Marie sluchala ze zmarszczonymi brwiami dobiegajacego ze sluchawki glosu meza.
– Gdzie teraz jestes? – zapytala.
– W budce telefonicznej przy Plaza- Athenee – odpowiedzial Bourne. – Wroce za kilka godzin.
– Co sie dzieje?
– Mielismy troche klopotow, ale i posunelismy sie naprzod.
– Niewiele mi to mowi.
– Bo wlasciwie nie ma o czym mowic.
– Jaki jest ten Krupkin?
– To prawdziwy oryginal. Zawiozl nas do radzieckiej ambasady. Zadzwonilem stamtad do twojego brata.
– Co takiego…? Jak sie czuja dzieci?
– Znakomicie. Wszystko jest w porzadku. Jamie swietnie sie bawi, a pani Cooper nie pozwala Johnny'emu dotknac Alison.
– Co oznacza, ze on po prostu nie chce jej dotknac.
– Niech i tak bedzie.
– Podaj mi numer. Zadzwonie do nich.
– Holland przygotowuje specjalna linie. Powinna byc gotowa za godzine.
– Klamiesz, Davidzie.
– Byc moze. Powinnas do nich poleciec. Zadzwonie do ciebie, gdybym mial sie spoznic.
– Zaczekaj chwile! Mo chce z toba porozmawiac…
Polaczenie zostalo przerwane. Siedzacy po drugiej stronie pokoju Panov potrzasnal glowa, widzac reakcje Marie.
– Nie przejmuj sie – powiedzial. – Jestem ostatnia osoba, z ktora mialby teraz ochote rozmawiac.
– On wrocil, Mo. To nie byl David.
– Ma teraz co innego do roboty – odparl lagodnie psychiatra. – David na pewno by sobie z tym nie poradzil.
– To chyba najstraszniejsza rzecz, jaka kiedykolwiek od ciebie uslyszalam.
Panov skinal glowa.
– Ja tez tak uwazam.
Szary citroen stal po drugiej stronie Avenue Montaigne, kilkadziesiat metrow od ocienionego markiza wejscia do eleganckiego budynku, w ktorym mieszkala Dominique Lavier. Krupkin, Aleks i Bourne siedzieli z tylu, Aleks na dodatkowym rozkladanym miejscu. Trzej mezczyzni rozmawiali przyciszonymi glosami, nie spuszczajac ani na chwile wzroku z przeszklonych drzwi.
– Jest pan pewien, ze sie uda? – zapytal Jason.
– Jestem pewien tylko tego, ze Siergiej jest najwyzszej klasy profesjonalista – odparl Krupkin. – Przeszedl szkolenie w Nowogrodzie, a jego francuski jest bez zarzutu. Poza tym ma przy sobie tyle roznych papierow, ze udaloby mu sie oszukac nawet Wydzial Dokumentow Deuxieme.
– A tamci dwaj? – nie ustepowal Bourne.
– Szeregowi pracownicy, ale takze dobrzy fachowcy, a przede wszystkim calkowicie lojalni wobec swoich zwierzchnikow… Idzie!
Przeszklone drzwi otworzyly sie i na ulice wyszedl Siergiej. Skrecil w lewo, by po chwili przejsc na druga strone szerokiego bulwaru. Dotarlszy do samochodu, otworzyl drzwiczki i zwinnie wskoczyl na miejsce kierowcy.
– Wszystko w porzadku – oznajmil, odwracajac glowe. – Madame jeszcze nie wrocila, a mieszkanie ma numer dwadziescia jeden. Pierwsze pietro po prawej stronie, od frontu. Przeczesalismy je dokladnie: nic nie bylo.
– Jestes pewien? – zapytal z naciskiem Conklin. – Nie mozemy sobie pozwolic na zaden blad!
– Mamy najlepszy sprzet, sir – odparl z usmiechem funkcjonariusz KGB. – Przykro mi o tym mowic, ale zostal wyprodukowany przez General Electronic Corporation na specjalne, tajne zamowienie CIA.
– W takim razie dwa zero dla nas.
– Minus dwanascie za to, ze pozwoliliscie sobie to ukrasc – wtracil sie Krupkin. – Poza tym jestem pewien, ze jeszcze kilka lat temu w materacu madame Lavier mogly byc ukryte mikrofony, ale teraz…
– Tam tez sprawdzilismy – przerwal mu Siergiej.
– To dobrze. Chodzi mi o to, ze Szakal nie moze pilnowac jednoczesnie wszystkich, ktorzy dla niego pracuja. To by bylo zbyt skomplikowane.
– Gdzie tamci dwaj? – zapytal Bourne.
– W budynku, sir. Zaraz do nich pojde, a oprocz tego bedziemy mieli jeszcze jeden samochod na ulicy. Kontakt radiowy non stop, ma sie rozumiec… Teraz was podwioze.
– Zaczekaj – odezwal sie Conklin. – Jak tam wejdziemy? Co mamy powiedziec?
– Nic, bo juz wszystko zostalo powiedziane. Jestescie pracownikami SEDCE…
– Czego?
– To tutejszy odpowiednik CIA – wyjasnil Aleks. – Wywiad i kontrwywiad.
– A Deuxieme?
– Jeden z wydzialow SEDCE – odparl Conklin, myslac juz o czyms innym. – Wedlug niektorych jednostka elitarna, wedlug innych – wrecz przeciwnie… Nie sadzisz, Siergiej, ze beda chcieli to sprawdzic?
– Juz to zrobili, sir. Najpierw pokazalem portierowi legitymacje, a potem
podalem mu zastrzezony numer telefonu, gdzie potwierdzono moje personalia.
Zaraz potem opisalem dokladnie was trzech i powiedzialem, ze ma o nic nie pytac,
tylko dac wam klucze do mieszkania madame Lavier… Ruszajmy. Zrobicie lepsze wrazenie, jesli przyjedziecie samochodem.
– Czasem najlepsze efekty daje proste klamstwo, wsparte odpowiednim
autorytetem – zauwazyl Krupkin. Citroen przejechal na druga strone szerokiej
ulicy i zatrzymal sie przed przeszklonymi drzwiami. – Skrec w pierwsza przecznice,
Siergiej – polecil oficer KGB, siegajac do klamki. – Aha, moje radio…
– Prosze. – Kierowca podal Krupkinowi zminiaturyzowany nadajnik. – Zglosze sie, jak zajme pozycje.
– Bede mial kontakt z wami wszystkimi?
– Tak jest. Z odleglosci wiekszej niz sto piecdziesiat metrow nie sposob zlokalizowac zrodla sygnalu.
– Chodzmy, panowie.
Kiedy znalezli sie w wylozonym marmurowymi plytami holu, Krupkin skinal glowa elegancko ubranemu portierowi.
– Laporte est owerte – powiedzial mezczyzna, starajac sie nie patrzec mu w oczy. – Schowam sie, kiedy przyjdzie madame – mowil dalej po francusku. – Gdyby ktos mnie pytal, to nie wiem, jak weszliscie, ale z tylu jest wejscie dla sluzby…
– Wlasnie z niego skorzystalismy – odparl Krupkin. Ruszyli we trojke do windy.
Mieszkanie madame Lavier stanowilo przyklad stylu haute couture. Na scianach wisialy niezliczone zdjecia przeroznych notabli bioracych udzial w mniej lub bardziej waznych wydarzeniach, a takze oprawione szkice znanych projektantow. Krzesla, kanapy i fotele, utrzymane w roznych odcieniach czerwieni, czerni i zieleni, w najmniejszym stopniu nie przypominaly ani krzesel, ani kanap, ani foteli; sprawialy wrazenie, jakby przeniesiono je tutaj z jakiegos statku kosmicznego.
Conklin i Krupkin zaczeli jak na komende przeszukiwac stoliki i biurka, szczegolna wage przywiazujac do wszelkich listow i notatek.
– Jezeli to jest biurko, to gdzie, do diabla, podzialy sie szuflady? – zapytal w pewnej chwili Aleks.
– To najnowszy pomysl Leconte'a – odparl Rosjanin.
– Tego tenisisty?
– Nie, projektanta mebli. Trzeba nacisnac w odpowiednim miejscu i same sie wysuwaja.
– Chyba zartujesz.
– Sam sprobuj.
Conklin sprobowal; okazalo sie, ze niewidoczna szuflada znajdowala sie w najmniej oczekiwanym miejscu.
– Niech to…