wnetrza donzonu. Jason zas musial wystapic teraz w nowej roli.
Wysaczyl swoj pucharek, na lewe ramie zalozyl niewielka tarcze, a w prawa chwycil morgensztern, ktory juz raz okazal sie tak uzyteczny. Byl pewien, ze Ijale jest gdzies tam i musi ja odnalezc, zanim nie zdarzy sie jakies nieszczescie. Czul sie za nia odpowiedzialny — gdyby sie nie zjawil, do tej pory wedrowalaby spokojnie po wybrzezu wraz z gromada niewolnikow. Tak czy owak, to on byl przyczyna wszystkich jej obecnych klopotow i musial teraz zadbac o jej bezpieczenstwo. Pospieszyl na brzeg.
Ogien na wilgotnej strzesze zgasl nie wyrzadzajac wiekszych szkod kamiennemu budynkowi, ale korytarze pelne byly dymu. W pierwszej sali niepodzielnie panowala smierc — ciala, krew i kilku rannych. Jason kopniakiem otworzyl drzwi i wszedl w glab donzonu. Nieliczni obroncy toczyli swa ostatnia walke w glownej sali jadalnej, ale dinAlt ominal ja i wdarl sie do kuchni. Znajdowali sie tu tylko niewolnicy i glowny kucharz, ktory zaatakowal go tasakiem. Jason wytracil mu go z reki ciosem morgenszterna i zagrozil, ze umrze w mekach, jezeli nie powie, gdzie znajduje sie Ijale. Kucharz zeznawal chetnie, podtrzymujac swa krwawiaca reke, ale nic nie wiedzial. Niewolnicy tylko belkotali cos beznadziejnie, drzac ze strachu i Jason popedzil dalej.
Straszliwy zgielk glosow i ciagly brzek broni zwrocily jego uwage. Podazyl w tym kierunku i znalazl sie w obliczu ostatniej wiekszej potyczki toczonej najwyrazniej w glownej komnacie, obwieszonej flagami i proporcami. Teraz sala wygladala jak jatka, w ktorej walczace grupy przewalaly sie tam i z powrotem, slizgajac sie we krwi i potykajac o ciala zabitych i rannych. Grad beltow wystrzelonych przez kusznikow stojacych w drugim koncu komnaty rozdzielil walczacych i zmusil atakujace oddzialy do osloniecia sie tarczami.
Przez cala szerokosc sali stal mur opancerzonych i oslonietych tarczami wojownikow, a za ich plecami widniala niewielka grupka bogato ubranych mezczyzn — niewatpliwie szlachetna familia Trozelligoj we wlasnych osobach. Stali na podwyzszeniu, gdzie zazwyczaj zasiadali podczas uczt i mogli obserwowac walke toczaca sie ponizej. Jeden z nich spostrzegl wkraczajacego do sali Jasona i wskazal go pozostalym koncem swego miecza. Wszyscy spojrzeli w te strone i grupka na podwyzszeniu sie rozstapila.
DinAlt zobaczyl, ze pomiedzy nimi stoi Ijale, zakuta w lancuchy i skrepowana okrutnie, jeden zas z Trozelligoj trzyma miecz przytkniety do jej piersi. Wskazali mu ja gestami i bez trudu odgadl znaczenie tej pantomimy — nie waz sie nas atakowac, gdyz w przeciwnym razie ona zginie. Nie mieli pojecia, czy dziewczyna w ogole cos dla niego znaczy, ale musieli podejrzewac, ze jest do niej na swoj sposob przywiazany. Wisialo nad nimi widmo rzezi i warto bylo wyprobowac kazde posuniecie.
Jasona ogarnela dzika wscieklosc, ktora sprawila, ze rzucil sie do przodu. Zdawal sobie sprawe, ze nie ma juz miejsca na kompromisy — zwyciestwo bylo w zasiegu reki i kazda proba pertraktacji z Hertugiem czy przypartymi do muru Trozelligoj musi spowodowac smierc Ijale. Musi do niej dotrzec.
Roztracil znajdujacych sie przed nim zolnierzy Perssonoj i rzucil sie na mur opancerzonych straznikow. Strzala chybila go o wlos, ale nie zwrocil na nia uwagi i zwarl sie z Trozelligoj. Jego gwaltowny atak, pomnozony przez wage jego rozpedzonego ciala sprawil, /e s/ereg wojownikow peki. Kula morgens/terna swisnela w szczeline miedzy dwiema tarczami i uderzyla prosto w oslonieta chelmem glowe. Wychwycil na tarcze spadajacy miecz i calym ciezarem ciala uderzyl w atakujacego go przeciwnika, przewracajac go na ziemie. Gdy tylko przedarl sie przez broniacy dostepu szereg zolnierzy, nie wlaczyl sie do walki, ale rzucil sie naprzod. Trozelligoj zas usilowali zewrzec szyk, by stawic czola nieprzyjaciolom, ktorzy starali sie wykorzystac samobojczy atak Jasona.
Na podwyzszeniu znajdowal sie jeszcze jeden, nie zauwazony poprzednio przez Jasona czlonek grupy — dostrzegl go dopiero teraz, w czasie ataku. To byl Mikah, zdrajca, tutaj! Stal obok Ijale, ktora za chwile zamorduja, bo Jason nie zdola dotrzec do niej w pore. Miecz juz opadl.
Jason spostrzegl Mikaha w chwili, gdy zrobil on krok do przodu, schwycil zamierzajacego sie mieczem Trozelligo za ramiona i cisnal go na ziemie. W tym samym momencie Jasona zaatakowano ze wszystkich stron. Sily byly zbyt nierowne — pieciu, szesciu na jednego. Atakujacy mieli pancerze i stawiali wszystko na jedna karte. Ale nie musial pokonac ich wszystkich, lecz tylko powstrzymac jeszcze przez kilka sekund, do chwili, gdy dotra don jego ludzie. Byli tuz, tuz za nim, slyszyl ich zwycieski ryk, gdy ostatecznie pekl mur obroncow. Jason odbil tarcza opadajacy miecz, odrzucil kopniakiem drugiego napastnika, trzeciemu zadal cios morgenszternem.
Ale bylo ich zbyt wielu. Wszyscy nacierali tylko na niego. Odrzucil na bok dwoch, potem odwrocil sie, by stawic czolo tym, ktorzy zachodzili go od tylu. Tam — starzec, wodz Trozelligoj, wscieklosc w spojrzeniu… dlugi miecz w dloni… szykuje sie do ciosu.
— Zgin, demonie! Zgin, niszczycielu! — wyskrzeczal starzec i pchnal.
Dlugie, zimne ostrze ugodzilo Jasona tuz ponad pasem, wbilo sie przeszywajacym bolem w jego cialo i przebilo go, wychodzac plecami.
Rozdzial 16
Bol nie byl porazajacy. Nieznosna byla natomiast mysl o nieuchronnej smierci. Starzec zabil go. Wszystko bylo skonczone. Jason nieomal bez gniewu uniosl tarcze i odepchnal go tak, ze potoczyl sie do tylu. Miecz pozostal — waska, lsniaca smierc tkwiaca w jego ciele.
— Zostaw go — powiedzial Jason ochryplym glosem do Ijale, ktora uniosla swe zakute w lancuchy rece, by wyciagnac miecz. Jej oczy byly szklane z przerazenia.
Bitwa byla skonczona i przez mgle bolu Jason widzial stojacego przed nim Hertuga, z ktorego twarzy rowniez dalo sie wyczytac przekonanie o nieuchronnosci smierci. — Szmaty — rzekl Jason jak mogl najwyrazniej. — Przygotujcie szmaty, a kiedy wyciagniecie miecz, przycisnijcie je mocno do rany.
Mocne dlonie zolnierzy podniosly Jasona. Szmaty byly juz przyszykowane. Hertug stanal przed Jasonem, ktory tylko skinal glowa i zamknal oczy. Ponownie przeszyl go bol. Opuszczono go ostroznie na dywan, rozcieto ubranie, uplyw krwi zatamowano przygotowanymi bandazami.
Kiedy tracil przytomnosc, wdzieczny, ze przyniesie mu to wyzwolenie od meki, zastanawial sie, dlaczego tak sie przejmuje. Po co przedluzac cierpienia. Tu moze tylko umrzec, oddalony o lata swietlne od srodkow antyseptycznych i antybiotykow. Moze tylko umrzec…
Jason powoli wrocil do przytomnosci tylko na chwile i zobaczyl Ijale kleczaca nad nim z igla oraz nitka i zszywajaca brzegi rany. Znowu ogarnal go mrok, a gdy ponownie otworzyl oczy, byl w swojej sypialni i widzial promienie sloneczne padajace przez rozbite okna. Cos przyslonilo swiatlo i poczul, ze najpierw jego czolo i policzki, potem wargi zostaly zwilzone chlodna woda, dopiero teraz zdal sobie sprawe, jak zaschlo mu w gardle i jak bardzo go boli.
— Wody… — wychrypial i zaskoczylo go, jak slabo brzmi jego glos.
— Powiedziano mi, ze nie mozesz pic, kiedy jestes ranny w to miejsce — odparla Ijale wskazujac na jego cialo. Jej wargi byly wykrzywione w nienaturalnym usmiechu.
— Nie sadze, by mialo to jakies znaczenie — odparl Swiadomosc nieuchronnej smierci dolegala mu o wiele bardziej niz rana. Obok Ijale zjawil sie Hertug, na jego twarzy malowal sie grymas bedacy lustrzanym odbiciem grymasu Ijale. Podal Jasonowi male pudelko.
— Sciulojto zdobyli, korzenie bede, ktore oslabiaja bol Musisz je zuc, ale nie za duzo. To bardzo niebezpieczne, jezeli uzywa sie za duzo hcde.
Ale nie dla mnie, pomyslal Jason, zmuszajac sie do zucia suchych, zakurzonych korzeni. To srodek pr/eciwbolowy, narkotyk, ktorego zazywanie moze stac sie nalogiem… Mam bardzo malo czasu, zeby wpasc w nalog.
Czymkolwiek bylo to lekarstwo, dzialalo doskonale i Jason byl za to wdzieczny. Bol zniknal, podobnie jak pragnienie i choc lekko krecilo mu sie w glowie, nie czul sie juz tak wyczerpany. — Jak zakonczyla sie bitwa? — zapytal Hertuga, ktory stal z rekami zlozonymi na piersi. Mine mial ponura.
— Zwyciestwo jest nasze. Ci nieliczni Trozelligoj, ktorzy przezyli, sa naszymi niewolnikami, ich klan przestal istniec. Troche zolnierzy ucieklo, ale oni sie juz nie licza. Ich twierdza nalezy do nas, a w niej najtajniejsze komnaty, gdzie budowali swoje machiny. Gdybys mogl je zobaczyc… — Uzmyslowil sobie, ze Jason nie bedzie mogl ich ujrzec i w ogole, niewiele juz Zobaczy i znowu zmarszczyl brwi.
— Uszy do gory — pocieszal go Jason. — Zwyciezyles jednych, zwyciezysz ich wszystkich. Nie ma juz drugiej rownie silnej bandy, ktora moglaby ci sie przeciwstawic. Dzialaj bez przerwy, zanim zdaza sie polapac. Zabierz sie najpierw do tych najbardziej wrogo nastawionych. Jezeli to mozliwe, postaraj sie nie zabijac wszystkich ich technikow — bedziesz potrzebowal kogos, kto objasni ci wszystkie ich tajemnice. Dzialaj szybko i nim nastanie