rozpaczliwie do mikrofonow, a w chwile potem doslownie znikad pojawily sie wozy strazackie pedzace na sygnale w kierunku szalejacego na horyzoncie pozaru.
– Co sie stalo? – ryknal po rosyjsku Beniamin, wyskakujac z jeepa. – Jestem z dowodztwa – dodal, wsuwajac w szczeline czytnika swoja karte; brama natychmiast powedrowala w gore. – Mow!
– Tak jest, towarzyszu! – wykrzyknal oficer przez okienko bunkra. – To niesamowite! Zupelnie, jakby ziemia oszalala! Najpierw wybuchly cale 'Niemcy' i potem zaczelo sie palic. Wszystko sie kolysalo – powiedziano nam, ze to jakies bardzo silne trzesienie ziemi. Potem to samo we 'Wloszech' i 'Grecji'. 'Rzym' caly w ogniu, plona 'Ateny' i 'Pireus', a wybuchy nie ustaja!
– Co mowi dowodztwo?
– Nic, bo nie wiedza, co powiedziec! Wyglupili sie z tym trzesieniem ziemi, bo to kompletna bzdura. Ludzie wpadli w panike, wydaja rozkazy i zaraz je odwoluja. – Zadzwonil jeszcze jeden telefon, milczacy do tej pory; oficer podniosl sluchawke, by po chwili ryknac co sil w plucach: – To szalenstwo, kompletne szalenstwo! Jestescie pewni?
– O co chodzi? – wrzasnal Beniamin, podbiegajac do okna.
– 'Egipt'! – krzyknal oficer, przyciskajac sluchawke do ucha. – 'Izrael'…! 'Kair' i 'Tel Awiw'… Ogien, bomby, eksplozje jedna za druga! Nikt nie panuje nad sytuacja, samochody wpadaja na siebie, hydranty powylatywaly w powietrze – woda plynie kanalami, a ulice stoja w ogniu! Jakis debil pytal przed chwila, czy wszedzie rozmieszczono tabliczki z zakazem palenia, bo drewniane budynki plona jak pochodnie. Idioci! Banda idiotow!
– Wskakuj! – ryknal Bourne, przejezdzajac przez otwarta brame. – On musi gdzies tu byc! Ty prowadz, a ja…
Przerwala mu ogluszajaca eksplozja w 'madryckim' Paseo del Prado. Wybuch byl tak silny, ze w rozjasnione krwistoczerwonym blyskiem niebo poszybowal grad cegiel, kamieni i roztrzaskanych desek, a w chwile potem ogniste pieklo zaczelo sie rozszerzac, wyciagajac macki we wszystkie strony, w tym takze w kierunku bramy wjazdowej do strefy.
– Patrz! – krzyknal Jason, wychylajac sie z samochodu i dotykajac palcami ziemi. Kiedy zblizyl je do nozdrzy, jego oczy rozszerzyly sie z przerazenia. – Cala droga jest zalana benzyna! – Dziesiec metrow przed nimi wystrzelila nagle w gore fontanna ziemi i ognia, zasypujac jeepa kamykami i zwirem. Plomienie zblizaly sie z zastraszajaca szybkoscia. – Zapalniki zegarowe…- szepnal Jason, a potem wrzasnal do Beniamina, sadzacego wielkimi susami w kierunku samochodu: – Uciekaj! Zabierz stad wszystkich! Ten skurwysyn porozrzucal wszedzie ladunki! Uciekajcie w strone rzeki!
– Jade z toba! – krzyknal rozpaczliwie mlody Rosjanin, chwytajac za krawedz drzwi.
– Przykro mi, junior – odparl Bourne, dodajac raptownie gazu i wykrecajac szerokim lukiem w kierunku bramy; sila odsrodkowa cisnela Beniaminem o ziemie. – To zabawa dla doroslych!
– Co ty robisz? – wrzasnal mlody instruktor, ale jego glos umilkl, kiedy jeep znalazl sie na terenie sasiedniej strefy.
– Cysterna! To ta cholerna cysterna! – wyszeptal Jason przez zacisniete zeby, pedzac waskimi uliczkami 'Strasburga'.
'Paryz'! Tu tez, to bylo oczywiste! Trzypietrowej wysokosci model wiezy Eiffla wylecial w powietrze z hukiem, od ktorego zatrzesla sie okolica. Ladunki? Nie, rakiety! Szakal zabral ze zbrojowni w Kubince rakiety! Kilka sekund pozniej dookola rozpetalo sie pieklo wybuchow, a zaraz potem w niebo strzelily plomienie. Wszedzie. Cala 'Francja' szla z dymem, jakby uleglo urzeczywistnieniu najpotworniejsze marzenie Adolfa Hitlera. Ogarnieci panika ludzie miotali sie wsrod pozarow, wzywajac na pomoc Boga, w ktorego ich wodzowie zakazali im wierzyc.
'Anglia'! Musi dostac sie do 'Anglii', a stamtad do 'Stanow Zjednoczonych', gdzie, jak podszeptywalo mu graniczace z pewnoscia przeczucie, wszystko wreszcie sie skonczy, w taki lub inny sposob. Musi odnalezc cysterne, ktora prowadzil Szakal, i zniszczyc zarowno pojazd, jak i jego. Moze to zrobic! Zrobi to! Carlos wierzyl, ze Jason Bourne nie zyje, a to dawalo mu ogromna przewage, poniewaz Szakal zrobi to, co zrobilby on, gdyby byl na jego miejscu. Kiedy rozpetane przez niego pieklo osiagnie najwieksze natezenie, Szakal porzuci cysterne i zajmie sie przygotowywaniem sobie drogi ucieczki do prawdziwego Paryza, gdzie armia starcow rozniesie wiesc o triumfalnym zwyciestwie monseigneura nad wszechmocnymi, niepokonanymi do tej pory Rosjanami. Zeby to osiagnac, bedzie musial dostac sie w poblize tunelu.
Szalencza jazde przez 'Londyn', 'Coventry' i 'Portsmouth' mozna bylo porownac tylko do projekcji puszczonej w przyspieszonym tempie kroniki filmowej z czasow drugiej wojny swiatowej, przedstawiajacej naloty Luftwaffe na Wielka Brytanie, a nastepnie poprzedzane przerazliwym wyciem uderzenia spadajacych znienacka rakiet V- l i V- 2. Roznica polegala tylko na tym, ze mieszkancy Nowogrodu nie byli Brytyjczykami; opanowanie zastapila masowa histeria, troske o bliznich – szalencza walka o przetrwanie. Kiedy wspaniale repliki Big Bena i Parlamentu runely, ogarniete plomieniami, a fabryki samolotow w 'Coventry' zamienily sie w buchajace zarem paleniska, ulice wypelnily sie tlumem, ktory z przerazliwym wrzaskiem pedzil na oslep w kierunku rzeki i 'Portsmouth'. Wielu ludzi decydowalo sie na rozpaczliwy skok do wody tylko po to jednak, by zaraz po zanurzeniu natrafic na gesta siec magnezowych rur; powietrze wypelnil ostry trzask wyladowan elektrycznych, a po chwili bezwladne ciala wyplynely na powierzchnie, by niesione pradem zniknac w mroku. Przerazony tlum zawrocil i pognal do miasteczka 'Portsea'; kiedy opusciwszy swoje stanowiska dolaczyli do niego straznicy, chaos zawladnal niepodzielnie wypelniona blaskiem pozarow noca.
Bourne wlaczyl reflektor zainstalowany przy przedniej szybie jeepa i starajac sie wybierac mniej zatloczone drogi, pedzil na poludnie, caly czas na poludnie. Zapalil jedna z flar i wymachiwal nia wsciekle, odstraszajac zdesperowanych ludzi, ktorzy za wszelka cene usilowali dostac sie do samochodu. Oslepieni jaskrawym blaskiem cofali sie natychmiast, przekonani, ze znalezli sie w poblizu jeszcze jednego, niebezpiecznego zrodla ognia.
Jeep wypadl na szutrowa droge. Od bramy prowadzacej na teren strefy amerykanskiej dzielilo go nie wiecej niz sto metrow… Szutrowa droga? Przesiaknieta paliwem! Ladunki jeszcze nie wybuchly, lecz byla to tylko kwestia sekund, a wtedy sciana ognia pochlonie samochod i jego kierowce! Wciskajac gaz do oporu, Jason gnal w kierunku granicy. Straznicy znikneli, ale brama byla zamknieta! Wdepnal w hamulec i zatrzymal jeepa, wprowadzajac go w kilkunastometrowy poslizg; pozostalo mu tylko miec nadzieje, ze w wyniku tarcia nie powstaly zadne iskry. Odlozywszy syczaca flare na podloge, wydobyl z kieszeni dwa granaty – wolalby sie z nimi nie rozstawac, ale nie mial zadnego wyboru – wyciagnal zawleczki i cisnal smiercionosne kawalki metalu w strone bramy. Dwa wybuchy nastapily niemal jednoczesnie, zdmuchujac metalowa bariere i wzniecajac ogien na zalanej benzyna drodze. Plomienie natychmiast skoczyly w gore i na boki, ale Jason nie wahal sie, tylko wyrzucil z samochodu goraca flare, ruszyl raptownie z miejsca i popedzil przez ognisty tunel do najwiekszej i najwazniejszej czesci Nowogrodu. W chwili gdy wpadl na jej teren, betonowy bunkier strazniczy wylecial w powietrze i zasypal okolice gradem betonowych odlamkow.
Jadac niedawno w kierunku 'Hiszpanii', Bourne byl do tego stopnia ogarniety niecierpliwoscia, ze prawie nie zwracal uwagi na zmniejszone repliki amerykanskich miast i osad ani nie zapamietal najkrotszej drogi prowadzacej do tunelu. Stosowal sie jedynie do wykrzykiwanych ochryple polecen Beniamina. Wydawalo mu sie jednak, ze wychowany w Los Angeles instruktor wspominal kilka razy o jakiejs 'szosie nadbrzeznej', porownujac ja z autostrada stanowa numer 1 w Kalifornii. Tworzyly ja ulice biegnace rownolegle do rzeki, ktora wyobrazala kolejno wybrzeze oceanu w stanie Maine, Potomac w Waszyngtonie i polnocna czesc przesmyku Long Island.
Szalenstwo ogarnelo takze 'Ameryke'. Ulicami pedzily na sygnalach policyjne radiowozy, umundurowani mezczyzni wrzeszczeli cos do mikrofonow i sluchawek, z budynkow wybiegali wyrwani ze snu ludzie, krzyczac o okropnym trzesieniu ziemi, znacznie gorszym od tego, jakie dotknelo Armenie. Mimo calkowitej pewnosci, ze chodzi o obca infiltracje, dowodcy Nowogrodu nie potrafili zdobyc sie na to, zeby powiedziec prawde. Nikt nie pomyslal o tym, ze z doswiadczen zebranych przez sejsmologow na calym swiecie wynika jasno, iz drzemiace w glebi ziemi tytaniczne sily nigdy nie scieraja sie z tak monstrualna gwaltownoscia, tylko atakuja w kilku kolejnych nawrotach, ktore przypominaja nadciagajace z otwartego oceanu gigantyczne fale. Kto jednak z ogarnietych panika ludzi odwazylby sie kwestionowac stwierdzenia wladz? Wszyscy w 'Stanach Zjednoczonych' szykowali sie na nadejscie czegos, co mialo okazac sie czyms zupelnie innym, niz oczekiwali.
Przekonali sie o tym mniej wiecej dziesiec minut po zniszczeniu znacznej czesci miniaturowej 'Wielkiej Brytanii'. Pierwsze eksplozje rozlegly sie w chwili, kiedy Bourne dotarl do 'Waszyngtonu'. Pierwsza stanela w plomieniach kopula 'Kapitolu', a zaledwie kilka sekund pozniej pomnik Waszyngtona stojacy posrodku trawiastego parku zachwial sie i runal, jakby w jego podstawe uderzyl z rozpedem ciezki buldozer. Wkrotce potem pozar ogarnal replike Bialego Domu, a kolejne wybuchy wstrzasnely cala 'Penn- sylvania Avenue'.
Bourne wiedzial juz, gdzie jest. Wejscie do tunelu znajdowalo sie miedzy 'Waszyngtonem' a 'New London', nie