jego sladem i w koncu, po nitce do klebka, dotrze do wspolnoty.
Udalo im sie przezyc Persow, krzyzowcow, Bizantyjczykow i Turkow. Cale wieki sa w konspiracji, spelniajac powierzona im misje. Bog powinien ich wspierac za to, ze sa prawdziwymi chrzescijanami, nie robi tego jednak, wystawia ich na straszliwe proby, a teraz skazuje na smierc Mendibha.
– Powoli wspial sie po schodach i wszedl do prywatnej czesci domu. Lozko bylo poscielone. Guner nigdy nie zaniedbywal swoich obowiazkow, nawet gdy, tak jak tym razem, korzystal z krotkiego urlopu. Addai mial w nim wiernego przyjaciela i sluge, ktory umilal mu zycie, spelniajac jego zachcianki, zanim ten zdazyl wypowiedziec je na glos.
Tylko on potrafil byc bezwzglednie szczery, tylko on mial odwage go krytykowac, czasem nawet Addai wyczuwal w jego glosie nute wyzwania. A jednak nie, Guner go nie zdradzi. Coz za niedorzeczne podejrzenie. Jesli nie bedzie mu ufal, nie uniesie tego ciezaru. Przeciez jest tylko czlowiekiem.
Uslyszal delikatne pukanie do drzwi i szybko je otworzyl.
W progu stal Guner.
– Obudzilem cie? – zdziwil sie Addai.
– I tak nie moglem zasnac. Czy Mendibh umrze?
– Wstales z lozka tylko po to, by mnie o to zapytac?
– Czy cos liczy sie bardziej niz ludzkie zycie, pasterzu?
– Postawiles sobie za cel dreczenie mnie?
– Nie, niech Bog broni, ja tylko przemawiam do twojego sumienia. Skoncz z tym szalenstwem raz na zawsze.
– Idz juz, Gunerze, musze odpoczac.
Guner odwrocil sie na piecie i wyszedl z pokoju. Addaj zaciskajac piesci, staral sie zdusic rozpierajaca go wscieklosc.
Nie spala pani dobrze? – zapytal Giuseppe. Ana w roztargnieniu pogryzala francuski rogalik.
– Ach, to pan! Dzien dobry. Tak, rzeczywiscie mialam koszmarna noc. A gdzie Sofia?
– Powinna wkrotce zejsc na sniadanie. Nie widziala pani mojego szefa?
– Nie. Dopiero przyszlam.
Wszystkie stoliki w hotelowej restauracji byly zajete. Giuseppe, nie zastanawiajac sie, usiadl przy stoliku Any.
– Pozwoli pani, ze zamowie kawe?
– Naturalnie. Jak rozwija sie sledztwo?
– To mozolna praca. A co slychac u pani?
– Zagrzebalam sie po uszy w historii. Przeczytalam mnostwo ksiazek, szukam w Internecie, ale szczerze powiedziawszy, wiecej dowiedzialam sie wczoraj od Sofii niz ze wszystkich lektur razem wzietych.
– Nic dziwnego, Sofia umie bardzo obrazowo przekazac wiedze. Ja rowniez wiele sie od niej nauczylem. Prosze powiedziec, ma pani jakas teorie?
– Nic konkretnego. Zreszta dzisiaj mam metlik w glowie. Snily mi sie same koszmary.
– Tak sie dzieje, kiedy czlowiek ma nieczyste sumienie.
– Slucham?;
– Zartuje. Tak mawiala moja mama, kiedy w dziecinstwie budzilem sie z krzykiem. Pytala mnie groznie: „Giuseppe, co dzisiaj zbroiles?”. Byla przekonana, ze koszmary senne to glos sumienia.
– Nie pamietam, zebym zrobila wczoraj cokolwiek, co mogloby zaciazyc na moim sumieniu. Jest pan policjantem czy rowniez historykiem?
– Tylko policjantem i to mi wystarczy. Mialem szczescie, ze trafilem do tego wydzialu, wiele sie nauczylem przez lata pracy z Valonim.
– Widze, ze wszyscy odnosicie sie do szefa z wielkim szacunkiem.
– To prawda. Brat pewnie pani o nim opowiadal?
– Santiago tez bardzo go szanuje. Zabral mnie raz do niego na kolacje, spotkalam go tez w innych okolicznosciach.
Do restauracji weszla Sofia i od razu ich zauwazyla.
– Co ci sie stalo, Ano? Nie wygladasz najlepiej.
– Chyba powinnam zaczac sie martwic. Z daleka widac, 1 ze jestem niewyspana?
– Wygladasz, jakbys stoczyla walke z poduszka.
– Trafilas w sedno, bylam w samym sercu bitwy, widzialam pocwiartowane dzieci, zgwalcone kobiety, czulam nawet swad pozaru. Nie powiem, zebym sie wyspala.
– Wspolczuje.
– Sofio, wiem, ze masz mnie dosc, ale jesli znajdziesz wolna chwile, chcialabym wrocic do naszej rozmowy.
– Coz, jeszcze nie wiem kiedy, ale postaram sie znalezc dla ciebie czas.
Do stolu podszedl Valoni, wertujac plik notatek.
– Dzien dobry wszystkim. Sofio, ksiadz Charny zostawil dla mnie wiadomosc. Bolard oczekuje nas za dziesiec minut w katedrze.
– Ksiadz Charny? Ktoz to taki? – zainteresowala sie Ana.
– Ksiadz Yves de Charny – odparla Sofia.
– Ciekawosc to pierwszy stopien do piekla – upomnial ja Valoni.
– Musze byc ciekawska – odparla niezrazona Ana. – Inaczej niczego sie nie dowiem.
– W porzadku. Jesli jestescie po sniadaniu, bierzmy sie do pracy. Giuseppe, ty…
– Tak, ide tam. Pozniej do ciebie zadzwonie.
– Sofio, jesli sie pospieszymy, nie spoznimy sie do Bolarda. Ano, zycze pani udanego dnia.
– Na pewno bedzie udany.
W drodze do katedry Valoni spytal Sofie:
– Jak duzo wie ta Jimenez?
– Nie wiem. Wypytuje mnie o wszystko, sama niczego nie zdradza. Sprawia wrazenie bezradnej, wydaje mi sie jednak, ze ma wiecej atutow, niz daje po sobie poznac. To sprytna dziewczyna. Niby nic, a jednak umiejetnie wyciaga z nas informacje i sama sporo wie.
– Jest bardzo mloda.
– I nieglupia.
– Tym lepiej dla niej. Rozmawialem z Europolem, pomoga nam. Uszczelnia granice, lotnisko, stacje kolejowe… Kiedy skonczymy z Bolardem, podjedziemy do centrali karabinierow. Chce, zebys ocenila, jaka akcje zorganizowal Giuseppe. Nie mozemy liczyc na zbyt wiele posilkow, ale to, co mamy, powinno nam wystarczyc. Siedzenie niemowy tez nie powinno byc trudne.
– Jak sadzisz, kiedy juz znajdzie sie na wolnosci, uda mu sie porozumiec ze swoimi?
– Tego nie wiem, ale jesli nalezy do jakiejs organizacji, na pewno ma adres kontaktowy. Przeciez nie bedzie spal na ulicy, musi dokads pojsc. Poprowadzi nas, jestem o to spokojny. Ty zostaniesz w centrali karabinierow, bedziesz koordynowala operacje.
– Jak to? Nie chce, wole isc z wami.
– Nigdy nie wiadomo, co sie moze wydarzyc. Nie jestes policjantka, nie wyobrazam sobie, jak ganiasz za jakims niemowa po Turynie.
– Nie zna mnie, nigdy mnie nie widzial, moge sie przydac.
– Ktos musi zostac w centrali, a ty jestes najodpowiedniejsza osoba. Bedziemy ci meldowali przez radiotelefony, jak przebiega akcja. Bedziesz na biezaco. John Barry namowil kolegow z CIA, by udzielili nam nieoficjalnego wsparcia. Pozycza nam miniaturowe nadajniki, zebysmy mogli sledzic kazdy krok niemowy. W centrali bedziesz odbierala sygnaly tak wyrazne, jak gdybys byla na ulicy. Giuseppe juz rozmawial z naczelnikiem wiezienia, pozwoli nam rzucic okiem na obuwie naszego podopiecznego.
– Chcecie wlozyc mu mikrofon do buta?
– Taki jest plan. Niestety, on nie ma porzadnych butow, tylko adidasy, wiec bedzie to trudniejsze, ale chlopcy z