uzbrojona w straszliwe pazury lapa ogarnietego szalem zwierzecia.

Bourne wyrwal zza pasa bagnet i rzucil sie w strone Szakala, celujac w przedramie. Za pozno! Carlos odzyskal bron! Jason wyciagnal reke i chwycil za goraca lufe. Trzymaj! Nie mozesz jej wypuscic! Zlap druga reka! Sprzeczne mysli klebily mu sie w glowie, nie mial juz sily, nie mogl zlapac oddechu, przed oczami tanczyly mu czarne plamy… Ramie! Tak jak on, Szakal byl ranny w bark!

Trzymaj lufe! Uderz go w bark, ale trzymaj lufe! Jakims nadludzkim wysilkiem Jasonowi udalo sie pchnac Carlosa na furgonetke w taki sposob, ze morderca uderzyl z loskotem w karoserie prawa polowa ciala. Szakal zawyl z bolu, wypuszczajac z rak bron, ale juz w nastepnym ulamku sekundy kopnal ja pod samochod.

W pierwszej chwili Jason nie mial najmniejszego pojecia, skad spadlo na niego uderzenie. Wiedzial tylko tyle, ze nagle jego czaszka jakby rozpadla sie na dwie czesci. Dopiero po kilku bezcennych chwilach zorientowal sie, ze nikt go nie uderzyl, tylko po prostu przewrocil sie, uderzajac glowa w metalowa oslone wlotu powietrza do chlodnicy.

Szakal wymykal mu sie z rak! W zamieszaniu, jakie panowalo tej nocy w Nowogrodzie, mogl znalezc sto sposobow, zeby wydostac sie poza teren osrodka. Wszystko na nic!

Zostal mu jeszcze jeden granat. Czemu nie? Bourne wyciagnal go z kieszeni, wyrwal zawleczke i rzucil go na srodek parkingu, a kiedy nastapila eksplozja, dzwignal sie z trudem na nogi. Moze wybuch zaalarmuje Beniamina i zwroci jego uwage w te strone?

Zataczajac sie i chwiejac na nogach, Jason ruszyl w kierunku bunkra i wejscia do tunelu. Moj Boze, Marie, nie udalo mi sie! Wybacz mi! Wszystko na nic… A potem, jakby ktos chcial z niego dodatkowo zadrwic, zobaczyl, ze stalowa krata strzegaca wejscia do tunelu jest podniesiona, jakby zapraszala Szakala do skorzystania z tej drogi ucieczki.

Archie…? – Zdumiony glos Rosjanina dotarl do jego swiadomosci poprzez szum rzeki, a w chwile potem pojawil sie sam Beniamin, biegnac do niego od strony bunkra. – Myslalem, ze nie zyjesz…

– W zwiazku z czym otworzyles na osciez brame, zeby ten, kto mnie zabil, mogl stad spokojnie wyjsc – powiedzial cicho Bourne. – Dlaczego nie przyslales po niego samochodu z kierowca?

– Proponuje, zeby spojrzal pan jeszcze raz, profesorze – wydyszal Beniamin, zatrzymujac sie przy nim i obrzucajac szybkim spojrzeniem zakrwawione ubranie Bourne'a. – Chyba ostatnio ma pan jakies klopoty z oczami.

– O co ci chodzi?

– Chcesz brame, bedziesz mial brame. – Instruktor krzyknal cos po rosyjsku w kierunku bunkra i stalowa krata opadla z loskotem na swoje miejsce. Bourne odniosl wrazenie, jakby na linii jego wzroku znajdowala sie jakas przezroczysta przeszkoda, zalamujaca czesciowo swiatlo i utrudniajaca ostre widzenie.

– Szklo – wyjasnil Beniamin.

– Szklo…? powtorzyl ze zdumieniem Jason.

– Dwudziestocentymetrowej grubosci szklane sciany na obu koncach tunelu.

– O czym ty mowisz?

Mlody Rosjanin nie musial niczego wyjasniac, bo w tej samej chwili wnetrze tunelu zaczelo wypelniac sie wzburzona woda rzeki Wolchow. W spienionej masie pojawil sie nagle jakis przedmiot… Cialo! Zmartwialy Bourne wpatrywal sie w nie z szeroko otwartymi ustami, z najwyzszym trudem powstrzymujac podchodzacy mu do gardla krzyk, az wreszcie odzyskal zdolnosc ruchu i zataczajac sie, zaczal biec w kierunku szklanej tafli. Dwa razy przewracal sie, bo oslabione nogi nie mogly go utrzymac, ale zaraz znow wstawal i biegl chwiejnie przed siebie, az wreszcie dotarl do przezroczystej przegrody, ktora zamykala tunel. Nie mogac zlapac powietrza w pluca, oparl dlonie na gladkiej powierzchni tafli i pozeral wzrokiem makabryczna scene, jaka rozgrywala sie zaledwie kilkanascie centymetrow od jego twarzy. Cialo Szakala, ubrane w sprawiajacy groteskowe wrazenie, bogato zdobiony mundur, szarpane poteznym pradem uderzalo z ogromna sila w stalowe prety. W szeroko otwartych oczach Carlosa widac bylo zastygle przerazenie, z jakim spotkal swoja smierc.

Jason Bourne przygladal mu sie z zacieta twarza zimnym, spokojnym spojrzeniem zabojcy, ktory wlasnie pokonal w pojedynku swojego najwiekszego przeciwnika. Jednak po chwili jego rysy zlagodnialy i przed szklana plyta stal David Webb. Wygladal jak czlowiek, ktoremu wlasnie zdjeto z ramion olbrzymi, przerastajacy jego sily ciezar.

– On zginal, Archie – powiedzial Beniamin, stajac u boku Jasona. – Juz nigdy nie wroci.

– Zatopiles tunel – stwierdzil Bourne. – Skad wiedziales, ze to na pewno on?

– Ty nie miales pistoletu maszynowego, a on tak. Szczerze mowiac, po myslalem, ze spelnila sie przepowiednia Krupkina: ty zginales, a czlowiek, ktory cie zabil, wybral najkrotsza droge ucieczki. Poza tym zdradzil go mundur. W tym momencie wszystko nabralo sensu, poczynajac od wydarzen w sektorze hiszpanskim.

– W jaki sposob udalo ci sie rozproszyc tlum?

– Powiedzialem im, ze trzy mile na polnoc stad czekaja barki gotowe przewiezc ich na drugi brzeg… A propos Krupkina – musze cie stad jak najszybciej wydostac. Szybko, chodz ze mna! Do ladowiska helikopterow jest najwyzej kilometr. Pojedziemy jeepem. Pospiesz sie, na litosc boska!

– Krupkin to wymyslil?

– Owszem, wycharczal w swoim szpitalnym lozku, trudno powiedziec, bardziej wsciekly czy zaszokowany.

– Co to ma znaczyc?

– Wlasciwie moge ci powiedziec. Ktos z najwyzszego kregu wtajemniczonych – Krupkin na razie jeszcze nie wie kto – wydal rozkaz, zeby pod zadnym pozorem nie pozwolic ci ujsc z zyciem. To rzeczywiscie nieslychane, ale z drugiej strony nikt sie nie spodziewal, ze ten caly pieprzony Nowogrod pojdzie z dymem! Na szczescie mozemy to wykorzystac.

– My?

– Nie ja mam cie zabic, tylko ktos inny. Nie wiem kto i w tym zamieszaniu pewnie nigdy sie nie dowiem.

– Zaczekaj chwile! Dokad zabierze mnie ten helikopter?

– Zacisnij kciuki, profesorze, i modl sie, zeby Bog pomogl Krupkinowi i twojemu przyjacielowi z Ameryki. Polecisz helikopterem do Jelska, a stamtad samolotem do Polski, do Zamoscia. Wyglada na to, ze nasz niewdzieczny sojusznik pozwolil zainstalowac tam stacje nasluchowa CIA.

– Ale przeciez w dalszym ciagu bede na obszarze Ukladu Warszawskiego!

– Podobno wasi ludzie juz na ciebie czekaja. Powodzenia.

Jason przez chwile wpatrywal sie w milczeniu w twarz mlodego mezczyzny.

– Powiedz mi, Ben… Dlaczego to robisz? Postepujesz wbrew bezposredniemu rozkazowi…

– Nie dostalem zadnego rozkazu! – przerwal mu Rosjanin. – A nawet gdybym go dostal, to nie jestem przeciez bezmyslnym robotem. Zawarles umowe i wykonales swoja czesc… Poza tym, jezeli jest jakas nadzieja, zeby moja matka…

– Jest wiecej niz nadzieja – odparl Bourne.

– Chodzmy juz, tracimy tylko czas! Jelsk i Zamosc to tylko poczatek. Czeka cie dluga i niebezpieczna podroz, Archie.

Rozdzial 42

Slonce znikalo za linia horyzontu; karaibskie wysepki, ktore otaczaly Montserrat, w mroku przeistaczaly sie w nieregularnie porozrzucane plamy glebokiej zieleni otoczone bialymi grzywami fal roztrzaskujacych sie o rafy koralowe. Wszystko bylo skapane w przejrzystopomaranczowej poswiacie zachodniego niebosklonu. W Pensjonacie Spokoju zapalono swiatla w czterech willach, ktore staly na koncu szeregu nad sama plaza; w pokojach, na tarasach i balkonach skapanych w ostatnich promieniach gasnacego slonca widac bylo poruszajace sie bez pospiechu sylwetki. Lagodne podmuchy wiatru przynosily ze soba z tropikalnego lasu zapach hibiscusa i poinciany, a samotna lodz zmierzala do brzegu z ladunkiem swiezych ryb dla kuchni pensjonatu.

Brendan Patrick Pierre Prefontaine wyszedl z drinkiem w dloni na balkon willi numer siedemnascie. Przy balustradzie Johnny St. Jacques pociagal ze szklanki rum z tonikiem.

– Jak pan mysli, kiedy bedzie pan mogl na nowo uruchomic interes? – zapytal byly sedzia z Bostonu, siadajac

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×