sprawach. Moze potrafilabym w jakis sposob pomoc chlopcu i nie robie tego. Nie mialam jednak ochoty isc ze swoja historia na policje. Uznalam wiec, ze jesli opowiem ja tobie, bedziesz to umial odpowiednio wykorzystac.
– Postapilas wlasciwie.
– Szkoda tylko, ze postepujac wlasciwie, czuje sie tak paskudnie. – Glos jej sie zalamal. – I szkoda, ze nie mozesz mnie zapewnic, iz moja… zdrada na cos sie przyda.
– Moge jedynie przekazac twoje slowa Milowi. Widzisz, Milo wcale nie jest przekonany, czy w ogole popelniono zbrodnie. Tak sadzi chyba tylko Raoul.
– Och, Raoul zawsze jest wszystkiego pewien! – warknela gniewnie. – Gotow natychmiast wskazac winnego. Obarcza odpowiedzialnoscia wszystkich wokol siebie, a Augiego od dnia jego przyjazdu upatrzyl sobie na kozla ofiarnego. A teraz jeszcze pogorszylam jego los.
– Niekoniecznie. Milo zrobi jedna z dwoch rzeczy: albo calkowicie zignoruje te rewelacje, albo porozmawia z Valcroix. W zadnym razie nie bedzie przywiazywal wagi do opinii Raoula. Nigdy nie zawierza pochopnym oskarzeniom, bez wzgledu na to, kto je formuluje.
Kiepski balsam na jej wyrzuty sumienia.
– Nadal czuje sie jak zdrajczyni. Augie jest moim przyjacielem.
– Spojrz na to z innej strony. Jesli Valcroix sypia z Nona i rzeczywiscie ma cos wspolnego z porwaniem, zrobilas dobry uczynek. Jesli nie, po prostu odpowie na pare pytan. W koncu nie jest przeciez aniolkiem.
– Co masz na mysli?
– Slyszalem, ze ma zwyczaj sypiac z matkami swoich pacjentow. Tym razem, dla odmiany, robi to z siostra… Jakkolwiek na to spojrzec, nie postepuje etycznie.
– Alez jestes okrutny! – warknela. Jej twarz zrobila sie purpurowa. – Oceniasz go niczym sedzia!
Zanim zdolalem cokolwiek wyjasnic, Beverly wstala od stolika, porwala torebke i wybiegla z restauracji.
Wyjalem portfel, rzucilem dwadziescia dolarow i ruszylem za nia.
Biegla i szla na przemian bulwarem Westwood. Machajac energicznie rekoma, kierowala sie w strone halasliwego Village.
Dopedzilem ja i chwycilem za ramie. Twarz miala mokra od lez.
– Co sie dzieje, Beverly?
Nie odpowiedziala, ale pozwolila mi isc obok siebie. Tego wieczoru Village szczegolnie przypominala scenerie filmow Felliniego. Na zarzuconych smieciami chodnikach zauwazylem dziesiatki ulicznych grajkow, uczniow college’ow o ponurych twarzach, grupki jazgotliwych gimnazjalistow w zbyt duzych ubraniach, specjalnie podartych i pocerowanych w modnym stylu, nieprzytomnie wpatrzonych przed siebie motocyklistow, zagapionych w atrakcje bogatych turystow oraz stale polujace na latwy zarobek niebieskie ptaszki.
W milczeniu dotarlismy do poludniowego kranca kampusu Uniwersytetu Kalifornijskiego. Teren uczelni, zazwyczaj bardzo jasno oswietlony i tetniacy zyciem, tonal w niemal calkowitej ciemnosci, na tle ktorej rysowaly sie tylko niewyrazne kontury drzew; nienaturalna cisza byla wprost przerazajaca. Nagle zostalismy sami, tylko od czasu do czasu mijaly nas samochody.
Weszlismy do kampusowego parku. Jakies sto metrow od plotu zatrzymalem Beverly i usadzilem ja na lawce przy przystanku autobusowym. Autobusy nie jezdzily w nocy, wiec lampy wokol przystanku wylaczono. Moja towarzyszka odwrocila sie ode mnie i zatopila twarz w dloniach.
– Beverly…
– Chyba wariuje – wymamrotala. – Jak moglam wybiec tak nagle?
W gescie pocieszenia sprobowalem ja objac, ale sie wyszarpnela.
– Nie, nie, nic mi nie jest. Pozwol… Pragne wyrzucic z siebie wszystko raz na zawsze.
Zaczerpnela powierza i objela sie rekami.
– Augie i ja bylismy… no… Spotykalismy sie. Zaczelo sie to dosc szybko po jego przybyciu do Zachodniego Centrum Pediatrycznego. Wydawal mi sie taki inny od znanych mi mezczyzn. Wrazliwy, odwazny, ekscytujacy. Myslalam, ze laczy nas cos powaznego. A tymczasem okazalo sie to gownianym romansem. Kiedy powiedziales, ze sypia z kazda poznana kobieta, przypomnialy mi sie wlasne doswiadczenia. Bylam glupia, Alex, bo przeciez nigdy mi niczego nie obiecywal. Nie oklamywal mnie ani nie zapewnil, ze nasz uklad sie zmieni… ze kiedykolwiek bedzie dla mnie kims wiecej niz tylko kochankiem. Cierpialam z wlasnej winy, poniewaz uwazalam go za ksiecia z bajki. Moze zjawil sie w szczegolnym momencie mojego zycia, moze wlasnie wtedy chcialam w cos takiego uwierzyc. Nie wiem. Tak czy owak, sypialismy ze soba przez szesc miesiecy i w tym czasie nie przepuscil zadnej pielegniarce, lekarce czy matce pacjenta. Wiem, o czym myslisz – podjela po chwili. – Ze Augie to amoralny gnojek. Watpie, czy potrafie cie przekonac, ale… To naprawde nie jest zly czlowiek, lecz… po prostu slaby. Zawsze byl dla mnie lagodny, kochajacy, szlachetny. I otwarty. Kiedy powiedzialam, ze wiem o jego romansach, nie wypieral sie. Uczciwie oswiadczyl, ze daje kobietom przyjemnosc i sam ja bierze. Nie rozumial, dlaczego potepiam jego zachowanie, szczegolnie wobec bolu, cierpienia i zla, z ktorymi musimy sie borykac. Przemawial w tak przekonujacy sposob, ze nawet po tej rozmowie nie przestalam sie z nim widywac. Sporo czasu minelo, zanim ochlonelam. Sadzilam, ze nic juz do niego nie czuje, gdy nagle zobaczylam go jakis tydzien temu z Nona. Bylam wtedy na pierwszej randce z pewnym facetem… nawiasem mowiac, zakonczonej kompletna kleska… w intymnym malym lokaliku w poblizu szpitala. Tamta parka siedziala przy malej lawie w ciemnym kacie po drugiej stronie pomieszczenia. Ledwie ich widzialam. Byli bardzo weseli. Pili kolejne margarity, smiali sie, obsciskiwali i calowali – przerwala dla zaczerpniecia oddechu. – Kiepsko sie czulam, Alex, zwlaszcza ze Nona byla taka pewna siebie i taka piekna. Zawisc zzerala mnie niczym wyglodzona pirania. Nigdy przedtem nie odczuwalam tak glebokiej zazdrosci. Naprawde! Serce mi krwawilo. Oboje mieli okropnie pomaranczowe oczy od swiatla swiec. Przypominali dwa wampiry. A ja nie moglam sie stad ruszyc, bo siedzialam tutaj z jakims nudnym facetem. Przez caly wieczor czekalam, kiedy to sie skonczy… Prawie sie pieprzyli w tym lokalu. Wierz mi, widok byl obrzydliwie nieprzyzwoity. – Jej ramiona zadrzaly. – Teraz juz rozumiesz, dlaczego zastanawialam sie, czy ci o tym powiedziec. Bylam rozdarta. Obawialam sie oskarzenia, ze postepuje jak wzgardzona kobieta, ktora pragnie zemsty. Przyznasz, ze to ponizajaca rola, a mnie zycie juz dosc ponizalo.
Jej oczy blagaly mnie o zrozumienie.
– Kazdy mnie wykorzystuje. Czuje, ze przestaje istniec. Pragne zapomniec o nim, o niej, o wszystkich… ale nie moge. Z powodu tego malego chlopczyka.
Tym razem nie odsunela sie ode mnie, polozyla glowe na moim ramieniu. Ujalem jej dlon.
– Musisz sie nieco zdystansowac wobec tej sprawy – poradzilem. – Dopiero wtedy zaczniesz ja odpowiednio postrzegac i oceniac. Moze Valcroix jest czlowiekiem szlachetnym i uczciwym na swoj perwersyjny sposob, lecz na pewno zaden z niego bohater. W dodatku to narkoman, prawda?
– Tak. Skad wiesz?
Zdecydowalem sie nie cytowac oskarzen Raoula. Moglbym ja jeszcze bardziej zdenerwowac. Poza tym sam nabralem takich podejrzen.
– Rozmawialem z nim ostatniego wieczoru. Przez caly czas pociagal nosem. Poczatkowo sadzilem, ze jest przeziebiony, lecz pozniej pomyslalem o kokainie.
– Rzeczywiscie dosc czesto ja bierze. Pali takze trawke i lyka srodki uspokajajace. Gdy jest na glodzie, nie unika nawet amfetaminy. Mowil, ze na studiach probowal LSD, sadze jednak, ze pozniej nie powtarzal tych doswiadczen. No i pija mocne trunki. Sama zaczelam ostro popijac, gdy sie z nim spotykalam, i do tej pory zdarza mi sie przesadzic. Wiem, ze musze przestac.
Przytulilem ja.
– Zasluzylas na lepszy los, moja droga.
– Przyjemnie to slyszec – odparla ciszej.
– Mowie szczerze. Wlasnie tak to wyglada. Jestes inteligentna, atrakcyjna i masz dobre serce. Dlatego tak bardzo cierpisz. Uciekaj w cholere od calej tej smierci i cierpienia. Ten szpital cie zniszczy. Wiem, co mowie.
– Och, Alex. – Zaszlochala mi w ramie. – Tak strasznie mi zimno.
Podalem jej swoja marynarke. Kiedy Beverly przestala plakac, odprowadzilem ja do samochodu.
11
Ani znikniecie Swope’ow, ani szczur od Richarda Moody’ego nie podpadaly pod jurysdykcje Milo. Z przyjazni pomogl mi w obu sprawach, wiec nie chcialem znowu do niego dzwonic i dodatkowo obarczac go informacjami o Augiem Valcroix.
Jednakze slowa Beverly z ubieglej nocy poruszyly mnie. Potwierdzily zarzuty Raoula. Kanadyjczyk rzeczywiscie byl czlowiekiem nieetycznym oraz narkomanem i pijakiem, a jego znajomosc z przedstawicielami sekty Dotkniecie sugerowala spisek majacy na celu przerwanie kuracji Woody’ego Swope’a. Poczulem sie w obowiazku powiadomic mojego przyjaciela detektywa o tych podejrzeniach, jednak nie robilem sobie wielkich nadziei, bo czulem, ze Milo moze mnie wysmiac. W kazdym razie zanim zaczne tworzyc sobie w glowie teorie, chcialem sie poradzic zawodowca.
Na szczescie Milo, niech go Bog blogoslawi, naprawde sie ucieszyl z mojego telefonu.
– Nie ma sprawy. I tak zamierzalem, do ciebie zadzwonic. Fordebrand pojechal do motelu Bedabye, aby pogadac z Moodym, niestety, kiedy dotarl na miejsce, tego dupka juz nie bylo. Zostawil po sobie w pokoju wlasny smrod i stosy papierkow po cukierkach. Ludzie z podgorza beda sie za nim rozgladac, a moi chlopcy robia to samo, tym niemniej badz ostrozny. Co jeszcze… Oddzwonil Carmichael, wiesz, ten, ktory pracowal jako poslaniec razem z panna Swope. Normalnie wystarczylaby mi telefoniczna pogawedka, ale gagatek wydal mi sie podczas rozmowy strasznie spiety. Odnioslem wrazenie, ze jest w cos zamieszany. Mam tez jego akta… Pare lat temu aresztowano go za prostytucje. Zamierzam wiec spotkac sie z nim twarza w twarz. A ty jaka masz do mnie sprawe?
– Pojade z toba do Carmichaela i opowiem ci po drodze.
Milo sluchal nowin na temat Valcroix podczas szybkiej jazdy autostrada Santa Monica.
– Rany, co to za kreatura, jakis ogier rozplodowy?
– Wcale na takiego nie wyglada. Podstarzala namiastka hipisa. Obwisle policzki, zwiotczale cialo, w gruncie rzeczy mozna go nazwac niechlujem.
– Tak… Nie ma sensu dyskutowac o gustach. Widocznie ma w sobie to cos, za czym babki szaleja.
– Watpie, czy chodzi o urok osobisty. To padlinozerca. Wykorzystuje kobiety w stresowej sytuacji, gra wrazliwego, wspolczujacego towarzysza niedoli i oferuje im cos, co odbieraja jako milosc i zrozumienie.
Przycisnal palec do jednej dziurki od nosa, druga zas wciagnal powietrze.
– I lubi sobie czasem niuchnac tego i owego?
– Najprawdopodobniej.
– Wiesz co? Po rozmowie z Carmichaelem pojedziemy do szpitala i pogadamy z Valcroix. Mam troche wolnego czasu, bo rozwiazalem juz sprawe gangsterow. Wszyscy sie przyznali. Zreszta strzelcami okazali sie czternastolatkowie. Trafia do wydzialu dla nieletnich. „Rzeznika” ze sklepu z alkoholem chyba tez zamkniemy lada dzien. Del Hardy przesluchuje dzisiaj swiadka, ktory zapowiada sie obiecujaco. Najgorzej z gwalcicielem, ktory lubi bezczescic zwloki. Modlimy sie do komputera, zeby rozwiazal te sprawe za nas.
Zjechal przy Czwartej Alei, skierowal sie na poludnie ku bulwarowi Pico, z Pico skrecil w Pacific i jechal dalej do Venice. Minelismy posesje Robin – nieoznakowany warsztat z oknami pomalowanymi nieprzezroczysta biala farba – lecz zaden z nas nie wspomnial o mojej dziewczynie. Okolica zmienila sie z podmoklej na jeszcze bardziej blotnista i dotarlismy wreszcie do Mariny.