fotografii, ktora znala cala Europa! Musialam stac sie kameleonem, bo Jason Bourne byl kameleonem. On musial nauczyc tego swoja kochanke, swoja zone! I to wlasnie zrobilam, Jasonie!

– Nie! – krzyknal Delta, a glos jego przeszedl w ryk. Opanowalo go zwatpienie, a jego umysl zaczela ogarniac panika. Widzial te obrazy! Rue de Rivoli, Montparnasse, taksowka. Sluchaj mnie. Jestem kameleonem, ktory zwie sie Kain i naucze cie wielu rzeczy, ktorych wcale nie chce cie nauczyc, ale w tych okolicznosciach musze. Potrafie zmienic kolor skory i stopic sie w jedno z poszyciem dzungli, potrafie wyczuc nosem kierunek wiatru. Potrafie przedzierac sie przez naturalne i stworzone przez czlowieka dzungle. Alfa, Bravo, Chanie, Delta… Delta to Charlie, a Chanie to Kain. Jestem Kainem. Jestem smiercia, l to ja musze ci powiedziec, kim jestem i utracic cie.

– Na pewno pamietasz! – zawolala zona Dawida Webba.

– Podstep! Rzeczywiscie wypowiedzialem te slowa. Oni ci je przekazali. Bo musza mnie powstrzymac.

– Niczego mi nie przekazali. Niczego od nich nie chce. Chce tylko mojego meza! Jestem Marie!

– Jestes oszustwem! Oni ja zabili! – Delta pociagnal za spust. Grad kul wzbil w powietrze ziemie w poblizu stop Marie. Karabiny szybko uniosly sie do gory gotowe do strzalu.

– Nie robcie tego! – rzekla Marie zwracajac glowe w kierunku zolnierzy; w jej oczach byla furia, a slowa brzmialy jak rozkaz. – Dobrze, Jasonie. Jezeli ty mnie nie znasz – ja nie chce zyc. Nie potrafie sie jasniej wyrazic, kochany. Dlatego rozumiem twoje postepowanie. Odrzucasz zycie, poniewaz ten drugi czlowiek, ktory w tobie tkwi, jest przekonany, ze ja nie zyje i nie chcesz zyc beze mnie. Rozumiem to doskonale, bo ja tez nie chce zyc bez ciebie. – Marie zrobila kilka krokow i stanela nieruchomo.

Delta podniosl karabin maszynowy; wystajacy z lufy celownik zatrzymal sie na szarych wlosach przetykanych bialymi pasemkami. Palec wskazujacy Jasona zacisnal sie na spuscie. Nagle, bezwiednie, jego prawa reka zaczela drzec, a po chwili rowniez lewa. Smiercionosna bron zakolysala sie – poczatkowo powoli – w przod i w tyl, potem szybciej – zataczajac kola. Glowa Bourne'a drgala konwulsyjnie, coraz gwaltowniej, a szyja nie mogla tego drzenia opanowac.

Wsrod tlumu zebranego kilkadziesiat metrow dalej, przy tlacych sie ruinach bramy i wartowni, wybuchlo zamieszanie. Ktos szamotal sie z dwoma zolnierzami.

– Pusccie mnie, wy cholerni glupcy! Jestem lekarzem, jego lekarzem! – Mocnym szarpnieciem Morris Panov wyrwal sie i pobiegl przez trawnik w strone oslepiajacych swiatel reflektorow. Zatrzymal sie w odleglosci pieciu metrow od Bourne'a.

Delta zaczal jeczec, odglosy, ktore wydawal, byly nieludzkie. Jason Bourne upuscil bron… a Dawid Webb padl na kolana i rozplakal sie. Marie ruszyla ku niemu.

– Nie – zarzadzil Panov spokojnie, lecz stanowczo, zatrzymujac zone Webba. – On ma przyjsc do ciebie. Musi to zrobic.

– On mnie potrzebuje!

– Ale nie w ten sposob. On ma cie rozpoznac. Dawid musi ciebie rozpoznac i uwolnic sie od swojego drugiego ja! Ty nie mozesz tego zrobic za niego. On musi to zrobic sam.

Cisza. Reflektory. Ogien.

Jak zastraszone, zbite dziecko Dawid Webb podniosl glowe. Po policzkach splywaly mu lzy. Powoli, z trudem podniosl sie z kolan i pobiegl wprost w ramiona swojej zony.

ROZDZIAL 33

Znajdowali sie w zakonspirowanym domu, w osrodku lacznosci, w aseptycznej celi o bialych scianach nalezacej do jakiegos wybiegajacego w przyszlosc kompleksu laboratoryjnego. Z lewej strony na bialych pulpitach wznosily sie biale czola komputerow. W dziesiatkach malych, ciemnych prostokatnych ust pojawialy sie od czasu do czasu znaki; ich zeby tworzyly cyfrowe dane wyjsciowe ukladajace sie w swiecace zielone liczby, ktore nieustannie, ze stala czestotliwoscia przetwarzane byly na slowa, co stanowilo mniej wyszukany i mniej bezpieczny sposob przesylania i odbierania informacji. W prawej czesci pomieszczenia, na wylozonej bialymi plytkami podlodze stal duzy bialy stol konferencyjny. Jedynym odstepstwem od jednosci kolorystycznej i aseptyki bylo kilka czarnych popielniczek. Gracze zajeli miejsca wokol stolu. Obsluga techniczna zostala odprawiona, a wszystkie systemy zatrzymane, z wyjatkiem Czerwonego Alarmu, tablicy o wymiarach 7 na 25 centymetrow wyswietlanej przez glowny komputer. Alarm nadal dzialal, a za zamknietymi drzwiami czuwal operator, w razie gdyby na monitorze pojawily sie czerwone swiatla. Na zewnatrz tego sterylnego, odizolowanego pomieszczenia strazacy z Hongkongu walczyli z zywiolem lejac strumienie wody na tlacy sie jeszcze zar, podczas gdy policjanci starali sie uspokoic wystraszonych mieszkancow z pobliskich posiadlosci na Victoria Peak – z ktorych wielu bylo przekonanych, ze nastapil Armageddon w postaci najazdu z kontynentu – wyjasniajac wszystkim, ze te straszne wydarzenia sa dzielem oblakanego kryminalisty, ktory zostal zabity przez rzadowe oddzialy interwencyjne. Sceptyczni mieszkancy Yictoria Peak mieli jednak watpliwosci. Czasy nastaly dla nich trudne, swiat nie byl taki, jak byc powinien. Dlatego zazadali dowodu. Ze zwlokami zabojcy na noszach przedefilowano wiec przed ciekawskimi widzami; podziurawione, ociekajace krwia cialo bylo czesciowo odkryte, tak aby wszyscy mogli je zobaczyc. Szacowni rezydenci, ktorzy zdazyli juz rozwazyc wszystkie mozliwosci uzyskania odszkodowania, powrocili do swych okazalych domow.

Gracze zasiedli na bialych, plastikowych krzeslach; zywe ludzkie roboty czekaly na sygnal do rozpoczecia, nikt jednak nie mial dosc odwagi ani energii, by sie odezwac. Wyczerpanie zmieszane z lekiem przed gwaltowna smiercia malowalo sie na wszystkich twarzach – z wyjatkiem jednej. Na jego twarzy widnialy glebokie bruzdy i ziemiste cienie swiadczace o skrajnym zmeczeniu, w oczach nie bylo jednak strachu, a jedynie zagubienie i bierne pogodzenie sie ze sprawami, ktorych nie byl w stanie zrozumiec. Jeszcze kilka minut' temu nie bal sie smierci, byla bardziej pozadana niz zycie. Lecz teraz, gdy oszolomiony siedzial obok zony trzymajacej go za reke, odczuwal przyplyw gniewu tkwiacego dotad gdzies gleboko w zakamarkach jego umyslu, gniewu, ktory teraz nieustepliwie posuwal sie naprzod niczym odlegly grzmot uderzajacy w jezioro podczas nadciagajacej letniej burzy.

– Kto nam to zrobil? – odezwal sie Dawid Webb glosem niewiele glosniejszym od szeptu.

– Ja – odrzekl Havilland siedzacy na koncu prostokatnego, bialego stolu. Ambasador pochylil sie wolno odwzajemniajac grobowe spojrzenie Webba. – Gdybym znajdowal sie w sadzie, to proszac o darowanie kary za popelniony haniebny czyn, musialbym przedstawic okolicznosci lagodzace.

– To znaczy? – zapytal Dawid monotonnym glosem.

– Po pierwsze, jest kryzys – rzekl dyplomata. – Po drugie, chodzilo o panska osobe.

– Prosze to wyjasnic – przerwal Aleks Conklin zajmujacy miejsce na wprost Havillanda po przeciwnej stronie stolu. Webb i Marie siedzieli po jego lewej stronie, tylem do jasnej sciany, Morris Panov i McAllister naprzeciwko nich. – I niech pan niczego nie pominie – dodal zlosliwy oficer wywiadu.

– Wcale nie zamierzam – podjal ambasador patrzac na Dawida. – Kryzys jest rzeczywisty, nadciaga katastrofa. Intryga, ktorej korzenie tkwia gleboko w Pekinie, zostala zmontowana przez grupe zagorzalcow, ktorej przewodzi czlowiek osadzony tak mocno w hierarchii swego rzadu i otoczony taka czcia jako ksiaze filozof, ze nie ma sposobu, aby go zdemaskowac. Nikt by w to nie uwierzyl. Gdyby ktos usilowal to zrobic, stalby sie pariasem. Co wiecej, jakakolwiek proba zdemaskowania tego czlowieka grozilaby nastepstwami tak groznymi, ze Pekin okrzyczalby to za zniewage i pogwalcenie praw i powrocil do polityki podejrzliwosci i nieprzejednania. Jezeli jednak spisek nie zostanie udaremniony, zniszczy on porozumienia brytyjsko-chinskie i doprowadzi do wybuchu w kolonii. Rezultatem bedzie natychmiastowa okupacja Hongkongu przez Republike Ludowa. Nie musze chyba mowic, co by to oznaczalo – chaos ekonomiczny, przemoc, rozlew krwi i niewatpliwie wojne na Dalekim Wschodzie. Jak dlugo da sie ograniczyc zasieg konfliktu, zanim inne narody zostana zmuszone do opowiedzenia sie po ktorejs ze stron? Ryzyko jest niewyobrazalne.

Cisza. Wszyscy patrzyli po sobie.

– Fanatycy z Kuomintangu – rzekl Dawid matowym, zimnym glosem. – Chiny przeciwko Chinom. Maniacy wznosza okrzyki wojenne od czterdziestu lat.

– Ale tylko okrzyki, panie Webb. Slowa, gadanina, a nie ruch spoleczny, strajki czy dzialania strategiczne. – Havilland oparl rece na stole, oddychajac gleboko. – To juz sie stalo. A strategia, ktora przyjeto, jest tak obludna, podstepna i od tak dawna przygotowywana, ze jej tworcy sa przekonani o jej niezawodnosci. Ale okaze sie zawodna, a wowczas swiat stanie w obliczu kryzysu o nieprawdopodobnych rozmiarach. Moze to doprowadzic do

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату