– Chodzmy – powiedzial spokojnie Mo, wysiadajac z samochodu.

Pokryte bogatymi ornamentami biale drzwi, posadzki z rozowego marmuru i eleganckie, wznoszace sie spiralnie schody – wszystko to bylo znakomitym kamuflazem dla tego, co naprawde dzialo sie w punkcie numer piec. Pensjonariuszami rozleglego domu byli zdrajcy, podwojni i potrojni agenci, a takze ludzie wracajacy z niebezpiecznych, dlugotrwalych operacji. Personel placowki skladal sie z trzech zespolow opieki medycznej – w sklad kazdego wchodzili dwaj lekarze i trzy pielegniarki – kucharzy i sluzby, wybranej sposrod osob zakwalifikowanych do pracy w najwazniejszych ambasadach i konsulatach, a takze z doskonale wyszkolonych, uzbrojonych straznikow patrolujacych teren przez dwadziescia cztery godziny na dobe. Wszyscy bez wyjatku goscie otrzymywali niewielkie, przeznaczone do wpiecia w klape spinki, po czym czlowiek, pelniacy funkcje kogos w rodzaju glownego kamerdynera, prowadzil ich tam, gdzie chcieli dotrzec. W rzeczywistosci byl to emerytowany tlumacz, pracujacy od wielu lat dla Centralnej Agencji Wywiadowczej, ale wykonywal swoje obowiazki tak znakomicie, jakby cale zycie nie robil nic innego.

Mimo to nie udalo mu sie ukryc zaskoczenia na widok Petera Hollanda.

– Niespodziewana wizyta, sir?

– Milo cie znowu widziec, Frank. – Dyrektor uscisnal reke bylemu tlumaczowi. – Pamietasz Aleksa Conklina?

– Dobry Boze, to ty, Aleks! Nie widzialem cie cale lata! – Kolejny uscisk dloni. – Co to wtedy bylo…? Aha, ta wariatka z Warszawy, pamietasz?

– KGB ma z tego ubaw po dzis dzien – rozesmial sie Conklin. – Jedyna tajemnica, ktora znala, byl przepis na najgorsze golabki, jakie jadlem w zyciu… Jeszcze sie troche udzielasz, Frank?

– Od czasu do czasu – odparl kamerdyner, wykrzywiajac twarz w pelnym niezadowolenia grymasie. – Ci mlodzi tlumacze nie potrafia odroznic kluski od luski.

– Poniewaz ja tez nie potrafie, czy moge zamienic z toba kilka slow na osobnosci? – zapytal Holland. Obaj mezczyzni odeszli na bok i pograzyli sie w cichej rozmowie. Aleks i Panov pozostali na miejscu; ten drugi marszczyl co chwila brwi i wciagal gleboko powietrze. Po pewnym czasie dyrektor wrocil i wreczyl kazdemu po jednej spince. – Juz wiem, gdzie mamy isc – oznajmil. – Frank zawiadomi ich, ze zaraz tam bedziemy.

We trojke ruszyli w gore po kreconych schodach, a nastepnie, po puszystym chodniku, korytarzem prowadzacym do lewego skrzydla ogromnego budynku. Po prawej stronie dostrzegli drzwi niepodobne do zadnych, ktore do tej pory mijali; byly nadzwyczaj potezne, wykonane z ciemnego debu, w swojej gornej czesci mialy cztery male okienka, a kolo klamki dwa przyciski. Holland wlozyl klucz do zamka, przekrecil go i wcisnal dolny guzik. Natychmiast ozyla czerwona dioda zainstalowana w wiszacej pod sufitem kamerze. Dwadziescia sekund pozniej rozlegl sie charakterystyczny odglos zatrzymujacej sie windy.

– Prosze do srodka, panowie – zachecil towarzyszacych mu mezczyzn dyrektor CIA.

Kiedy drzwi sie zamknely, winda natychmiast ruszyla w dol.

– Wchodzilismy na gore, zeby teraz zjechac na dol? – zapytal z niesmakiem Conklin.

– Konieczne srodki ostroznosci – wyjasnil Holland. – To jedyny sposob, zeby sie tam dostac. Na parterze nie ma windy.

– Dlaczego, jesli czlowiekowi bez jednej stopy wolno o to zapytac?

– Wydaje mi sie, ze potrafisz odpowiedziec na to pytanie lepiej ode mnie – odparl dyrektor. – Do piwnicy mozna dotrzec jedynie dwiema windami otwieranymi specjalnym kluczem, nie zatrzymujacymi sie na parterze. Ta zawiezie nas tam, gdzie chcemy, druga zjezdza do kotlowni, urzadzen klimatyzacyjnych i innych instalacji, jakie zwykle znajduja sie w piwnicy. Frank dal mi klucz, ale jesli nie odloze go na miejsce w scisle okreslonym czasie, zostanie uruchomiony alarm.

– Mam wrazenie, ze niepotrzebnie komplikujecie sobie zycie – zauwazyl Panov. – To kosztowne zabawy.

– Niekoniecznie, Mo – odparl lagodnie Conklin. – Przewody wentylacyjne i ogrzewcze znakomicie nadaja sie do ukrycia ladunkow wybuchowych. Moze o tym nie wiesz, ale w ostatnich dniach wojny, kiedy Hitler nie opuszczal juz swojego bunkra, kilku rozsadniejszych ludzi z jego otoczenia probowalo wpuscic trujacy gaz do klimatyzacji. To tylko niezbedne srodki ostroznosci.

Winda znieruchomiala i drzwi otworzyly sie szeroko.

– W lewo, doktorze – podpowiedzial Holland.

Korytarz lsnil nieskalana, sterylna biela oddajaca w pelni prawdziwy charakter podziemnego kompleksu, bedacego po prostu doskonale wyposazonym osrodkiem medycznym. Sluzyl nie tylko leczeniu kobiet i mezczyzn, ale rowniez ich niszczeniu, lamaniu woli i pokonywaniu ich oporu po to, by dowiedziec sie od nich prawdy, nie dopuscic do zdemaskowania tajnych operacji i zapobiec tym samym smierci wielu ludzi.

Pokoj, do ktorego weszli, roznil sie bardzo od sterylnego, rzesiscie oswietlonego korytarza. Staly w nim obszerne fotele, stoliki z filizankami i dzbankiem z kawa, a takze inne stoliki, na ktorych starannie poukladano czasopisma, swiatlo zas bylo jasne, ale rozproszone i nie jaskrawe. Pomieszczenie urzadzono z mysla o tym, zeby mozna w nim bylo wygodnie czekac na cos lub na kogos. W drugich drzwiach, mieszczacych sie w przeciwleglej scianie, stanal mezczyzna w bialym kitlu. Na jego twarzy malowal sie wyraz niepewnosci; podszedl do Hollanda i podal mu reke.

– Pan dyrektor? – zapytal. – Jestem doktor Walsh z drugiego zespolu. Chyba nie musze mowic, ze nie spodziewalismy sie pana.

– Obawiam sie, ze to zupelnie nadzwyczajna sytuacja, na ktora nie mialem najmniejszego wplywu. Pozwoli pan, ze przedstawie doktora Morrisa Panova… Chyba ze pan juz go zna?

– Tylko o nim slyszalem. – Walsh ponownie wyciagnal reke. – To dla mnie przyjemnosc i zaszczyt, doktorze.

– Zobaczymy, co pan powie, jak skonczymy. Mozemy porozmawiac w cztery oczy?

– Oczywiscie. Prosze do mojego gabinetu. – Dwaj mezczyzni znikneli za wewnetrznymi drzwiami.

– Nie powinienes z nimi pojsc? – zapytal Conklin, spogladajac na Petera.

– A dlaczego nie ty?

– Do licha, przeciez ty jestes dyrektorem. Powinienes im to zaproponowac!

– Ty jestes jego najblizszym przyjacielem.

– Nie mam tu nic do gadania.

– Ja tez nie, odkad Mo wzial sprawy w swoje rece. Chodz, napijemy sie kawy. Zawsze dostaje tutaj gesiej skorki. – Holland nachylil sie nad stolikiem i nalal dwie filizanki. – Jaka chcesz?

– Uzywam dwa razy wiecej mleka i cukru niz powinienem.

– Ja zawsze pije czarna – powiedzial dyrektor CIA, prostujac sie i wyjmujac z kieszeni pudelko papierosow. – Moja zona ciagle powtarza, ze to mnie kiedys zabije.

– Inni twierdza, ze raczej papierosy.

– Czemu?

– Spojrz. – Aleks wskazal wiszaca na scianie tabliczke z napisem: DZIEKUJEMY ZA NIEPALENIE.

– Tyle jeszcze mam tu do gadania – oswiadczyl spokojnie Holland, po czym wydobyl z kieszeni zapalniczke i przypalil papierosa.

Minelo prawie dwadziescia minut. Od czasu do czasu ktorys z mezczyzn bral do reki jakies pismo, zeby zaraz odlozyc je z powrotem i spojrzec na wewnetrzne drzwi. Wreszcie, dwadziescia osiem minut po ich przybyciu, w pokoju ponownie zjawil sie doktor Walsh.

– On twierdzi, panie dyrektorze, ze pan o wszystkim wie i nie zglasza zadnych zastrzezen.

– Mam cala mase zastrzezen, doktorze, ale wyglada na to, ze on nic sobie z nich nie robi… Prosze mi wybaczyc: to Aleksander Conklin. Jest nie tylko jednym z nas, ale takze bliskim przyjacielem Panova.

– A co pan o tym mysli, panie Conklin? – zapytal Walsh, skinawszy Aleksowi glowa.

– Jestem temu zdecydowanie przeciwny, ale Mo twierdzi, ze to ma sens. Jezeli tak jest naprawde, ma prawo to zrobic i ja go dobrze rozumiem, ale jesli nie ma, wyciagne go stad sila, choc nie mam stopy i jestem duzo starszy od niego. A wiec: czy to ma sens, doktorze? I jak duze jest ryzyko?

– Tam, gdzie w gre wchodza narkotyki, ryzyko zawsze jest powazne i on o tym doskonale wie. Wlasnie dlatego wymyslil antidotum, ktore podane dozylnie zwiekszy dosc znacznie fizyczne cierpienia, ale nieco zmniejszy potencjalne niebezpieczenstwo.

– Nieco?! – wykrzyknal Aleks.

– Staram sie byc uczciwy, tak jak on.

– Prosze nam przedstawic najgorsza ewentualnosc, doktorze – zazadal Holland.

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату