Stary czlowiek siegnal do wnetrza schowka – w ciagu paru sekund olbrzymia konsole zastapila szafa biblioteczna. Nastepnie przeszedl do sasiedniej szafy, otworzyl znajdujace sie pod nia drzwiczki i rowniez wlozyl reke do srodka. Znow rozleglo sie warczenie; biblioteka odsunela sie na bok i wkrotce jej miejsce zajely trzy szafy na akta. Mnich wyjal klucz i wysunal szuflade.
– Ja sie nie zgrywam, Gordon. Jak skonczymy, chce, zeby pan to przejrzal. Pokaze panu wylacznik, ktorym uruchomi pan odpowiedni mechanizm i to wszystko sie schowa. Gdyby byly jakies problemy, nasz gospodarz sie tym zajmie.
– Czego mam szukac?
– Dojdziemy do tego; na razie chce posluchac o Zurychu. Czego sie pan dowiedzial?
– Przepraszam pana, panie Abbott – przerwal Stevens. – Jesli nie nadazam, to dlatego, ze wszystko jest dla mnie nowe. Ale myslalem o czyms, co pan powiedzial przed chwila o wyjezdzie majora Webba.
– Mianowicie?
– Powiedzial pan, ze wyjazd byl w planie G-2.
– Tak jest.
– Czemu? Jawna obecnosc majora miala zaniepokoic Zurych, a nie Waszyngton. A moze nie?
Mnich usmiechnal sie.
– Rozumiem, dlaczego prezydent pana trzyma. Nie mielismy nigdy watpliwosci co do tego, ze Carlos wkupil sie w jedno czy dwa – a moze nawet dziesiec srodowisk w Waszyngtonie. Wynajduje ludzi niezadowolonych i proponuje im to, czego nie maja. Taki Carlos nie moze istniec bez ludzi tego rodzaju. Niech pan pamieta, ze on nie handluje po prostu smiercia, on sprzedaje tajemnice panstwowe, i to zbyt czesto Rosjanom, chocby tylko po to, zeby im dowiesc, ze sie go zbyt pochopnie pozbyli.
– Prezydent bedzie chcial to wiedziec – stwierdzil doradca. – To by wiele wyjasnialo.
– Dlatego pan tu jest, tak? – rzekl Abbott
– Sadze, ze tak.
– I to jest wlasnie moment, zeby zaczac o Zurychu – powiedzial Webb, przenoszac swoja teczke na fotel na wprost szaf na akta. Usiadl, rozlozyl akta wewnatrz teczki i wyjal kilka arkuszy papieru. – Pan moze nie miec watpliwosci co do pobytu Carlosa w Waszyngtonie, ale ja moge to potwierdzic.
– Gdzie? Treadstone?
– Na to nie ma wyraznego dowodu, ale nie mozna tego wykluczyc. Dotarl do
– O Boze, jak?
– Jak – moge tylko zgadywac; kto – wiem.
– Kto?
– Niejaki Koenig. Jeszcze trzy dni temu kierowal dzialem weryfikacji wstepnej w Gemeinschaft Bank.
– Trzy dni temu? A gdzie jest teraz?
– Nie zyje. Dziwny wypadek na drodze, ktora jezdzil dzien w dzien. Mam tu raport policyjny; kazalem go przetlumaczyc. – Abbott wzial papiery i usiadl na krzesle obok; Elliot Stevens w dalszym ciagu stal.
Webb mowil dalej:
– … Jest w tym cos bardzo ciekawego. Nic, o czym bysmy nie wiedzieli, ale widze tu pewien trop, ktorym chcialbym pojsc.
– Mianowicie? – spytal Mnich czytajac.
– Tu jest opis wypadku. Zakret, predkosc pojazdu, wyrazne zjechanie z drogi dla unikniecia zderzenia.
– To jest na koncu. Wzmianka o zabojstwie w Gemeinschaft. Dwa tygodnie temu wyskakiwalismy ze skory z tego powodu.
– Naprawde? – Abbott odwrocil strone.
– Niech pan spojrzy. Kilka ostatnich zdan. Rozumie pan, o czym mowie?
– Niezupelnie – odpowiedzial Abbott marszczac czolo. – To jest jedynie stwierdzenie, ze Koenig byl zatrudniony w Gemeinschaft, gdzie ostatnio mialo miejsce zabojstwo… i ze byl swiadkiem poczatkowej strzelaniny. To wszystko.
– Nie uwazam, zeby to bylo wszystko – powiedzial Webb. – Sadze, ze bylo tam cos wiecej. Ktos probowal zadac pytanie, ale pozostalo ono w zawieszeniu. Chcialbym wiedziec, kto z policji w Zurychu sporzadzajac raporty uzywa czerwonego olowka. Mogl to byc czlowiek Carlosa; wiemy, ze ma tam kogos.
Mnich odchylil sie do tylu, ciagle z marsem na czole.
– Przyjmijmy, ze ma pan racje, czemu wiec nie opuszczono calej wzmianki?
– Zbyt oczywista. Zabojstwo mialo miejsce, a Koenig byl swiadkiem; oficer sledczy, ktory pisal raport, mialby prawo pytac, dlaczego jej brakuje.
– Ale gdyby podejrzewal jakis zwiazek, to czy nie zaniepokoiloby go, ze pewne rzeczy zostaly pominiete?
– Niekoniecznie. Mowimy o banku w Szwajcarii. Pewne obszary sa nienaruszalne, jezeli nie ma dowodu.
– Nie zawsze. Rozumiem, ze mial pan duze sukcesy, jesli chodzi o prase?
– Nieoficjalnie. Odwolalem sie do dziennikarskiej pazernosci na sensacje i – chociaz cholernie malo brakowalo, zeby przyplacil to zyciem – Walther Apfel czesciowo potwierdzil mi te historie.
– Przepraszam – powiedzial Elliot Stevens. – Mysle, ze w tym miejscu powinien wkroczyc Gabinet Prezydenta. Zakladam, na podstawie gazet, ze mowi pan o Kanadyjce.
– Niezupelnie. Ta rzecz sie juz wymknela; nie moglismy zatrzymac publikacji. Carlos ma dojscie do policji w Zurychu, ktora wydala raport. Mysmy go po prostu ubarwili, wyolbrzymili, i powiazalismy te Kanadyjke z rownie falszywa historia o milionach skradzionych z Gemeinschaft. – Webb przerwal i spojrzal na Abbotta. – To jest cos, o czym powinnismy pomowic; mimo wszystko moze to nie jest sfalszowane.
– Nie moge w to uwierzyc – rzekl Mnich.
– A ja nie chce w to uwierzyc – odparl major. – Nigdy.
– Czy mozemy sie troche cofnac? – spytal doradca Bialego Domu siadajac naprzeciw oficera. – Musze miec calkowita jasnosc w tej sprawie.
– Zaraz wszystko wytlumacze – wtracil Abbott widzac zdumienie na twarzy Webba. – Elliot jest tu na polecenie prezydenta. Chodzi o zabojstwo na lotnisku w Ottawie.
– Jest to piekielny kociokwik – przyznal otwarcie Stevens. – Premier, cholera, prawie powiedzial prezydentowi, zebysmy zabierali sie z naszymi bazami z Nowej Szkocji. Cholerny Kanadyjczyk!
– Jak sie to skonczylo? – spytal Webb.
– Bardzo zle. Wiedza tylko tyle, ze wyzszy urzednik w departamencie finansow dyskretnie wypytywal o nie figurujaca w zadnym spisie firme amerykanska i zostal za to zabity. Sprawe pogorszylo jeszcze to, ze wywiadowi kanadyjskiemu kazano trzymac sie od tego z daleka; byla to scisle tajna operacja Stanow Zjednoczonych.
– Kto to, u diabla, zrobil?
– Obil mi sie chyba o uszy Zelazny Zad – powiedzial Mnich.
– General Crawford? Glupi sukinsyn… Glupi sukinsyn z zelaznym zadem!
– Wyobraza pan sobie? – wtracil sie Stevens. – Ich czlowiek zostal zabity, a my mamy czelnosc im mowic, zeby sie trzymali z daleka.
– Mial racje, oczywiscie – poprawil Abbott. – Nalezalo to zrobic szybko; nie bylo miejsca na nieporozumienia. Trzeba to bylo natychmiast wyciszyc – szok byl obezwladniajacy. Dalo mi to czas, zeby sie porozumiec z MacKenziem Hawkinsem – Mac i ja pracowalismy razem w Birmie; teraz Mac jest na emeryturze, ale go sluchaja. Obecnie wspolpracuja, i to jest wazne, prawda?
– Sa tez inne wzgledy, panie Abbott – zaprotestowal Stevens.
– Na innych szczeblach, Elliot. My, szare pionki od roboty, nie siegamy tak wysoko; nie musimy tracic czasu na dyplomatyczne gierki. Zgadzam sie z panem, ze te gierki sa konieczne, ale to nie nasza sprawa.
– To jest sprawa prezydenta, prosze pana. Te gierki sa czescia kazdego z jego pracowitych dni. I wlasnie dlatego musze stad wyjsc z bardzo jasnym obrazem sytuacji. – Stevens przerwal zwracajac sie do Webba. – Jaka role odegralismy w sprawie Kanadyjki?
– Poczatkowo zadnej; to byl ruch Carlosa. Ktos wysoko postawiony w policji w Zurychu jest czlowiekiem Carlosa. Oni sami wysmieli tak zwane dowody laczace te kobiete z trzema zabojstwami. To rzeczywiscie bzdura; przeciez ona nie jest zabojczynia.
– Jasne – powiedzial doradca. – To sprawka Carlosa. Ale dlaczego to zrobil?
– Zeby sie dobrac do Bourne’a. Ta St. Jacques i Bourne sa razem.