– Strzega swoich nazwisk jak tajemnic wojskowych, ale udalo mi sie jedno odkryc. Powinno ci wystarczyc.

– Kto to jest?

– Sam sie domysl, a przy okazji przekonasz sie, jak wazne jest to, co ci chce powiedziec. Strzez Kosa najlepiej, jak mozesz! Upewnij sie, ze mowie prawde, a jednoczesnie zdobadz fortune, ktora wystarczy ci do konca zycia. Bedziesz mogl zniknac, podrozowac, moze wreszcie znajdziesz troche czasu na ksiazki, zamiast uzerac sie z ta halastra na dole… Jak sam powiedziales, zaden z nas nie jest mlody. Obaj mozemy na tym zarobic mase forsy. Co ci szkodzi? Przeciez mozemy zostac odeslani z kwitkiem, najpierw ja, a potem moi klienci… Nie ma w tym zadnej pulapki. Oni nawet nie chca sie z nim widziec, tylko go wynajac.

– Jak mam to zrobic?

– Wymysl sobie jakies wysokie stanowisko i skontaktuj sie z ambasadorem USA w Londynie. Nazywa sie Atkinson. Powiedz mu, ze otrzymales poufne instrukcje od Krolowej Wezow i zapytaj, czy masz przystapic do ich realizacji.

– Od Krolowej Wezow? A kto to taki?

– 'Meduza'. Ci ludzie nazywaja sie 'Meduza'.

Mo Panov przeprosil grzecznie i wstal od stolika, po czym przecisnal sie w kierunku meskiej toalety przez wypelniajacy bar tlum kierowcow, rozgladajac sie rozpaczliwie w poszukiwaniu drugiego automatu telefonicznego. Nigdzie nie mogl go dostrzec! Jedyny, jaki znajdowal sie w pomieszczeniu, wisial w przeszklonej budce w odleglosci trzech metrow od wielkookiej platynowej blondynki, ktorej paranoja byla rownie gleboko zakorzeniona, jak ciemne odrosty jej wlosow. Kiedy mimochodem napomknal, ze powinien zadzwonic do biura i powiedziec swoim wspolpracownikom, gdzie jest i co sie z nim stalo, spotkal sie z gwaltowna reakcja.

– Pewnie, zeby zaraz tu sie zwalila cala banda gliniarzy! Caluj mnie w dupe, doktorku. Jak sie moj stary dowie, gdzie jestem, rozedrze mnie na strzepy. Zna wszystkie gliny w okolicy. Na pewno mowi im, gdzie moga sobie najtaniej podupczyc.

– Nie mam najmniejszego powodu, zeby wspominac o pani obecnosci. Sama pani napomknela, ze jej malzonek moglby miec do mnie pretensje.

– Pretensje? Po prostu obcialby ci nos i juz. Nie, wole nie ryzykowac. Na pewno wygadalbys wszystko i zrobilaby sie chryja.

– To, co pani mowi, jest troche bez sensu, bo…

– Dobra, to zaraz bedzie z sensem. Krzykne: 'Gwalca!', i powiem tym szoferakom, ze wzielam cie z drogi dwa dni temu, a ty groziles mi i kazales robic rozne brzydkie rzeczy. Jak ci sie to podoba?

– Doprawdy, szalenie. Czy moge przynajmniej pojsc do toalety? Mam wrazenie, ze moge dluzej nie wytrzymac…

– Jasne. W kiblu nie maja telefonu.

– Naprawde…? Nie, nie kpie sobie, tylko po prostu jestem ciekaw. Przeciez kierowcy niezle zarabiaja, wiec chyba nie kradliby drobnych z automatu?

– Urwales sie z choinki, doktorku? Na trasie dzieja sie rozne rzeczy, ktos cos robi, ktos inny widzi… Ludzie chca wiedziec, kto dzwoni i kiedy.

– Doprawdy…

– 

– Jezu, pospiesz sie! Mamy tylko troche czasu, zeby cos przelknac. On na pewno pojedzie na siedemdziesiat, nie dziewiecdziesiat siedem. Nie do mysli sie.

– Czego sie nie domysli? Co to jest 'siedemdziesiat' i 'dziewiecdziesiat siedem'?

– Numery drog, na litosc boska! Sa rozne drogi, a kazda ma numer. Ales ty tepy, doktorku! Dobra, zmykaj do klopa, a potem staniemy w jakims motelu, gdzie wezmiesz sie do roboty, a ja dam ci zaliczke.

– Prosze?

– Uwazam, ze kobieta ma prawo sama o tym decydowac. Czy to sie nie zgadza z twoja religia?

– Bron Boze!

– To dobrze. Pospiesz sie!

Kobieta miala racje; w toalecie nie bylo telefonu, a przez jedyne okienko moglby sie przecisnac co najwyzej maly kot lub dorodny szczur… Ale Panov mial pieniadze, duzo pieniedzy, a w dodatku piec praw jazdy wystawionych w pieciu roznych stanach. W leksykonie Jasona Bourne'a rzeczy te, a szczegolnie pieniadze, takze byly bronia. Mo z ulga skorzystal z pisuaru, po czym stanal przy drzwiach, uchylil je ostroznie i spojrzal w kierunku platynowej blondynki. Nagle ktos pchnal z rozmachem drzwi; uderzyly Panova z taka sila, ze zatoczyl sie na sciane.

– Przepraszam, koles! – wrzasnal niski, mocno zbudowany mezczyzna, doskakujac do psychiatry i chwytajac go za ramiona. – Nic ci nie jest?

– Nic, nic… – wybelkotal Panov, trzymajac sie obiema rekami za twarz.

– Gdzie tam nic! Leci ci krew z nosa! Chodz, tu sa reczniki – powiedzial kierowca tonem nie znoszacym sprzeciwu. Mial podwiniete rekawy, a zza lewego sterczala napoczeta paczka papierosow. – Odchyl glowe, zaraz dam ci troche zimnej wody… Oprzyj sie o sciane. Tak juz lepiej; zaraz przestanie ci leciec. – Niski mezczyzna delikatnie przylozyl Panovowi do twarzy wilgotny recznik, podtrzymujac jego glowe druga reka. – No, juz prawie po wszystkim. Oddychaj tylko przez usta, gleboko, slyszysz? Trzymaj glowe do tylu.

– Dziekuje – odparl Mo, przytrzymujac recznik, zaskoczony, ze mozna tak szybko powstrzymac krwotok z nosa. – Bardzo dziekuje.

– Nie dziekuj, bo to moja wina – odparl kierowca, korzystajac z pisuaru. – Lepiej ci? – zapytal, zapinajac rozporek.

– Tak, oczywiscie. – W tej samej chwili Mo postanowil zapomniec o radach swojej niezyjacej matki i zrezygnowac z mowienia prawdy. – Szczerze mowiac, to nie byla panska wina, tylko moja.

– Jak to? – zdziwil sie barczysty szofer, myjac rece.

– Stalem za tymi drzwiami, bo chowalem sie przed kobieta, od ktorej probuje uciec. Nie wiem, czy pan to rozumie…

Osobisty lekarz Panova rozesmial sie glosno i siegnal po recznik.

– A kto by tego nie rozumial, kolego? Przeciez to historia ludzkosci! Jak sie za ciebie wezma, to nie masz szans, lezysz i kwiczysz. Ja to sobie inaczej zorganizowalem, bo ozenilem sie z prawdziwa Europejka, kapujesz? Nie mowi prawie po angielsku, ale swietnie sobie radzi z dzieciakami, a jak ja widze, to zawsze chce mi sie figlowac. Mowie ci, zupelnie co innego niz te wszystkie pieprzone ksiezniczki.

– To bardzo interesujace, powiedzialbym nawet, doglebne stwierdzenie.

– Ze co?

– Niewazne. W kazdym razie chcialbym wyjsc stad tak, zeby ona mnie nie widziala. Mam troche pieniedzy…

– Daruj sobie forse, lepiej powiedz, ktora to?

Obaj mezczyzni podeszli do drzwi i zerkneli przez szpare.

– To ta blondynka, ktora co chwila patrzy tutaj i na wyjscie. Strasznie sie denerwuje…

– A niech mnie! – przerwal mu kierowca. – To zona Bronka! Niezle zboczyla z trasy.

– Z trasy? Jakiego Bronka?

– Jezdzi po wschodnich trasach, nie tedy. Co ona tu robi, do diabla?

– Mam wrazenie, ze probuje sie z nim nie spotkac.

– Faktycznie – zgodzil sie nowo pozyskany znajomy Panova. – Slyszalem, ze ona juz daje za darmo.

– Zna ja pan?

– Jasne. Bylem u nich na paru bibkach. Chlopak robi swietne sosy.

– Musze sie stad wydostac. Jak powiedzialem, mam troche pieniedzy…

– To dobrze, nie musisz w kolko tego powtarzac. Pogadamy o tym pozniej.

– Gdzie?

– W moim wozie. Czerwony w biale pasy, jak flaga. Stoi przy wejsciu z prawej strony. Schowaj sie za nim i poczekaj na mnie.

– Zobaczy mnie, jak bede wychodzil!

– Nie zobaczy, bo zrobie jej zaraz niespodzianke. Powiem jej, ze w radiu wszyscy gadaja o tym, jak Bronk sie wsciekl i gna pelnym gazem na poludnie.

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату