nabrzeza zamieniaja sie w pola bitew, wylatuja w powietrze cale statki, wysadzone z zemsty lub w celu wyeliminowania konkurencji. Moze sie za tym kryc tylko walka poteznych sil… albo Jason Bourne.
– Bourne nie istnieje, wiec to sprawa dla policji, a nie dla MI 6!
– Pan McAllister powiedzial przed chwila, ze ten czlowiek zostal,,wciagniety do sprawy” przez policje z Hongkongu – odezwala sie Marie, nie spuszczajac wzroku z twarzy podsekretarza stanu. – Ta decyzja z pewnoscia zostala zatwierdzona przez MI 6. Dlaczego?
– To wszystko nie trzyma sie kupy! – parsknal Dawid.
– Jason Bourne nie zostal stworzony przez policje, lecz przez wywiad USA, we wspolpracy z Departamentem Stanu – dodala Marie, stajac przy swoim mezu. – Podejrzewam, ze MI 6 wlaczyl sie do akcji z wazniejszego powodu, niz tylko po to, by ujac morderce podajacego sie za Jasona Bourne'a. Czy mam racje, panie McAllister?
– Calkowita, pani Webb. To znacznie wazniejszy powod. Podczas trwajacych niemal bez przerwy od dwoch dni dyskusji doszlismy do wniosku, ze pani zrozumie to lepiej niz ktokolwiek z nas. Chodzi o istotny problem natury ekonomicznej, ktory moze doprowadzic do ogromnego politycznego zamieszania nie tylko w Hongkongu, ale takze na calym swiecie. Jest pani znakomita ekonomistka, wspolpracujaca kiedys z rzadem Kanady. Sluzyla pani rada waszym ambasadorom i delegacjom w wielu krajach.
– Czy bylibyscie uprzejmi mowic nieco jasniej w obecnosci czlowieka, ktory w tym domu podpisuje wszystkie czeki? – zapytal uprzejmie Dawid.
– To nie jest odpowiednia chwila na jakiekolwiek zaburzenia rynkowe w Hongkongu, panie Webb. Nawet jesli chodzi o tamtejsze podziemie gospodarcze. Takie zaburzenia, polaczone z eskalacja przemocy, stwarzaja wrazenie niestabilnosci, przede wszystkim rzadu, ale byc moze tez powazniejszej, siegajacej znacznie glebiej. To nie jest odpowiedni czas na to, zeby dostarczac ekspansjonistom w czerwonych Chinach wiecej amunicji, niz juz maja.
– Moglby pan to wszystko jeszcze raz powtorzyc, ale powoli i wyraznie?
– Chodzi o chinsko-brytyjski uklad w sprawie Hongkongu – odezwala sie przyciszonym glosem Marie. – Wygasa w roku 1997, czyli za niespelna dziesiec lat, i Londyn rozpoczal juz negocjacje w sprawie nowego. Wszyscy sa w zwiazku z tym bardzo nerwowi i podejrzliwi, i lepiej, zeby nikt nie kolysal lodzia. Spokoj i stabilizacja, o to teraz przede wszystkim chodzi.
Dawid spojrzal na nia, po czym przeniosl wzrok na McAllistera i skinal glowa.
– Rozumiem. Czytalem o tym w gazetach, ale szczerze mowiac, nie jest to temat, o ktorym bym zbyt duzo wiedzial.
– Moj maz interesuje sie innymi zagadnieniami – wyjasnila Marie McAllisterowi. – Przede wszystkim ludzmi i tworzonymi przez nich cywilizacjami.
– Zgadza sie – potwierdzil Webb. – I co z tego?
– Mnie z kolei pasjonuja pieniadze, ich bezustanna wymiana, tworzenie i rozszerzanie sie rynkow, stabilizacja lub jej brak. Hongkong istnieje wylacznie dzieki pieniadzom. To jego jedyne bogactwo naturalne. Bez pieniedzy natychmiast zginalby tam caly przemysl, tak jak wysychaja pompy nie zalewane przez dluzszy czas.
– A jesli zabraknie stabilizacji, natychmiast pojawi sie chaos – dodal McAllister. – Wiedza o tym doskonale nastawieni wojowniczo starcy z chinskiego kierownictwa. Pekin wysyla wojsko, tlumi rozruchy, a potem nie ma juz nic, tylko niedolezny kolos borykajacy sie z dodatkowym ciezarem wyspy i Nowych Terytoriow. Trzezwiejsze glosy sa zagluszane przez agresywnych krzykaczy pragnacych ratowac twarz za pomoca sily militarnej. W chwili gdy upadna dzialajace w Hongkongu banki, wymiana handlowa na Dalekim Wschodzie praktycznie przestanie istniec.
– Chinczycy naprawde byliby gotowi to zrobic?
– Hongkong, K-oulun, Makau i Nowe Terytoria stanowia czesc tak zwanego „wielkiego kraju pod jednym niebem” i nawet brytyjsko-chinski uklad nie pozostawia co do tego zadnych watpliwosci. To jeden organizm, a jak pan sam doskonale wie, zaden czlowiek Wschodu nie bedzie tolerowal nieposlusznego dziecka.
– Czy chce pan przez to powiedziec, ze jeden czlowiek podajacy sie za Jasona Bourne'a moze spowodowac tak ogromny kryzys? Nie wierze!
– To najgorszy z mozliwych scenariuszy, ale owszem, moze tak sie zdarzyc. Widzi pan, jego otacza legenda, a jest to cos w rodzaju czynnika hipnotycznego. Przypisuje mu sie wiele zabojstw, chocby po to, by usunac w cien innych mordercow, fanatycznych konspiratorow z prawa i lewa, zakladajacych przy kazdej nadarzajacej sie sposobnosci jego maske. Jesli sie pan nad tym zastanowi, przyzna pan, ze sam mit zostal stworzony wlasnie w taki sposob. Kiedy tylko w tamtym rejonie swiata zostala zabita jakas wazna osoba, pan, jako Jason Bourne, robil wszystko, zeby morderstwo zapisano na panskie konto. Po dwoch latach stal sie pan legendarna postacia, choc w rzeczywistosci zabil pan tylko jednego czlowieka, pijanego donosiciela z Makau, ktory chcial poderznac panu gardlo.
– Nie pamietam tego – powiedzial Dawid.
Czlowiek z Departamentu Stanu skinal wspolczujaco glowa.
– Wiem. Sam pan widzi, ze gdyby zamordowano jakas naprawde wazna osobistosc, na przyklad brytyjskiego gubernatora albo przewodniczacego chinskiej delegacji na rokowania, cala kolonia znalazlaby sie w stanie wrzenia. – McAllister umilkl na chwile, krecac glowa ze smutkiem. – To jednak nasze zmartwienie, nie panskie. Moge pana tylko zapewnic, ze pracuja nad tym najlepsi ludzie, jakich tam mamy. Pan ma sie troszczyc tylko o siebie, panie Webb. Pan, a takze ja, bo to sprawa mego sumienia. Musimy pana chronic za wszelka cene.
– Nikt nie powinien byl dostac tych dokumentow – zauwazyla lodowatym tonem Marie.
– Nie mielismy wyboru. Scisle wspolpracujemy z Brytyjczykami i musielismy dostarczyc im dowodu, ze z Treadstone juz koniec i ze pani maz jest tysiace mil od Hongkongu,
– Zdradziliscie im miejsce jego pobytu? – wykrzyknela Marie St. Jacques Webb. – Kto wam pozwolil?
– Nie mielismy wyboru – powtorzyl McAllister pocierajac palcami czolo. – W obliczu pewnych kryzysow konieczna jest pelna wspolpraca. Jestem pewien, ze pani to rozumie.
– Jedno, czego nie rozumiem, to dlaczego w ogole istniala jakas teczka z dokumentami dotyczacymi mojego meza! – wycedzila z wsciekloscia Marie. – Wszystko mialo pozostac w najglebszej tajemnicy!
– Zazadal tego Kongres, ktory finansuje wszystkie operacje wywiadowcze. Takie jest prawo.
– Dajmy temu spokoj! – przerwal im gniewnie Dawid. – Skoro jest pan tak dobrze poinformowany, to z pewnoscia wie pan takze, skad sie wzialem. Gdzie sa wszystkie materialy dotyczace,,Meduzy”?
– Tego nie moge powiedziec – odparl McAllister.
– Wlasnie pan to zrobil.
– Doktor Panov blagal was, zebyscie zniszczyli wszystkie dokumenty dotyczace Treadstone – przypomniala mu Marie. – A jesli nie zniszczyli, to przynajmniej zastapili prawdziwe nazwiska falszywymi, lecz wy nawet tego nie zrobiliscie. Co z was za ludzie?
– Gdyby to ode mnie zalezalo, na pewno kazalbym tak zrobic! – wybuchnal z zaskakujaca gwaltownoscia McAllister. – Prosze mi wybaczyc, pani Webb… Ja jeszcze wtedy nie zajmowalem sie tymi sprawami. Jestem gleboko oburzony, podobnie jak pani. Moze rzeczywiscie nie powinien pozostac zaden slad tamtej operacji? Istnieja przeciez sposoby, zeby…
– Gowno prawda – przerwal mu Dawid gluchym glosem. – To wszystko nalezy do innej strategii, innego planu. Chcecie dostac Carlosa i nie interesuja was koszty z tym zwiazane.
– Mnie interesuja, panie Webb. Oczywiscie, w to takze nie musi pan wierzyc. Co Szakal moze znaczyc dla mnie lub dla calego wydzialu Dalekiego Wschodu? To europejski problem, nie nasz.
– Chce mi pan powiedziec, ze spedzilem trzy lata mego zycia polujac na czlowieka, ktory nic nie znaczy?
– Skadze znowu. Po prostu zmieniaja sie czasy, a wraz z nimi perspektywa. Niektore sprawy zaczynaja nagle wydawac sie blahe i nieistotne.
– O, Boze!
– Spokojnie, Dawidzie – szepnela jego zona przygladajac sie uwaznie czlowiekowi z Departamentu Stanu, ktory siedzial w fotelu z pobladla twarza, zaciskajac kurczowo dlonie na poreczach. – Wszyscy musimy sie uspokoic – dodala glosniej i spojrzala Dawidowi prosto w oczy. – Dzisiaj po poludniu cos sie stalo, prawda?
– Opowiem o tym pozniej.
– Oczywiscie. – Marie ponownie przeniosla wzrok na McAllis-tera. Dawid usiadl glebiej w fotelu. Wydawal sie bardzo zmeczony, a jego twarz wygladala znacznie starzej niz zaledwie kilka minut temu. – Wszystko, co pan do tej pory mowil, mialo nas do czegos doprowadzic, prawda? Jest jeszcze cos, o czym chce pan nas