– Co? Chcialabys poslac do niego biedna Elf.

– Czasami cala twoja rodzine – mruknela, zsiadajac z konia.

– Elf miala racje. Nie powinienem byl zaczynac flirtu, jesli nie moge dac ci wszystkiego na co zaslugujesz – rzekl chlodno. – A teraz, pewnie nie bedziesz chciala wyjsc za maz, prawda?

– Wyjde tylko za ciebie – zadeklarowala. Zamierzala nie mowic o malzenstwie, ale sam markiz zaczal ten temat.

Poprowadzili wierzchowce na tyly budynku, gdzie zastali dwoch przechadzajacych sie nerwowo stajennych.

– Wszystko w porzadku, panie? – spytal sluzacy, odbierajac konia od Rothgara.

– Tak, Bibb. W najlepszym.

Drugi sluzacy wzial uzde z jej reki. Obaj nie okazywali zdziwienia na widok hrabiny. Diana i Bey ruszyli w strone palacu, natomiast stajenni w towarzystwie pozostalych sluzacych, zajeli sie konmi.

Diana cieszyla sie, ze nareszcie moze zachowywac sie naturalnie. Nie musiala niczego udawac. Nie czula tez na sobie niczyich oczu. Nawet nie sadzila, ze ostatnie dni byly dla niej tak meczace.

Z westchnieniem wsparla sie na ramieniu Beya. W tej chwili trudno jej bylo uwierzyc w to wszystko, co wydarzylo sie dzisiejszej nocy. Myslala, ze w holu tez bedzie czekac na nich sluzba, ale markiz wyjal klucz, ktorym otworzyl niewielkie drzwi od strony stajni. Weszli do srodka, a on pieczolowicie zamknal drzwi.

Jesli Portia miala pelnic role przyzwoitki, to nie wywiazywala sie zbyt pilnie ze swoich obowiazkow. Przeszli dalej w glab domu, nie napotykajac nikogo z domownikow. Diana przytulila sie mocniej do Rothgara przechodzac przez ciemne korytarze, a on objal ja ramieniem. Drzala, ale tym razem nie mialo to nic wspolnego ze strachem. Jej serce bilo coraz szybciej. Nie wiedziala, gdzie sie znajduja ani dokad ida. Zreszta bylo jej wszystko jedno. Byle tylko miec Beya wciaz przy sobie.

Pozwolila zaprowadzic sie na pietro, do wielkiej sypialni. Markiz zapalil dwa swieczniki, zeby mogla rozejrzec sie dookola. To nie byl jej dawny apartament. Na srodku stalo podwojne loze z baldachimem, a w oknach wisialy rozowe zaslony.

Nagle odniosla wrazenie, ze markiz chce wyjsc i przywarla do niego calym cialem. Nie, nie chciala tak reagowac, ale nie mogla zapanowac nad wlasnymi emocjami.

– Musze wyjsc na chwile – powiedzial jej. – Zaczekaj. Wytezyla cala swoja wole, zeby go puscic. Kiedy wyszedl, zdjela jego plaszcz i spojrzala na nagie piersi.

Gdzie jest umywalka? to byla jej pierwsza mysl.

Woda w dzbanie byla zaledwie cieplawa, ale nie mialo to znaczenia. Diana wlala ja do miski, obnazyla cala gore i zaczela myc piersi. Najpierw raz, a potem jeszcze i jeszcze, probujac usunac z nich dotyk Somertona.

Rothgar pamietal o tym, zeby zapukac przed wejsciem. Odwrocila sie, zaslaniajac rekami piersi.

– Wejdz, prosze.

W rekach mial bialy szlafrok. Podszedl do niej od tylu i wlozyl go jej na ramiona. Cieply material pachnial mydlem do prania i swiezym powietrzem. Rothgar caly czas uwazal, zeby nie dotknac jej ciala. Czy bal sie, ze zareaguje histeria?;

Diana zawiazala pasek, a nastepnie pod szlafrokiem zdjela spodnice. Byla teraz w samej bieliznie, mocno nadwerezonej przez lorda Randolpha.

– Chcesz sie wykapac? – spytal.

Miala na to olbrzymia ochote, ale wolala uniknac ciekawych spojrzen sluzby. Wolala, zeby nikt nie ogladal jej ciala. No, prawie nikt.

– Nie, dziekuje.

Stanela do Rothgara tylem i zaczela zdejmowac bielizne. Koszula i krochmalone spodniczki powedrowaly na podloge.

– Spal to! – poprosila, a potem zawstydzila sie swego zachowania. – Przepraszam, glupio sie zachowuje.

Bey pokrecil glowa.

– Wcale nie. Nie wstydz sie swej slabosci, Diano.

– Nie, nie. Musze byc silna. Inaczej Somerton wygra, rozumiesz? Przeciez o to mu chodzilo, zebym byla slaba i bezradna!

Gdyby teraz wziela kapiel, przyznalaby w ten sposob, ze czuje sie zbrukana. Nie, nie moze pozwolic, by przesladowal ja cien lorda Randolpha. Musi pamietac o swoich przodkach i ich odwadze.

– Wiec co moge dla ciebie zrobic? O ich odwadze i prawdomownosci.

– Wez mnie do lozka, Bey – szepnela. – Chce poczuc cie

blisko.

Wahal sie jeszcze przez chwile, ale potem wzial ja w ramiona. Podwojne lozko okazalo sie nadzwyczaj wygodne. Jednak gdy tylko na nim legla, przed oczami stanal jej usmiechniety okrutnie Somerton.

– Potrzebuje tego – szepnela. Markiz dotknal delikatnie jej policzka.

– Jestes pewna? Moze lepiej nie teraz – rzekl niepewnie. Diana juz wiedziala czego potrzebuje naprawde.

– Przywiaz mnie do lozka – poprosila. Spojrzal na nia zdziwiony, wrecz zaszokowany.

– Jestes pewna, ze… wlasnie o to ci chodzi? Skinela oparta na poduszce glowa.

– Wiesz, co w tym wszystkim bylo najgorsze? Calkowita bezsilnosc. Poczucie tego, ze nie moge nic zrobic, chociaz mam ukryty pistolet Wolalabym juz walczyc i przegrac. Ale, nie… -nagle zmienila zdanie. – Chyba prosze cie o zbyt wiele.

Jego wahanie trwalo krotko.

– Zaczekaj chwile – rzucil i wyszedl do drugiego pokoju. Po chwili uslyszala odglosy darcia materialu, a potem w drzwiach stanal Bey. W rekach mial cztery czarne pasy mocnego plotna.

– Jestes pewna? – powtorzyl pytanie.

– Tak – odparla, wyciagajac przed siebie rece. Usiadl na lozku i zaczal wiazac pierwsza reke. Nastepnie zrobil to samo z druga. Lozko bylo gladko toczone z drewna. Mogl ja wiec przywiazac jedynie do czterech slupow baldachimu.

– Czy uznalabys eksperyment za niepelny, gdybym obiecal, ze cie odwiaze, gdy tylko oto poprosisz? – zadal kolejne pytanie.

Diana z trudem przelknela sline.

– Tak, chyba tak.

Markiz zaczal wiazac jej nogi.

– Wiec przynajmniej postaram sie wykonac to zadanie z elegancja i wyrafinowaniem – powiedzial.

– Przepraszam, Bey. Pytales, co mozesz dla mnie zrobic.

– Chodzilo mi raczej o masaz stop albo cos w tym rodzaju – mruknal. – Nie chcialem zamieniac sie w gwalciciela. No dobrze, czy mozesz wyciagnac druga noge?

Zrobila to, o co ja prosil.

– To ja mam byc ofiara, a nie ty – zauwazyla, patrzac na jego pelna goryczy mine. – Nie chce cie do niczego zmuszac.

Spojrzal na nia niechetnie, a potem zamyslil sie, pocierajac swoj policzek z lekkim zarostem.

– No dobrze, nie ma co dramatyzowac – stwierdzil w koncu. – Ale odmawiam jednej rzeczy. Na pewno nie bede sie z toba kochal w ten sposob. To bylby zwykly gwalt.

– Oczywiscie – zgodzila sie bez zastrzezen. – Chce sobie po prostu poradzic z ta sytuacja. To wszystko.

Usmiechnal sie do niej, jakby wielki ciezar spadl mu z serca i przywiazal druga noge do slupka. Nad glowa miala zolty, satynowy baldachim.

– Co czujesz? – spytal.

– Strach – padla odpowiedz. – Chociaz wiem, ze mi nic nie zrobisz. Boje sie tez tego, ze wyjdziesz i mnie tak zostawisz.

Rothgar wstal z lozka i zaczal sie nerwowo przechadzac po pokoju, a ona wodzila za nim oczami.

– Nie, Diano, to nie ma sensu – powiedzial w koncu, zatrzymawszy sie przed lozkiem. – Masz racje, ze sie boisz. Gdybym byl zloczynca, znajdowalabys sie w wielkim niebezpieczenstwie.

– Musze zapanowac nad strachem. Widzialam, jak samym wzrokiem zmusiles Somertona do posluszenstwa.

– Myslisz, ze by mi sie to udalo, gdybym byl zwiazany jak ciele?! Nie ludz sie nawet!

– Nie przerywaj! – rzucila rozkazujaco. – I nie mowmy juz o tym. Rob, co do ciebie nalezy.

Вы читаете Diabelska intryga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату