mnie oniesmielal. Swoja droga, ojciec zawsze nosil garnitur.
– Uwazam – wycedzil powoli – ze to dobry pomysl.
Wiedzialem, ze kiedy mowi w ten sposob, sprawa jest przesadzona. Tak to wygladalo w mojej rodzinie. Jednak nawet gdy sie zgodzilem, nadal nie chcialem tego robic. Nie chcialem marnowac czasu, przez caly rok spotykajac sie raz w tygodniu po szkole – po szkole! – z nauczycielami, dyskutujac na temat szkolnych potancowek albo probujac zdecydowac, jakiego koloru maja byc szturmowki. Tak naprawde tym wlasnie zajmowali sie wszyscy przewodniczacy samorzadu, przynajmniej za moich czasow. Kiedy szlo o rzeczywiscie wazne sprawy, uczniowie nie mieli nic do gadania.
Z drugiej strony wiedzialem jednak, ze ojciec ma racje. Musialem cos zrobic, jesli mialem zamiar dostac sie na uniwerek. Nie gralem w futbol ani w koszykowke, nie gralem na zadnym instrumencie, nie nalezalem do klubu szachowego, kreglarskiego i zadnego innego. Nie wyroznialem sie w nauce…do diabla, nie wyroznialem sie w niczym. Ogarniety depresja, sporzadzilem liste rzeczy, ktore potrafie robic, i szczerze mowiac, nie bylo tego duzo. Umialem zawiazywac osiem roznych wezlow zeglarskich, umialem przejsc na bosaka po goracym asfalcie dalej niz ktokolwiek, kogo znalem, umialem przez trzydziesci sekund balansowac pionowo olowkiem na palcu…ale nie wydawalo mi sie, zeby ktorakolwiek z tych rzeczy miala znaczenie przy przyjmowaniu na studia. Lezalem wiec w lozku przez cala noc, powoli uswiadamiajac sobie, ze jestem nieudacznikiem. Dzieki, tato.
Nazajutrz rano poszedlem do gabinetu dyrektora i wpisalem sie na liste kandydatow. W wyborach kandydowaly jeszcze dwie osoby: John Foreman oraz Maggie Brown. John nie mial zadnej szansy. Byl facetem, ktory rozmawiajac z toba, potrafil wypruc ci nitke z calego ubrania. Ale dobrze sie uczyl. Siedzial w pierwszej lawce i podnosil reke za kazdym razem, kiedy nauczyciel zadawal jakies pytanie. Proszony o udzielenie odpowiedzi, prawie zawsze udzielal wlasciwej i obracal sie z dumna mina, jakby udowodnil wlasnie, jak bardzo przewyzsza intelektem siedzacych w klasie peonow. Eric i ja plulismy na niego, kiedy tylko nauczyciel odwracal sie do nas plecami.
Z Maggie Brown sprawa wygladala inaczej. Ona takze dobrze sie uczyla. Przez pierwsze trzy lata byla czlonkiem rady szkolnej, a w trzeciej klasie zostala przewodniczaca samorzadu klasowego. Jedynym jej minusem bylo to, ze nie byla zbyt atrakcyjna i w dodatku tego lata przybrala trzydziesci funtow na wadze. Wiedzialem, ze zaden chlopak nie odda na nia glosu.
Przekonawszy sie, z kim przyjdzie mi sie zmierzyc, doszedlem do wniosku, ze byc moze mam jednak jakas szanse. Stawka byla cala moja przyszlosc. Musialem wiec ustalic pewna strategie. Pierwszy zaakceptowal ja Eric.
– Jasne, nie ma problemu, kaze glosowac na ciebie wszystkim chlopakom z druzyny. Jezeli naprawde ci na tym zalezy.
– Moze takze ich dziewczynom? – zasugerowalem.
Na tym w gruncie rzeczy polegala cala kampania. Zgodnie z oczekiwaniami, uczestniczylem oczywiscie w roznych debatach i rozdawalem durne ulotki pod tytulem „Co zrobie, jesli zostane przewodniczacym”, ostatecznie jednak zwyciestwo odnioslem prawdopodobnie dzieki Ericowi Hunterowi. Szkola srednia w Beaufort liczyla tylko okolo czterystu uczniow, w zwiazku z czym przewazaly glosy sportowcow, a wiekszosc z nich i tak miala w glebokim powazaniu to, na kogo glosuja. W koncu wszystko potoczylo sie tak, jak zaplanowalem.
Zostalem wybrany na przewodniczacego watla przewaga jednego glosu. Nie mialem pojecia, jakie sciagnie mi to na glowe klopoty.
W poprzedniej klasie chodzilem z dziewczyna o nazwisku Angele Clark. Byla moja pierwsza prawdziwa dziewczyna, chociaz trwalo to zaledwie kilka miesiecy. Tuz przed wakacjami porzucila mnie jednak dla chlopaka, ktory mial na imie Lew i pracowal jako mechanik w warsztacie swojego ojca. Jego glowna zaleta, z tego co pamietam, bylo to, ze mial naprawde fajny samochod. Ubrany w bialy podkoszulek, z wsunieta pod rekaw paczka cameli, opieral sie o maske swojego thunderbirda i strzygac oczyma w lewo i w prawo wolal: „Czesc, malenka” – kiedy tylko w poblizu przechodzila jakac laska. Byl prawdziwym typem zwyciezcy, jesli rozumiecie, o co mi chodzi.
Tak czy inaczej, zblizal sie bal na rozpoczecie roku, a ja z powodu calej tej historii z Angela, wciaz nie mialem partnerki. W balu mieli uczestniczyc wszyscy czlonkowie rady uczniowskiej: obecnosc byla obowiazkowa. Musialem pomoc udekorowac sale gimnastyczna i posprzatac nastepnego dnia, a poza tym te bale byly calkiem udane. Zadzwonilem do kilku dziewczyn, ktore znalem, ale mialy juz z kim isc, w zwiazku z czym zadzwonilem do kilku innych. Te rowniez mialy juz partnerow. Na tydzien przed balem nie bylo praktycznie w czym wybierac. Pula poszukiwan zawezila sie do dziewczyn, ktore nosily grube okulary i seplenily. Beaufort nigdy nie byl wylegarnia pieknosci, ale musialem przeciez kogos znalezc. Nie chcialem isc na bal bez dziewczyny – jak by to wygladalo? Bylbym pierwszym przewodniczacym samorzadu w historii, ktory przyszedl sam na bal na rozpoczecie roku. Wiedzialem, ze skonczy sie to tym, ze bede przez cala noc nalewal poncz albo sprzatal rzygowiny w lazience. Takie rzeczy robili na ogol ludzie, ktorzy przychodzili bez partnerki.
Bliski paniki, wyciagnalem szkolny album z zeszlego roku i zaczalem go kartkowac, szukajac jakiejkolwiek dziewczyny, ktora moglabym nie miec chlopaka. W pierwszej kolejnosci przejrzalem strony z uczennicami najstarszej klasy. Wiele z nich wyjechalo na studia, ale kilka zostalo w miescie. Nie wydawalo mi sie, bym mial u nich wielkie szanse, lecz mimo to zadzwonilem i okazalo sie, ze moje obawy byly sluszne. Nie udalo mi sie znalezc zadnej dziewczyny, ktora chcialby wybrac sie ze mna na bal.
Po jakims czasie wprawilem sie nawet w przyjmowaniu odpowiedzi odmownych, chociaz nie jest to rzecz, ktora moglbym sie chelpic przed wnukami. Mama wiedziala co jest grane, i w koncu przyszla do mojego pokoju i usiadla obok mnie na lozku.
– Jesli nie mozesz znalezc nikogo, z radoscia bede ci towarzyszyc – powiedziala.
– Dzieki, mamo – odparlem bez entuzjazmu.
Kiedy wyszla z pokoju poczulem sie jeszcze gorzej niz przedtem. Nawet moja mama nie wierzyla, ze uda mi sie kogos znalezc. Gdybym pokazal sie tam razem z nia, nie zapomniano by mi tego i za sto lat.
Swoja droga, na tym samym wozku jechal ze mna jeszcze jeden chlopak. Carey Dennison zostal wybrany na skarbnika i tez nie mial z kim isc. Byl facetem, z ktorym nikt nie mogl dlugo wytrzymac i wybrano go tylko dlatego, ze nie mial zadnego kontrkandydata. Mimo to ledwo udalo mu sie przejsc. Gral na tubie w orkiestrze detej i mial cialo pozbawione wszelkich proporcji, jakby przestal rosnac w wieku dojrzewania. Z wielkiego korpusu wyrastaly mu pajakowate rece i nogi niczym u Hoo z Hooville, jesli pamietacie te kreskowke. Mial rowniez piskliwy glosik – chyba wlasnie dlatego tak dobrze gral na tubie – i stale zadawal wszystkim glupie pytania w rodzaju: „A gdzie pojechaliscie w zeszlym tygodniu? A dobrze sie bawiliscie? A byly tam jakies dziewczyny?”. Nie czekal nawet na odpowiedz, lecz krecil sie dookola jak fryga, tak ze trzeba bylo bez przerwy obracac glowe, zeby go widziec. Przysiegam, ze byl chyba najbardziej denerwujaca osoba, jaka w zyciu spotkalem. Wiedzialem, ze jesli nie znajde partnerki, bedzie stal przy mnie caly wieczor, zasypujac pytaniami niczym jakis szalony prokurator.
Kartkowalem wiec dalej album, tam, gdzie zamieszczone byly zdjecia dziewczyn z trzeciej klasy, gdy moj wzrok padl nagle na Jamie Sullivan. Wahalem sie tylko sekunde, a potem przewrocilem szybko kartke, przeklinajac sie za to, ze w ogole o tym pomyslalem. Przez nastepna godzine szukalem kogos, kto wygladalby chociaz w polowie tak przyzwoicie, powoli jednak uswiadomilem sobie, ze nie zostal juz nikt. W koncu przewrocilem kartki z powrotem i ponownie sie jej przyjrzalem. Nie wyglada wcale tak zle, stwierdzilem, i jest naprawde slodka. Chyba mi nie odmowi.
Zamknalem album. Jamie Sullivan? Corka Hegberta? Nie ma mowy. W zadnym wypadku. Moi przyjaciele upiekliby mnie zywcem.
Ale jesli alternatywa mialo byc pojscie na bal z wlasna matka, zmywanie wymiotow albo nawet, bron Boze, Carey Dennison?
Przez caly wieczor analizowalem wszystkie za i przeciw. Wierzcie mi, kilkakrotnie zmienialem decyzje, ostatecznie wybor byl jednak oczywisty, nawet dla mnie. Musialem zaprosic Jamie na bal i przemierzajac pokoj, zaczalem zastanawiac sie, jak to najlepiej zrobic.
Wtedy wlasnie zdalem sobie sprawe z czegos strasznego, czegos absolutnie przerazajacego. Uswiadomilem sobie mianowicie, ze Carey Dennison robi prawdopodobnie w tym momencie dokladnie to samo co ja. Niewykluczone, ze przegladal wlasnie ten sam album! Moze i mial nie po kolei w glowie, na pewno jednak nie byl facetem, ktory lubi zmywac po kims rzygi, a gdybyscie znali jego matke, wiedzielibyscie, ze mial jeszcze gorsza alternatywe niz ja. Co bedzie, jesli pierwszy zaprosi corke pastora? Jamie mu nie odmowi, a realnie rzecz biorac, byla jego jedyna opcja. Nikt procz niej nie zgodzilby sie za zadne skarby mu towarzyszyc. Jamie wszystkim