Turgut wstal zza biurka i wyjal z szafy niewielka skrzyneczke z zestawem przyrzadow sluzacych do zabijania wampirow, ktora pokazal nam poprzedniego dnia. Postawil ja przede mna.
«Alez to jeden z twoich najcenniejszych eksponatow – zaprotestowalem. – Poza tym moga nam to zarekwirowac na granicy».
«Nie musisz sie nia chwalic celnikom. Najlepiej, jak dasz ja pannie Rossi. Oni kobiecego bagazu tak dokladnie nie sprawdzaja. – Usmiechnal sie zachecajaco. – Nie zaznam spokoju, jesli tego ze soba nie wezmiecie. Kiedy bedziecie w Budapeszcie, pogrzebie w starych ksiazkach, ale wy tam bedziecie tropic prawdziwego potwora. Teraz schowaj to do teczki. Pudelko jest niewielkie i lekkie. – Bez slowa ulozylem drewniana skrzynke obok ksiazki z wizerunkiem smoka. – W czasie gdy wy bedziecie rozmawiac z matka Helen, ja tutaj bede tropic wszelkie wzmianki o grobowcu. Wciaz nie odrzucam pomyslu, ze grob znajduje sie w Stambule. – Popatrzyl na mnie zwezonymi oczyma. – Wyjasnialoby to pochodzenie plagi, jaka przesladuje nasze miasto od tamtych czasow. Jesli uda sie nam nie tylko sprawe wyjasnic, ale i polozyc jej kres…»
W tej chwili otworzyly sie drzwi od gabinetu i w progu stanela pani Bora. Oznajmila, ze lunch gotowy. Posilek byl rownie smaczny jak ten poprzedniego dnia, lecz panujaca przy stole atmosfera znacznie bardziej ponura. Helen milczala. Sprawiala wrazenie kompletnie wyczerpanej. Pani Bora z wdziekiem podsuwala nam polmiski, a pan Erozan, ktory rowniez dosiadl sie do nas, jadl niewiele. Kiedy jednak zona naszego gospodarza podsunela mu szklaneczke czerwonego wina i smakowita porcje miesa, bibliotekarz doszedl troche do siebie. Turgut byl przyciszony i wyraznie w melancholijnym nastroju. Odczekalismy z Helen na stosowna chwile i grzecznie pozegnalismy gospodarzy.
Turgut odprowadzil nas az na ulice. Swoim zwyczajem potrzasnal serdecznie naszymi dlonmi, nalegajac przy tym, bysmy koniecznie zawiadomili go telefonicznie o terminie naszego wyjazdu. Dodal, ze po powrocie musimy zatrzymac sie w jego domu. Nastepnie popatrzyl na mnie i znaczaco poklepal teczke, ktora trzymalem w reku. Kiwnalem glowa, dajac jednoczesnie Helen znak, ze wszystko jej pozniej wyjasnie. Turgut machal nam, az zniknelismy za porastajacymi ulice lipami i topolami. Helen wziela mnie pod reke. Powietrze przesaczala won bzu i przez chwile, na szerokiej, szarej ulicy, posuwajac sie po upstrzonym plamami slonecznego swiatla trotuarze, poczulem sie, jakbym byl na wakacjach w Paryzu'.
37
«Helen byla smiertelnie zmeczona, ale niechetnie zostawilem ja w jej pokoju w
Byla to doskonala okazja, aby jeszcze troche pozwiedzac Stambul. Ruszylem do przypominajacego olbrzymi labirynt, nakrytego kopula kompleksu palacowego Topkapi, dokad sultan Mehmed przeniosl swoja siedzibe. Budowla ta przyciagala moja uwage od pierwszego dnia pobytu w Stambule. Topkapi zajmuje rozlegly obszar na cyplu otoczonym wodami Bosforu, Zlotego Rogu i morza Marmara. Gdybym nie odwiedzil tego miejsca, przeoczylbym niebywale istotna czesc historii osmanskiego Stambulu. Byc moze zapomnialem na chwile o Rossim, ale naszla mnie refleksja, ze nawet on sam postapilby tak samo, majac przed soba kilka godzin wymuszonej okolicznosciami bezczynnosci.
Gdy przemierzalem parki, dziedzince i pawilony, gdzie przez setki lat bilo serce imperium, czulem pewne rozczarowanie, ze wystawiano tam lak niewiele eksponatow pochodzacych z czasow Mehmeda – niewiele, z wyjatkiem klejnotow i mieczy poszczerbionych i pokiereszowanych w nieustannych zmaganiach. Mialem nadzieje, iz natkne sie na rzeczy ukazujace mi w innym swietle sultana, ktorego wojska walczyly z Vladem Dracula, a tajne sluzby interesowaly sie domniemanym grobowcem ksiecia na Snagov. Pomyslalem sobie, wspominajac starcow grajacych na bazarze, ze przypomina to okreslanie pozycji krola przeciwnika w
Niemniej w palacu bylo wiele do ogladania. Zgodnie z tym, co Helen powiedziala mi poprzedniego dnia, byl to swiat, w ktorym ponad piec tysiecy sluzacych, o tytulach takich jak Wielki Nawijacz Turbanu, spelnialo kazde zyczenie sultana; gdzie trzebiency strzegli czystosci ogromnego haremu, ktory w rzeczywistosci byl zlota klatka. To tutaj Sulejman Wspanialy, rzadzacy w polowie szesnastego wieku, scalil imperium, przeprowadzil reforme administracji, armii i finansow, a ze Stambulu stworzyl metropolie dorownujaca wspanialoscia stolicy cesarzy bizantyjskich. Podobnie jak oni, sultan co tydzien udawal sie na modlitwe do Hagia Sophii – ale zawsze w piatki (u muzulmanow dniem swietym jest piatek, nie niedziela). Byl to swiat sztywnej etykiety, wystawnych uczt, cudownych tkanin, przepieknych mozaik, wezyrow w zielonych szatach i przybranych na czerwono szambelanow, w bajecznie kolorowych butach i ogromnych turbanach.
Szczegolne wrazenie zrobila na mnie opowiesc Helen o janczarach, gwardii formowanej z pojmanych w niewole chlopcow pochodzacych z terytoriow calego imperium. Czytalem o nich wczesniej. Chlopcy ci, pochodzacy z chrzescijanskich krajow, takich jak Serbia czy Woloszczyzna, wychowywani byli w wierze islamskiej, wpajano im nienawisc do ojczystych krain, a kiedy osiagali dojrzalosc, zdejmowano im kaptury, by zabijali niczym sokoly. Widywalem w roznych albumach wizerunki janczarow. Myslac o ich mlodych, pozbawionych wszelkiego wyrazu twarzach, przeprowadzajacych zmasowane ataki w obronie sultana, czulem zaciskajacy sie wokol mnie chlod palacu.
Pomyslalem, ze mlodziutki Vlad Dracula bylby wspanialym janczarem. Ale imperium nie skorzystalo z tej mozliwosci. Vlad byl za stary. Imperium musialoby pojmac go w o wiele mlodszym wieku i trzymac w niewoli w Azji Mniejszej. A tak w koncu oddali go jego ojcu. Ksiaze stal sie zbyt niezaleznym renegatem wiernym tylko samemu sobie, i z rowna latwoscia zabijal zarowno swoich stronnikow, jak i tureckich wrogow.
Zupelnie jak Stalin – pomyslalem, sam zaskoczony nieoczekiwanym skojarzeniem. Patrzylem na polyskliwa ton Bosforu. Stalin umarl przed rokiem i do zachodniej prasy zaczely przeciekac pierwsze wiadomosci o dokonywanych przez niego okrucienstwach. Pamietam artykul o wiernym mu generale, ktorego tuz przed wybuchem wojny oskarzyl o probe zamachu stanu. W srodku nocy wywleczono generala z domu i zawieszono glowa do dolu na slupie trakcji elektrycznej na jednej z ruchliwych stacji podmoskiewskiej kolejki. Wisial tam przez kilka dni, az umarl. Wsiadajacy i wysiadajacy z pociagu pasazerowie dobrze widzieli generala, ale nikt nie popatrzyl w jego strone po raz drugi. Pozniej okoliczni mieszkancy nie potrafili powiedziec, czy rzecz taka naprawde sie zdarzyla.
Tego typu niepokojace mysli towarzyszyly mi, gdy przechodzilem z jednej, urzadzonej z przepychem, sali do nastepnej. Wszedzie wyczuwalem cos zlowrogiego i zdradliwego. Byla to przytlaczajaca aura najwyzszej, autorytarnej wladzy sultana, wladzy nie tyle skrywanej, co objawiajacej sie tymi wlasnie waskimi korytarzami, tajnymi przejsciami, zakratowanymi oknami, otoczonymi kruzgankami ogrodami. W koncu, szukajac wytchnienia od wymieszanych ze soba zmyslowosci i uwiezienia, elegancji i ucisku, wyszedlem na zewnetrzny dziedziniec, porosniety plawiacymi sie w slonecznym blasku drzewami.
Ale tutaj zetknalem sie z najgorszymi upiorami przeszlosci. Przewodnik ze szczegolami opisywal to miejsce kazni, gdzie sultani scinali glowy najwyzszym urzednikom lub osobom, z ktorymi sie nie zgadzali. Ich glowy byly pozniej nabijane na tyczki i wystawiane na widok publiczny. Tak wiec sultan i renegat z Woloszczyzny niczym sie od siebie zasadniczo nie roznili – pomyslalem, opuszczajac z niesmakiem dziedziniec. Spacer po pobliskim parku ukoil nieco moje nerwy. Czerwony blask promieni stojacego nisko slonca, odbijajacych sie w wodzie, i ciemna sylwetka statku plynacego Bosforem uswiadomily mi, ze zapada zmierzch i powinienem wrocic do Helen. Zapewne miala juz jakies wiadomosci od swej ciotki.
Czekala na mnie w holu. W reku trzymala angielska gazete.
«I jak wycieczka?» – zapytala, podnoszac wzrok.
«Okropna. Odwiedzilem palac Topkapi».
«0, przepraszam. Zupelnie o tym zapomnialam». – Zlozyla gazete.
«Nie masz za co przepraszac. A co dzieje sie w szerokim swiecie?»
«Same okropne rzeczy – odparla, przeciagajac palcem po tytulach. Ale mam dla ciebie dobra