Panov. – Niech pan mi powie, panie Pritchard – dodal glosniej – czy nie goraco panu w tym swetrze? Ja juz bym sie spocil jak mysz!

– Coz za delikatnosc! – szepnal z uznaniem Conklin.

– Ja sie nie potuje, prosze pana – odpowiedzial zastepca kierownika recepcji.

– Ale na pewno sie potowales, kiedy St. Jacques wrocil z Waszyngtonu! – zauwazyl Aleks. – Boze wszechmogacy! Johnny – terrorysta!

– Ten przykry incydent zostal juz calkowicie zapomniany – odparl ze stoickim spokojem Pritchard. – Pan Saint Jay i sir Henry obaj zrozumieli, ze moj szanowny wujek i ja mielismy na uwadze najbardziej dobro dzieci.

– Cwaniak z ciebie. – Conklin skinal z aprobata glowa.

– Pozwole sobie wszystko przygotowac, panowie, i przyniose lod. Inni beda juz bardzo niedlugo.

– Jestesmy nadzwyczaj zobowiazani – odparl Panov.

David Webb stanal w otwartych drzwiach balkonowych i przygladal sie, jak jego zona czyta chlopcu ostatnie strony bajki. Niezastapiona pani Cooper drzemala w fotelu, a jej dostojna czarna glowa, zwienczona korona srebrnoszarych wlosow, kiwala sie nad bujna piersia, jakby stara piastunka podswiadomie oczekiwala na to, ze lada chwila zza uchylonych drzwi sypialni dobiegnie placz malenkiej Alison. Spokojny, przyciszony glos Marie dobrze oddawal nastroj opowiesci, o czym swiadczyly szeroko otwarte oczy i rozchylone usta Jamiego. Wlasciwie moja zona powinna byc aktorka, pomyslal David. Miala wszystkie cechy przydatne w tej niepewnej profesji: wyraziste rysy twarzy, doskonaly wyglad i silny, juz na pierwszy rzut oka zwracajacy uwage charakter.

– Jutro ty mi poczytasz, tatusiu!

Bajka dobiegla konca; jego syn wyskoczyl z lozka, a pani Cooper otworzyla natychmiast oczy.

– Chcialem ci poczytac juz dzisiaj, Jamie – odparl przepraszajacym tonem Webb.

– Ale ty jeszcze troche brzydko pachniesz! – stwierdzil chlopiec, marszczac nos.

– Juz ci tlumaczylam, Jamie, ze to nie tata pachnie, tylko lekarstwa, ktore zapisal mu pan doktor – wyjasnila z usmiechem Marie.

– Ale pachnie.

– Nie mozna dyskutowac z analitycznym umyslem, szczegolnie jesli ma racje, nie uwazasz? – zapytal David.

– Jeszcze za wczesnie do lozka, mamusiu! Moglbym obudzic Alison, a wtedy ona na pewno zacznie plakac…

– Wiem, kochanie, ale ja i twoj tata musimy spotkac sie ze wszystkimi wujkami…

– I moim nowym dziadkiem! – wykrzyknal z radoscia chlopiec. – Dziadek Brendan powiedzial, ze nauczy mnie kiedys, co trzeba robic, zeby zostac sedzia!

– Niech Bog ma nas w swojej opiece! – wtracila sie pani Cooper. – Ten starzec stroi sie jak paw w zalotach!

– Mozesz isc do naszego pokoju i poogladac telewizje – powiedziala szybko Marie. – Ale jeszcze tylko pol godziny, rozumiesz?

– Ojej…

– Dobrze, niech bedzie godzina. Ale pani Cooper wybierze ci kanal.

– Dziekuje, mamusiu! – wykrzyknal chlopiec i popedzil do sypialni rodzicow. Pani Cooper dzwignela z fotela swoje obfite cialo i ruszyla dostojnie za nim.

– Ja go zaprowadze – powiedziala Marie, wstajac z kanapy.

– Nie ma mowy – zaprotestowala pani Cooper. – Niech pani zostanie z mezem. Ten czlowiek bardzo cierpi, choc nic nie mowi. – Z tymi slowami wyszla z pokoju.

– Czy to prawda, kochanie? – zapytala Marie, podchodzac do Davida. – Bardzo cierpisz?

– Przykro mi, ze musze zniszczyc mit o nieomylnych przeczuciach tej dobrej kobiety, ale nie, nic mnie nie boli.

– Dlaczego uzywasz tylu slow, kiedy wystarczyloby jedno?

– Dlatego ze podobno jestem naukowcem, a zaden naukowiec nigdy nie powie niczego wprost, bo wtedy nie moglby sie z tego wycofac, gdyby okazalo sie, ze nie mial racji. Czyzbys byla antyintelektualistka?

– Nie – odparla Marie. – Widzisz, jakie to proste, krotkie stwierdzenie?

– A co to jest stwierdzenie? – zapytal Webb, obejmujac zone i calujac ja lekko i zmyslowo w usta.

– Skrot prowadzacy prosto do prawdy. – Marie odchylila glowe i spojrzala mu prosto w oczy. – Bez zadnego kluczenia i lawirowania. Tak jak w prostym dodawaniu, gdzie piec plus piec zawsze rowna sie dziesiec, nigdy dziewiec albo jedenascie.

– W takim razie, ty jestes ta dziesiatka…

– To wprawdzie banal, ale przyjmuje go za dobra monete… Odprezyles sie, czuje to wyraznie. Jason Bourne juz cie opuscil, prawda?

– Prawie. Kiedy bylas u Alison, zadzwonil Ed McAllister z Agencji Bezpieczenstwa Narodowego. Matka Bena jest juz w drodze do Moskwy.

– Tak sie ciesze, Davidzie!

– Obaj ryczelismy ze smiechu, a ja w pewnej chwili uswiadomilem sobie, ze jeszcze nigdy nie slyszalem smiejacego sie McAllistera. To bylo mile.

– Dlatego ze ciagle przygniatalo go potworne poczucie winy. Nigdy sobie nie mogl wybaczyc, ze wtedy wyslal nas do Hongkongu. Teraz, kiedy jestes znowu ze mna, zywy i zdrowy, nie jestem pewna, czy ja mu kiedykolwiek to wybacze, ale w kazdym razie z pewnoscia nie odloze sluchawki, kiedy zadzwoni.

– Na pewno bedzie bardzo zadowolony. Szczerze mowiac, poprosilem go, zeby jeszcze kiedys zadzwonil. Moze nawet zaprosilibysmy go na obiad…

– Nie posuwalabym sie az tak daleko.

– A matka Beniamina? Przeciez ten chlopak ocalil mi zycie.

– No… W takim razie, moze na bardzo skromna kolacje.

– Przestan mnie dotykac, kobieto. Jeszcze pietnascie sekund, a wyrzuce Jamiego i pania Cooper z sypialni i zaciagne cie tam za wlosy, by odebrac to, co mi sie nalezy.

– Nie mialabym nic przeciwko temu, brutalu, ale mam wrazenie, ze Johnny bardzo na nas liczy. Dwaj tryskajacy energia inwalidzi i byly sedzia o nadpobudliwej wyobrazni to duzo wiecej, niz moze zniesc prosty chlopak z Ontario.

– Kocham ich wszystkich.

– Ja tez. Chodzmy.

Karaibskie slonce zniknelo juz calkowicie za horyzontem, pozostawiajac po sobie jedynie pomaranczowa, gasnaca z kazda chwila poswiate. Skryte za szklanymi oslonami plomienie swiec, proste i nieruchome, promieniowaly cieplym swiatlem, tworzac na balkonie willi numer osiemnascie mily polmrok. Rozmowa przy stole takze byla mila i ciepla, bo brali w niej udzial ludzie, ktorzy cudem uszli z zyciem ze smiertelnego niebezpieczenstwa.

– Dalem Randy'emu jasno do zrozumienia, ze nie mozna bezkrytycznie stosowac zasady stare decisis, bo zmienily sie zewnetrzne uwarunkowania, a wraz z nimi sposob oceny wszystkich okolicznosci i faktow – perorowal Prefontaine. – Ciagle zmiany sa nieuchronnym skutkiem wynalezienia kalendarza.

– To jest tak oczywiste, ze nie wyobrazam sobie, jak ktokolwiek moglby podawac to w watpliwosc – zauwazyl Aleks.

– Gates czynil to wielokrotnie, otumaniajac sad potokiem swej wymowy i zasypujac gradem przykladow bez najmniejszego zwiazku ze sprawa.

– Dym i lustra – rozesmiala sie Marie. – W ekonomii robimy dokladnie to samo. Pamietasz, braciszku? Mowilam ci o tym.

– Nic z tego nie zrozumialem i nadal nie rozumiem ani slowa.

– W medycynie nie da sie zastosowac niczego w tym rodzaju – powiedzial Panov. – Laboratoria znajduja sie caly czas pod scisla kontrola. Co dziennie trzeba przedstawiac dokladna relacje z postepu prac.

– W wielu wypadkach okazuje sie, ze nawet podstawowe zasady naszej konstytucji nie sa precyzyjnie sformulowane – kontynuowal byly sedzia. – Zupelnie jakby jej tworcy czytali pod koldra Nostradamusa, ale wstydzili sie do tego przyznac, albo jakby zobaczyli przypadkiem rysunki Leonarda da Vinci, ktory przewidzial powstanie samolotow. Zdawali sobie sprawe z tego, ze nie moga skodyfikowac przyszlosci, bo nie maja najmniejszego pojecia o tym, jak bedzie wygladac ani jakie swobody uda sie zdobyc spoleczenstwu.

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×