Wyspie Spokoju, wiec na wszelki wypadek zajrzalem do atlasu w szpitalnej bibliotece. Wyglada na to, ze wszystko gra… Aha, mam nadzieje, ze czlowiek, ktory mnie tu przywiozl, nie bedzie mial zadnych nieprzyjemnosci? Moje nieprawdopodobnie drogie, zastepcze dokumenty sa jak najbardziej w porzadku.

– Przestepstwem nie jest to, ze cie przywiozl, ale to, ze w ogole sie tu zjawil.

– Troche sie spieszylem. Zawsze sie spiesze, kiedy chodzi o moje zycie.

– Wyjasnilem juz gubernatorowi, ze jestes starym przyjacielem mojego szwagra.

– Znakomicie.

– Co teraz pan zrobi, Dymitrze? – zapytala Marie.

– Obawiam sie, ze nie mam wielkiego wyboru. Nasz rosyjski niedzwiedz nie tylko ma wiecej pazurow niz stonoga nog, ale dysponuje takze skomputeryzowana, ogolnoswiatowa siecia informacyjna. Przez jakis czas bede musial pozostac w ukryciu, dopoki nie uda mi sie skonstruowac nowej tozsamosci. Jak najbardziej autentycznej, ma sie rozumiec, lacznie ze swiadectwem urodzenia. – Krupkin odwrocil sie do wlasciciela Pensjonatu Spokoju. – Czy moglby mi pan wynajac jedna z tych uroczych willi, panie St. Jacaues?

– Po tym wszystkim, co zrobil pan dla Davida i mojej siostry, prosze nawet o to nie pytac. Moj dom jest panskim domem, i to tak dlugo, jak tylko pan zechce.

– Serdecznie dziekuje. Przede wszystkim, rzecz jasna, czeka mnie podroz na Kajmany, gdzie, jak slyszalem, mieszkaja wysmienici krawcy. Zaraz potem przyjdzie czas na kupno malego jachtu i rejs na Tierra del Fuego, Malwiny albo w jakies inne zapomniane przez Boga miejsce, gdzie dzieki odrobinie pieniedzy mozna kupic sobie calkiem wiarygodna, choc nieco tajemnicza przeszlosc. I wreszcie odwiedze pewnego znakomitego lekarza w Buenos Aires, prawdziwego cudotworce, ktory potrafi calkiem bezbolesnie dokonywac zmiany odciskow palcow, a takze jest wybitnym specjalista w dziedzinie chirurgii plastycznej… Moze o tym nie wiecie, ale w Argentynie robia te rzeczy znacznie lepiej niz w Nowym Jorku. Chyba zmienie sobie profil, a moze nawet odejme kilka lat… Przez ostatnie piec dni i nocy nie mialem kompletnie nic do roboty, doswiadczajac niewygod, o ktorych nie wspomne ze wzgledu na obecnosc uroczej pani Webb, wiec moglem wszystko dokladnie obmyslic.

– Znakomicie to ci sie udalo, Dymitrze – przyznala zona Davida. – Prosze cie, mow mi po imieniu. W jaki sposob moge szantazowac toba Davida, jesli ciagle bede dla ciebie pania Webb?

– O, urocza niewiasto!

– Moze lepiej wrocmy do twoich uroczych planow – sprowadzil go na ziemie Conklin. – Jak sadzisz, ile czasu bedziesz potrzebowal?

– Ty mnie o to pytasz?! – wykrzyknal Krupkin, spogladajac ze zdumieniem na Conklina.

– Owszem. I bylbym wdzieczny, gdybys zechcial mi odpowiedziec.

– Ty, ktory miales tak ogromny udzial w stworzeniu falszywej tozsamosci najlepszego agenta wszystkich czasow, wspanialego Jasona Bourne'a?

– Jezeli o mnie chodzi, to nie mam pojecia, o czym mowicie – wtracil sie David. – Ostatnio interesuje sie wylacznie projektowaniem wnetrz.

– A wiec jak dlugo, Kruppie?

– Na litosc boska, czlowieku! Ty szykowales go z mysla o jednym zadaniu, ja musze stworzyc sobie nowe zycie!

– Nie odpowiedziales mi na pytanie.

– Sam sobie na nie odpowiedz. Tu chodzi o moje zycie. I chociaz z geopolitycznej perspektywy moze sie ono wydawac malo istotne, to jednak jestem do niego bardzo przywiazany.

– To nie ma znaczenia – odezwal sie David Webb. Przez ulamek sekundy moglo sie wydawac, ze Jason Bourne znowu wrocil. – Dostanie tyle czasu, ile bedzie potrzebowal.

– Dwa lata, zeby wszystko zrobic dobrze, trzy, zeby bez zarzutu – oswiadczyl Dymitr Krupkin.

– Pritchard! – wykrztusil John St. Jacques. – Podaj mi drinka, jesli mozesz…

Epilog

Szli plaza skapana w blasku ksiezyca, to ciasno przytuleni, to znow odsuwajac sie na krok od siebie, jakby swiat, ktory ich rozlaczyl, nie chcial dac za wygrana i ciagnal ich w kierunku ognistego jadra.

– Miales przy sobie pistolet – powiedziala cicho Marie. – Nie wiedzialam o tym. Nienawidze broni.

– Ja tez. Nie mialem pojecia, ze wsadzilem go za pasek. Kiedy po niego siegnalem, po prostu tam byl, i juz.

– Odruch? Wewnetrzny przymus?

– I to, i to, jak mi sie wydaje. Zreszta, niewazne. Przeciez go nie uzylem.

– Ale chciales, prawda?

– Tego tez nie jestem pewien. Gdyby cos zagrazalo tobie lub dzieciom, na pewno pociagnalbym za spust, ale nie wydaje mi sie, zebym strzelal bez zastanowienia.

– Na pewno, Davidzie? Czy jakies pozorne niebezpieczenstwo nie zmusiloby cie do wyciagniecia broni i strzelania do cieni?

– Ja nigdy nie strzelam do cieni.

Kroki! Z tylu, na piasku! Lekki szmer, stanowiacy zaklocenie naturalnego rytmu pluszczacych fal. Jason Bourne odwrocil sie raptownie, pchnal Marie w bok, zeby usunac ja z linii ognia, i przypadl do ziemi z bronia gotowa do strzalu.

– Nie zabijaj mnie, Davidzie – powiedzial Morris Panov, zapalajac latarke. – To po prostu nie mialoby zadnego sensu.

– Boze, Mo! – wykrzyknal Webb. – Co ty wyrabiasz, do cholery?

– Probuje was znalezc, to wszystko… Czy moglbys pomoc wstac swojej zonie?

Bourne nachylil sie i podniosl Marie, po czym oboje staneli bezradnie, mruzac oczy w oslepiajacym blasku latarki.

– Ty cholerny, wscibski szpiegu! – ryknal Bourne, unoszac pistolet. – Lazisz za mna krok w krok!

– Szpiegu? – wrzasnal wsciekle psychiatra, odrzucajac latarke. – Jesli tak uwazasz, to zastrzel mnie, sukinsynu!

– Boze, Mo…! Ja nic nie wiem, ja juz zupelnie nic nie wiem… – jeknal rozpaczliwie David, kolyszac na boki glowa.

– W takim razie placz, kretynie, placz tak, jak nie plakales jeszcze ni gdy w zyciu. Jason Bourne jest martwy, a jego cialo spalono w krematorium w Moskwie, i tak ma juz zostac. Albo to wreszcie do ciebie dotrze, albo nie chce juz nigdy miec z toba nic wspolnego! Rozumiesz, co do ciebie mowie, ty arogancki, genialny tepaku? Udalo ci sie! Osiagnales to, co chciales, i juz jest po wszystkim!

Webb osunal sie na kolana; w oczach wezbraly mu lzy, a cialem wstrzasnal nie kontrolowany dreszcz. Choc bardzo sie staral, nie mogl wykrztusic ani slowa.

– Nic nam nie bedzie, Mo – wyszeptala Marie, klekajac przy swoim mezu i obejmujac go mocno.

Panov skinal glowa w blasku lezacej na piasku latarki.

– Wiem o tym – powiedzial. – Nikt z nas nie potrafi sobie wyobrazic, jak to jest, kiedy w jednym ciele mieszka dwoch ludzi, ale to juz koniec. Teraz to juz naprawde koniec.

***
,

[1] Dionaea muscipula (lac.) – drapiezna roslina, odzywiajaca sie owadami zwabionymi do swego kielicha (przyp. tlum.).

[2] Przy Quai d'Orsay w Paryzu miesci sie siedziba Ministerstwa Spraw

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×