wlasnych silach, a w jego osobie mamy najlepszego noszowego, jakiego moglibysmy tu znalezc.
Meta odwrocila sie w strone Mikaha. Pistolet wyskoczyl z kabury prosto do jej dloni. Strzelila. Mikah szarpnal sie do tylu, oslaniajac oczy ramieniem i zamarl, uswiadamiajac sobie ze zdziwieniem, ze jeszcze zyje. Meta uwolnila go, odstrzeliwujac lancuchy, ktorymi byl przykuty. Podeszla do niego z niewymuszonym wdziekiem skradajacej sie tygrysicy i wbila dymiaca wciaz lufe pistoletu w jego pepek.
— Jason nie chce, zebym cie zabila — wymruczala i wcisnela lufe nieco glebiej — aleja nie zawsze robie to, o co mnie prosi. Jezeli chcesz pozyc jeszcze troche, musisz robic, co j a ci rozka'ze. Zdejmij blat ze stolu — posluzy jako nosze. Pomozesz zniesc Jasona do rakiety. Jezeli spowodujesz choc cien komplikacji, zginiesz. Rozumiesz?
Mikah otworzyl usta, by zaprotestowac lub wyglosic jedno ze swych kazan, ale cos w lodowatym glosie dziewczyny powstrzymalo go. Skinal jedynie glowa i odwrocil sie w strone stolu.
Ijale siedziala teraz w kucki tuz przy lozku Jasona i z calej sily trzymala go za reke. Nie zrozumiala ani slowa z rozmowy prowadzonej w nieznanych jej jezykach.
— Co sie dzieje, Jasonie? — zapytala blagalnie. — Co to za blyszczaca rzecz, ktora ugryzla cie w ramie. Ta nowa cie pocalowala, musi wiec byc twoja kobieta, ale jestes przeciez silny i mozesz miec dwie kobiety. Nie opuszczaj mnie.
— Co to za dziewczyna? — spytal Meta zimno. Jej automatyczna kabura zamruczala i pistolet zaczai wysuwac sie i chowac.
— To jedna z miejscowych, niewolnica, ktora mi pomagala — odparl Jason ze swoboda, ktorej wcale nie czul. — Jezeli ja tu zostawimy, tamci prawdopodobnie ja zabija. Poleci z nami…
— Nie sadze, by to bylo dobre rozwiazanie — oczy Mety byly przymruzone, a pistolet wygladal tak, jakby za sekunde mial skoczyc do jej dloni. Zakochana Pyrrusanka byla mimo wszystko kobieta — i Pyrrusan-ka, co stanowilo cholernie niebezpieczne polaczenie. Na szczescie jakis ruch przy drzwiach odwrocil jej uwage i natychmiast palnela w tym kierunku dwukrotnie, zanim Jason zdolal ja powstrzymac.
— Poczekaj, to Hertug. Poznalem jego piety, kiedy nurkowal w ukryciu.
— Nie wiedzielismy, ze to jeden z twoich przyjaciol, Jasonie — zaskrzeczal przerazony glos z korytarza.
— Kilku nadgorliwych zolnierzy zaczelo strzelac. Juz ich ukaralem. Jestesmy przyjaciolmi, Jasonie. Powiedz temu ze statku, by przestal siac ogniem. Chce wejsc i porozmawiac z toba.
— Nie rozumiem, co on mowi — oznajmila Meta — ale nie podoba mi sie dzwiek jego glosu.
— Twoje odczucia sa najzupelniej sluszne, kochanie — odparl Jason. — Trudno sobie wyobrazic kogos bardziej dwulicowego, nawet gdyby mial oczy, nos i usta z tylu glowy.
Jason zachichotal i uzmyslowil sobie, ze zmagajace sie w jego organizmie lekarstwa i toksyny sprawily, ze czuje sie jak po kilku szklaneczkach. Precyzyjne myslenie stanowilo pewien wysilek, ale byl to wysilek, ktory musial podjac. Wciaz tkwili po uszy w klopotach i choc Meta byla wspanialym bojownikiem, trudno sie bylo spodziewac, ze pokona cala armie. A niewatpliwie zechca ich zatrzymac chocby za taka cene, jezeli nie bedzie bardzo uwazal.
— Wejdz, Hertugu — zawolal. — Nikt cie nie skrzywdzi, takie pomylki jak tamta, czasami sie zdarzaja.
— A potem szepnal do Mety: — Nie strzelaj, ale miej sie na bacznosci. Sprobuje go przekonac, zeby nie robil klopotow, ale nie moge gwarantowac, ze mi sie uda. Badz wiec gotowa na wszystko.
Hertug zerknal przez drzwi i znowu blyskawicznie sie wycofal. Wreszcie zebral cala swa odwage i wsunal sie niepewnie do komnaty.
— Jaka piekna, poreczna bron ma twoj przyjaciel, Jasonie. Powiedz mu — zamrugal, patrzac na kombinezon Mety — to znaczy jej, ze dam za to niewolnikow. Pieciu, to dobry interes.
— Siedmiu.
— Zgoda. Niech mi ja da.
— Ale nie za te. Byla w posiadaniu jej rodziny od wielu lat i nie moglaby sie z nia rozstac. Ale na statku, ktorym przybyla, ma jeszcze jedna. Zejdziemy na dol i ci ja da.
Mikah zakonczyl rozbieranie stolu i polozyl jego blat kolo lozka Jasona. Nastepnie, wraz z Meta przeniesli ostroznie Jasona na te zaimprowizowane nosze. Hertug wytarl nos grzbietem dloni, a jego mrugajace, zaczerwienione slepka wszystko zarejestrowaly.
— Na statku sa rzeczy, ktore sprawia, ze poczujes/ sie lepiej — powied/ial, okazujac wiecej inteligencji, ni/ go Jason o to posadzal. Pewnie nie umrzesz l odleci^/ w tym napowietrznym statku?
Jason jeknal i zaczal wic sie na noszach przyciskajac zraniony bok. — Umieram. Hertugu! Zaniosa me popioly na statek, na kosmiczna lodz pogrzebowa, by rozrzucic je wsrod gwiazd…
Hertug rzucil sie w strone drzwi, ale Meta natychmiast siedziala mu na karku. Wykrecila mu reke za plecy az wrzasnal z bolu i wbila mu lufe pistoletu w nerki.
— Jaki masz plan, Jasonie? — zapytala spokojnie.
— Niech Mikah wezmie nosze z przodu, a Hertug i Ijale z tylu. Trzymaj tego starego cwaniaka na muszce a jezeli bedziemy mieli ociupine szczescia, wygrzebie-my sie z tej afery z calymi skorami.
Ruszyli, powoli i ostroznie. Pozbawieni przywodcy Perrsonoj nie mogli zdecydowac sie, co robic. Wstrzasnely nimi okrzyki bolu Hertuga, jak rowniez odwalajace kawalki tynku i rozbijajace okna strzaly Jasona. Wedrowka w dol, po schodach i przez dziedziniec sprawiala mu przyjemnosc, a kazdy pocisk, ktory pakowal tuz przy kazdej pojawiajacej sie glowie, podnosil go na duchu. Do rakiety dotarli bez zadnych trudnosci.
— No, a teraz nastapi najtrudniejszy punkt programu — oznajmil Jason otaczajac jedna reka ramiona Ijale i zwieszajac sie calym ciezarem na drugiej, ktora obejmowal kark Mikaha. Nie byl w stanie chodzic, ale mogli go podtrzymywac i wciagnac na poklad. — Stan w drzwiach, Meta, i trzymaj mocno tego starego scierwojada. Mozesz spodziewac sie wszystkiego, gdyz pojecie takie jak lojalnosc jest tu zupelnie nieznane i jezeli uznaja, ze moga cie dostac tylko zabijajac Hertuga, badz pewna, ze nie zawahaja sie ani przez chwile.
— To logiczne — przyznala Meta. — W koncu to wojna.
— Owszem, sadze, ze Pyrrusanin tak wlasnie moze to ocenic. Badz gotowa. Podgrzeje silniki i kiedy bedziemy gotowi do startu, dam sygnal syrena. Wtedy pusc Hertuga, zamknij sluze i wskakuj za stery — nie przypuszczam, ze dalbym sobie rade ze startem. Zrozumialas?
— Doskonale. Idz, tracisz tylko czas.
Jason opadl na fotel drugiego pilota, wykonal czynnosci zwiazane z procedura przedstartowa najszybciej jak potrafil. Wlasnie siegal do przycisku syreny, gdy rozlegl sie zgrzytliwy loskot. Caly statek zadygotal i przez chwile serca ich zamarly, kiedy zakolysal sie i omal nie przewrocil. Wreszcie wyprostowal sie powoli i Jason wlaczyl sygnal alarmowy. Zanim przebrzmialo echo syreny, Meta siedziala juz w fotelu pilota i mala rakietka strzelila w niebo.
— Okazuje sie, ze poziom rozwoju na tej prymitywnej planecie jest o wiele wyzszy niz przypuszczalam — powiedziala, gdy ustalo przeciazenie. — Na jednym z budynkow stala wielka, paskudna machina, ktora nagle zadymila i cisnela kamien, ktory utracil wieksza czesc lewego statecznika. Rozwalilam ja, ale ten, ktorego nazywales Hertugiem, uciekl.
— Pod niektorymi wzgledami istotnie sa dosc rozwinieci — odparl Jason. Nie czul sie na silach oznajmic Mecie, ze to jego wlasny wynalazek omal ich nie wykonczyl.
Rozdzialu Umiejetny pilotaz Mety sprawil, ze rakieta bez trudu wsliznela sie do otwartego luku ladowni pyrrusanskie-go kosmolotu, ktory orbitowal tuz ponad warstwa atmosfery. Stan niewazkosci zmniejszyl bol na tyle, ze Jason zdolal dopilnowac, by przerazona Ijale przypa-sano do fotela. Potem sam pozeglowal w kierunku swojej koi i zanim do niej dotarl, zemdlal, usmiechajac sie szczesliwie. Maniakalni wlasciciele niewolnikow wydawali sie juz odlegla przeszloscia.
Gdy sie obudzil, bol i zle samopoczucie prawie ustapily, goraczka rowniez. I choc czul sie obrzydliwie oslabiony zdolal przedostac sie korytarzem do kabiny nawigacyjnej. Meta programowala wlasnie kurs na komputerze.
— Jesc! — wychrypial Jason, chwytajac sie za gardlo. — Moje tkanki haruja, lataja dziury, a ja gine z glodu.
Meta bez slowa podala mu obiad w tubie i udalo jej sie zrobic to w taki sposob, ze natychmiast zorientowal sie, ze jest na niego wsciekla z jakiegos powodu. Gdy wlozyl tube do ust zobaczyl Ijale skulona pod sciana kabiny, w kazdym razie skulona na tyle, na ile jest to mozliwe w stanie niewazkosci.
— O rany, alez to bylo dobre! — wykrzyknal Jason z nieszczera radoscia w glosie. Sama pilotujesz, Meta?
— Oczywiscie, ze sama. — Powiedziala to takim tonem, ze brzmialo to raczej “glupi jestes”. — Pozwolono mi