Ranow zaczal mowic, a
Ranow wzruszyl ramionami.
«Sami widzicie. Nie zna takiej piesni».
«Zna, zna – odparlem spokojnie. – Niech pan zapyta, dlaczego boi sie o niej mowic».
Twarz
«Nie bedzie o tym rozmawiac» – wyjasnil prosto Ranow.
«Wiec prosze powiedziec, ze mamy dla niej prezent».
Zdziwiony Ranow uniosl brwi, ale poslusznie zlozyl starej kobiecie nasza oferte.
«Mowi, ze musimy zatrzasnac na glucho drzwi. – Wstal z miejsca i zamknal drzwi oraz okiennice. – Teraz zaspiewa».
Wykonanie tej piesni roznilo sie diametralnie od poprzedniego.
«Czy to wlasnie chcieliscie uslyszec?» – zapytal Ranow.
«Tak».
Helen poklepala
«Prosze ja spytac, skad pochodzi ta piesn i dlaczego budzi w niej az taki lek» – polecila Helen.
Ranow dluzsza chwile spieral sie o cos z
«Piesn te w najglebszym sekrecie przekazala jej prababka, ostrzegajac jednoczesnie, by nigdy nie spiewala jej po zmroku. To feralna piesn, bardzo feralna. Spiewaja ja tylko raz w roku, w dniu swietego Jerzego. Tylko tego dnia mozna ja spiewac, nie przywolujac licha i nie sprowadzajac na swoja glowe nieszczescia. Ma tylko nadzieje, ze wasza dzisiejsza wizyta nie sprawi, iz zdechnie jej krowa albo spotkaja cos jeszcze gorszego».
«Niech pan jej powie, ze mam dla niej nagrode, ktora odpedzi zly los, a na ten dom sprowadzi tylko blogoslawienstwo – odezwala sie z usmiechem Helen. Wsunela w zniszczona ciezka praca dlon
Zrozumialem, ze ten medalik wsunal w reke Helen Stoiczew.
Pocalowala z kolei dlon Helen i zaczela piescic jej reke, jakby dziewczyna Isyla dawno zaginiona corka, ktora odzyskala po latach. Helen ponownie zwrocila sie do Ranowa.
«Prosze zapytac, czy wie, co dokladnie oznacza ta piesn i skad pochodzi. I dlaczego spiewana jest tylko w dzien swietego Jerzego?»
«Nic nie oznacza. To po prostu piesn przynoszaca nieszczescie. Moja prababka twierdzila, ze pochodzi z monasteru. Ale to raczej nieprawda. Mnisi nie spiewaja takich piesni. Oni w swoich wyslawiaja Boga. Spiewamy ja w tym dniu, blagajac, zeby
«Jaki monaster?! – wykrzyknalem. – Niech pan zapyta, czy slyszala o monasterze Sveti Georgi, ktory zostal dawno temu zniszczony».
«Nie znam zadnego monasteru. Monaster jest w Baczkowie. A tutaj mamy kosciol, w ktorym wieczorem zaspiewam wraz z siostra».
Jeknalem w duchu, ale ponowilem pytanie. Tym razem Ranow strzelil jezykiem.
«Mowi, ze nie wie o zadnym monasterze. Tutaj nigdy nie bylo monasteru».
«Kiedy przypada dzien swietego Jerzego?» – zapytalem.
«Szostego maja [21] – wyjasnil uprzejmie Ranow. – Spozniliscie sie o kilka tygodni».
Zamilklem, ale
«Z moja siostra wychodzi to lepiej – powiedziala. – Ona spiewa drugim glosem».
Zapewnilismy ja, ze na pewno pojawimy sie na uroczystosci. Uparla sie, ze musimy zostac u niej na obiedzie, ktory wlasnie przygotowywala. Skladal sie z kartofli, jakiejs papki i owczego mleka. Pomyslalem sobie, ze po kilku miesiacach pobytu w tym kraju przywyklbym w koncu do tego napoju. Jedlismy uprzejmie, chwalac potrawy. W koncu Ranow oswiadczyl, ze jesli chcemy zdazyc na poczatek nabozenstwa, powinnismy juz wracac do kosciola.
Wielkie ognisko przy kosciele powoli sie dopalalo. Plomienie lizaly jeszcze kilka najwiekszych klod. Zar pokrywal siwy w blasku zachodzacego slonca popiol. Wokol kosciola gromadzili sie z wolna mieszkancy wioski. Zaczely bic dzwony zawieszone na niewielkiej, kamiennej wiezy. W progu swiatyni pojawil sie mlody kaplan. Mial na sobie czerwono-zloty ornat z zarzucona na plecy dluga, przepysznie wyszywana peleryna i czarna chuste spowijajaca klobuk. W rekach trzymal zawieszony na zlotym lancuchu trybularz, ktorym, stojac w drzwiach kosciola, okadzil trzy strony swiata.
Zgromadzeni – niewiasty przybrane jak