nie bylo najmniejszych szans na to, zeby mogla zaprowadzic nas do Szakala, bo nie miala do niego bezposredniego dostepu. Wszystko, co dociera do Carlosa, przechodzi przez nieprawdopodobnie geste sito. Taki ma sposob dzialania.

– Nie zawsze – zaprzeczyl Bourne. – Byl taki czlowiek nazwiskiem Santos, prowadzil podejrzana spelune w Argenteuil, nazywala sie Le Coeur du Soldat. On mial do niego bezposredni dostep.

Krupkin uniosl brwi.

– Byl? Mial? Dlaczego uzywa pan czasu przeszlego?

– Bo juz nie zyje.

– A ta spelunka w Argenteuil jeszcze dziala?

– Zostala zamknieta – przyznal Jason.

– A wiec kontakt sie urwal, prawda?

– Owszem, ale ja wierze w to, co mi powiedzial, bo wlasnie za to zostal zabity. Probowal sie wyrwac, tak samo jak teraz probuje ta kobieta, tyle tylko, ze Santos byl znacznie dluzej zwiazany z Szakalem. Kiedys, jeszcze na Kubie, Carlos wyciagnal go spod luf plutonu egzekucyjnego. Szakal wiedzial, ze moze mu ufac, i przez wiele lat ufal. Jestem o tym przekonany, bo numer, ktory dostalem od Santosa, okazal sie autentyczny, a trudno o lepszy dowod.

– Fascynujace – mruknal Krupkin, nie spuszczajac wzroku z twarzy Jasona. – Ale zarowno ja, jak i moj stary, dobry wrog Aleksiej, ktory patrzy na pana z dokladnie taka sama mina jak ja, moglibysmy zapytac, do czego pan zmierza. W panskich slowach pobrzmiewa cos w rodzaju ostrzezenia.

– Ono dotyczy pana, nie nas.

– Jak to?

– Santos powiedzial mi, ze tylko czterej ludzie na swiecie maja bezposredni dostap do Szakala. Jeden z nich pracuje przy placu Dzierzynskiego, panski zwierzchnik. 'Bardzo wysoko postawiony', tak okreslil go Santos, ktory, jak sie zorientowalem, nie darzyl go szczegolnym szacunkiem.

Przez chwile Dymitr Krupkin wygladal tak, jakby zostal spoliczkowany przez czlonka Biura Politycznego na srodku placu Czerwonego podczas pierwszomajowego pochodu. Krew odplynela mu z twarzy, a oczy przybraly szklisty, oszolomiony wyraz.

– Co jeszcze panu powiedzial? Musze wiedziec!

– Tylko to, ze Carlos ma obsesje na punkcie Moskwy i caly czas tworzy tam swoja siatke. Gdyby udalo sie panu zidentyfikowac tego czlowieka z placu Dzierzynskiego, zrobilibysmy wielki krok naprzod, bo na razie mamy tylko Dominique Lavier…

– Niech to szlag trafi! – ryknal Krupkin, przerywajac Bourne'owi w pol zdania. – Szalenstwo, ale calkowicie logiczne szalenstwo! Odpowiedzial pan za jednym zamachem na kilka pytan, ktore od dawna nie dawaly mi spokoju. Tyle razy bylem juz tak blisko, a jednak nigdy nic z tego nie wychodzilo… Musze wam powiedziec, panowie, ze diabelskie sztuczki potrafia wyczyniac nie tylko ci, co mieszkaja na stale w piekle. Boze, robili ze mna, co chcieli, a ja nie wiedzialem, ze jestem tylko zwykla marionetka… Ani slowa wiecej przez ten telefon!

W Moskwie zegary wskazywaly wpol do czwartej po poludniu. Niemlody juz mezczyzna w mundurze oficera Armii Czerwonej szedl tak szybko, jak tylko pozwalal mu jego wiek, szerokim korytarzem na czwartym pietrze kwatery glownej KGB przy placu Dzierzynskiego. Poniewaz dzien byl goracy, a klimatyzacja, jak zwykle, prawie nie dzialala, general Grigorij Rodczenko pozwolil sobie na pewien luksus zwiazany z jego ranga: rozpial kolnierzyk munduru. Choc struzki potu w dalszym ciagu splywaly po jego pooranej glebokimi bruzdami twarzy, to i tak odczul spora ulge.

Dotarlszy do wind, nacisnal guzik i czekal na przyjazd kabiny, sciskajac w reku klucz. Kiedy otworzyly sie drzwi po prawej stronie, stwierdzil z zadowoleniem, ze winda jest pusta, dzieki czemu nie bedzie musial nikogo z niej wypraszac. Wszedl do srodka i wsadzil klucz w jeden z otworow umieszczonych obok rzedu przyciskow. Winda natychmiast ruszyla w dol, by zatrzymac sie dopiero na najnizszym poziomie mieszczacych sie pod gmachem podziemi.

Kiedy drzwi rozsunely sie i general wyszedl z kabiny, natychmiast uderzyla go niezwykla cisza panujaca w dlugim korytarzu. Za chwile to sie zmieni, pomyslal. Skierowal sie w lewo, do duzych stalowych drzwi z napisem: WSTEP TYLKO DLA UPOWAZNIONYCH

Co za glupota, pomyslal, wyjmujac z kieszeni plastikowa karte, ktora nastepnie wsunal ostroznie do szczeliny w scianie. Przeciez i tak bez tego elektronicznego klucza nikt nie wszedlby do srodka. Moglo to sie takze przydarzyc tym, ktorzy zbyt szybko wkladali klucz do czytnika. Kiedy rozlegly sie dwa glosne trzasniecia, Rodczenko wyjal karte, a grube drzwi otworzyly sie bezszelestnie na dobrze naoliwionych zawiasach. Umieszczona nad nimi kamera zarejestrowala wejscie generala.

Pomieszczenie bylo niskie, wielkoscia dorownywalo co najmniej carskiej sali balowej, ale nikomu nie przyszlo na mysl, zeby je czyms ozdobic. Cala przestrzen podzielono bialymi przepierzeniami na wiele rzesiscie oswietlonych komorek zastawionych najrozniejszym elektronicznym sprzetem; wsrod czarnych i szarych urzadzen uwijalo sie kilkaset osob ubranych w nienagannie biale kombinezony. Powietrze bylo tu chlodne, a nawet zimne, gdyz wymagaly tego urzadzenia; znajdowalo sie tu centrum lacznosci KGB. Przez dwadziescia cztery godziny na dobe naplywaly tutaj informacje z calego swiata.

Stary zolnierz ruszyl doskonale znana sobie droga do konca sali, po czym skrecil w lewo i wszedl do ostatniej komorki przy samej scianie. Byla to dluga wedrowka, a general odczuwal juz spore zmeczenie. Znalazlszy sie w malenkim pokoiku, skinal glowa operatorowi, ktory na widok goscia zdjal grubo wyscielane sluchawki. Siedzial przy obszernej, elektronicznej konsolecie wyposazonej w niezliczone przyciski i wskazniki, a takze w komputerowa klawiature. Rodczenko usiadl na metalowym krzesle stojacym obok stanowiska operatora, odetchnal kilka razy, zeby pozbyc sie nieznosnego lomotania w skroniach, po czym zapytal:

– Sa jakies wiadomosci od pulkownika Krupkina z Paryza?

– Sa wiadomosci o pulkowniku Krupkinie, towarzyszu generale. Zgodnie z waszym poleceniem prowadzimy podsluch wszystkich jego rozmow telefonicznych, w tym takze miedzynarodowych, na ktore osobiscie udzielil zezwolenia. Kilka minut temu dostalem z Paryza nagranie. Wydaje mi sie, ze powinniscie je przesluchac.

– Jak zwykle spisaliscie sie znakomicie, towarzyszu. Jestem wam bardzo zobowiazany. Jestem pewien, ze pulkownik Krupkin poinformuje nas o wszystkim, ale sami wiecie, jak bardzo jest zajety…

– Nie musicie mi niczego wyjasniac, towarzyszu generale. Rozmowy, ktore uslyszycie, zostaly nagrane w ciagu ostatniej polgodziny. Moge zaczynac?

Rodczenko zalozyl sluchawki i skinal glowa. Operator podsunal mu notatnik i pudelko z zatemperowanymi olowkami, po czym wcisnal jeden z guzikow na konsolecie; general Rodczenko, trzecia figura w Komitecie, pochylil sie nieco do przodu, wsluchujac sie w zarejestrowane glosy. Po chwili zaczal robic notatki, a w kilka minut pozniej pisal wlasciwie juz bez przerwy. Kiedy nagranie dobieglo konca, zdjal sluchawki i utkwil w operatorze nieruchome spojrzenie swoich waskich slowianskich oczu. Bruzdy na jego twarzy wydawaly sie jeszcze glebsze niz zwykle.

– Skasujcie to, a potem zniszczcie tasme – polecil, wstajac z krzesla. – Jak zwykle o niczym nie wiecie ani nic nie slyszeliscie.

– Jak zwykle, towarzyszu generale.

– Jak zwykle zostaniecie za to wynagrodzeni.

Bylo siedemnascie po czwartej, kiedy Rodczenko wrocil do swojego gabinetu, usiadl za biurkiem i zaglebil sie w notatki. Nieprawdopodobne! Niemozliwe, a jednak prawdziwe, bo przeciez slyszal wszystko na wlasne uszy. Nie chodzilo o monseigneura w Paryzu; mial teraz drugorzedne znaczenie, a poza tym, w kazdej chwili mozna bylo sie z nim skontaktowac. Ta sprawa moze poczekac, w przeciwienstwie do innej, nie cierpiacej zwloki. General podniosl sluchawke i polaczyl sie ze swoja sekretarka.

– Musze natychmiast rozmawiac przez satelite z naszym konsulatem w Nowym Jorku. Maksymalny stopien tajnosci, najwyzsza komplikacja szyfru.

Jak moglo do tego dojsc?

'Meduza'!

Rozdzial 32

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату