nich lupy do Bizancjum.

Podczas okupacji weneckiej miasto nosilo miano Kandia. Pod rzadami Wenecjan stalo sie centrum kulturalnym wschodniej czesci basenu Morza Srodziemnego. Polozyla temu kres pierwsza inwazja Turkow.

Gdziekolwiek spojrzec, widac bylo slady tej burzliwej historii: masywna bryle weneckiej fortecy chroniacej port przed inwazjami, ratusz w weneckiej loggii, turecka fontanne- kawiarnie w poblizu dawnego kosciola Zbawiciela, przeksztalconego przez Turkow w meczet…

W gwarnym, nowoczesnym miescie nie pozostalo niestety nic z kultury minojskiej – pierwszej i z punktu widzenia archeologow najwazniejszej z kretenskich cywilizacji. Poza miastem wznosily sie ruiny palacu w Knossos, ale tylko historycy zwracali uwage na fakt, ze Arabowie wybrali to miejsce na zalozenie Chandax, gdyz wlasnie tu tysiace lat wczesniej znajdowal sie glowny port Krety.

Kreta pozostala jednak wyspa owiana mitem. Nie mozna bylo postawic stopy na ladzie, nie przypominajac sobie jego legendarnych poczatkow. Wieki przed pojawieniem sie Arabow, Wenecjan czy Turkow Kreta wylonila sie z mgiel legendy. Minos, pierwszy kretenski krol, byl polbogiem. Jego ojciec, Zeus, przybrawszy postac byka, porwal jego matke, Europe – i w ten sposob byk stal sie symbolem wyspy.

Toczac boj o panowanie nad Kreta z dwoma bracmi, Minos zaniosl modly do Posejdona, obiecujac wladcy morz wieczne poddanstwo w zamian za pomoc. Posejdon wysluchal jego modlitw i z morskiej piany wylonil sie snieznobialy byk. Zwierze mialo zostac zlozone przez Minosa w ofierze, w dowod jego oddania Posejdonowi, jednak chciwy krol zatrzymal byka dla siebie. Rozwscieczony Posejdon sprawil, ze zona Minosa zakochala sie w zwierzeciu. W tajemnicy polecila Dedalowi, ulubionemu architektowi Minosa, by zbudowal pusta w srodku krowe, w ktorej ukryla sie, aby odbyc milosny akt z bykiem. Owocem tego zblizenia byl Minotaur – potwor o ludzkim ciele, z glowa i ogonem byka – siejacy na wyspie taka groze, ze Minos rozkazal Dedalowi wzniesc ogromny labirynt, tak zagmatwany, by Minotaur nie mogl sie z niego wydostac.

Stiepan Spalko rozmyslal o tej legendzie, jadac ze swymi ludzmi stromymi ulicami miasta. Pociagaly go greckie mity, mowiace o gwaltach, kazirodztwie i rozlewie krwi. W wielu z ich bohaterow widzial odbicie wlasnej osobowosci, bez trudu mogl wiec uwierzyc, ze sam jest polbogiem.

Jak wiele srodziemnomorskich wyspiarskich miast, Iraklion zostal wybudowany na zboczu gory, kamienne mury domow wznosily sie przy stromych ulicach, po ktorych pracowicie piely sie taksowki i autobusy. Wzdluz calej wyspy ciagnal sie lancuch gorski, zwany Bialymi Gorami.

Dom pod adresem, ktory Spalko uzyskal od przesluchiwanego Laszlo Molnara, stal w polowie zbocza. Byl wlasnoscia architekta, niejakiego Istosa Dedaliki, ktory, jak sie okazalo, byl postacia rownie mityczna jak jego imiennik. Ludzie Spalki ustalili, ze dom zostal wydzierzawiony przez przedsiebiorstwo zwiazane z Molnarem. Dotarli na miejsce, nim nocne niebo rozwarlo sie niczym lupina orzecha, z ktorej wylania sie krwawe jadro srodziemnomorskiego slonca.

Po krotkim rekonesansie zalozyli malenkie sluchawki, laczac sie przez siec bezprzewodowa. Sprawdzili bron – kompozytowe kusze snajperskie, pozwalajace zachowac idealna cisze. Spalko zsynchronizowal zegarki z dwoma sposrod swych ludzi, po czym kazal im obstawic tylne wyjscie, w czasie gdy on z Zina podejda do frontowych drzwi. Ostatni ochroniarz mial stac na warcie, by ich ostrzec, gdyby dzialo sie cos podejrzanego – lub gdyby zjawila sie policja.

Ulica byla pusta i cicha, ani zywego ducha. Dom stal nieoswietlony, jednak Spalko niczego innego sie nie spodziewal. Zerknal na zegarek i zaczal odliczac do mikrofonu, podczas gdy wskazowka sekundnika sunela ku pelnej minucie.

W domu panowalo zamieszanie, najemnicy krzatali sie, szykujac do wyprowadzki. Za kilka godzin znow zmienia miejsce pobytu. Co trzy dni przenosili doktora Schiffera w inne miejsce na Krecie – szybko i dyskretnie, w ostatniej chwili decydujac dokad. Wzgledy bezpieczenstwa wymagaly, by kilku z nich zostalo i upewnilo sie, ze wszelkie dowody ich obecnosci zostaly zabrane lub zniszczone.

W tym momencie najemnicy byli rozproszeni po calym domu. Jeden przyrzadzal sobie w kuchni mocna turecka kawe, drugi byl w lazience, trzeci wlaczyl telewizor. Przez chwile gapil sie bezmyslnie na ekran, potem podszedl do frontowego okna, odsunal zaslone i wyjrzal na ulice. Wszystko wydawalo sie w porzadku. Przeciagnal sie niczym kot, wyginajac cialo w jedna i druga strone. Wreszcie przypial do ramienia kabure i ruszyl na poranny obchod.

Odryglowal frontowe drzwi, otworzyl – i natychmiast dosiegnela go strzala Spalki, wystrzelona prosto w serce. Runal do tylu z rozpostartymi ramionami i spojrzeniem utkwionym w suficie, martwy, zanim upadl na podloge.

Spalko i Zina weszli do holu, a w tej samej chwili ludzie Spalki wdarli sie do domu przez tylne drzwi. Najemnik w kuchni upuscil kubek z kawa, siegnal po bron i zdazyl zranic jednego z ludzi Spalki, nim sam zostal zastrzelony.

Spalko skinal glowa Zinie i pobiegl do gory, przeskakujac po trzy stopnie.

Na odglos strzalow dobiegajacych z lazienki Zina wysylala jednego z ich ludzi na podworze z tylu domu. Kolejnemu kazala wylamac drzwi do lazienki. Zrobil to cicho i skutecznie. Ale strzaly umilkly i lazienka byla okazala sie pusta. Zobaczyli tylko otwarte okno, przez ktore wydostal sie najemnik. Zina przewidziala taka mozliwosc i dlatego wyslala czlowieka na tyl domu.

Chwile pozniej uslyszala swist wystrzeliwanego beltu, a po nim ciezkie stekniecie, jakby ktos upadl.

Spalko, pochylony, przeszukiwal kolejne pokoje na pietrze. Pierwsza sypialnia byla pusta, ruszyl wiec do drugiej. Kiedy mijal lozko, dostrzegl jakis ruch w lustrze nad toaletka po lewej. Cos poruszylo sie pod lozkiem. Uklakl i wystrzelil. Strzala wzbila poklad kurzu i lozko unioslo sie do gory. Ktos zaczal rzucac sie po podlodze, jeczac.

Nadal kleczac, Spalko zalozyl kolejny belt i wlasnie celowal z kuszy, gdy ktos zwalil go z nog. Cos uderzylo go w glowe, uslyszal rykoszetujacy pocisk i poczul walacy sie na niego ciezar. Rzucil kusze, wydobyl noz mysliwski i pchnal w gore. Wbil ostrze po rekojesc i przekrecil, zgrzytajac zebami z wysilku, poki nie zalala go krew przeciwnika.

Z wysilkiem zrzucil z siebie cialo zabitego, wyszarpnal noz i wytarl ostrze o lozko. Podniosl kusze i wystrzelil w lozko druga strzale. W powietrze polecialy kawalki materaca. Walenie o podloge gwaltownie ustalo.

Sprawdzil pozostale pokoje i zszedl na dol, do pokoju goscinnego cuchnacego kordytem. Jeden z jego ludzi wchodzil wlasnie przez otwarte tylne drzwi, taszczac ostatniego z najemnikow, ktorego powaznie ranil. Szturm trwal niecale trzy minuty, dokladnie tyle, ile Spalko zaplanowal; im mniej uwagi sciagna na dom, tym lepiej.

Ani sladu doktora Feliksa Schiffera. A jednak Spalko wiedzial, ze Laszlo Molnar go nie oklamal. Najemnicy nalezeli do oddzialu wynajetego przez Molnara, gdy wraz z Conklinem opracowywali ucieczke Schiffera.

– Jakies ofiary? – zapytal swoich ludzi.

– Marco jest lekko ranny. Kula przeszla mu na wylot przez lewe ramie – oznajmil jeden z nich. – Dwoch przeciwnikow nie zyje, jeden jest powaznie ranny.

Spalko kiwnal glowa.

– I dwa trupy na gorze.

– Ten tutaj dlugo nie pociagnie bez lekarza – dodal podwladny Spalki, wskazujac lufa pistoletu maszynowego ostatniego zywego najemnika.

Spalko spojrzal na Zine. Podeszla do rannego, uklekla i odwrocila go na plecy. Jeknal, gdy ruch wywolal uplyw krwi.

– Jak sie nazywasz? – spytala po wegiersku.

Spojrzal na nia oczami zamroczonymi bolem i swiadomoscia nadchodzacej smierci. Wyjela pudelko zapalek.

– Jak sie nazywasz? – powtorzyla, tym razem po grecku. Nie doczekawszy sie odpowiedzi, rzucila do ludzi Spalki:

– Przytrzymajcie go.

Dwoch mezczyzn wykonalo rozkaz. Najemnik walczyl przez chwile, lecz wkrotce ulegl. Patrzyl na nia obojetnie – w koncu byl zawodowym zolnierzem.

Zapalila zapalke. Plomien wzbudzil ostry zapach siarki. Kciukiem i palcem wskazujacym rozchylila mu powieki jednego oka i zblizyla plomien do galki ocznej.

Drugie oko najemnika zamrugalo w panice, oddech stal sie chrapliwy. Plomien, odbity w szklistej krzywiznie, zblizal sie coraz bardziej. Zina widziala, ze mezczyzna boi sie, choc do konca nie wierzy, ze ona spelni swa niema grozbe. Zalosne, ale dla niej nie robilo to zadnej roznicy.

Вы читаете Dziedzictwo Bourne'a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату