– Per Ericson nie zyje, a Dennis Pinker i Murray Claud odsiaduja wyroki, ale mamy jeszcze Henry'ego Kinga w Bostonie, Wayne'a Stattnera w Nowym Jorku oraz George'a Dassaulta, ktory moze mieszkac w Buffalo, Sacramento lub Houston. Nie wiemy tego, lecz nic nie stoi na przeszkodzie, zeby sprobowac go zlokalizowac. Zachowalam wszystkie numery.
– Ja tez – powiedziala Jeannie.
– Czy zdazymy ich sprowadzic? – zapytal Steve.
– Mozemy sprawdzic rozklad lotow na CompuServe – zaproponowala Lisa. – Gdzie jest twoj komputer, Jeannie?
– Skradziony.
– Mam w bagazniku moj powerbook. Zaraz go przyniose.
– Bedziemy musieli sie powaznie zastanowic, jak sklonic tych facetow, zeby przylecieli jutro do Baltimore – powiedziala Jeannie po jej wyjsciu. – I bedziemy musieli fundnac im bilety. Nie jestem pewna, czy uda mi sie zaplacic za nie moja karta.
– Mam karte American Express. Mama dala mi ja na wypadek, gdybym znalazl sie w krytycznej sytuacji. Wiem, ze uzna to za krytyczna sytuacje.
– Masz wspaniala mame – stwierdzila z zazdroscia Jeannie. To prawda.
Lisa wrocila i podlaczyla swoj komputer do modemu Jeannie.
– Poczekaj chwile – powstrzymala ja Jeannie. – Musimy ustalic, co kto ma robic.
58
Jeannie zajela sie pisaniem oswiadczenia dla prasy, Lisa wlaczyla komputer, weszla do WorldSpan Travelshopper i sprawdzala rozklad lotow, a Steve otworzyl ksiazke telefoniczna i zaczal dzwonic do wszystkich wiekszych hoteli, pytajac, czy nie odbywa sie tam przypadkiem jutro konferencja prasowa Genetico albo Landsmanna.
Po szesciu telefonach uswiadomil sobie, ze konferencja prasowa nie musi sie wcale odbyc w hotelu. Mogli ja zorganizowac w restauracji albo w bardziej egzotycznym miejscu, na przyklad na pokladzie statku; mogli nawet dysponowac odpowiednio duza sala w siedzibie Genetico, na polnocy miasta. A jednak za siodmym razem uczynny recepcjonista udzielil mu wyczerpujacej odpowiedzi:
– Tak, konferencja odbedzie sie jutro w poludnie w Sali Regencyjnej, prosze pana.
– Swietnie – odparl Steve. Jeannie rzucila mu pytajace spojrzenie, a on usmiechnal sie i podniosl w gore kciuk. – Czy moze pan zarezerwowac pokoj na dzisiejsza noc?
– Polacze pana z rezerwacja, prosze chwile zaczekac.
Steve zarezerwowal pokoj, placac karta American Express swojej matki.
– Henry King ma do wyboru trzy loty z Bostonu, wszystkie USAir – stwierdzila Lisa, kiedy odlozyl sluchawke. – O szostej trzydziesci, o siodmej czterdziesci i o dziewiatej czterdziesci piec. Na wszystkie sa wolne miejsca.
– Zarezerwuj bilet na dziewiata czterdziesci piec – zadecydowala Jeannie.
Steve podal karte kredytowa Lisie, ktora wpisala szczegoly.
– Wciaz nie wiem, jak mam go przekonac – mruknela Jeannie.
– Powiedzialas, ze jest studentem i pracuje w barze? – upewnil sie Steve.
– Zgadza sie.
– W takim razie na pewno potrzebuje pieniedzy. Sprobuje z nim pogadac. Jaki jest jego numer?
Jeannie podala mu.
– Mowia na niego Hank – dodala.
Steve wystukal numer, ale nikt nie podnosil sluchawki.
– Nikogo nie ma – stwierdzil, potrzasajac z rozczarowaniem glowa.
Jeannie zmartwila sie, ale po chwili strzelila palcami.
– Na pewno pracuje teraz w barze – przypomniala sobie i dala numer Steve'owi.
Telefon odebral mezczyzna z latynoskim akcentem.
– Blue Note Cafe.
– Czy moge mowic z Hankiem?
– On ma pracowac, a nie gadac przez telefon – stwierdzil poirytowanym tonem mezczyzna.
Steve usmiechnal sie do Jeannie. „Jest tam”, szepnal bezglosnie.
– To bardzo wazna sprawa, nie zabiore mu duzo czasu – powiedzial do telefonu.
Chwile pozniej uslyszal glos do zludzenia przypominajacy jego wlasny.
– Tak, kto mowi?
– Czesc, Hank, nazywam sie Steve Logan i cos nas laczy.
– Chcesz mi cos sprzedac?
– Nasze matki leczyly sie przed naszym urodzeniem w klinice, ktora nazywa sie Aventine. Mozesz ja o to zapytac.
– I co z tego?
– Zeby nie zabierac ci duzo czasu, chodzi o to, ze wnosze przeciwko klinice pozew o odszkodowanie w wysokosci dziesieciu milionow dolarow i chce, zebys sie do mnie przylaczyl.
W sluchawce zapadla dluga cisza.
– Nie wiem, czy mowisz serio, czy zartujesz, chlopie, ale ja nie mam forsy na jakies procesy.
– Zaplace wszystkie koszty. Nie potrzebuje twoich pieniedzy.
– Wiec po co dzwonisz?
– Poniewaz razem z toba bede mial wieksze widoki na wygrana.
– Lepiej przedstaw mi w liscie wszystkie szczegoly.
– W tym problem. Jutro w poludnie musisz byc w Baltimore, w hotelu Stouffer. Zwoluje konferencje prasowa i chce, zebys sie na niej pojawil.
– Komu by sie chcialo jezdzic do Baltimore? To nie Honolulu.
Nie rob sobie zartow, dupku.
– Masz zalatwiona rezerwacje na samolot o dziewiatej czterdziesci piec. Bilet jest oplacony, mozesz to sprawdzic w USAir. Musisz go tylko odebrac na lotnisku.
– Chcesz podzielic sie ze mna dziesiecioma milionami dolarow?
– Nie. Mozesz od nich wyciagnac swoje dziesiec baniek.
– O co dokladnie ich oskarzasz?
– O umyslne naruszenie umowy.
– Studiuje biznes. Czy w sprawach tego rodzaju nie obowiazuje przedawnienie? Cos, co zdarzylo sie dwadziescia trzy lata temu…
– Okres przedawnienia liczy sie od momentu odkrycia przestepstwa. Czyli w tym przypadku od zeszlego tygodnia.
Gdzies obok odezwal sie glos z latynoskim akcentem.
– Hej, Hank, czeka na ciebie ze stu klientow!
– To, co mowisz, zaczyna byc coraz bardziej przekonujace – powiedzial Hank do telefonu.
– Czy to znaczy, ze przyjedziesz?
– Nie. To znaczy, ze pomysle o tym, kiedy wroce do domu z roboty. Teraz musze podawac drinki.
– Mozesz skontaktowac sie ze mna w hotelu – dodal Steve, ale spoznil sie; w sluchawce zabrzmial sygnal centrali.
Jeannie i Lisa spojrzaly na niego z oczekiwaniem.
– Nie wiem – stwierdzil, wzruszajac ramionami. – Nie mam pojecia, czy udalo mi sie go przekonac.
– Musimy po prostu czekac. Moze sie pojawi – powiedziala Lisa.
– Z czego utrzymuje sie Wayne Stattner?
– Jest wlascicielem nocnych klubow. Najprawdopodobniej ma juz na koncie dziesiec milionow dolarow.
– W takim razie powinnismy wzbudzic w nim ciekawosc. Masz jego numer?
– Nie.