w twarz.

– Ja jej wyplacam pensje, pan nie – rzekl Sandecker.

Wyszli na balkon. Seagram zapalil papierosa, a Sandecker gleboko zaciagnal sie ogromnym, churchillowskim cygarem. Powoli szli w milczeniu, az znalezli odosobnione miejsce za wysoka kolumna.

– Czy ma pan jakies wiadomosci na temat „First Attempt'? – spytal Seagram polglosem.

– Dzis po poludniu, o godzinie trzynastej zero zero naszego czasu przycumowal w amerykanskiej bazie lodzi podwodnych w Firth of Clyde.

– To prawie osiem godzin temu. Dlaczego nikt mnie o tym nie zawiadomil?

– Panskie instrukcje byly calkiem wyrazne – chlodno odpowiedzial Sandecker. – Zadnej lacznosci z moim statkiem, dopoki wasz agent nie powroci bezpiecznie na amerykanska ziemie.

– Skad wiec…?

– Moje informacje otrzymalem od pewnego starego znajomego z marynarki. Dzwonil do mnie zaledwie przed polgodzina, wsciekly jak diabli, zadajac wyjasnien, dlaczego moj kapitan bez zezwolenia zawinal do portu w bazie marynarki.

– Ktos musial cos spieprzyc – stwierdzil Seagram kategorycznym tonem. – Panski statek mial zawinac do Oslo, zeby moj agent mogl zejsc na lad. Pytam sie, co u diabla ten statek robi w Szkocji?

Sandecker rzucil Seagramowi twarde spojrzenie.

– Wyjasnijmy sobie pewna rzecz, panie Seagram. NUMA nie podlega CIA, FBI ani zadnej innej agencji wywiadowczej, a ja nie mam zamiaru ryzykowac zycia moich ludzi tylko po to, zeby pan mogl myszkowac po komunistycznym terytorium, prowadzac jakas szpiegowska gre. Ja zajmuje sie badaniami oceanograficznymi. Nastepnym razem, gdy bedzie pan chcial bawic sie w Jamesa Bonda, to niech pan uzyje do swojej brudnej roboty marynarki wojennej albo ochrony wybrzeza. I prosze nie namawiac prezydenta, zeby wyznaczyl do tego jeden z m o i c h statkow. Czy pan mnie zrozumial, panie Seagram?

– Przepraszam za klopoty, jakie sprawilem panskiej agencji, panie admirale. Nie mialem zamiaru w niczym jej uchybic, prosze jednak zrozumiec moj niepokoj.

– Chcialbym pana zrozumiec, ale pan mi wcale tego nie ulatwia – rzekl admiral z nieco lagodniejsza mina. – Byloby o wiele prosciej, gdyby pan dopuscil mnie do tajemnicy i powiedzial, o co chodzi.

Seagram odwrocil glowe.

– Przykro mi.

– Rozumiem – rzekl Sandecker.

– Jak pan sadzi, co spowodowalo, ze „First Attempt' nie zawinal do Oslo? – spytal Seagram.

– Przypuszczam, ze wasz agent uznal powrot cywilnym samolotem z Oslo za zbyt niebezpieczny i postanowil leciec wojskowym. Nasza baza atomowych lodzi podwodnych w Firth of Clyde lezy najblizej lotniska, a wiec prawdopodobnie rozkazal kapitanowi mojego statku badawczego plynac do Szkocji.

– Chcialbym, zeby pan mial racje. Obawiam sie jednak, ze ta zmiana ustalonych planow oznacza jedynie klopoty.

Sandecker zauwazyl, ze Dana stoi ze szklanka w reku w drzwiach prowadzacych na balkon. Szukala ich. Kiedy jej pomachal reka, dostrzegla go i zaczela sie zblizac.

– Jest pan szczesliwym czlowiekiem, Seagram. Ma pan madra i piekna zone.

Nagle pojawil sie Mel Donner, szybko wyprzedzil Dane i dotarl do nich pierwszy. Przeprosil admirala.

– Przed dwudziestoma minutami wyladowal samolot z Sidem Koplinem na pokladzie – powiedzial cicho. – Zabrano go do szpitala w Walter Reed.

– Dlaczego?

– Zostal paskudnie postrzelony.

– O Boze – jeknal Seagram.

– Czeka na mnie samochod. Mozemy tam dotrzec w ciagu kwadransa.

– Dobrze, ale za moment.

Przyciszonym glosem Seagram poprosil admirala, zeby odprowadzil Dane do domu i usprawiedliwil go przed prezydentem, a potem ruszyl za Donnerem do samochodu.

7.

– Przykro mi, ale dostal srodki uspokajajace i teraz odwiedzajacym nie wolno tam wchodzic – powiedzial lekarz pelnym kurtuazji tonem arystokraty z Wirginii, lecz jego szare oczy rzucaly gniewne spojrzenia.

– Czy on moze mowic? – spytal Donner.

– Jak na czlowieka, ktory odzyskal przytomnosc przed kilkoma minutami, jest niezwykle ozywiony – odparl lekarz, wciaz patrzac gniewnie. – Jednakze niech to panow nie zwiedzie. Tymczasem nie moze grac w tenisa.

– Czy jego stan jest powazny? – spytal Seagram.

– Tak by to mozna okreslic. Lekarz, ktory go operowal na pokladzie statku NUMA, wykonal znakomita robote. Rana postrzalowa w lewym boku slicznie sie zagoi. Jednakze drugi postrzal spowodowal cienkie jak wlos pekniecie czaszki. Pan Koplin przez jakis czas bedzie odczuwal bole glowy.

– Musimy natychmiast sie z nim zobaczyc – oswiadczyl Seagram kategorycznym tonem.

– Juz panu powiedzialem, ze jest mi bardzo przykro, ale zadnych wizyt.

Seagram zrobil krok do przodu, stajac twarza w twarz z lekarzem.

– Posluchaj pan, doktorze. Moj przyjaciel i ja wejdziemy do tej sali, czy to sie panu podoba, czy nie. Jezeli bedzie pan probowal nas zatrzymac, przywiazemy pana do jednego z panskich wlasnych stolow operacyjnych, a jezeli zawola pan personel, to ich zastrzelimy. Gdyby pan wezwal policjantow, moze pan byc pewien, ze po obejrzeniu naszych legitymacji zrobia wszystko, co im kazemy. – Seagram przerwal z usmiechem zadowolenia z siebie. – A teraz, doktorze, wybor nalezy do pana.

Koplin lezal plasko na lozku; twarz mial biala jak poduszka pod jego glowa, lecz patrzyl zdumiewajaco przytomnie.

– Nim zaczniecie zadawac pytania, powiem wam, ze czuje sie okropnie – odezwal sie cichym chrapliwym glosem. – Naprawde. I nie mowcie mi, ze dobrze wygladam, bo bardzo byscie zelgali.

Seagram przysunal krzeslo do lozka i usmiechnal sie do Koplina.

– Nie mamy za wiele czasu, Sid, wiec jesli czujesz sie na silach, to od razu zaczniemy.

Koplin ruchem glowy wskazal rurki podlaczone do reki.

– Te lekarstwa przycmiewaja mi umysl, ale postaram sie jak najdluzej zachowac jego jasnosc. Donner pokiwal glowa.

– Mamy pytanie za miliard dolarow – rzekl.

– Znalazlem slady bizanium, jesli o to wam chodzi.

– Naprawde znalazles? Jestes pewien? – spytal Seagram.

– Proby, ktore przeprowadzilem w terenie, na pewno nie sa tak dokladne jak testy laboratoryjne, ale mam stuprocentowa pewnosc, ze to bizanium.

– Chwala Bogu – westchnal Seagram i spytal: – Masz jakies szacunkowe dane dotyczace zasobow?

– Mam.

– Ile… ile kilogramow wedlug twoich obliczen mozna wydobyc z Biednej Gory?

– Jesli bedziemy mieli szczescie, to moze lyzeczke do herbaty.

Poczatkowo Seagram nie zrozumial tego, co uslyszal. Donner siedzial zmrozony z twarza bez wyrazu, zaciskajac dlonie na oparciach fotela.

– Lyzeczke do herbaty…? – wybelkotal Seagram ponurym glosem. – Jestes pewien?

– Ciagle mnie pytasz, czy jestem pewien – odparl Koplin, a jego wymizerowana twarz poczerwieniala z oburzenia. – Jezeli mi nie wierzysz, to trzeba bylo wyslac kogos innego na to zadupie.

– Chwileczke – odezwal sie Donner, kladac dlon na ramieniu Koplina. – Nowa Ziemia byla nasza jedyna nadzieja. Zaplacil pan za to wiecej, niz moglibysmy od pana oczekiwac. Jestesmy panu wdzieczni, Sid, naprawde szczerze wdzieczni.

– Jeszcze nie wszystko stracone – wymamrotal Koplin, walczac z opadajacymi powiekami.

Вы читаете Podniesc Tytanica
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату