uciekajac przed Linem. Moj Boze, przeciez ona jest wykonczona! Nie spala wiele dni, a ostatniej nocy nawet tabletki slabo na nia podzialaly;

byla zbyt napieta, nadal zbyt przerazona. Siedzialam przy niej, a ona mowila az do switu. Dajcie jej wypoczac. Przywioze ja rano.

– Jak pani to zalatwi? Co jej pani powie?

– Nie jestem pewna. Zadzwonie do niej pozniej i postaram sie ja uspokoic. Powiem jej, ze zrobilam postepy… moze nawet wieksze, niz przypuszczalam. Chce po prostu dac jej nadzieje, zlagodzic napiecie. Powiem jej, zeby czekala przy telefonie, jak najwiecej odpoczywala, a ja przyjade rano i, jak sadze, z dobrymi wiesciami.

– Chcialbym wyslac z pania posilki – powiedzial Havilland. – Wraz z McAllisterem. Oni sie znaja, a ja naprawde wierze, ze potrafi ja przekonac do swych racji moralnych. To pomoze pani ja namowic.

– Moze i tak – zgodzila sie Catherine, skinawszy glowa. – Jak pan powiedzial, wyczulam to. Zgoda, ale musza trzymac sie z daleka do chwili, gdy sie z nia rozmowie, a to moze potrwac kilka godzin. Jej brak zaufania do Waszyngtonu bardzo sie poglebil, wiec bede musiala dlugo ja przekonywac. Idzie o to, ze jej maz jest tam, a ona go bardzo kocha. Nie moge i nie chce jej mowic, ze pochwalam to, coscie zrobili. Ale moge powiedziec, ze w swietle nadzwyczajnych okolicznosci, nie wykluczajac prawdopodobnego zalamania sie ekonomicznego Hongkongu, rozumiem, dlaczego to zrobiliscie. Ona zas powinna zrozumiec – jesli w ogole bedzie w stanie cokolwiek rozumiec – ze bedac z wami jest blizej swego meza, niz uciekajac od was. Oczywiscie moze probowac pana zabic, ale to juz panski problem. Jest bardzo kobieca, przystojna dziewczyna; bardziej niz przystojna, prawde powiedziawszy uderzajaco piekna, ale prosze pamietac, ze to dziewczyna z ranczo w Calgary. Nie doradzalabym pozostawania z nia sam na sam w pokoju. Jestem pewna, ze potrafila golymi rekami pokonywac byczki o wiele silniejsze niz pan.

– Wezwe oddzial piechoty morskiej.

– Radze tego nie robic. Zwroci ich przeciw panu. Ona ma wiekszy dar przekonywania niz wiekszosc ludzi, ktorych spotkalam w zyciu.

– Musi miec – zgodzil sie ambasador, rozsiadajac sie wygodniej w fotelu. – Zmusila czlowieka bez nazwiska, za to z obezwladniajacym poczuciem winy, by wejrzal w siebie i wyszedl wreszcie z ciemnych korytarzy psychicznego chaosu. Nielatwe zadanie… Prosze mi o niej opowiedziec. Nie chodzi mi o suche fakty z teczki personalnej, lecz o jej osobowosc.

Catherine opowiedziala mu o wszystkim, co zdolala sama zaobserwowac i co podyktowalo jej wyczucie, a w miare jak rysowal sie jakis aspekt osobowosci Marie, wynikaly z niego dalsze pytania. Czas mijal;

minuty i polgodziny odmierzane byly powtarzajacymi sie rozmowami telefonicznymi, w ktorych informowano Havillanda o sytuacji na lotnisku Kai Tak. Slonce zeszlo juz ponizej scian otaczajacych ogrod wokol domu. Podano lekka kolacje.

– Czy zechcesz poprosic pana McAllistera, by nam towarzyszyl? – rzekl Havilland do kelnera.

– Spytalem pana McAllistera, sir, czy mam mu cos podac, i uzyskalem nader zdecydowana odpowiedz. Kazal mi sie wynosic i zostawic go w spokoju.

– No to trudno, dziekuje.

Telefony dzwonily w dalszym ciagu; temat Marie St. Jacques zostal wyczerpany i rozmowa dotyczyla obecnie wylacznie sytuacji na Kai Tak. Pani Staples przygladala sie dyplomacie ze zdumieniem, bo im bardziej napieta stawala sie sytuacja, tym mowil wolniej i bardziej opanowanym glosem.

– Prosze mi opowiedziec o sobie, pani Staples. Oczywiscie tylko to, co pani zechce z zawodowego punktu widzenia.

Catherine przyjrzala sie dokladnie Raymondowi Havillandowi i zaczela spokojnym glosem: – Znaleziono mnie w kolbie kukurydzy w Ontario…

– Tak, oczywiscie – odrzekl zupelnie szczerze ambasador, zerkajac na telefon.

Catherine w tym momencie zrozumiala. Wybitny dyplomata prowadzil towarzyska rozmowe, podczas gdy jego uwaga skupiona byla na zupelnie innym temacie. Kai Tak. Spojrzeniem co chwila uciekal w strone telefonu; nadgarstek skrecal nieustannie tak, by moc spojrzec na zegarek, a mimo to nie przeoczyl zadnej przerwy w ich dialogu, gdy powinien byl wtracic uwage.

– Moj byly maz sprzedaje buty…

Havilland gwaltownie oderwal wzrok od zegarka. Wygladal na czlowieka niezdolnego do zaklopotanych usmiechow, niemniej w tym momencie wlasnie taki mial na twarzy.

– Przylapala mnie pani – powiedzial.

– Juz dawno temu – odrzekla Catherine.

– Nie bez powodu. Z Owenem Staplesem znamy sie dosc blisko.

– To by sie zgadzalo. Poruszacie sie w tych samych kregach.

– Spotkalem go w zeszlym roku w Toronto na wyscigach Queen's Piate. Uwazam, ze jeden z jego koni biegal wyjatkowo dobrze. A on wspaniale wygladal w zakiecie, ale nalezal wowczas do swity Krolowej Matki.

– Gdy bylismy malzenstwem, nie mogl sobie pozwolic na garnitur z domu towarowego.

– Wie pani co – rzekl Havilland – gdy przeczytalem pani dane i dowiedzialem sie o Owenie, przez chwile kusilo mnie, by do niego zadzwonic. Oczywiscie nie po to, by mu cos powiedziec, ale by go o pania spytac. A potem pomyslalem: o, Boze, w naszej epoce porozwodowych uprzejmosci oni zapewne nadal ze soba rozmawiaja. Wsypalbym sie.

– Nadal rozmawiamy, a pan sie wsypal przylatujac do Hongkongu.

– Przed pania, byc moze. Ale dopiero wtedy, gdy zglosila sie do pani zona Webba. Prosze mi powiedziec, co pani pomyslala dowiedziawszy sie, ze jestem tutaj?

– Ze Zjednoczone Krolestwo wezwalo tu pana na konsultacje w sprawie Porozumien.

– Pani mi pochlebia…

Zadzwonil telefon. Dlon Havillanda blyskawicznie skoczyla w jego kierunku. Dzwonil Wenzu, meldujac o postepach dokonanych na Kai Tak, a scisle mowiac, co bylo widoczne, o braku jakichkolwiek postepow.

– Czemu, do jasnej cholery, nie odwolaja tego wszystkiego? – spytal ze zloscia ambasador. – Wrzuccie ich do samochodow i niech stamtad zjezdzaja! – Jakkolwiek brzmiala odpowiedz majora, jedynym jej skutkiem byla jeszcze wieksza irytacja Havillanda. – To absurd! To nie pokaz bohaterstwa, lecz potencjalne morderstwo! W tych okolicznosciach czyjs wizerunek albo honor nie maja z tym nic wspolnego i wierz mi, swiat nie czeka z otwartymi ustami na te cholerna konferencje prasowa. Na litosc boska, wiekszosc ludzi na Ziemi spi! – Dyplomata znowu sluchal. Odpowiedz Lina nie tylko go zdziwila, ale wrecz rozwscieczyla. – Chinczycy to powiedzieli? To niedorzeczne! Pekin nie ma prawa stawiania takich zadan, to jest… – Havilland zerknal na pania Staples. – To jest barbarzynstwo! Ktos powinien im powiedziec, ze to nie ich azjatyckie twarze maja zostac uratowane, ale twarz brytyjskiego gubernatora, a jego twarz jest przymocowana do glowy, ktora moze zostac odstrzelona! – Milczenie; oczy ambasadora zamrugaly z gniewna rezygnacja. – Wiem, wiem. Niebianska czerwona gwiazda musi dalej swiecic na niebianskim czarnym tle. Nic pan nie moze zrobic, wiec niech pan robi to, co sie da, majorze. Prosze nadal telefonowac. Jak mawia jeden z moich wnukow: ja tu „jem banany”, choc diabli wiedza, co by to mialo oznaczac. – Havilland odwiesil sluchawke i spojrzal na Catherine. – Rozkazy z Pekinu. Delegacji nie wolno uciekac przed zachodnim terroryzmem. Nalezy zabezpieczyc wszystkie osoby, ale realizowac program wizyty.

– Londyn by to pewnie zaaprobowal. Slowo „realizowac” brzmi znajomo.

– Rozkazy z Pekinu… – w zamysleniu powtorzyl dyplomata, nie sluchajac Catherine. – Rozkazy Shenga!

– Czy jest pan tego calkiem pewien?

– To jego decydujacy manewr! On tym kieruje. Moj Boze, on jest gotow!

Co kwadrans napiecie roslo w postepie geometrycznym, az wreszcie powietrze bylo naladowane elektrycznoscia. Rozpadal sie deszcz, bijac w drzwi do ogrodu nieustajacym werblem. Przyniesiono i wlaczono telewizor. Amerykanski ambasador wypelniajacy misje specjalna i kanadyjska dyplomatka patrzyli nan w milczeniu z przerazeniem w oczach. Ogromny odrzutowiec kolowal w ulewie na wyznaczone miejsce spotkania z tlumami reporterow i kamerzystow telewizyjnych. Najpierw wynurzyly sie kompanie honorowe, rownoczesnie po obu stronach otwartych drzwi samolotu. Ich zachowanie bylo zaskakujace, bo zamiast paradnego kroku, jakiego oczekuje sie przy takich okazjach, zolnierze z obu kompanii blyskawicznie zbiegli po metalowych schodkach, z lokciami uniesionymi ku gorze i dlonmi na kolbach pistoletow gotowych do wyciagniecia z kabur. Nastepnie ukazali sie szefowie delegacji machajac rekami do zgromadzonych. Zaczeli schodzic po schodach, za nimi zas dwa rzedy usmiechajacych sie z zaklopotaniem podwladnych. Zaczela sie dziwaczna „konferencja prasowa”, a podsekretarz stanu Edward McAllister wpadl jak bomba do pokoju, pchnawszy ciezkie drzwi tak mocno, ze z trzaskiem uderzyly

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату