Wzruszylem ramionami.
– Rzeczywiscie, jestem dokladny.
– Otoz to. Moze troche wina? – Otworzyla drzwiczki kredensu, ktorego rzezbienia harmonizowaly z ksztaltem biurka, i wyjela butelke oraz dwa kieliszki na wysokich nozkach.
– Z przyjemnoscia, Wysoki Sadzie.
– W tym pokoju mozemy sobie mowic po imieniu. Jestem Diane. Moge cie nazywac Alexandrem?
– Wystarczy Alex.
Nalala do kieliszkow czerwonego wina.
– Doskonaly cabernet, ktory pije po zakonczeniu szczegolnie paskudnych spraw. Prawdziwie pokrzepiajacy trunek.
Wzialem podany kieliszek.
– Za sprawiedliwosc – wzniosla toast Diane.
Wypilismy po lyku. Wino bylo dobre, wiec pochwalilem je glosno.
Popijalismy w milczeniu. Sedzia skonczyla wino przede mna i odstawila kieliszek.
– Chce porozmawiac z toba o Moodych. Sprawa jest juz zalatwiona, lecz nie moge przestac myslec o tych biednych dzieciach. Czytalam twoj raport i zauwazylam, ze masz doskonaly kontakt z ta rodzina.
– Potrzebowalem troche czasu, zeby w koncu sie przede mna otworzyli.
– Powiedz mi, Alex, czy dzieci zapomna?
– Zadaje sobie to samo pytanie. Wszystko zalezy od postawy obojga rodzicow. Musza sie dogadac.
Diane zabebnila palcami o brzeg kieliszka.
– Sadzisz, ze Richard zabije Darlene?
Jej pytanie mna wstrzasnelo.
– Nie mow tylko, ze nie przemknela ci przez glowe taka mysl… Przeciez sam prosiles straznika, zeby mial na niego oko.
– Po prostu chcialem uniknac nieprzyjemnych scen – odrzeklem. – Ale, hm… tak, sadze, ze jest zdolny do morderstwa. To czlowiek nieobliczalny i ogromnie przygnebiony. Wiem, ze podczas depresji bywal niebezpieczny. Tak, moze probowac zemscic sie na bylej zonie.
– A w dodatku nosi kobiece majtki.
Rozesmialem sie.
– Istotnie, zdarza mu sie to.
– Jeszcze wina?
– Chetnie.
Dolala, odstawila butelke i objela palcami nozke swojego kieliszka. Mialem przed soba nieco surowa, lecz atrakcyjna piecdziesieciolatke, ktora w zaden sposob nie starala sie ukryc wieku.
– Prawdziwa ofiara losu z tego Moody’ego. I byc moze potencjalny zabojca.
– Jesli wpadnie w morderczy nastroj, eks-zona z pewnoscia stanie sie celem. Ona i jej przyjaciel Conley.
– No coz – mruknela, przesuwajac koniuszkiem jezyka po wargach – trzeba podchodzic filozoficznie do takich spraw. Jesli Richard zabije Darlene, motyw bedzie oczywisty, poniewaz jego zdaniem ona pieprzy sie z niewlasciwym facetem. Miejmy tylko nadzieje, ze ten wariat nie wybierze sobie na ofiare kogos calkowicie niewinnego… na przyklad mnie albo ciebie.
Zartowala czy mowila powaznie?
– Czesto mysle o takich sytuacjach – ciagnela. – Boje sie, ze nagle jakis stukniety frajer uzna mnie za glowna przyczyne swoich problemow. Ofiary losu nigdy nie potrafia wziac odpowiedzialnosci za swoje gowniane spieprzone zycie. Ty nigdy nie miewasz takich obaw?
– Wlasciwie nie. Kiedy pracowalem w zawodzie, wiekszosc moich pacjentow stanowili sympatyczni mlodzi ludzie z dobrych rodzin… Bywali zagubieni, ale nie mieli morderczych sklonnosci. Teraz, od dwoch lat, jestem na emeryturze.
– Wiem. Czytajac twoj zyciorys, dostrzeglam te luke. Tyle artykulow, wyklady, szpital, prywatna praktyka… a pozniej pustka. Odszedles z pracy po sprawie La Casa de Los Ninos czy jeszcze przed nia?
Nie bylem zaskoczony, ze wie o tym. Chociaz sprawa zakonczyla sie juz ponad rok temu, pisaly o niej wszystkie gazety na pierwszych stronach. Naglowki byly krzykliwe, wiec ludzie to zapamietali. Sam rowniez nie moglem o niej zapomniec z powodu peknietej szczeki, ktora bolala mnie, ilekroc wzrastala wilgotnosc powietrza.
– Pol roku przed nia. A potem, sama rozumiesz… Nie mialem ochoty wracac.
– Rola bohatera nie jest zabawna?
– Nawet nie wiem, co to slowo znaczy.
– Nie wierze. – Popatrzyla mi w oczy, po czym wygladzila brzeg togi. – A teraz pracujesz dla sadu.
– Czasami. Wspolpracuje tylko z prawnikami, ktorym ufam, co znacznie zaweza pole zainteresowan… Co jakis czas o psychologiczna konsultacje prosza mnie tez bezposrednio sedziowie.
– Ktorzy?
– George Landre i Ralph Siegel.
– Przyzwoici faceci. Z George’ em studiowalam. Potrzebujesz dodatkowej pracy?
– Nie szukam jej. Ale jesli ktos mnie poprosi, nie odmawiam. Zawsze moge znalezc sobie cos innego do roboty.
– Bogata mlodziez, co?
– Nie, nie zamierzam na razie wracac do dawnego trybu zycia. Na szczescie poczynilem kiedys kilka dobrych inwestycji, ktore stale przynosza mi przyzwoite pieniadze. Jesli nie wpadne w szpony hazardu, przez jakis czas jeszcze z nich pozyje.
Usmiechnela sie.
– Jesli chcesz miec wiecej sadowych konsultacji, chetnie zareklamuje cie w srodowisku. Znani psychologowie maja terminy zajete na cztery miesiace z gory, stale wiec poszukujemy ludzi, ktorzy potrafia wysnuwac odpowiednie wnioski z faktow i przekazac je jezykiem zrozumialym dla sedziego. Twoj raport byl wrecz doskonaly.
– Dzieki. Jesli przyslesz mi akta, nie odmowie.
Skonczyla drugi kieliszek.
– Bardzo dobry trunek, prawda? Pochodzi z malenkiej winnicy w Napa. Winnica dziala od trzech lat i nadal przynosi straty, ale wypuscila kilka partii bardzo dobrego czerwonego wina.
Wstala i zaczela chodzic po pokoju. Wyjela z kieszeni togi paczke papierosow Virginia Slims i zapalniczke. Zapalila, zaciagajac sie gleboko dymem i patrzac na sciane ozdobiona dyplomami i swiadectwami.
– Ludzie naprawde potrafia spieprzyc sobie zycie. Jak jasnooka panna Moody. Mila wiejska dziewczyna przeprowadzila sie do Los Angeles, zeby zakosztowac urokow wielkiego miasta, tu podjela prace jako kontrolerka w Safeway i zakochala sie w macho, ktory lubi nosic koronkowe majteczki… Zapomnialam, kim jest z zawodu nasz drogi Richard… Robotnikiem budowlanym?
– Ciesla. Pracuje w Aurora Studios.
– Zgadza sie, teraz sobie przypominam. Stawia tam dekoracje. Facet jest oczywista ofiara losu, lecz kobieta odkrywa ten fakt dopiero po dwunastu latach. Kiedy wyswobodzila sie z malzenskich wiezow, kogo zlapala na haczyk? Klon poprzedniej ciamajdy…
– Conley jest przynajmniej zdrowy na umysle.
– Moze i tak. Ale przyjrzyj sie im obu. Blizniaki. Te kobiete po prostu pociagaja tego typu mezczyzni. Kto wie, moze Moody na poczatku rowniez byl czarusiem. Za kilka lat Conley na pewno sie zmieni. Jak wszyscy frajerzy.
Odwrocila sie i popatrzyla mi w oczy. Jej nozdrza rozszerzyly sie, a reka z papierosem niemal niezauwazalnie zadrzala. Pewnie pod wplywem alkoholu lub emocji. A moze z jednego i drugiego powodu rownoczesnie.
– Widzisz, Alex, tez trafilam na podobnego dupka i wyplatanie sie z tego zwiazku zajelo mi troche czasu. Na szczescie nie powtorzylam cholernego bledu przy pierwszej lepszej okazji. Gdy sie nad tym wszystkim zastanawiam, zadaje sobie pytanie, czy kobiety kiedykolwiek zmadrzeja.
– Podejrzewam, ze Mai Worthy niepredko bedzie zmuszony sprzedac swego bentleya – mruknalem.
– Tez tak mysle. Mai to zreczny chlopak. Przeprowadzil moj rozwod, wiedziales o tym?
Udalem, ze nie mam pojecia.
– Z tego powodu prawdopodobnie nie powinnam prowadzic sprawy Darlene i Richarda, lecz kogo dzis obchodzi konflikt interesow. Moody to szalony facet, ktory zmarnowal swoim dzieciom zycie, i sadze, ze wydalam wyrok najlepszy z mozliwych. Czy istnieje szansa, ze rozpocznie terapie?
– Bardzo w to watpie. Wcale nie uwaza sie za chorego.
– Oczywiscie, ze nie. Na tym wlasnie polega szalenstwo. Wariat nie dopuszcza do siebie mysli o chorobie. Przyjmijmy, ze Moody nie zabije ekszony… Wiesz, co sie zdarzy, prawda?
– Kolejne rozprawy sadowe.
– Otoz to. Durkin co kilka tygodni bedzie tu wracal, probujac obalic moj wyrok, a tymczasem Moody bedzie nekac Jasnooka. Jesli sytuacja taka przeciagnie sie wystarczajaco dlugo, trwale odbije sie to na psychice dzieci.
Pelnym gracji krokiem wrocila do biurka, wyjela z torebki puderniczke i upudrowala nos.
– I tak bez konca. Biednej kobiecie, stale ciaganej po sadach, pozostana tylko lzy i rozpacz. Niestety, nie bedzie miala wyboru. – Rysy jej twarzy stwardnialy. – Tyle ze mnie ta sprawa nie powinna obchodzic, bo za dwa tygodnie ide na wczesniejsza emeryture. Dobrze ulokowalam troche grosza. I mam jednego wielkiego pozeracza pieniedzy, ktorym sie musze zajac. Winnice w Napa. – Usmiechnela sie. – Za rok o tej porze bede kosztowac we wlasnej piwniczce nowy rocznik. Jesli znajdziesz sie w poblizu, koniecznie mnie odwiedz.
– Dzieki, mozesz byc pewna, ze to zrobie.
Odwrocila glowe i ze wzrokiem wbitym w dyplomy spytala:
– Masz przyjaciolke, Alex?
– Tak. Jest teraz w Japonii.
– Tesknisz za nia?
– Ogromnie.
– No, wyobrazam sobie. Wszyscy porzadni faceci sa juz zajeci. – Wstala, co mialo oznaczac zakonczenie spotkania. – Ciesze sie, ze cie poznalam.
– Cala przyjemnosc po mojej stronie, Diane. Powodzenia z winnica. Twoj trunek byl naprawde znakomity.
– Z kazdym rokiem bedzie lepszy. Mam do tego nosa.
Mocno uscisnela szczupla dlonia moja reke.