skompromitowania obecnego rzadu. Myslalem, ze bedziemy mogli ich wykorzystac, zmuszajac ich pod presja strachu, zeby robili to, na czym nam zalezy. Okazalo sie jednak, ze bylem w bledzie. To cos jest osadzone w dzisiejszych realiach, ale na razie nie wiem, co to moze byc. Zareagowali nie strachem, tylko prawdziwa panika i przerazeniem… Wpadlismy po ciemku na cos, panie Bourne, co moze sie okazac wieksze od nas obu razem wzietych.

– Dla mnie najwazniejszy jest Szakal. Reszta moze isc do diabla.

– Jestem calym sercem po twojej stronie, ale chcialem, zebys wiedzial, co mysle. Z wyjatkiem krotkiego, nieprzyjemnego epizodu nigdy niczego przed soba nie ukrywalismy, Davidzie.

– Ostatnio wole imie Jason. Conklin skinal glowa.

– Wiem o tym. Nienawidze tego, ale rozumiem. – Naprawde?

– Tak – odparl cicho Aleks, ponownie kiwajac glowa. – Zrobilbym wszystko, zeby tego uniknac, ale nie potrafie.

– W takim razie posluchaj, co ci powiem. Pusc w ruch ten swoj chytry umysl – to okreslenie Kaktusa, nie moje – i obmysl taki scenariusz, ktory postawilby tych sukinsynow pod sciana, spod ktorej mogliby uciec tylko pod warunkiem, ze wykonywaliby dokladnie twoje polecenia, a te nakazywalyby im siedziec cicho, czekac na telefon od ciebie i robic tylko to, co im kazesz.

Conklin spojrzal na swego przyjaciela z poczuciem winy i troska w oczach.

– Napisanie takiego scenariusza moze przerastac moje mozliwosci. – powiedzial. – Boje sie popelnic kolejny blad. Na razie za malo wiem.

Bourne splotl palce, zacisnal szczeki i ze zmarszczonymi brwiami wpatrywal sie przez chwile w rozlozone na stoliku wydruki. Nagle uspokoil sie, usiadl wygodniej na kanapie i powiedzial rownie cicho jak przed chwila Conklin: – W porzadku, dowiesz sie wiecej. Juz wkrotce.

– W jaki sposob?

– Ode mnie. Zdobede dla ciebie informacje. Bede potrzebowal nazwisk, adresow, metod stosowanych przez ochrone, nazw ulubionych restauracji i szczegolow wstydliwych slabostek. Powiedz swoim chlopcom, zeby wzieli sie ostro do roboty. Maja siedziec nawet cala noc, jesli bedzie trzeba.

– Co ty chcesz zrobic, do diabla?! – krzyknal Conklin, prostujac sie raptownie w fotelu. – Wedrzec sie do ich domow i miedzy przystawka a glownym daniem wbic im igle w dupe?!

– Akurat o tym nie myslalem – odparl z ponurym usmiechem Jason. – Masz doprawdy zdumiewajaca wyobraznia.

– A ty jestes wariatem! Wybacz mi, nie chcialem tego powiedziec…

– Czemu nie? – Bourne lagodnie wzruszyl ramionami. – Przeciez to nie wyklad o dynastii Manczu i Cing. Biorac pod uwage stan, w jakim znajduje sie moja pamiec, aluzja do mego stanu psychicznego jest jak najbardziej na miejscu. – Jason umilkl na chwile, po czym pochylil sie do przodu i zaczal znowu mowic przyciszonym glosem. – Pozwol jednak, Aleks, ze cos ci po wiem. Nie pamietam wielu rzeczy, ale ta czesc mojego umyslu, ktora uformowaliscie ty i Treadstone, jest na swoim miejscu. Udowodnilem to w Hongkongu, Pekinie i Makau i udowodnie to jeszcze raz. Nie mam wyboru. Jesli tego nie zrobie, strace wszystko, co kocham… Zdobadz dla mnie te informacje, Aleks. Niektorzy sposrod ludzi, ktorych wymieniles, powinni byc tu, w Waszyngtonie. Jakis facet od zaopatrzenia…

– Dostawy dla Pentagonu – poprawil go Conklin. – General nazwiskiem Swayne. Poza tym niejaki Armbruster, przewodniczacy Federalnej Komisji Handlu, Burton…

– Przewodniczacy Kolegium Szefow Sztabow – uzupelnil Bourne. – Admiral 'Jack' Burton, dowodca Szostej Floty.

– Ten sam. W dawnych czasach postrach Morza Poludniowochinskiego, obecnie najwieksza z wielkich szych.

– Powtarzam: zagon chlopcow do roboty. Peter Holland na pewno ci pomoze. Znajdz mi wszystko o kazdym z nich.

– Nie moge.

– Co takiego?

– Moglbym zdobyc cos takiego o naszych trzech filadelfijczykach, bo wiaza sie bezposrednio z operacja Mayflower, czyli z Szakalem, ale nie moge ruszyc zadnego z pieciu – na razie pieciu – spadkobiercow 'Meduzy'.

– Na litosc boska, dlaczego? Musisz! Nie wolno nam tracic czasu!

– Czas przestanie miec dla nas jakakolwiek wartosc, jesli obaj bedziemy martwi. Nie wiem, kto wtedy zajalby sie Marie i dziecmi.

– O czym ty mowisz, do diabla?

– O tym, dlaczego sie spoznilem, dlaczego nie chcialem dzwonic do ciebie z Wirginii, dlaczego poprosilem Charliego Casseta, zeby po mnie przy jechal, i dlaczego, dopoki go nie zobaczylem, nie bylem pewien, czy w ogole uda mi sie do ciebie dotrzec.

– Moglbys wyrazac sie nieco jasniej?

– Prosze bardzo. O tym, ze interesuja mnie byli uczestnicy 'Meduzy', wiedzielismy tylko my dwaj, ty i ja.

– Podejrzewalem cos w tym rodzaju. Dzis po poludniu rozmawiales ze mna samymi ogolnikami. Zdziwilo mnie to, bo wiedzialem, gdzie jestes i jakiego sprzetu uzywasz.

– Miejsce i sprzet okazaly sie czyste. Casset powiedzial mi pozniej, ze Agencja nie chce miec zadnych zapisow prowadzonych tam rozmow, a to najlepsza gwarancja, jakiej mozna oczekiwac. Wierz mi, od razu zaczalem swobodniej oddychac, kiedy sie o tym dowiedzialem.

– W takim razie, na czym polega problem? Dlaczego boisz sie zrobic chocby krok dalej?

– Dlatego, ze musze sprawdzic jeszcze jedna osobe, zanim zapuszcze sie na terytorium 'Meduzy'. Atkinson, nasz znakomity ambasador przy dworze Jej Krolewskiej Mosci w Londynie, wyrazil sie zupelnie jednoznacznie. Ogarniety panika zdarl maski z twarzy Burtona i Teagartena w Brukseli.

– Co z tego wynika?

– Powiedzial, ze w razie jakichs klopotow Teagarten poradzi sobie z Agencja, bo ma dojscia na samej gorze w Langley.

– I…?

– Sama gora moze oznaczac najblizsze otoczenie dyrektora, a kto wie, czy nie samego Petera Hollanda.

– Powiedziales mi dzisiaj rano, ze Holland z przyjemnoscia zabilby wlasnorecznie kazdego, kto mial jakikolwiek zwiazek z 'Meduza'.

– Kazdy moze tak twierdzic. Problem polega na tym, czy jest tak na prawde…

Po drugiej stronie Atlantyku, w starej podparyskiej dzielnicy Neuilly- sur- Seine, stary mezczyzna obrany w ciemny, wyswiechtany garnitur szedl, powloczac nogami, betonowa sciezka prowadzaca do wejscia szesnastowiecznej katedry znanej jako kosciol pod wezwaniem Najswietszego Sakramentu. Dzwony zaczely bic na Aniol Panski; mezczyzna przystanal i przezegnal sie.

– Angelus domini nuntiavit Mariae… – wyszeptal, unoszac twarz ku porannemu niebu, po czym przeslal prawa dlonia pocalunek w kierunku umieszczonego nad kamiennym portalem krzyza, wspial sie po schodach i wszedl przez duze drzwi do wnetrza katedry. Dwaj ksieza obrzucili go niechetnymi spojrzeniami. Wybaczcie, cholerne snoby, ze plugawie wasza bogata swiatynie, pomyslal, zapalajac swieczke i umieszczajac ja przy wejsciu. Chrystus powiedzial jednak wyraznie, ze woli mnie niz was. 'Ubodzy odziedzicza ziemie', a w kazdym razie to, czego wy nie zdazycie rozkrasc.

Starzec ruszyl powoli przejsciem miedzy lawkami, prawa reka chwytajac sie kolejnych oparc, lewa zas sprawdzajac, czy przypadkiem nie rozluznil sie wezel krawatu. Jego kobieta byla juz tak slaba, ze tylko z najwyzszym 'trudem zdolala mu go zawiazac, ale podobnie jak przed laty, uparla sie, zeby przed wyjsciem meza z domu dokonac ostatnich korekt ubioru. Smiali sie, wspominajac, jak czterdziesci lat wczesniej klela ile wlezie na nieposluszne mankiety koszuli, usztywnione zbyt duza iloscia krochmalu. Tamtego wieczoru chciala, zeby wygladal na statecznego urzednika. Szedl wowczas do domu przy rue St. Lazare, gdzie urzedowal kupczacy dziwkami Oberfuhrer, i zostawil tam teczke, ktora wysadzila w powietrze pol budynku. Dwadziescia lat pozniej, w pewne zimowe popoludnie, poprawiala mu skradziony, bardzo drogi, lecz niezbyt dobrze lezacy plaszcz; szedl wtedy dokonac napadu na Grande Banque Louis IX przy Madeleine. Dyrektorem banku byl dawny wspoltowarzysz z Resistance, czlowiek wyksztalcony, lecz obojetny, ktory odmowil mu udzielenia pozyczki. To byly dobre, dawne czasy; po nich nadeszly zle, wypelnione chorobami, a potem jeszcze gorsze, a wlasciwie wrecz beznadziejne.

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату