Helen byla odwrocona plecami do sali. Kiedy sie do niej zblizylem, odwrocila sie lekko, jakby wyczula moja obecnosc. Glowe miala lekko odchylona, zamkniete oczy, wlosy rozsypane na poduszce. Glosno oddychala. Pomyslalem sobie, ze trudy poprzedniego dnia bardzo ja wyczerpaly. Ale zaniepokoilo mnie cos w jej sylwetce. Zrobilem szybki krok w strone Helen. Pochylilem sie nad nia, chcac ja pocalowac, zanim sie obudzi. Wtedy, ku swej zgrozie, dostrzeglem niezdrowy, zielonkawy odcien jej twarzy oraz swieza krew na szyi. Obok zabliznionych ran widnialy dwa nowe otwory, z ktorych saczyla sie krew. Jej slady widac bylo na przescieradle i bialej koszuli nocnej. Przod koszuli byl rozdarty az do ciemnej sutki Helen. Wszystko to ujrzalem w ulamku sekundy. Serce prawie przestalo mi bic. Pochylilem sie i zakrylem koldra jej nagosc, jakbym przykrywal dziecko do snu. Nic innego nie przychodzilo mi do glowy. Dlawila mnie nienawisc, jakiej nigdy jeszcze nie czulem w zyciu.
«Helen!» – Potrzasnalem ja lekko za ramie, ale wyraz jej twarzy nie ulegl zmianie.
Widzialem, jak jest wynedzniala i wymizerowana, zupelnie jakby nawet we snie przechodzila okropne katusze. A gdzie krzyzyk? – przypomnialem sobie nieoczekiwanie i zaczalem goraczkowo rozgladac sie wokol siebie. Ujrzalem go na podlodze tuz przy swoich nogach. Cienki lancuszek byl rozerwany. Czy ktos go zerwal, czy tez Helen sama, przez sen, zerwala go z szyi? Ponownie potrzasnalem ja za ramie.
«Helen, obudz sie!»
Tym razem poruszyla sie, ale bardzo niespokojnie. Pomyslalem, ze cos przeszkadza jej w powrocie do swiadomosci. Po chwili jednak otworzyla oczy i popatrzyla na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Poruszala sie bardzo niemrawo. Ile krwi stracila tej nocy – nocy, kiedy ja spalem spokojnym, niczym niezaklocanym snem w sasiednim korytarzu? Dlaczego zostawilem ja sama wlasnie teraz?
«Paul – zapytala oszolomiona. – Co ty tu robisz?»
Probowala usiasc na lozku i wtedy spostrzegla, ze ma na sobie podarta koszule nocna. Dotknela dlonia szyi, na co patrzylem z prawdziwa udreka. Powoli cofnela palce. Byly lepkie od krwi. Spogladala na nie w oslupieniu, po czym przeniosla wzrok na mnie.
«Wielki Boze» – wyszeptala.
Usiadla wyprostowana na lozku, a mnie ogarnela pewna ulga. Gdyby stracila duzo krwi, nie mialaby sil, by wykonac tak energiczny ruch.
«Boze, Paul» – powtorzyla.
Przysiadlem na skraju lozka, ujalem ja za reke i mocno uscisnalem.
«Juz nie spisz?» – zapytalem.
Energicznie potrzasnela glowa.
«I wiesz, gdzie jestesmy?»
«Wiem».
Pochylila glowe, popatrzyla na zbrukana krwia dlon i wybuchnela zdlawionym szlochem, ktory rozdarl mi serce. Nigdy jeszcze nie plakala w mojej obecnosci. Jej placz zmrozil mnie do glebi.
«Jestem z toba» – powiedzialem, calujac jej czysta reke.
Scisnela mi palce i mimo placzu probowala zapanowac nad emocjami.
«Musimy pomyslec o… czy to moj medalik?»
«Tak. – Bacznie spogladalem jej w twarz, szukajac oznak jakiejkolwiek odrazy, lecz ku swej uldze niczego nie zobaczylem. – Czy to ty go zerwalas z szyi?»
«Bron Boze. – Potrzasnela gwaltownie glowa. – W kazdym razie nic nie pamietam. Nie sadze, by oni… on… odwazylby sie cos takiego zrobic. To sprzeczne z legenda. – Wytarla twarz, trzymajac dlon z daleka od rany. – Sama musialam go zerwac przez sen».
«Tez tak mysle, sadzac po tym, gdzie lezal – powiedzialem, wskazujac miejsce na podlodze, gdzie znalazlem krzyzyk. – Czy jego widok… jego bliskosc… nie brzydzi cie?»
«Nic a nic – odrzekla ze zdumieniem. – W kazdym razie jeszcze nie».
Jej ostatnie slowo prawie odebralo mi dech.
Siegnela po medalik, poczatkowo niepewnie, a nastepnie mocno ujela go w dlon. Gleboko odetchnalem. Helen tez.
«Zasypiajac, myslalam o matce i o artykule na temat transylwanskich haftow -jak wiesz, sa bardzo slawne – ktory zamierzam napisac. Dopiero pozniej ty mnie obudziles. – Zmarszczyla brwi. – Mialam paskudne sny. Snila mi sie matka odganiajaca wielkiego, czarnego ptaka. Kiedy juz go przepedzila, pochylila sie nade mna i pocalowala mnie w czolo tak, jak robila to, gdy bylam mala dziewczynka. A ja ujrzalam znak… urwala jakby przerazona -…ujrzalam na jej odkrytym ramieniu znak smoka. Ow wizerunek wydal mi sie czescia jej i nie bylo w nim nic przerazajacego. A kiedy pocalowala mnie w czolo, w ogole przestalam sie bac».
Ogarnela mnie nagla trwoga. Przypomnialem sobie kota zabitego w moim mieszkaniu, kiedy o polnocy czytalem o zyciu holenderskich kupcow, ktorych tak uwielbialem. Cos chronilo rowniez Helen, w kazdym razie do pewnego stopnia. Zostala okrutnie okaleczona, ale nikt nie wyssal z niej krwi. Spogladalismy na siebie w milczeniu.
«Moglo byc znacznie gorzej» – stwierdzila.
Objalem ja ramieniem. Drzala.
«Tak – szepnalem. – Musze ciebie strzec».
Potrzasnela glowa jakby w zadziwieniu.
«I zdarzylo sie to w monasterze! Nie rozumiem. Nieumarli czuja odraze do takich miejsc. – Wskazala krzyz nad drzwiami oraz wiszaca w kacie ikone z palaca sie przed nia lampa oliwna. – Przeciez to wizerunek Dziewicy».
«Tez tego nie rozumiem – odparlem, tulac jej dlon w swojej. – Ale wiemy przeciez, ze mnisi podrozowali ze szczatkami Draculi, ktore zostaly pochowane w monasterze. Helen, jest w tym cos dziwnego. – Mocniej scisnalem jej dlon. – Pomyslalem jeszcze o czyms. Bibliotekarz z Ameryki… odnalazl nas w Stambule, a nastepnie w Budapeszcie. Czy nie mogl trafic za nami tutaj? Czy to nie on zaatakowal cie dzisiejszej nocy?»
Helen skrzywila sie.
«Wiem. Ugryzl mnie w bibliotece i zapragnal uczynic to ponownie. Ale we snie czulam, ze bylo to cos wiecej… ktos o wiele potezniejszy. Lecz w jaki sposob ktorys z nich mogl sie tutaj dostac, nawet jesli nie bal sie poswieconej ziemi monasteru?»
«To proste – odrzeklem, wskazujac otwarte na osciez okno. – Boze, dlaczego zostawilem cie sama?»
«Wcale sama nie bylam – zauwazyla. – W pokoju spalo jeszcze piec innych osob. Ale masz racje… jak mowila moja matka, on potrafi zmieniac postac. Moze zamienic sie w nietoperza, w mgle…»
«Albo w wielkiego, czarnego ptaka» – mruknalem, majac w pamieci jej sen.
«Tak czy owak, zostalam juz ugryziona dwukrotnie» – powiedziala prawie sennym glosem.
«Helen! – Potrzasnalem nia z calych sil. – Nie zostawie cie juz samej nawet na godzine».
«Nie bede miec nawet godziny prywatnosci?»
Na jej twarzy pojawil sie dawny, zlosliwy i tak kochany usmiech.
«I chce, abys obiecala mi, ze jesli poczujesz cos, czego ja nie wyczuje… jesli cos poczujesz…»
«Powiem ci, Paul, jesli tak sie stanie – odparla gwaltownie. – A teraz musze zjesc sniadanie i pokrzepic sie winem lub brandy. Przynies mi recznik i miske… chce umyc szyje i zakryc rany. – Powiedziala to tak kategorycznym tonem, ze nie moglem sie jej sprzeciwic. – Pozniej udamy sie do kosciola, gdzie przemyje rany swiecona woda. Jesli to zniose, bedziemy mieli jeszcze szanse. To dziwne… – usmiechnela sie ze swym zwyklym cynizmem. – Zawsze te koscielne rytualy uwazalam za glupote, i wciaz tak je traktuje».
«Ale najwyrazniej on nie uwaza ich za glupote» – odrzeklem rozsadnie.
Obmylem gabka jej szyje z krwi, nie dotykajac samych ran, po czym pilnowalem drzwi, kiedy sie ubierala. Widok ran byl tak przerazajacy, ze w pierwszej chwili chcialem opuscic pokoj i dopiero na zewnatrz dac upust lzom. W twarzy Helen, choc dziewczyna poruszala sie niemrawo, dostrzeglem wielka determinacje. Energicznie owinela szyje apaszka, po czym wyjela z torebki kawalek sznurka, na ktorym zawiesila krzyzyk. Mialem nadzieje, ze okaze sie on mocniejszy od lancuszka. Przescieradlo na jej lozku zostalo zbrukane krwia.
«Mnisi zrozumieja, ze spala tu kobieta – oswiadczyla bez skrepowania Helen. – Nie pierwszy raz beda prac zakrwawione przescieradlo»'.
«Kiedy wyszlismy z kosciola, na dziedzincu czekal juz Ranow. Popatrzyl zwezonymi oczyma na Helen.
«Zaspala pani» – stwierdzil z nagana w glosie.
Z uwaga przyjrzalem sie jego gornym zebom. Wcale nie byly ostre, wrecz krotkie, tepe i szare'.