Wstal, przecisnal sie przez galezie i przebiegl przez otwarta przestrzen do najblizszego filara. Potem przemknal do nastepnego stojacego z tylu i jeszcze do nastepnego – do pierwszego filara w drugiej sali, oddalonego o dziewiec metrow od teatralnie oswietlonej trumny. Wyjrzal ostroznie zza muru, nie spuszczajac oczu z drzwi wejsciowych.

I stalo sie. Oni. Oficer, ktory byl „jencem” mordercy, wynurzyl sie w towarzystwie cywila, niosacego urzedowa teczke. Zolnierz trzymal przy boku nadajnik; podniosl go do ust, powiedzial cos, sluchal przez chwile, po czym potrzasnal glowa chowajac nadajnik do prawej kieszeni i wyciagajac pistolet z kabury. Cywil krotko skinal glowa, siegnal pod marynarke i wydobyl rewolwer z krotka lufa. Poszli w strone szklanej trumny ze szczatkami Mao Tse- tunga, a potem wymieniwszy spojrzenia rozdzielili sie – jeden ruszyl w lewo, drugi w prawo.

Teraz! Jason podniosl bron, szybko wycelowal i strzelil. Raz! Teraz o wlos w prawo. Dwa! Wystrzaly zabrzmialy jak kaszlniecia w ciemnosci. Obaj mezczyzni upadli na sarkofag. Bourne chwycil goracy cylinder tlumika na pistolecie i odkrecil go. Zostalo mu piec naboi. Szybko, raz za razem pociagnal za spust. Huk wystrzalow wypelnil mauzoleum, odbijajac sie echem od marmurowych scian. Pociski rozwalily krysztalowa trumne wbijajac sie w podskakujace od uderzen cialo Mao Tse-tunga; jeden utkwil w bezkrwistym czole, inny zmiazdzyl oko.

Zawyly syreny, dzwonki alarmowe ryknely ogluszajaco, a zolnierze ukazujacy sie rownoczesnie ze wszystkich stron w panice rzucili sie ku miejscu straszliwej zniewagi. W dwoch kolejkach turystow, uwiezionych w dziwacznym swietle domu smierci, wybuchla histeria. Tlum ruszyl hurma w strone wyjscia i swiatla dziennego, tratujac kazdego, kto stanal mu na drodze. Jason Bourne przylaczyl sie do niego, wciskajac w sam srodek. Gdy dotarl do zalanego oslepiajacym swiatlem placu Tiananmen, zbiegl po schodach.

D'Anjou! Jason pognal w prawo obiegajac kamienny naroznik i biegl tak dlugo wzdluz kolumn budowli, az dotarl do jej fasady.

Wartownicy robili, co mogli, by uspokoic podniecone tlumy i rownoczesnie dowiedziec sie, co sie stalo. Wybuchaly awantury.

Bourne z uwaga rozgladal sie po okolicy, w ktorej po raz ostatni widzial d'Anjou, a potem przeniosl spojrzenie na obszar za barierka, w ktorym zgodnie z logika mogl ujrzec Francuza. Nic, nikogo, kto by go choc troche przypominal.

Nagle uslyszal pisk opon na dalekim przejezdzie widocznym w oddali po lewej. Gwaltownie sie odwrocil i spojrzal. Mikrobus z ciemnymi szybami zakrecal ostro na ogrodzonej barierka przestrzeni, kierujac sie z wielka szybkoscia w strone poludniowej bramy placu Tiananmen.

Zlapali d'Anjou. Echo zniknal.

ROZDZIAL 24

Qu'est-il arrive?

– Des coups de f er! Les gar des sont pa.niqu.esl

Bourne uslyszal okrzyki i biegiem dolaczyl do grupy francuskich turystow prowadzonych przez przewodniczke, ktorej cala uwaga skupiona byla na chaosie panujacym na schodach wiodacych do mauzoleum. Zapial marynarke zaslaniajac pistolet wetkniety za pasek i wsunal dziurkowana rure tlumika do kieszeni. Rozejrzal sie wokol, szybko przecisnal z powrotem przez tlum i stanal kolo dobrze ubranego, wyzszego od siebie mezczyzny, o pogardliwym wyrazie twarzy. Jason byl wdzieczny losowi, ze przed nim znajdowalo sie jeszcze kilka bardziej roslych od niego osob. Przy odrobinie szczescia moze w calym tym zamieszaniu uda mu sie nie zwrocic na siebie uwagi. Drzwi na szczycie schodow prowadzacych do mauzoleum byly uchylone. Umundurowani mezczyzni biegali bez przerwy w gore i w dol. Najwidoczniej dowodztwo stracilo calkowicie panowanie nad sytuacja i Bourne dobrze wiedzial dlaczego. Ucieklo, po prostu zniknelo, nie chcac, by przypisano mu jakis udzial w tych straszliwych wydarzeniach. Teraz jednak Jasona interesowal tylko morderca. Czy wyjdzie na zewnatrz? Czy moze raczej znalazl d'Anjou, schwytal swojego stworce i odjechal wraz z nim mikrobusem, przekonany, ze prawdziwy Jason Bourne wpadl w pulapke i jego zwloki leza teraz w zbezczeszczonym mauzoleum.

– Qu'est-ce que c'est? – zapytal Jason stojacego obok niego wysokiego, dobrze ubranego Francuza.

– Niewatpliwie kolejne, skandaliczne opoznienie – odparl mezczyzna nieco zniewiescialym, paryskim akcentem. – To istny dom wariatow i moja cierpliwosc sie konczy! Wracam do hotelu.

– A czy moze pan to zrobic? – Jason zmienil nieco swoja wymowe. Teraz mowil po francusku nie jak przedstawiciel klasy sredniej, lecz jak absolwent przyzwoitego universite. Dla paryzan mialo to zawsze bardzo duze znaczenie. – Chodzi o to, czy pozwola nam odlaczyc sie od grupy? Przeciez ciagle nam powtarzaja, ze mamy trzymac sie razem.

– Jestem biznesmenem, nie turysta. Tej calej „wycieczki”, jak ja pan nazywa, wcale nie bylo w moim rozkladzie zajec. Prawde mowiac, mialem wolne popoludnie – ci ludzie bez konca zwlekaja z podjeciem decyzji – i pomyslalem sobie, ze moglbym zobaczyc to i owo. Niestety, nie bylo na podoredziu kierowcy, ktory mowilby po francusku. Recepcjonistka przydzielila mnie – prosze zwrocic uwage, przydzielila – do tej grupy. Wie pan, ta przewodniczka studiuje historie literatury francuskiej i mowi zupelnie, jakby urodzila sie w siedemnastym wieku. Nie mam pojecia, co to w ogole za wycieczka.

– To pieciogodzinna trasa – wyjasnil Jason, po odczytaniu chinskich znakow wydrukowanych na plakietce identyfikacyjnej wpietej w klape marynarki Francuza. – Po placu Tiananmen zwiedzamy grobowce dynastii Ming, a potem pojedziemy ogladac zachod slonca z Wielkiego Muru.

– No nie, doprawdy! Ja juz widzialem Wielki Mur! Moj Boze, przeciez to bylo pierwsze miejsce, gdzie zawiozlo mnie tych dwunastu urzednikow z Komisji Handlu bez przerwy baj durzac mi za posrednictwem tlumacza, ze jest to symbol ich trwalosci. Cholera! Gdyby robocizna nie byla u nich tak niewiarygodnie tania, a zyski tak nadzwyczajne…

– Ja tez jestem tu w interesach, ale kilka dni spedzam rowniez jako turysta. Zajmuje sie importem wyrobow koszykarskich. A pan?

– Tekstylia, a coz by innego? Chyba ze woli pan cos zwiazanego z elektronika albo ropa naftowa, weglem, perfumami, nawet wyrobami z bambusa. – Biznesmen usmiechnal sie lekko z wyzszoscia, ale i zrozumieniem. – Mowie panu, ci ludzie tutaj siedza na skarbach i nie maja zielonego pojecia, co z nimi robic.

Bourne spojrzal uwaznie na wysokiego Francuza. Przyszedl mu na mysl Echo z „Meduzy” i pewien galijski aforyzm, ktory glosil, ze im bardziej rzeczy sie zmieniaja, tym bardziej pozostaja takie same. Sposobnosc sama sie nadarzy. Trzeba ja rozpoznac i wykorzystac.

– Jak juz powiedzialem – oznajmil Jason patrzac na zamieszanie panujace na schodach – ja tez jestem biznesmenem. Przebywam tu obecnie na krotkim urlopie, ktory zawdzieczam ulgom podatkowym przyznawanym przez nasz rzad tym, ktorzy prowadza interesy za granica. Ale duzo podrozowalem po Chinach i niezle nauczylem sie jezyka.

– Bambus zwyzkuje na rynkach swiatowych – stwierdzil sardonicznie paryzanin.

– Nasza produkcja najwyzszej jakosci ma swoj glowny rynek zbytu na Lazurowym Wybrzezu, jak rowniez w wielu miejscach na polnocy i poludniu. Rodzina Grimaldich od lat nalezy do naszych stalych klientow. – Bourne nie spuszczal wzroku ze schodow.

– Przepraszam za nietakt, kolego w interesach… na obcej ziemi. – Francuz wlasciwie po raz pierwszy popatrzyl na Bourne'a.

– I moge panu powiedziec – rzekl Bourne – ze zwiedzajacy nie wejda juz do mauzoleum Mao, a wszyscy uczestnicy wycieczek, ktorzy znajduja sie w poblizu, zostana odseparowani i najprawdopodobniej zatrzymani.

– Moj Boze, dlaczego?

– Najwidoczniej wewnatrz zdarzylo sie cos strasznego. Straznicy wykrzykuja cos o zagranicznych gangsterach… Czy pan wspomnial, ze pana przydzielono do tej grupy, ale wlasciwie nie nalezal pan do niej?

– No, tak.

– Wyjasnic panu, na jakiej podstawie wyciagnalem moj ostatni wniosek? Ze prawie na pewno zostanie pan zatrzymany?

– To niewiarygodne!

– Takie sa Chiny…

– Niemozliwe! W gre wchodza miliony frankow! Jestem na tej koszmarnej wycieczce tylko dlatego…

– Radze panu, zeby pan stad zniknal, przyjacielu. Niech pan im powie, ze wybral sie pan na przechadzke.

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату