Marii Blachernenskiej.

Plan byl prosty. Po zapadnieciu zmroku cesarz zjawi sie w palacu biskupim. Poprosi uprzejmie, by przekazano mu mandylion. Jesli biskup nie spelni jego prosby, zolnierze wtargna do kosciola i odbiora relikwie sila.

De Molesmes przekonal Baldwina, by nie dal sie zbyc odmowa biskupa. W razie potrzeby mozna nawet uciec sie do pogrozek. Zabiora ze soba silacza Vlada, przybysza z polnocnych ziem, ktory ma ciezka reke i powolny rozum, dlatego spelnia natychmiast wszystkie rozkazy Baldwina.

Ciemnosc zawladnela miastem i tylko plonace pochodnie przed wejsciami domostw oraz dym unoszacy sie z kominow zdradzaly, ze ich mieszkancy szykuja wieczorna strawe.

Gluche walenie w drzwi ponioslo sie po calym palacu.

Biskup popijal wlasnie cypryjskie wino, czytajac list od papieza Innocentego. Sluzacy otworzyl palacowe odrzwia i serce zamarlo mu w piersi, gdyz stanal twarza w twarz z samym cesarzem.

Przybysze pewnym krokiem weszli do palacu. Baldwin z trudem ukrywal zdenerwowanie. De Molesmes emanowal jednak taka pewnoscia siebie, ze cesarzowi wstyd sie bylo wycofac.

Biskup uchylil drzwi swojej komnaty, zaintrygowany halasem dobiegajacym ze schodow. Zaniemowil, kiedy wyrosl przed nim Baldwin, a tuz za jego plecami Pascal de Molesmes i kilkunastu zolnierzy eskorty.

– Co was tu sprowadza?! – wykrzyknal biskup, cofajac sie.

– To tak sie wita cesarza? – wycedzil Francuz.

– Wasza Wielebnosc – odezwal sie Baldwin – przyszedlem do was z wizyta. Zaluje, ze nie zdazylem uprzedzic, ale nie pozwolily mi na to pilne sprawy panstwowe.

Usmiech na twarzy Baldwina nie uspokoil biskupa, ktory stal nieruchomo posrodku komnaty.

– Pozwolisz nam usiasc? – zapytal cesarz.

– Wejdzcie, wejdzcie, zamknijmy drzwi. Nie spodziewalem sie waszych odwiedzin, stad moje zaskoczenie. Wezwe sluzbe, by godnie was podjac. Kaze zapalic wiecej pochodni i…

– Nie trudzcie sie – przerwal mu de Molesmes. – Szkoda zachodu. Cesarz zaszczycil Wasza Wielebnosc odwiedzinami, raczcie go wysluchac.

Biskup, wciaz stojac, najwyrazniej sie wahal. Zaniepokojeni halasami sluzacy niesmialo zagladali do komnaty, w kazdej chwili gotowi spelnic rozkazy swego pana.

Pascal de Molesmes podszedl do drzwi i kazal im wrocic do swoich zajec, uspokajajac, ze to tylko przyjacielska wizyta cesarza u biskupa Konstantynopola. A jako ze pora jest pozna, nie beda potrzebowali sluzby, wina naleja sobie sami.

Cesarz z glebokim westchnieniem usiadl w fotelu, biskup zas, odzyskawszy pewnosc siebie, odezwal sie butnie:

– Coz to za wazne sprawy sprowadzaja was do mego domu o tak poznej porze? Czy to wasze dusze szukaja pocieszenia, czy tez martwia was sprawy dworu?

– Dobry pasterzu, przybywam jako syn Kosciola, by opowiedziec Waszej Wielebnosci o klopotach naszego krolestwa. Dbasz o dusze, biskupie, racz jednak pamietac, ze ci, ktorzy maja dusze, maja tez ciala, i chce z toba pomowic o sprawach ziemskich, bo kiedy cierpi panstwo, cierpia ludzie.

Baldwin westchnal, na prozno szukajac w oczach Pascala aprobaty i zachety. Rycerz, wyraznie znudzony, ledwie dostrzegalnym gestem dal mu znak, by mowil dalej.

– Nie gorzej niz ja znasz potrzeby Konstantynopola. Nie trzeba byc wtajemniczonym w sprawy dworu, by wiedziec, ze w skarbcu widac juz dno i ze ciagle utarczki z naszymi sasiadami bardzo nas oslabily. Od miesiecy zolnierze nie dostaja pelnego zoldu, urzednicy palacowi dopominaja sie o zalegla zaplate, nawet ambasadorzy nie pobieraja naleznej placy. Zaluje, ze nie przyczyniam sie daninami do powiekszania majatku Kosciola, chociaz jestem jego oddanym synem.

Baldwin zamilkl, obawiajac sie, ze biskup uniesie sie gniewem. Ten jednak sluchal go uwaznie, zastanawiajac sie, jakiej odpowiedzi ma udzielic cesarzowi.

– Choc nie klecze w konfesjonale – podjal Baldwin – ze szczerosci serca czynie cie wspolnikiem moich zmartwien. Musze ocalic krolestwo. Jedynym ratunkiem jest sprzedanie mandylionu memu krewnemu, krolowi Francji, niech Bog ma go w swej opiece. Ludwik gotow jest dac nam wystarczajaco duzo zlota, bysmy splacili dlugi. Jesli oddam mu mandylion, ocale Konstantynopol. Dlatego, wasza wielebnosc, prosze cie jako cesarz, bys dal mi swiety calun. Trafi do rak nie mniej poboznych chrzescijan niz my.

Biskup popatrzyl na niego zamyslony. Odchrzaknal, zanim przemowil.

– Panie, stajesz przede mna w swej cesarskiej chwale, by domagac sie relikwii, ktora jest dla Kosciola bezcenna. Twierdzisz, ze w ten sposob wybawisz Konstantynopol z klopotow. Na jak dlugo jednak? Jak mozesz domagac sie, bym dal ci cos, co do mnie nie nalezy? Mandylion jest dziedzictwem Kosciola i calego chrzescijanskiego swiata. Byloby swietokradztwem, gdybym pozwolil ci go sprzedac. Wierni obywatele Konstantynopola nie pozwola na to, za bardzo sa oddani cudownemu wizerunkowi Chrystusa. Nie mieszajmy spraw ziemskich z boskimi, waszych spraw ze sprawami chrzescijanstwa. Zrozumcie, przyjaciele, ze nie moge dac wam swietego calunu, ktory adoruja co piatek wszyscy chrzescijanie. Wierni nigdy nie zgodza sie, bys sprzedal relikwie, bys ja posylal do Francji, nawet jesli krol Ludwik zobowiaze sie, ze bedzie pilnie jej strzegl.

– Nie przyszedlem sluchac twych wywodow, Wasza Wielebnosc, nie blagam tez, bys mi dal mandylion. Ja ci rozkazuje.

Baldwin byl zadowolony, ze tak stanowczo wypowiedzial ostatnie slowa. Popatrzyl na de Molesmes’a, szukajac uznania w jego oczach.

– Jestem ci winny szacunek, bo jestes cesarzem. Ty zas musisz mi byc posluszny, jako pasterzowi Kosciola – odparl spokojnie biskup.

– Wasza Wielebnosc, nie pozwole, by imperium wykrwawilo sie na moich oczach! To pycha kaze ci zatrzymac relikwie. Jako chrzescijanin boleje nad tym, ze musze rozstac sie z mandylionem, jednak jako cesarz zadam, bys mi go oddal.

Biskup podniosl sie z krzesla i krzyknal:

– Osmielasz sie mi grozic?! Wiedz, ze jesli podniesiesz reke na Kosciol, Innocenty oblozy cie ekskomunika!

– Czy ekskomunika obejmie tez krola Francji za to, ze kupil mandylion?

– Nie oddam wam swietego calunu. Nalezy do Kosciola i tylko sam papiez moze nim dysponowac…

– Nie nalezy do Kosciola i dobrze o tym wiesz. To cesarz Roman Pierwszy Lekapenos odebral go Edessie i przywiozl do Konstantynopola. Nalezy do imperium, tym samym wiec do cesarza. Kosciol byl tylko depozytariuszem relikwii, teraz to imperium przejmuje nad nia opieke.

– Zdajmy sie na decyzje papieza. Napiszemy do niego, wylozymy swoje racje, ja zas poddam sie jego woli.

Baldwin zawahal sie. Wiedzial, ze biskup chce zyskac na czasie, jakze jednak przeciwstawic sie tak rozsadnej propozycji?

Pascal de Molesmes stanal przed biskupem i popatrzyl na niego, nie kryjac zlosci:

– Zdaje sie, ze Wasza Wielebnosc nie zrozumial slow cesarza.

– Panie de Molesmes, zaklinam cie, nie mieszaj sie do tych spraw!

– Odbieracie mi glos? Jakim prawem? Jestem tak samo jak wy poddanym cesarza Baldwina i moja powinnoscia jest dbac o interesy imperium. Oddaj mandylion i raz na zawsze zakonczmy ten spor.

– Jak smiesz przemawiac do mnie w taki sposob! Panie, kaz zamilknac twemu urzednikowi!

– Zamilknijcie obaj – rozkazal Baldwin. – Wasza Wielebnosc, masz zwrocic, co do ciebie nie nalezy, bo w przeciwnym razie odbiore mandylion sila.

Biskup dopadl drzwi komnaty i zawolal straze. W korytarzu zadudnily kroki gwardzistow.

– Jesli osmielicie sie tknac chocby jedna nitke swietego calunu, napisze do papieza i sprawie, by was wyklal. A teraz precz! – zagrzmial.

Baldwin, zaskoczony gniewem biskupa siedzial nieporuszony, lecz Pascal de Molesmes z furia podszedl do drzwi i krzyknal:

– Wojsko!

W mgnieniu oka zolnierze wbiegli po schodach i wpadli do komnaty.

– Grozisz cesarzowi? – wycedzil de Molesmes. – Skoro tak, kaze cie pojmac i osadzic w wiezieniu za zdrade. Wiesz, ze za takie przewinienie jest tylko jedna kara: smierc.

Biskup dygotal ze strachu, patrzyl zrozpaczony na swoich straznikow, modlac sie, by sami przystapili do

Вы читаете Bractwo Swietego Calunu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату