zmus tlum, zeby wrocil na ulice. Mozesz strzelac w ziemie przed nimi albo nad ich glowami, wszystko jedno, nawet gdybys mial kogos zranic. Maja wrocic i juz! Musze go znalezc, odizolowac, pozbawic mozliwosci schronienia za czyimis plecami…

– Jestes wariat! – wrzasnal Beniamin; na skroniach pulsowaly mu nabrzmiale zyly. – Zranic, dobre sobie! Przeciez ja moge kogos zabic! Oszalales!

– Akurat w tej chwili jestem najbardziej racjonalnie myslacym czlowiekiem, jakiego w zyciu spotkales – odparl chrapliwym glosem Jason. Kolo nich caly czas przemykali ogarnieci panika mieszkancy Nowogrodu. – Zgodzilby sie ze mna kazdy general waszej Armii Czerwonej, tej samej, ktora zwyciezyla pod Stalingradem… Nazywa sie to przyblizonym bilansem strat i jest w tym sporo zdrowego rozsadku. Znaczy to tyle, ze musisz byc gotow zaplacic teraz, bo jak nie, to za chwile cena bedzie kilkakrotnie wieksza.

– Za duzo ode mnie wymagasz. Ci ludzie sa moimi przyjaciolmi, wspol pracownikami, Rosjanami! Czy ty zdecydowalbys sie strzelac do tlumu Amerykanow? Wystarczy jeden pechowy rykoszet i zabije albo zranie kilku ludzi. To okropne ryzyko!

– Juz ci powiedzialem: nie masz wyboru. Jesli zobacze w tlumie Szakala, rzuce granat, a wtedy na pewno zginie dwudziestu.

– Ty sukinsynu!

– Lepiej mi uwierz, Ben. Jezeli chodzi o Carlosa, przyznaja, ze jestem sukinsynem. Nie moga pozwolic na to, zeby on dalej zyl, caly swiat nie moze sobie na to pozwolic. Ruszaj!

Mlody instruktor splunal Bourne'owi w twarz, po czym odwrocil sie i zaczal torowac sobie droge w kierunku bunkra. Jason odruchowo otarl twarz wierzchem dloni, wpatrujac sie z natezeniem w zalegajace na parkingu plamy glebokiego cienia. Staral sie ustalic, z ktorej z nich padly strzaly, choc jednoczesnie zdawal sobie sprawa, ze nie ma to wiekszego sensu, bo Szakal z pewnoscia zdazyl juz zmienic stanowisko. Oprocz cysterny na niewielkim ogrodzonym terenie stalo dziewiec samochodow – dwa kombi, cztery limuzyny i trzy furgonetki, wszystkie byly amerykanskie lub takowe udawaly. Carlos musial skryc sie za jednym z pojazdow; cysterna raczej nie wchodzila w gre, bo stala najdalej od otwartej bramy, przez ktora mozna bylo wybiec w kierunku bunkra, a tym samym tunelu.

Jason przypadl do ziemi i poczolgal sie w strona siegajacego mu do piersi ogrodzenia. Przerazliwy zgielk panujacy przy wejsciu do tunelu nie tracil nic na intensywnosci. W napietych do granic wytrzymalosci miesniach ramion i nog Bourne czul okropny, rwacy bol. Zaczynaly go lapac skurcze. Nie mysl o nich! Jestes juz zbyt blisko, Davidzie! Jason Bourne wie, co masz robic. Zaufaj mu!

Uch! Przesadzajac plot, wbil sobie w nerke rekojesc wetknietego za pasek bagnetu. Nic nie czujesz! Nic cie nie boli! Jestes juz zbyt blisko! Sluchaj Jasona.

Reflektory! Ktos wcisnal jakis guzik i reflektory oszalaly, zataczajac bezsensowne kola, przesuwajac oslepiajace stozki swiatla bez ladu i skladu. Dokad mogl uciec Carlos? Gdzie sie schowal? Miganie swiatel prawie uniemozliwialo jakakolwiek orientacje. Nagle na teren parkingu przez brame, niewidoczna z tego miejsca, w ktorym znajdowal sie Jason, wpadly dwa policyjne radiowozy z wlaczonymi syrenami. Ku zdumieniu Jasona umundurowani mezczyzni, ktorzy z nich wyskoczyli, natychmiast skryli sie za nieruchomymi pojazdami, a potem, jeden za drugim, zaczeli przemykac w kierunku bramy prowadzacej do tunelu.

Cos sie nie zgadzalo! Z drugiego radiowozu wysiadlo czterech ludzi, a teraz nagle bylo ich tylko trzech. W ulamek sekundy pozniej dolaczyl do nich czwarty… ale nie ten sam! Ten mial na sobie mundur z czerwonymi wylogami i wysoka oficerska czapke z daszkiem przybrana zlotym galonem, inna w ksztalcie od amerykanskiej. Co to moglo byc…? Nagle wszystko stalo sie jasne. Przed oczami Bourne'a pojawil sie fragment wspomnien sprzed wielu lat, z Madrytu albo Casaviei, kiedy probowal ustalic powiazania Szakala z falangistami. To mundur hiszpanskiego oficera! Carlos wtargnal na teren osrodka w czesci hiszpanskiej, a poniewaz plynnie poslugiwal sie rosyjskim, usilowal uciec z Nowogrodu, przebrany w wojskowy mundur.

Jason zerwal sie na nogi i popedzil przez wysypany zwirem placyk. Wyciagnawszy z kieszeni przedostatnia flare, rzucil ja za ogrodzenie, ponad zaparkowanymi samochodami. Beniamin nie powinien jej dostrzec ze swego stanowiska w bunkrze, a tym samym nie wezmie jej za umowiony sygnal. Ten sygnal zostanie nadany juz wkrotce, moze nawet za kilkanascie sekund, ale w tej chwili bylby zdecydowanie przedwczesny.

– Eto sroczno! – ryknal jeden z uciekajacych policjantow, przerazony widokiem syczacej, plonacej oslepiajacym blaskiem flary.

Inny minal kolegow i pedzil w kierunku otwartej bramy.

– Skorieje! – poganial ich krzykiem. W upiornym, migotliwym swietle tanczacych reflektorow Bourne obserwowal, jak siedem postaci jedna za druga wybiega z parkingu, by dolaczyc do tlumu klebiacego sie u wejscia do tunelu. Osma postac nie pojawila sie. Szakal znalazl sie w pulapce!

Teraz! Jason wyszarpnal ostatnia flare, wyrwal zawleczke i z calej sily cisnal kule zimnego, jaskrawego ognia wysoko nad glowy przerazonych ludzi. Zrob to, Ben! – wrzasnal rozpaczliwie w mysli, zaciskajac dlon na pekatej skorupie granatu. Zrob to!

Jego milczaca prosba zostala wysluchana, bo od strony tunelu dobiegly nagle glosy rozpaczy i oburzenia, ktore w chwile potem zamienily sie w paniczne wrzaski, zagluszone szalenczym terkotem strzelajacego dlugimi seriami pistoletu maszynowego. Z glosnikow rozlegly sie jakies rozkazy, wywrzaskiwane ochryple po rosyjsku… Jeszcze jedna seria i glos przemowil ponownie, tym razem spokojniej i bardziej wyraznie; tlum przycichl na chwile, by w sekunde pozniej zareagowac jeszcze glosniejszym niz dotad rykiem wscieklosci i przerazenia. Obejrzawszy sie przez ramie, Bourne dostrzegl widoczna wyraznie na tle wirujacych smug reflektorow sylwetke Beniamina. Rosjanin stal na dachu bunkra i wykrzykiwal rozkazy do trzymanego tuz przy ustach mikrofonu. Ludzie zaczynali go sluchac! Tlum najpierw powoli i niechetnie, a potem coraz szybciej zaczal kierowac sie w przeciwna strone, by wkrotce runac pedem w kierunku opustoszalych ulic. Beniamin zapalil swoja flare i pomachal nia w kierunku Jasona, informujac go w ten sposob, ze nie tylko wykonal jego polecenie, to znaczy zamknal tunel i rozproszyl ludzi, ale osiagnal to, nikogo nie raniac ani nie zabijajac.

Bourne przywarl plasko do ziemi i lustrowal uwaznie teren pod podwoziami samochodow oswietlony blaskiem plonacej za ogrodzeniem flary… Nogi w wysokich, oficerskich butach! Za trzecim samochodem po lewej stronie, nie dalej niz dwadziescia metrow od bramy prowadzacej do tunelu. Carlos byl jego! Jeszcze chwila, a wszystko wreszcie sie skonczy. Nie mysl o tym, tylko rob to, co musisz zrobic, i to szybko! Polozyl pistolet na zwirze, chwycil granat w prawa reke, wyciagnal zawleczke, zlapal pistolet w lewa i popedzil przed siebie najszybciej, jak tylko mogl. Trzy lub cztery metry przed samochodem rzucil sie ponownie na ziemie i poturlal granat po zwirowej nawierzchni na druga strone pojazdu… W chwili gdy niewielki, metalowy przedmiot opuscil jego dlon, zorientowal sie, ze popelnil potworny blad. Nogi nie poruszyly sie, bo to wcale nie byly nogi, tylko zostawiona na przynete para butow! Jason rzucil sie w prawo, potoczyl sie po ostrych kamykach, oslaniajac dlonmi twarz i usilujac skulic sie najbardziej, jak to bylo mozliwe. Ogluszajaca eksplozja poslala w nocne niebo grad metalowych i szklanych odlamkow; ich czesc pomknela ze swistem tuz nad ziemia, kasajac bolesnie nogi i rece Bourne'a. Uciekaj! Uciekaj! – wrzeszczal mu w uszach czyjs przerazony glos, wiec dzwignal sie najpierw na kolana, a potem na nogi, otoczony gestym dymem buchajacym z wraku rozszarpanego eksplozja

pojazdu. Nagle z ziemi tuz kolo jego stop wystrzelily w gore gejzery zwiru i piasku; rzucil sie do ucieczki, pedzac zygzakiem w kierunku najblizszej oslony – duzej, kanciastej furgonetki. Dostal dwa razy, w ramie i udo! Skrecil za furgonetke i dyszac ciezko, przywarl do niej plecami; niemal w tym samym momencie duza przednia szyba samochodu zostala roztrzaskana w drobny mak.

– Nie dorastasz mi do piet, Jasonie Bourne! – ryknal Szakal, nie zdejmujac palca ze spustu. – Nigdy mi nie dorastales! Byles tylko namiastka, nedzna marionetka!

– Skoro tak, to chodz tu do mnie!

Jason szarpnal drzwi szoferki, otworzyl je, a nastepnie przebiegl na tyl samochodu i przykucnal, przyciskajac do blachy twarz i uniesiona dlon, zacisnieta kurczowo na pistolecie. Flara zasyczala przerazliwie i zgasla, a Szakal przestal strzelac. Bourne wiedzial dlaczego: Carlos zobaczyl otwarte drzwi od strony kierowcy i zastanawial sie, co to moze oznaczac. Kilka sekund ciszy… A potem wyrazny niczym trzasniecie bicza odglos zatrzaskiwanych drzwi.

Jason wyskoczyl z ukrycia, trzymal przed soba oburacz pistolet wycelowany w stojacego przy szoferce mezczyzne w hiszpanskim mundurze i naciskal raz za razem spust. Kolejne pociski trafialy w cel: jeden, drugi, trzeci… I koniec! Zamiast huku strzalow tylko obrzydliwy zgrzyt zepsutego mechanizmu spustowego! Carlos rzucil sie na ziemie, by dosiegnac broni, ktora przed chwila wypadla mu z raje. Jego lewa reka zwisala bezwladnie, a cala lewa strona munduru byla przesiaknieta krwia, ale prawa dlon zacisnela sie na metalowej kolbie niczym

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×