i kaze badac denne rowniny w glebinach w poblizu Wielkiej Lawicy Nowofundlandzkiej. To nie ma sensu.
Gunn usmiechnal sie jak sfinks. Przez pewien czas nikt sie nie odzywal, lecz Gunn nie musial byc wyjatkowo przenikliwy, by wiedziec, jakie mysli klebia im sie w glowach. Mial pewnosc, ze te same, co jemu. Tak jak on, cofneli sie o trzy miesiace w czasie i o dwa tysiace mil w przestrzeni, by ponownie znalezc sie w centrali Narodowej Agencji Badan Morskich i Podwodnych w Waszyngtonie, gdzie admiral James Sandecker opisywal najbardziej niewiarygodna operacje podmorska tego dziesieciolecia.
– Jasny gwint – grzmial admiral Sandecker. – Oddalbym moja caloroczna pensje za to, zeby moc byc z wami.
Giordino pomyslal, ze to czysta retoryka. Siedzial na miekkiej skorzanej kanapie i dostrajal sie do atmosfery odprawy u Sandeckera, leniwie puszczajac kolka dymu z gigantycznego cygara, ktore wzial z pudelka stojacego na ogromnym biurku gospodarza, gdy tymczasem wszyscy skupiali uwage na sciennej mapie Oceanu Atlantyckiego.
– No wiec, oto on. – Sandecker po raz drugi glosno zaszural paleczka po mapie. – Prad Lorelei. Powstaje przy zachodnim koncu Afryki, plynie na polnoc wzdluz Grzbietu Srodkowoatlantyckiego, potem skreca na wschod miedzy Ziemia Baffina a Grenlandia i konczy sie w Basenie Labradorskim.
– Nie jestem specjalista od oceanografii, panie admirale – odezwal sie Giordino – ale wyglada na to, ze Lorelei miesza sie z Golfsztromem.
– Nic podobnego. Golfsztrom jest pradem powierzchniowym, a Lorelei ma najzimniejsza, a wiec najciezsza wode w oceanie i plynie na glebokosci przecietnie tysiaca trzystu metrow.
– A zatem Lorelei plynie pod Golfsztromem – powiedzial cicho Spencer, ktory po raz pierwszy zabral glos.
– Bardzo slusznie – rzekl Sandecker, usmiechnal sie i mowil dalej: – Ocean zasadniczo sklada sie z dwoch warstw wody: wody powierzchniowej, czyli gornej, ogrzewanej przez slonce i dokladnie mieszanej przez wiatry, oraz warstwy zimnej, bardzo gestej, ktora z kolei dzieli sie na warstwe srednia, gleboka i denna. Te dwie zasadnicze warstwy nigdy sie ze soba nie mieszaja.
– To brzmi ponuro i odstreczajaco – powiedzial Munk. – Juz sam fakt, ze jakis facet z wisielczym humorem nazwal go imieniem renskiej nimfy, ktora wabila zeglarzy, by wpadali na skaly, kaze mi uwazac ten prad za ostatnie miejsce na ziemi, w jakim chcialbym sie znalezc.
Na ptasia twarz Sandeckera powoli wpelzal bezlitosny usmiech.
– Przyzwyczajajcie sie do tej nazwy, panowie, gdyz w samym srodku tego pradu spedzimy piecdziesiat dni. To znaczy w y spedzicie.
– A niby co bedziemy robic? – wyzywajaco spytal Woodson.
– Nazwa ekspedycji dokladnie brzmi:,,Splyw z pradem Lorelei'. Opuscicie sie w batyskafie piecset mil na polnocny zachod od Dakaru i rozpoczniecie podwodny rejs z pradem. Waszym glownym zadaniem bedzie sprawdzenie batyskafu i jego wyposazenia. Jesli w ich funkcjonowaniu nie dojdzie do zaklocen, ktore wymagalyby skrocenia misji, to wyplyniecie na powierzchnie gdzies w polowie wrzesnia, mniej wiecej w srodku Basenu Labradorskiego.
Merker odchrzaknal cicho.
– Jeszcze zaden batyskaf nie przebywal tak dlugo na takiej glebokosci.
– Chcesz sie wycofac, Sam?
– No… nie.
– Udzial w ekspedycji jest dobrowolny. Nikt was do tego nie zmusza.
– A dlaczego my, panie admirale? – spytal Ben Drummer, podnoszac swoje chude cialo z podlogi, na ktorej byl wygodnie usadowiony. – Ja jestem mechanikiem okretowym, Spencer specjalista od wyposazenia, a Merker od instalacji. Moim zdaniem nic tam po nas.
– Wszyscy jestescie fachowcami w poszczegolnych dziedzinach. Woodson jest rowniez fotografem. Na pokladzie „Safony I' bedzie znajdowal sie roznego rodzaju sprzet fotograficzny. Munk najlepiej w agencji zna sie na instrumentach. Wszyscy znajdziecie sie pod komenda Rudiego Gunna, ktory dowodzil kolejno wszystkimi statkami badawczymi NUMA.
– No, a ja? – spytal Giordino.
Sandecker zerknal na cygaro sterczace z ust Giordina, poznal, ze pochodzi z jego zapasow, i rzucil pilotowi miazdzace spojrzenie, ktore zostalo calkowicie zignorowane.
– Jako zastepca szefa realizacji projektow badawczych bedziesz z ramienia agencji kierowal wyprawa. Przydasz sie tez do sterowania batyskafem.
Giordino usmiechnal sie sardonicznie, wytrzymujac spojrzenie admirala.
– Moja licencja pilota daje mi prawo prowadzenia samolotow, a nie lodzi podwodnych.
Sandecker lekko zesztywnial.
– Chyba musisz po prostu zdac sie na moja ocene, prawda? – rzekl chlodnym tonem. – Poza tym glownie chodzi o to, ze stanowicie najlepsza zaloge, jaka w tej chwili mam pod reka. Wszyscy uczestniczyliscie w ekspedycji na Morzu Beauforta. Macie ogromne doswiadczenie, wykazaliscie sie odpowiednimi zaletami i pomyslowoscia. Mozecie obslugiwac kazdy instrument i wszelkiego rodzaju sprzet oceanograficzny, jaki dotychczas wynaleziono. Dane, ktore przywieziecie, przekazemy naukowcom do analizy. I jeszcze raz powtarzam: udzial w wyprawie jest naturalnie dobrowolny.
– Naturalnie – jak echo powtorzyl Giordino z twarza calkowicie pozbawiona wyrazu.
Sandecker wrocil na swoje miejsce za biurkiem.
– Pojutrze zbierzecie sie w naszym porcie w Key West, by rozpoczac trening. Wytwornia samolotow w Pelholme przeprowadzila juz gruntowne proby podwodne z batyskafem, wiec pozostaje wam tylko zapoznac sie ze sprzetem i programem eksperymentow, ktore przeprowadzicie w czasie ekspedycji.
Spencer gwizdnal przez zeby.
– Wytwornia samolotow? Swiety Boze, a coz oni moga wiedziec o batyskafach?
– Chcialbym was uspokoic – zaczal
– Wolalbym, zeby ten im sie udal – powiedzial Merker. – Bylbym niepocieszony, gdyby zaczal przeciekac na glebokosci pieciu kilometrow.
– Chciales powiedziec, ze ze strachu narobilbys w majtki – mruknal Giordino.
Munk przetarl oczy, a potem spojrzal pod stopy, jakby dywan przypominal mu dno morskie. Kiedy sie odezwal, mowil bardzo powoli:
– Czy ta wycieczka jest naprawde niezbedna, panie admirale? Sandecker z powaga pokiwal glowa.
– Tak. Oceanografowie musza dokladnie poznac trase Lorelei, by rozszerzyc wiedze o krazeniu wody w glebi oceanow. Wierzcie mi, ta wyprawa ma takie samo znaczenie, jak wyslanie pierwszego czlowieka na orbite okoloziemska. Poza testowaniem najnowoczesniejszego batyskafu na swiecie, waszym zadaniem bedzie filmowanie i nanoszenie na mape obszarow, ktorych nie widzialo oko ludzkie. Pragne rozwiac wasze watpliwosci. „Safona I' ma kadlub zbudowany z wykorzystaniem najnowszych osiagniec nauki w dziedzinie bezpieczenstwa. Osobiscie gwarantuje wam bezpieczna i wygodna podroz.
Latwo mu to mowic, leniwie pomyslal Giordino. Jego tam nie bedzie.
24.
Henry Munk poruszyl swoim muskularnym cialem, by zmienic pozycje na dlugim winylowym materacu, i powstrzymujac ziewniecie, spojrzal przez rufowy iluminator „Safony I'. Plaskie, nie konczace sie dno bylo tak interesujace jak ksiazka z nie zadrukowanymi kartkami, lecz Munk rozkoszowal sie mysla, ze przed nim nikt jeszcze nie widzial zadnego z tych niewielkich wybrzuszen, ktore od czasu do czasu dostrzegal, ani zadnego z mieszkancow tego swiata, przeplywajacych za szyba z grubego pleksiglasu. Byla to skromna, lecz zadowalajaca nagroda za dlugie godziny nudy, jakie spedzal na odczytywaniu wskazan instrumentow umieszczonych po obu