pretensji do swietej tkaniny. Kosciol jedynie przechowuje mandylion. Baldwin zabiega, by mu go oddac dobrowolnie, on natomiast potrafi hojnie wynagrodzic i was, i Kosciol.
Biskup byl oburzony slowami de Molesmes’a.
– Grozisz mi, panie? Czy to sam cesarz twoimi ustami odgraza sie Kosciolowi?
– Baldwin, jak wiecie, jest ukochanym synem Kosciola. Jesli zajdzie taka potrzeba, odda za niego zycie. Mandylion zas jest dziedzictwem imperium i cesarz ma do niego prawo. Robcie, co do was nalezy – Moja powinnoscia jest bronic wizerunku Chrystusa i zachowac go dla chrzescijanstwa.
– Nie sprzeciwialiscie sie, gdy cierniowa korona, ktora przechowywal zakon pantokratora, zostala sprzedana krolowi Francji.
– Bystry z ciebie maz, panie de Molesmes. Ale czy naprawde wierzysz, ze byl to autentyczny wieniec z cierni, ktory wlozono na glowe Chrystusa?
– A wy w to nie wierzycie?
W blekitnych oczach biskupa blysnela furia.
– Panie de Molesmes – wycedzil – twoje argumenty nie trafiaja mi do przekonania, to samo mozesz powtorzyc cesarzowi.
Pascal de Molesmes pochylil glowe. Pojedynek sie skonczyl, obaj jednak wiedzieli, ze jeszcze nie pora na oglaszanie, kto zwyciezyl.
Wyszedl z komnaty, zalujac, ze nie skosztowal wina rodyjskiego, ktore zaproponowal mu biskup. Byl to jego ulubiony trunek.
Przed brama palacu biskupiego czekali na niego sludzy, pilnujac jego konia, wierzchowca czarnego jak noc, najwierniejszego towarzysza.
Czy ma doradzic Baldwinowi, by wtargnal z zolnierzami do palacu i sila zmusil biskupa do oddania plotna? Wydawalo sie, ze nie ma innego wyjscia. Innocenty nie odwazy sie ekskomunikowac Baldwina, zwlaszcza kiedy dowie sie, ze mandylion przeznaczony jest dla chrzescijanskiego krola. Wydzierzawia go Ludwikowi, wyznaczajac wysoka cene, by przywrocic imperium choc czesc zyciowych sokow.
Popoludniowy wiatr nie byl zbyt dokuczliwy, totez Pascal de Molesmes postanowil pogalopowac brzegiem Bosforu, zanim wroci do cesarskiego palacu. Od czasu do czasu z przyjemnoscia wymykal sie z dusznych palacowych komnat, gdzie intrygi, zdrady i smierc czaily sie w kazdym kacie i nie sposob bylo odgadnac, kto jest przyjacielem, kto zas wrogiem. Ufal tylko Baldwinowi, tak jak swego czasu ufal dobremu krolowi Ludwikowi.
Uplynelo wiele zim, odkad krol Francji poslal go na dwor Baldwina w orszaku wiozacym zloto, jakie winien byl swojemu bratankowi za cenne relikwie, ktore ten mu odsprzedal wraz z hrabstwem Namuru. Ludwik polecil Pascalowi, by pozostal na dworze i dostarczal wiesci o wszystkim, co dzieje sie w Konstantynopolu. W liscie, jaki sam de Molesmes osobiscie wreczyl cesarzowi, Ludwik nakazywal swemu bratankowi, by ufal poczciwemu Pascalowi de Molesmes’owi, lojalnemu mezowi i chrzescijaninowi, gdyz, jak zapewnial krol, bedzie on mial na uwadze tylko jego dobro.
Od pierwszego spotkania zawiazala sie miedzy nimi nic sympatii. Pascal trwal u boku Baldwina juz od pietnastu lat, z czasem stajac sie cesarskim doradca i przyjacielem. De Molesmes docenial wysilki Baldwina, by utrzymac godnosc mocarstwa i stawic skuteczny opor Bulgarom z jednej strony, Saracenom zas z drugiej.
Gdyby nie lojalnosc wobec krola Ludwika i Baldwina, juz dawno staralby sie o powrot do zakonu templariuszy, by walczyc w Ziemi Swietej. Los jednak rzucil go na dwor w Konstantynopolu, gdzie czyhalo nie mniej wrogow i niebezpieczenstw niz na polu bitwy.
Slonce zaczynalo chowac sie za horyzontem, kiedy zdal sobie sprawe, ze zapedzil sie az w poblize siedziby templariuszy. Szanowal Andrego de Saint-Remy, glowe zakonu.
Byl to powsciagliwy, skromnie zyjacy i rozsadny maz, ktorego wiodly przez zycie krzyz i miecz. Podobnie jak on byl francuskim arystokrata, podobnie jak jego los rzucil go do Konstantynopola.
De Molesmes zapragnal porozmawiac ze swym rodakiem, jednakze pora wydawala sie zbyt pozna – zmierzchalo, o tej godzinie rycerze na pewno pograzeni sa w modlitwie. Postanowil zaczekac do jutra i wyslac do przeora list z prosba o spotkanie.
Baldwin II de Courtenay uderzyl piescia w sciane. Szczesliwie arras zlagodzil bol.
Pascal de Molesmes zdal mu szczegolowa relacje z rozmowy z biskupem. A wiec odmowa. Nie dostanie mandylionu.
Cesarz wiedzial, ze sa znikome szanse, by biskup przystal na jego prosbe, ale i tak prosil o to Boga w swych modlitwach, liczac w duchu, ze Bog sprawi cud, by ratowac imperium.
Francuz, poruszony wybuchem gniewu swego pana, patrzyl na niego, nawet nie starajac sie ukryc tego, co czuje.
– Nie patrz na mnie w taki sposob! Jestem najnieszczesliwszym czlowiekiem na ziemi!
– Uspokoj sie, panie, biskup bedzie musial dac ci mandylion – - „jak rzekles? Chcesz, bym stawil sie w palacu biskupim i odebral mu to plotno sila? Przeciez moi poddani nigdy mi nie wybacza, jesli pozbawie ich relikwii, ktorej przypisuja cudowne wlasciwosci. Papiez mnie wyklnie! Tymczasem ty kazesz mi sie uspokoic, jak gdyby jeszcze nie wszystko bylo stracone, choc sam dobrze wiesz, ze wyczerpalismy wszelkie mozliwosci.
– Historia nauczyla nas, ze krolowie, by ocalic monarchie, musza czasem podejmowac trudne decyzje. Wlasnie to cie czeka Zamiast sie nad soba uzalac, przystap do dzialania.
Cesarz usiadl, ziewajac szeroko, nawet nie wysilajac sie, by zaslonic usta dlonia.
– Moze przyjdzie ci, panie, do glowy lepsze rozwiazanie – mruknal… – Czyzbys widzial inne wyjscie? – zdziwil sie de Molesmes.
– Przeciez jestes moim doradca, myslze wiec, rusz glowa.
– Panie, mandylion jest twoja wlasnoscia, zadaj tego, co ci sie prawnie przynalezy, dla dobra krolestwa. Oto moja rada.
– Wyjdz.
De Molesmes opuscil sale i skierowal sie do kancelarii.
Tam, ku swemu zaskoczeniu, stanal twarza w twarz z Bartolome dos Capelosem.
Ucieszyl sie ze spotkania z templariuszem, nie omieszkal zapytac go o zdrowie przeora i innych braci, ktorych zdazyl poznac. Po paru minutach uprzejmej pogawedki zapytal, co sprowadza go do palacu.
– Moj zwierzchnik, Andre de Saint-Remy, prosi cesarza o audiencje.
Powazny ton templariusza kazal de Molesmes’owi zaostrzyc czujnosc.
– Coz sie wydarzylo, moj przyjacielu? Czyzbys przynosil zle wiadomosci?
Portugalczyk zostal poinstruowany, by milczec, a zwlaszcza nie mowic nic na temat delikatnej sytuacji krola Francji.
Najwyrazniej w palacu jeszcze o niczym nie slyszano, gdyz kiedy Robert, hrabia Dijon, wyruszal z Damietty, miasto nadal bylo w rekach Francuzow i trwal triumfalny przemarsz wojska.
Bartolome dos Capelos odpowiedzial wymijajaco:
– Juz czas jakis Andre de Saint-Remy nie widuje sie z cesarzem i w ciagu ostatnich miesiecy zdarzylo sie niejedno.
De Molesmes zrozumial, ze nic wiecej od Portugalczyka nie uslyszy, wyczul jednak, ze zanosi sie na wazne spotkanie.
– Odnotuje twoja prosbe. Kiedy tylko cesarz wyznaczy dzien i godzine, sam osobiscie was o tym powiadomie, a przy sposobnosci odwiedze przeora.
– Jesli wolno mi o cokolwiek prosic… nie zwlekaj z uzyskaniem audiencji.
– Odbedzie sie najszybciej, jak to bedzie mozliwe, znasz mnie, przyjacielu templariuszu. Niech Bog cie prowadzi.
– Niech i ciebie oslania.
Pascal de Molesmes zamyslil sie. Powaga Portugalczyka z pewnoscia oznaczala, iz templariusze maja wiadomosc niezwyklej wagi, ktora przekaza tylko samemu cesarzowi. Kto wie, czego zazadaja w zamian?
Tylko templariusze mieli dosc pieniedzy i informacji w tym szarpanym wojnami swiecie, w ktorym przyszlo mu zyc.
Bogactwo i wiedza dawaly im ogromna potege, wieksza niz wladza krolow, a nawet samego papieza.