Tak, na pewno ma racje, pomyslala Diana. Wciaz byla zbyt wstrzasnieta, zeby zebrac mysli i powiedziec cos sensownego.
– Ladny chlopiec. Wladczy, ale pelen wdzieku i ciepla. Twoj portret, pani, tez mi sie zreszta podobal.
O nie, tylko nie teraz! Diana nie miala najmniejszej ochoty na flirt. Rothgar chyba rowniez, poniewaz znowu pochylil sie nad automatem.
– Jesli nie znajdziesz, pani, kogos, kto moglby go naprawic, moge go wziac do Londynu – zaproponowal. – Mistrz Merlin jest najlepszym fachowcem w tej dziedzinie. Osobiscie bardzo lubie zajmowac sie automatami.
– Juz slyszalam. – Diana przypomniala sobie uwage
Charliego. – I jestem naprawde zaskoczona, ze lubisz zabawki, panie.
– Raczej maszyny, pani. Precyzyjne automaty, ktore ro-bia to, co sie im poleci.
Hrabina usmiechnela sie lekko.
– Potrzebujesz do tego magii? Merlina? – spytala ironicznie.
– Tak sie sklada, ze to prawdziwe nazwisko – odparl powaznie. – Zauwaz, ze na przyklad ksiaze Bridgewater buduje mosty i akwedukty, jak na to wskazuje jego nazwisko.
– A Byrd komponowal muzyke choralna oparta na piesniach ptakow – dodala po chwili. – Cos rzeczywiscie jest z tymi znaczacymi nazwiskami.
Markiz pokiwal glowa.
– Wlasnie. Nazwiska moga zawierac dodatkowe informacje o osobach, ktore je nosza – powiedzial, patrzac na nia znaczaco.
Diana tylko wzruszyla ramionami.
– Arradale to po prostu dolina rzeki Arry – zauwazyla. -Za to twoje nazwisko, panie, kojarzy sie z gniewem. A imie Bey, bo tak, zdaje sie, nazywa cie rodzina, oznacza wschodniego przywodce.
– A twoje imie, pani? Diana to bogini lowow. – Zanim zdazyla wymyslic jakas zreczna odpowiedz, Rothgar dodal: – Na pewno swietnie strzelasz, pani. Chetnie bym to iprawdzil. Masz tu zapewne jakas strzelnice?
Hrabina przypomniala sobie wydarzenia sprzed roku i pomyslala niechetnie o wspolnym strzelaniu. Na szczescie mu-liala sie zajac dziecmi, ktore bawily sie wlasnie teatrzykiem.
– Chodzcie – zwrocila sie do nich. – Powinnismy wracac do pokoju. Sluzba zaraz dostarczy wam zabawki.
Markiz wciaz czekal na odpowiedz. Diana zmarszczyla czolo, myslac, ze powinien dostac to, o co prosi.
– Czy chcesz, panie, urzadzic zawody strzeleckie?
– Czemu nie? Nie mamy przeciez nic lepszego do roboty. A poza tym, chcialbym zobaczyc, jak strzelasz, pani -Zakonczyl.
Hrabina zdawala sobie sprawe, ze jako gospodyni nie moze odmowic. Czula sie jednak nieswojo. Odprowadzila dzieci do ich pokoju i polecila sluzbie, by przyniosla im zabawki. Nastepnie zaprosila Rothgara do salonu.
– Skad to zainteresowanie, panie? – spytala go po drodze. – Pamietasz, rok temu nie moglam chybic, bo trzymalam pistolet tuz przy twoich plecach.
– Ale chybilas, pani, strzelajac do Branda – zauwazyl.
– To dlatego, ze bylam zbyt wzburzona, a on poruszal sie zbyt szybko.
– Mam nadzieje, ze nie zalujesz niecelnego strzalu? Zatrzymala sie na chwile i zmierzyla go chlodnym wzrokiem.
– Ciesze sie oczywiscie, ze nie zabilam Branda – rzekla wyniosle. – Natomiast zaluje, ze chybilam. Kobieta z moja pozycja musi umiec sie bronic.
Markiz skinal glowa.
– Masz racje, pani.
– Dlatego nastepnym razem nie moge dac sie poniesc emocjom – powiedziala na poly do siebie, a na poly do niego.
Kiedy znalezli sie w salonie, hrabina zaczela wydawac rozporzadzenia sluzbie. Polecila poinformowac gosci o zawodach i otworzyc strzelnice. Wszystko mialo byc gotowe w ciagu najblizszych paru minut.
Rothgar obserwowal ja z usmiechem, myslac, ze Diana potrafi dzialac szybko. Byla tez niebezpieczna. Z cala pewnoscia w ciagu tego roku pracowala nie tylko nad swoimi strzeleckimi umiejetnosciami, ale tez nad emocjami. Ciekawily go efekty tej pracy. Markiz byl przekonany, ze wszelkie umiejetnosci sie lacza i ze nie mozna stac sie doskonalym strzelcem czy szermierzem, bez znajomosci greckich filozofow. Pewnie dlatego mezczyzni bardziej interesowali sie wojaczka. I gdyby Elf nie wychowywala sie z Cynem, z pewnoscia nie posiadalaby tylu „meskich' umiejetnosci, a przy okazji uniknelaby wielu niebezpieczenstw. I tak dobrze, ze wszystko skonczylo sie szczesliwie.
Z hrabina bylo podobnie. Meskie wychowanie dalo jej do reki grozna bron, a kobieca natura uczynila ja jeszcze bardziej niebezpieczna. Lady Arradale stanowila zagrozenie nie tylko dla otoczenia, ale i dla siebie samej. Swiadczyly o tym rozkazy, ktore Rothgar otrzymal od krola.
Z krolewskiego pisma wynikalo, ze hrabina upomniala sie jako glowa rodu o swoje miejsce w Izbie Lordow. Znajdowalo sie ono oczywiscie poza jej zasiegiem. W calym parlamencie nie zasiadala ani jedna kobieta, a Jerzy III z cala pewnoscia nie mial zamiaru tego zmieniac.
Co wiecej, jako tradycjonalista, wpadl w gniew i kazal Rothgarowi szpiegowac lady Arradale. Rozumial chyba, ze dysponuje ona duza wladza, zwlaszcza tu, na polnocy, chcial sie wiec dowiedziec, jak ja poskromic.
Ta rola nieszczegolnie odpowiadala markizowi. Przeciez wciaz musial pamietac o tym, ze ma dzialac jako poplecznik krola. Na przyklad zawody strzeleckie, ktore uwazal za swietna rozrywke, zaczely mu sie po namysle jawic jako cos groznego. Nie bedzie dobrze, gdy krol dowie sie, na przyklad, ze lady Arradale jest doskonalym strzelcem. To tylko wzmoze jego niechec.
Powinien wiec chyba poprosic czlonkow rodziny, by o tym nie opowiadali.
Po jakims czasie wszyscy zainteresowani goscie zjawili sie w salonie, skad przeszli podcieniami do strzelnicy. Sluzba przygotowala juz cztery pistolety. Odslonieto tez cele, ktorymi byly ludzkie sylwetki. Dwie z nich najwyrazniej kobiece.
– Do licha, mamy strzelac do kobiet? – zaniepokoil sie Steen.
– Kobiety tez potrafia byc grozne – zauwazyl Rothgar.
– Oczywiscie – potwierdzila zdecydowanie Diana. -Gdyby strzelala do pana jakas kobieta, lordzie Steen, na pewno zdecydowalby sie pan na strzal.
– Strzelala? Kobieta? – powtorzyl niepewnie Steen.
– Portia oddala do mnie dwa strzaly – zauwazyl Bryght.
– A Elf rzucila we mnie nozem – dodal Fort.
– To nieprawda – wtracila szybko Elf. – Mierzylam do kartki, ktora trzymales w dloni i w nia wlasnie trafilam.
– Tak czy tak, nie bylo to pewnie zbyt przyjemne – mruknal Rothgar, odwracajac sie do Diany. – Jak strzelamy, hrabino?
Zagadnieta wskazala sylwetki.
– Strzelamy w zaznaczone serce – odparla. – Im blizej srodka, tym lepiej.
Rothgar spojrzal jeszcze na pistolety.
– Czy to twoje, pani? – Wskazal mniejsza pare. Diana potwierdzila skinieciem glowy.
– Elf tez moze z nich korzystac – zaproponowala. – Zdaje sie, ze chciala wziac udzial w zawodach.
– Ale czy wobec tego, my mozemy skorzystac ze swoich? – dopytywal sie w dalszym ciagu markiz.
– Przywiozles, panie, swoje pistolety pojedynkowe?! -Az otworzyla usta ze zdziwienia.
Rothgar nie wiedzac czemu, odczul przyjemnosc, widzac jej zdumienie.
– Nigdy nic nie wiadomo… – baknal. – Ale nie, mam po prostu moje pistolety podrozne – przyznal w koncu i spojrzal na pozostalych mezczyzn.
Tak, jak sie spodziewal, Bryght wzial ze soba bron. Rowniez Elf po chwili wahania przyznala, ze ma pistolety, co niepomiernie zdziwilo jej meza. Teraz stalo sie jasne, kto w tym gronie nalezy do Mallorenow, a kto nie.
Natychmiast wyslano sluzbe do pokojow po bron. Rothgar natomiast rozejrzal sie po oczekujacych, a nastepnie zwrocil sie do Diany:
– Jaka nagrode proponujesz, pani? Hrabina sploszyla sie nieco.
– Nie sadze, zeby ktos z obecnych chcial grac o pieniadze – rzekla niepewnie.
– Wobec tego gramy o „dusze' – rzucila lekko Elf.
– Wolalbym o cialo – wymamrotal Rothgar pod nosem, ale na tyle wyraznie, zeby Diana go uslyszala. Patrzyl