, od czasu do czasu zapadajac w drzemke. Ciagle zamykaly mi sie oczy. Dobrze, ze mialem wodke. Po paru lykach czulem w zoladku taki zar, ze natychmiast sie budzilem.
– Nie widziales jakichs statkow?
– Ani razu zaden statek nie pokazal sie na horyzoncie – odparl Koplin i mowil dalej: – Brzeg sprawial wrazenie, jakby byl jedna wielka skalna sciana. Nie moglem znalezc miejsca, w ktorym daloby sie wyladowac, a zaczelo sie juz sciemniac. Zawrocilem wiec na pelne morze, stanalem w dryf i pare godzin sie przespalem. Rano tak dlugo zeglowalem wzdluz brzegu, az znalazlem mala ukryta zatoczke, do ktorej wplynalem na dieslu.
– Pewnie uzywales jachtu jako bazy?
– Przez nastepne dwanascie dni. Robilem dziennie dwie, czasem trzy wycieczki na nartach, prowadzac poszukiwania w terenie, a na poklad wracalem, zeby zjesc goracy posilek i przespac sie w cieplej koi.
– Do tego czasu nikogo nie widziales?
– Trzymalem sie z dala od wyrzutni rakietowej Kelva i straznicy Karna. Nie widzialem zadnego sladu Rosjan do ostatniego dnia misji.
– Jak cie wykryli?
– Jakis Rosjanin wyszedl na patrol z psem, ktory pewnie przecial moj slad i musial mnie wyniuchac. Nic dziwnego, bo nie kapalem sie prawie od trzech tygodni.
Seagram skwitowal to usmiechem, Donner zas wlaczyl sie do zadawania pytan chlodnym, natarczywym tonem:
– Wrocmy do panskich wypraw w teren. Co pan znalazl?
– Oczywiscie nie bylem w stanie przeszukac na nartach calej wyspy. Skoncentrowalem sie na obszarach rokujacych jakies nadzieje, wybranych na podstawie wydrukow z komputera satelity. – Koplin spojrzal w sufit. – Polnocna wyspa to przedluzenie lancuchow gorskich Uralu i Polwyspu Jugorskiego; kilka falistych dolin, plaskowyzow i gor… przewaznie pokrytych stala skorupa lodowa. Prawie przez caly czas wieja tam gwaltowne wiatry i dlatego jest potwornie zimno. Poza skalnymi porostami nie znalazlem zadnej roslinnosci. Jesli byly tam jakies cieplokrwiste zwierzeta, to musialy sie pochowac.
– Trzymajmy sie poszukiwan, a opisy przyrody zostawmy na kiedy indziej – rzekl Donner.
– Chce tylko opisac warunki, w jakich przyszlo mi pracowac – powiedzial Koplin lodowatym tonem, patrzac na Donnera z dezaprobata. – I wolalbym, zeby mi nie przerywano…
– Naturalnie – wtracil Seagram. Strategicznie wsunal sie z krzeslem miedzy lozko a Donnera. – To twoja gra, Sid, i my bedziemy grali wedlug twoich regul.
– Dziekuje – odparl Koplin, poprawiajac sie w lozku. – Z geologicznego punktu widzenia wyspa jest calkiem interesujaca. Opis uskokow i przemieszczen skal, ktore kiedys powstaly z osadow na dnie pradawnego morza, wypelnilby kilka tomow. Z punktu widzenia mineralogii magmatyczna parageneza jest jalowa.
– Moglby pan to przelozyc na jakis ludzki jezyk? Koplin usmiechnal sie, pokazujac zeby.
– Pochodzenie i geologiczne wystepowanie jakiegos mineralu nazywa sie jego parageneza. Magma natomiast jest zrodlem wszelkiej materii; to plynna skala, stopiona pod cisnieniem, ktora twardniejac tworzy skaly wulkaniczne, znane powszechnie jako bazalt czy granit.
– Fascynujace – oschle powiedzial Donner. – A zatem twierdzi pan, ze na Nowej Ziemi nie ma mineralow.
– Jest pan niezwykle spostrzegawczy, panie Donner – rzekl Koplin.
– A jak znalazles slady bizanium? – spytal Seagram.
– Trzynastego dnia myszkowalem po polnocnym stoku Biednej Gory i natknalem sie na halde.
– Na halde?
– Na kupe skal, ktore wydobyto podczas glebienia szybu kopalni. I wlasnie w tej haldzie trafilem na niewielkie slady rudy bizanium.
Twarze obu mezczyzn siedzacych przy lozku nagle przybraly smiertelnie powazny wyraz.
– Wejscie do szybu sprytnie zamaskowano – ciagnal Koplin. – Znalezienie go zajelo mi prawie cale popoludnie.
– Chwileczke, Sid – wtracil Seagram, dotykajac reki Koplina. – Chcesz powiedziec, ze wejscie do tej kopalni zostalo ukryte celowo?