Margaret uswiadomila sobie, ze oto zarowno ona, jak i Percy przeciwstawili sie ojcu, a on nie mogl na to nic poradzic. Bylo to zaiste epokowe wydarzenie.
Ojciec znizyl nieco glos i zwrocil sie bezposrednio do niej:
– Pamietaj, ze wlasnie przez takich jak oni musimy uciekac z kraju! – syknal, po czym dodal glosno: – Jesli chca z nami podrozowac, musza najpierw nauczyc sie dobrych manier.
– Dosc tego! – odezwal sie ktos.
Margaret rozejrzala sie po jadalni. Glos nalezal do Mervyna Loveseya, nowego pasazera, ktory wsiadl w Foynes. Wlasnie podnosil sie z krzesla. Obaj stewardzi, Nicky i Davy, stali jak slupy soli, przygladajac sie z przerazonymi minami rozwojowi wydarzen. Lovesey przeszedl przez niewielkie pomieszczenie, oparl dlonie na stoliku, przy ktorym siedzial Oxenford, i nachylil sie groznie. Byl wysokim, budzacym respekt mezczyzna o gestych szpakowatych wlosach, czarnych brwiach i rysach twarzy jakby wykutych w kamieniu. Mial na sobie drogi garnitur, mowil zas z wyraznym akcentem z Lancashire.
– Bylbym ogromnie zobowiazany, gdyby zechcial pan zachowac swoje poglady dla siebie – wycedzil grobowym tonem.
– To nie panski cholerny in… – zaczal ojciec.
– Wlasnie, ze moj – przerwal mu Lovesey.
Margaret zauwazyla katem oka, ze Nicky wyszedl pospiesznie z kabiny, prawdopodobnie po to, by sprowadzic pomoc z pokladu nawigacyjnego.
– Oczywiscie dla pana to nic nie znaczy – ciagnal Lovesey – ale profesor Hartmann jest jednym z najwybitniejszych fizykow na swiecie.
– Nie obchodzi mnie, kim on jest…
– Naturalnie, ze nie. Ale mnie to obchodzi. I moim zdaniem panskie uwagi sa rownie obrzydliwe, jak smrod zgnilych jaj.
– Bede mowil to, na co mam ochote – odparl ojciec. Wykonal ruch, jakby chcial wstac z krzesla, ale Lovesey polozyl mu na ramieniu ciezka dlon.
– W tej chwili nasz kraj prowadzi wojne z takimi ludzmi jak pan.
– Wynos sie pan, dobrze?
– Wyniose sie, jesli pan sie zamknie.
– Zaraz zawolam kapitana i…
– Nie ma potrzeby – oswiadczyl kapitan Baker, wchodzac do kabiny. W mundurze i czapce roztaczal wokol siebie aure spokojnego autorytetu. – Jestem tutaj. Panie Lovesey, czy zechcialby pan wrocic na swoje miejsce? Bylbym panu niezmiernie zobowiazany.
– Oczywiscie – odparl Lovesey. – Ale nie bede sluchal spokojnie, jak najwybitniejszy europejski uczony jest lzony i zniewazany przez tego pijanego kretyna.
– Panie Lovesey, prosze!
Lovesey usiadl przy swoim stoliku.
Kapitan zwrocil sie do ojca Margaret.
– Lordzie Oxenford, byc moze zle pana zrozumiano. Jestem pewien, ze nie zachowalby sie pan wobec innego pasazera w sposob przedstawiony przez pana Loveseya.
Margaret modlila sie, by ojciec zechcial skorzystac z rysujacej sie szansy na zatuszowanie sprawy, lecz ku jej rozpaczy zacietrzewil sie jeszcze bardziej.
– Nazwalem go odrazajacym Zydem, bo nim jest! – wybuchnal.
– Ojcze, przestan! – krzyknela.
– Jestem zmuszony prosic pana, by nie uzywal pan takich okreslen na pokladzie samolotu, ktorym dowodze.
– Czyzby on sie wstydzil, ze jest Zydem? – zapytal szyderczo ojciec.
Margaret widziala, ze kapitana ogarnia coraz wiekszy gniew.
– To jest amerykanski samolot, sir, i obowiazuja na nim amerykanskie normy zachowania. Zadam, aby przestal pan obrazac innych pasazerow i jednoczesnie ostrzegam, ze mam prawo zaaresztowac pana i przekazac w rece policji podczas najblizszego postoju. Musi pan wiedziec, ze w takich wypadkach, co prawda niezmiernie rzadkich, linie lotnicze zawsze kieruja sprawe do sadu.
Grozba aresztowania wstrzasnela ojcem tak bardzo, ze nie odezwal sie ani slowem. Margaret odczuwala ogromne upokorzenie. Choc protestowala przeciwko jego postepowaniu, a nawet starala sie go powstrzymac, to bardzo sie wstydzila. Przeciez byla jego corka. Ukryla twarz w dloniach; miala juz tego dosyc.
Dopiero po dluzszej chwili uslyszala glos ojca:
– Mysle, ze wroce do swojej kabiny. – Odslonila oczy i zobaczyla, ze wstaje z miejsca i podaje ramie matce. – Moja droga?
Matka takze wstala. Margaret poczula, ze oczy osob zebranych w jadalni spoczywaja teraz na niej.
Nagle, nie wiadomo skad, pojawil sie Harry. Polozyl dlonie na oparciu krzesla Margaret i sklonil sie lekko.
– Lady Margaret… – powiedzial, a kiedy sie podniosla, odsunal krzeslo. Byla mu ogromnie wdzieczna za to, ze nie zostawil jej samej.
Matka odeszla od stolu z wysoko podniesiona glowa i nieruchoma twarza, na ktorej nie malowaly sie zadne uczucia. Ojciec ruszyl za nia.
Harry podal ramie Margaret. Byl to tylko niewiele znaczacy gest, dla niej jednak przedstawial ogromna wartosc. Choc zaczerwieniona po uszy, mogla jednak wyjsc z jadalni z godnoscia.
Kiedy tylko znalazla sie w sasiedniej kabinie, uslyszala, jak za jej plecami narasta szmer goraczkowych szeptow.
Harry odprowadzil ja do fotela.
– To bylo bardzo szlachetne z twojej strony – oznajmila, przejeta do glebi. – Nie wiem, jak ci dziekowac.
– Uslyszalem stad awanture i pomyslalem sobie, ze mozesz mnie potrzebowac – odparl przyciszonym glosem.
– Jeszcze nigdy w zyciu nie wstydzilam sie tak jak dzisiaj! – szepnela.
Ale ojciec bynajmniej nie skonczyl.
– Jeszcze tego kiedys pozaluja, przekleci glupcy! – Matka opadla na fotel i wpatrywala sie w niego pustym spojrzeniem. – Przegraja te wojne, wspomnicie moje slowa!
– Ojcze, prosze cie, przestan! – powiedziala blagalnie Margaret. Na szczescie jedyna osoba, ktora oprocz niej i matki slyszala tyrade ojca, byl Harry, gdyz pan Membury gdzies zniknal.
Ojciec nie zwrocil na nia najmniejszej uwagi.
– Niemiecka armia zaleje Anglie jak fala przyplywu! – ciagnal. – Jak myslicie, co sie wtedy stanie? Naturalnie Hitler powola faszystowski rzad. – Nagle w jego oczach pojawil sie dziwny blysk.
Boze, on wyglada, jakby oszalal – przemknelo sploszonej Margaret przez mysl.
– Angielski rzad, ma sie rozumiec, kierowany przez angielskiego faszyste.
– O, moj Boze! – jeknela glosno Margaret. Dopiero teraz zrozumiala, do czego zmierzal, i ogarnela ja bezdenna rozpacz.
Ojciec mial nadzieje, ze Hitler uczyni go dyktatorem Wielkiej Brytanii. Uwazal, ze Anglia zostanie podbita i ze Hitler wezwie go z wygnania, by postawic na czele marionetkowego rzadu.
– A kiedy w Londynie nastanie faszystowski premier, wtedy zatancza w takt zupelnie innej melodii! – zakonczyl triumfalnie ojciec, jakby wlasnie rozstrzygnal na swoja korzysc jakas dyskusje.
Harry przypatrywal mu sie ze zdumieniem.
– Pan naprawde mysli, ze… ze Hitler poprosi pana…
– Kto wie? Na pewno bedzie to musial byc ktos, kto nie mial zadnych zwiazkow ze skompromitowana administracja. Jesli otrzymam taka szanse… obowiazek wobec ojczyzny… start zupelnie od nowa, bez obciazen przeszlosci…
Harry byl tak wstrzasniety, ze nawet nie probowal nic odpowiedziec.
Margaret ogarnela rozpacz. Musiala jak najpredzej uciec od ojca. Zadrzala na wspomnienie calkowitego fiaska, jakim zakonczyla sie pierwsza proba, ale postanowila, ze wezmie sie w garsc i nie pozwoli, by to niepowodzenie oslabilo jej determinacje. Sprobuje ponownie.
Ale tym razem zorganizuje to zupelnie inaczej. Wiele ja nauczyl przyklad Elizabeth. Wszystko starannie
