mezczyzny w srednim wieku. Tylko w oczach mozna bylo dostrzec tlumiony gniew.

– Zapewniam pana, panie Conklin, ze nie jestem w zaden sposob zwiazany z senatorem. Pan nazywa go drobiazgowym, ja uzywam raczej innych okreslen, ale to nie ma w tej chwili najmniejszego znaczenia… A wiec, co sie zmienilo?

– Pod koniec zycia moj ojciec stal sie znowu tym, kim byl w Rosji, czyli zamoznym kupcem, prawdziwym kapitalista. U szczytu powodzenia mial siedem duzych supermarketow w bogatych dzielnicach. Nazywaja sie 'Conklin's Corners'. Ma teraz grubo ponad osiemdziesiat lat i choc bardzo go kocham, musze z przykroscia stwierdzic, iz byl i pozostal goracym zwolennikiem senatora McCarthy'ego. Nigdy nie poruszam z nim tego tematu, majac na wzgledzie jego wiek, wszystko, co przeszedl, i ogromna nienawisc, jaka zywi do komunistow.

– Jest pan bardzo bystry i inteligentny.

– Owszem – zgodzil sie Aleks.

– Robilem kilka razy zakupy w tych sklepach. Troche tam drogo.

– Rzeczywiscie.

– Skad sie wzielo nazwisko 'Conklin'?

– Matka twierdzi, ze ojciec zobaczyl je na jakiejs reklamie trzy lub cztery lata po tym, jak przeniesli sie do Stanow. Wedlug jego wlasnych slow tylko Zydzi z rosyjskimi nazwiskami moga tu robic prawdziwe pieniadze. Tego tematu rowniez staram sie nie poruszac.

– Bardzo madrze.

– To nic trudnego. Staruszek ma tez sporo pozytywnych cech charakteru.

– Nawet gdyby nie mial, jestem przekonany, ze potrafilby pan ulozyc sobie stosunki z ojcem dzieki dyplomatycznym wybiegom i powsciagliwosci w demonstrowaniu swoich pogladow.

– Dlaczego odnosze wrazenie, ze to najwazniejsze zdanie, jakie pan do tej pory powiedzial?

– Bo tak jest, panie Conklin. Reprezentuje pewna rzadowa agencje, ktora bardzo sie panem interesuje. Gdyby zdecydowal sie pan z nia zwiazac, mialby pan praktycznie nieograniczone mozliwosci rozwoju i awansu.

Od tej rozmowy minelo juz prawie trzydziesci lat, pomyslal z czyms w rodzaju zdumienia Aleks, spogladajac po raz kolejny na drzwi prowadzace do tajnej czesci osrodka leczniczego CIA okreslanego kryptonimem punkt numer piec. Jakze szalone byly to lata! Ojciec, ogarniety zadza ciaglego powiekszania majatku, posunal sie za daleko, inwestujac olbrzymie sumy pieniedzy, istniejace wylacznie w jego wyobrazni i w dokumentach przedstawianych mu przez nieuczciwych bankierow. Utracil szesc sposrod swoich siedmiu supermarketow. Ostatni, siodmy, nie pozwalal mu zyc na zadowalajacym go poziomie, w zwiazku z czym doznal udaru mozgu i zmarl w chwili, kiedy Aleks dopiero wkraczal w dorosle zycie.

Zachodni i Wschodni Berlin, Moskwa, Leningrad, Taszkent, Kamczatka, Wieden, Paryz, Lizbona, Istambul, a potem Tokio, Hongkong, Seul, Kambodza, Laos i wreszcie Sajgon i tragedia, ktorej na imie bylo Wietnam. Z biegiem lat, dzieki zdolnosciom jezykowym oraz nabywanej z wiekiem umiejetnosci przetrwania, stal sie glownym strategiem wielu tajnych operacji przeprowadzanych przez Agencje, az pewnego mglistego poranka w delcie Mekongu wybuch miny rozszarpal nie tylko jego stope, ale takze zniszczyl zycie. Niewiele juz mogl zdzialac jako agent pierwszej linii; alternatywa byl powolny, lecz staly upadek. Z czasem wszyscy przyzwyczaili sie do tego, ze prawie zawsze jest pijany, ale choc skazany na unicestwienie, otrzymal jednak odroczenie wyroku: w jego zyciu pojawil sie Jason Bourne.

Drzwi otworzyly sie, litosciwie przerywajac dreczace Aleksa rozmyslania, i do poczekalni wszedl powoli Peter Holland. Mial sciagnieta, blada jak papier twarz, szkliste spojrzenie, w dloni zas sciskal dwa plastikowe pudeleczka z kasetami magnetofonowymi.

– Mam nadzieje – odezwal sie gluchym glosem, niewiele donosniejszym od szeptu – ze juz nigdy w zyciu nie bede musial niczego takiego ogladac.

– Co z Mo?

– Juz myslalem, ze tego nie przezyje… Walsh co chwila przerywal. Mowie ci, mial niezlego stracha.

– Wiec dlaczego nie przestal, na litosc boska?

– Tez go o to zapytalem. Powiedzial mi, ze Panov dal mu wszystkie instrukcje na pismie. Moze to jakas solidarnosc lekarzy czy cos w tym rodzaju, nie mam pojecia. W kazdym razie Walsh podlaczyl go do EKG i prawie nie spuszczal wzroku z monitora. Ja tez nie. Wolalem patrzec tam niz na twarz Mo. Boze, chodzmy stad!

– Zaczekaj chwile. Co z Panovem?

– Na razie nie bedzie mogl uczestniczyc w przyjeciu powitalnym. Zostanie tu przez kilka dni na obserwacji. Walsh ma zadzwonic do mnie jutro rano.

– Musze go zobaczyc.

– Nie ma co ogladac, to teraz strzep czlowieka. Wierz mi, on tez by tego nie chcial. Chodzmy juz.

– Dokad?

– Do ciebie… To znaczy, do nas, do Vienny. Chyba masz tam magnetofon kasetowy?

– Mam wszystko z wyjatkiem rakiety kosmicznej, ale i tak prawie ni czego nie potrafie obslugiwac.

– Po drodze musza gdzies zdobyc butelke whisky.

– Tez sie znajdzie.

– Nie przeszkadza ci to? – zapytal Holland, przygladajac sie uwaznie Aleksowi.

– A gdyby nawet, czy tobie by to przeszkadzalo?

– Ani troche… Zdaje sie, ze tam sa dwie sypialnie, prawda?

– Zgadza sie.

– To dobrze. Watpie, czy skonczymy przed pomoca. – Holland uniosl pudelka z kasetami. – Pierwsze dwa, trzy razy nic nam nie dadza. Uslyszymy tylko bol, nie informacje.

Bylo kilka minut po piatej, kiedy opuscili posiadlosc zwana punktem numer piec, bedaca wlasnoscia Centralnej Agencji Wywiadowczej. Dni stawaly sie krotsze, a coraz nizsze wrzesniowe slonce zwiastowalo niedaleki zmierzch lata i nadejscie nowej pory roku.

– Swiatlo jest najjasniejsze wtedy, kiedy umieramy – powiedzial Conklin, spogladajac przez okno z tylnego siedzenia samochodu.

– To nie tylko nie ma sensu, ale brzmi wrecz glupio – odparl znuzonym tonem Holland. – Kto to powiedzial?

– Zdaje sie, ze Jezus.

– Nikt tego dokladnie nie sprawdzil. Nie mielismy tam swoich agentow. Aleks rozesmial sie cicho.

– Czytales kiedys Pismo Swiete? – zapytal.

– Prawie cale.

– Dlatego ze musiales?

– Wcale nie. Moi rodzice byli agnostykami do tego stopnia, ze tylko krok dzielil ich od tego, zeby nazywano ich bezboznymi pariasami, ale co jakis czas posylali mnie i moje dwie siostry na jakies nabozenstwo – raz do kosciola katolickiego, raz do protestanckiego, a potem do synagogi. Chodzilo im o to, zebysmy sami sobie wyrobili na ten temat jakies pojecie. Wlasnie dzieki temu dzieciaki zaczynaja czytac na wlasna reke; dreczy je naturalna ciekawosc zaprawiona kropla mistycyzmu.

– Rzeczywiscie, trudno sie temu oprzec – zgodzil sie Conklin. – Ja stracilem wiare, ale teraz, po tylu latach duchowej niezaleznosci, zaczynam sie zastanawiac, czy jednak czegos mi nie brakuje.

– Na przyklad czego?

– Komfortu, Peter. Psychicznego komfortu.

– Na co ci on?

– Nie wiem. Moze do tego, zeby dojsc do ladu z rzeczami, z ktorymi nie potrafie sobie poradzic?

– Chodzi ci o wygodna swiadomosc, ze zawsze mozesz znalezc jakas metafizyczna wymowke. Wybacz mi, Aleks, ale ja mysle zupelnie inaczej.

Jestesmy odpowiedzialni za nasze czyny i zadne rozgrzeszenie w konfesjonale nie moze tego zmienic.

Conklin odwrocil twarz od okna i spojrzal na Hollanda szeroko otwartymi oczami.

– Dziekuje ci, Peter.

– Za co?

– Za to, ze powiedziales to samo co ja, zreszta prawie tymi samymi slowami… Piec lat temu wrocilem z Hongkongu, trzymajac wysoko w gorze sztandar Odpowiedzialnosci.

– Nie rozumiem…

– Niewazne. 'Unikajcie pulapek koscielnych dogmatow i wlasnych teorii'.

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату