Percy zawsze przejawial sklonnosc do figli, ale ostatnio zaczal stawac sie wrecz bezczelny. Urosl, glos wyraznie mu sie poglebil, a niewinne do tej pory zarty coraz czesciej graniczyly niebezpiecznie blisko z ordynarnymi wybrykami. Wciaz jeszcze bal sie ojca i wazyl sie na to, aby przeciwstawic sie mu wylacznie wtedy, kiedy czul wsparcie Margaret, lecz nie ulegalo zadnej watpliwosci, ze wielkimi krokami zblizal sie dzien, gdy otwarcie wypowie posluszenstwo. Jak na to zareaguje ojciec? Czy uda mu sie podporzadkowac sobie syna rownie latwo, jak uczynil to z corkami? Margaret przypuszczala, iz w tym przypadku sytuacja moze rozwinac sie w nieco odmienny sposob.

W drugim koncu wagonu siedziala tajemnicza postac, ktora wydawala jej sie jakby znajoma. Wysoki mezczyzna o plonacych oczach wyroznial sie sposrod dobrze ubranych i odzywionych wspoltowarzyszy podrozy, poniewaz byl chudy jak smierc i mial na sobie wyswiechtany garnitur z grubego, taniego materialu. Wlosy na jego czaszce byly ostrzyzone bardzo krotko, jak u wieznia. Wydawal sie czujny i zaniepokojony.

Spojrzal na nia akurat wtedy, kiedy mu sie przypatrywala, i wreszcie go sobie skojarzyla. Nigdy sie nie spotkali, ale widziala jego zdjecie w gazetach: Nazywal sie Carl Hartmann, byl niemieckim socjalista i naukowcem. Postanowiwszy wziac przyklad z brata usiadla naprzeciwko chudego mezczyzny i przedstawila sie. Jako zazarty oponent Hitlera, Hartmann zyskal w oczach mlodych ludzi podobnych do Margaret opinie bohatera. Mniej wiecej rok temu wszelki sluch o nim zaginal i wszyscy obawiali sie juz najgorszego. Margaret przypuszczala, ze dopiero teraz udalo mu sie uciec z Niemiec. Wygladal jak czlowiek, ktory przeszedl przez pieklo.

– Caly swiat niepokoil sie panskim losem – powiedziala do niego.

Mowil po angielsku z wyraznym obcym akcentem, lecz poprawnie.

– Umieszczono mnie w areszcie domowym, ale pozwolono kontynuowac badania naukowe.

– A potem?

– Potem ucieklem – odparl po prostu. – Zna pani mojego przyjaciela, barona Gabona? – zapytal, wskazujac siedzacego przy nim mezczyzne.

Margaret slyszala o nim. Philippe Gabon byl francuskim bankierem wykorzystujacym swoja fortune do propagowania zydowskich idei, w tym syjonizmu, co raczej nie przysparzalo mu zwolennikow w brytyjskim rzadzie. Wiekszosc czasu spedzal podrozujac po swiecie i starajac sie przekonac wladze roznych krajow, by zechcialy przyjac do siebie zydowskich uciekinierow z Niemiec. Byl nieduzy i korpulentny, mial schludnie przystrzyzona brode, elegancki czarny garnitur, szara kamizelke i srebrny krawat. Margaret sadzila, ze to on zaplacil za bilet Hartmanna. Uscisnela mu reke i ponownie skierowala uwage na uczonego.

– Gazety nic nie pisaly o panskiej ucieczce.

– Staramy sie utrzymac ja w tajemnicy, dopoki Carl nie opusci Europy – wyjasnil baron.

Zabrzmialo to zlowieszczo; wygladalo na to, ze nazisci nie zrezygnowali z dostania go w swoje rece.

– Co pan bedzie robil w Ameryce? – zapytala Margaret.

– Podejme prace na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Princeton – odparl Hartmann. Przez jego twarz przemknal wyraz goryczy. – Nie chcialem opuszczac ojczyzny, ale gdybym zostal, moja praca moglaby sie przyczynic do zwyciestwa nazistow.

Margaret nie miala pojecia, czym sie zajmowal; wiedziala tylko tyle, ze jest naukowcem. Bardziej interesowala ja jego dzialalnosc polityczna.

– Panska odwaga stala sie inspiracja dla wielu ludzi – powiedziala. Miala na mysli Iana, ktory tlumaczyl na angielski przemowienia Hartmanna – jeszcze wtedy, kiedy Hartmannowi pozwalano wyglaszac przemowienia.

Wygladal na speszonego komplementem.

– Bardzo chcialbym to kontynuowac: Zaluje; ze zrezygnowalem.

– Wcale nie zrezygnowales, Carl – wtracil sie baron Gabon. – Nie czyn sobie wyrzutow. Zrobiles wszystko, co mogles.

Hartmann skinal glowa. Margaret domyslala sie, iz wiedzial, ze Gabon ma racje, ale w glebi duszy zywil nie dajace mu spokoju przekonanie, ze zawiodl swoja ojczyzne. Chciala go jakos pocieszyc, lecz nie wiedziala jak. Z klopotu wybawil ja pracownik Pan American, ktory oznajmil:

– Prosze panstwa, w sasiednim wagonie podano lunch. Prosze zajac miejsca.

– Czuje sie zaszczycona, ze moglam pana poznac – powiedziala Margaret, wstajac z fotela. – Mam nadzieje, ze bedziemy jeszcze mieli okazje porozmawiac.

– Jestem tego pewien – odparl Hartmann i po raz pierwszy usmiechnal sie. – Przebedziemy razem ponad piec tysiecy kilometrow.

Przeszla do wagonu restauracyjnego, gdzie dolaczyla do rodziny. Matka i ojciec siedzieli po jednej stronie stolu, trojka dzieci zas tloczyla sie po drugiej, Percy wcisniety miedzy Margaret i Elizabeth.

Margaret zerknela ukradkiem na siostre; kiedy zdetonuje swoja bombe?

Kelner nalal do szklanek wode, a ojciec zamowil butelke renskiego wina. Elizabeth siedziala w milczeniu, spogladajac w okno. Margaret niemal bala sie oddychac. Matka chyba wyczula napiecie, gdyz zapytala:

– Co sie z wami dzieje, dziewczeta?

– Mam wam cos do powiedzenia – oznajmila Elizabeth.

Kelner przyniosl przetarta zupe grzybowa. Elizabeth umilkla, czekajac, az ich obsluzy. Matka zazyczyla sobie salaty.

– O co chodzi, kochanie? – zapytala, kiedy kelner odszedl.

Margaret zamarla w oczekiwaniu.

– Postanowilam nie leciec z wami do Ameryki – oswiadczyla Elizabeth.

– Co ty wygadujesz, do stu diablow? – zirytowal sie ojciec. – Oczywiscie, ze lecisz! Wkrotce wsiadziesz do samolotu.

– Wlasnie, ze nie lece – odparla spokojnie Elizabeth. Margaret przyjrzala sie uwaznie siostrze; mowila opanowanym glosem, ale jej pociagla, niezbyt ladna twarz byla blada z przejecia. Margaret calym sercem zyczyla jej powodzenia.

– Nie badz niemadra, Elizabeth – odezwala sie matka. – Ojciec kupil ci bilet.

– Moze zdazy jeszcze zwrocic go w kasie – zauwazyl Percy.

– Zamilcz, nieznosny chlopcze! – uciszyl go ojciec.

– Jezeli sprobujecie mnie zmusic, odmowie wejscia na poklad samolotu – ciagnela Elizabeth. – Watpie, czy zaloga zgodzi sie, zebyscie wniesli mnie wrzeszczaca i kopiaca.

Margaret dopiero teraz uswiadomila sobie, jak znakomicie wszystko zaplanowala jej siostra. Zaatakowala ojca w najbardziej dla niego niedogodnym momencie. Nie mogl zaciagnac jej na poklad sila, a jednoczesnie nie mogl zostac w kraju i odlozyc rozwiazania problemu na pozniej, gdyz wladze zaaresztowalyby go jako faszyste.

Mimo to nie uznal sie za pokonanego. Kiedy zrozumial, ze corka mowi zupelnie serio, odlozyl lyzke.

– Jak ci sie wydaje, co bedziesz robila, jesli tu zostaniesz? – zapytal zjadliwym tonem. – Wstapisz do wojska, tak jak to chciala uczynic twoja niedorozwinieta siostra?

Margaret poczerwieniala z gniewu, ale ugryzla sie w jezyk i nic nie powiedziala, czekajac na slowa, ktore wytraca ojcu z rak wszelkie argumenty.

– Pojade do Niemiec – oswiadczyla Elizabeth.

Ojciec byl tak zdumiony, ze az stracil na chwile glos.

– Kochanie, czy nie wydaje ci sie, ze posunelas sie troche za daleko? – zapytala matka.

– Oto, co sie dzieje, kiedy dziewczetom pozwala sie dyskutowac o polityce! – powiedzial Percy z nadeta powaga, doskonale nasladujac glos ojca. – Wszystko przez te Marie Stopes, ktora…

– Cicho badz! – syknela Margaret i dala mu sojke w bok.

Zapadla cisza. Kelner zabral nietknieta zupe. Zrobila to – pomyslala Margaret. – Miala dosc odwagi, zeby mu to powiedziec. Czy jednak jej sie uda?

Widziala, ze ojciec jest zbity z tropu. Latwo bylo mu potepiac Margaret za to, ze chciala zostac w kraju i walczyc z faszystami, znacznie trudniej natomiast potepic Elizabeth, ktora opowiadala sie po tej samej stronie co on.

Jednak takie drobne moralne watpliwosci nigdy nie zaprzataly na dluzej jego uwagi.

– Kategorycznie ci tego zabraniam! – oswiadczyl, kiedy kelner oddalil sie od stolika. Ton, jakim to powiedzial, swiadczyl, ze uwaza dyskusje za zakonczona.

Margaret spojrzala na siostre. Jak zareaguje? Nawet nie uznal za stosowne przedstawic jej swoich racji.

– Obawiam sie, ze nie mozesz mi niczego zabronic, drogi ojcze – odparla zadziwiajaco lagodnie Elizabeth. –

Вы читаете Noc Nad Oceanem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату