– Kiedy cele sa pelne, musi pan dzielic…

– Cele nie sa pelne, co moze pani stwierdzic, wystawiajac glowe z tego pokoju. Wiekszosc jest pusta. Umiescili mnie razem z nim, zeby mogl mnie skatowac. I jesli to zrobi, zaskarze pania osobiscie za to, ze pani do tego dopuscila.

Williams troche zmiekla.

– Zajme sie tym. A teraz wrecze panu kilka dokumentow. – Dala mu liste zarzutow i pare innych papierow. – Prosze podpisac kazdy z nich i wziac sobie kopie.

Sfrustrowany i przygnebiony Steve wzial od niej dlugopis i podpisal papiery. Kiedy to robil, straznik tracil w ramie Prosiaka i obudzil go. Steve oddal dokumenty kobiecie, ktora wlozyla je do teczki.

– Prosze podac nazwisko – zwrocila sie do Prosiaka.

Steve schowal twarz w dloniach.

18

Jeannie nie odrywala wzroku od wolno otwierajacych sie drzwi.

Mezczyzna, ktory wszedl do sali widzen, byl sobowtorem Stevena Logana.

Uslyszala, jak siedzaca obok Lisa bierze gleboki oddech.

Dennis Pinker byl tak uderzajaco podobny do Stevena, ze Jeannie nigdy nie zdolalaby ich odroznic.

Metoda okazala sie skuteczna, pomyslala z triumfem. Miala na to wyrazny dowod. Chociaz rodzice stanowczo zaprzeczali, by ktorys z tych dwoch mezczyzn mogl miec brata blizniaka, byli do siebie podobni jak dwie krople wody.

Krecone jasne wlosy mial ostrzyzone w ten sam sposob, krotko, z przedzialkiem. Dennis zawinal rekawy wieziennych drelichow, tak samo jak zrobil to Steven z mankietami swojej niebieskiej plociennej koszuli. Zamknal za soba drzwi pieta, podobnie jak zrobil to Steven, wchodzac do jej gabinetu. Siadajac, poslal jej taki sam jak Steven chlopiecy ujmujacy usmiech. Trudno bylo uwierzyc, ze nie ma przed soba Steve'a.

Jeannie spojrzala na Lise, ktora pobladla i wpatrywala sie w Dennisa szeroko otwartymi oczyma. To on – szepnela.

Dennis zmierzyl Jeannie wzrokiem.

– Oddasz mi jeszcze dzisiaj swoje majtki – mruknal.

Jeannie zmrozila chlodna pewnosc brzmiaca w jego glosie, ale odczula jednoczesnie intelektualna satysfakcje. Steven nigdy by czegos takiego nie powiedzial. Ten sam material genetyczny dal w rezultacie dwoch zupelnie odmiennych osobnikow: i czarujacego studenta, i psychopate. Ale czy dzielace ich roznice nie byly tylko zludzeniem?

– Zachowuj sie grzecznie, bo bedziesz mial klopoty – powiedzial spokojnym tonem straznik Robinson.

Dennis poslal jej znowu ten chlopiecy usmiech, ale jego slowa napawaly strachem.

– Robinson nawet sie nie zorientuje, kiedy to zrobisz – zwrocil sie do Jeannie. – Wyjdziesz stad, czujac na tylku chlodny powiew bryzy.

Jeannie opanowala sie. To tylko czcze przechwalki. Byla sprytna i silna; Dennisowi nielatwo byloby ja zaatakowac, gdyby nawet siedzieli tu zupelnie sami. Ze stojacym obok, uzbrojonym w pistolet i palke straznikiem czula sie absolutnie bezpieczna.

– Dobrze sie czujesz? – mruknela do Lisy.

Lisa byla blada, ale zacisnela z determinacja usta.

– Nic mi nie jest – odparla ponuro.

Podobnie jak jego rodzice, Dennis wypelnil juz wczesniej kilka kwestionariuszy. Lisa zaczela mu teraz zadawac bardziej skomplikowane pytania, na ktore nie mozna bylo odpowiedziec, wstawiajac krzyzyki do odpowiednich rubryk, Jeannie przegladala wyniki, porownujac Dennisa ze Stevenem. Podobienstwa byly uderzajace: zblizony profil psychologiczny, podobne zainteresowania, upodobania, hobby, sprawnosc fizyczna. Dennis mial nawet tak samo jak Steven zdumiewajaco wysoki iloraz inteligencji.

Co za szkoda, myslala. Ten mlody czlowiek mogl zostac naukowcem, chirurgiem, inzynierem, programista komputerowym. Zamiast tego gnil tutaj w wiezieniu.

Zasadnicza roznica miedzy Dennisem i Stevenem polegala na stopniu ich przystosowania. Steven byl dojrzalym mezczyzna z wyzszymi niz przecietne cechami prospolecznymi – latwo nawiazujacy znajomosci, akceptujacy cudzy autorytet, na luzie z przyjaciolmi, szczesliwy, gdy stanowil czesc zespolu. Dennis mial interpersonalne predyspozycje trzyletniego dziecka. Zabieral innym wszystko, co chcial, nie lubil sie niczym dzielic, bal sie obcych i jesli nie mogl postawic na swoim, tracil panowanie nad soba i stawal sie agresywny.

Jeannie pamietala pewne wydarzenie z wczesnego dziecinstwa. Miala wtedy trzy lata i bylo to jej najwczesniejsze wspomnienie. Pochylala sie nad lozeczkiem, w ktorym lezala jej mlodsza siostrzyczka. Patty ubrana byla w rozowe spioszki z wyhaftowanymi na kolnierzyku jasnoniebieskimi kwiatkami. Jeannie jeszcze dzis czula nienawisc, ktora ogarnela ja, gdy przygladala sie malej twarzyczce. Patty ukradla jej tatusia i mame. Chciala zabic tego intruza, ktory odebral milosc i troske, poprzednio przeznaczona wylacznie dla niej samej. „Kochasz swoja mala siostrzyczke?” – zapytala ciotka Rosa i Jeannie odpowiedziala: „Nienawidze jej, chcialabym, zeby umarla”. Ciotka Rosa dala jej klapsa i Jeannie poczula sie podwojnie skrzywdzona.

Jeannie dorosla podobnie jak Steven, ale Dennisowi nigdy sie to nie udalo. Dlaczego Steven roznil sie od Dennisa? Czy zadecydowalo o tym jego wychowanie? A moze tylko wydawal sie inny? Moze jego prospoleczne cechy byly jedynie maska, pod ktora kryl sie psychopata?

Obserwujac i sluchajac, Jeannie zdala sobie sprawe, ze jest jeszcze jedna roznica. Bala sie Dennisa. Nie potrafila powiedziec dlaczego, ale zagrozenie emanowalo z calej jego osoby. Miala poczucie, ze facet moze zrobic wszystko, co mu przyjdzie do glowy, bez wzgledu na konsekwencje. Steven ani przez chwile nie robil na niej takiego wrazenia.

Sfotografowala Dennisa, robiac miedzy innymi zblizenia obojga uszu. U jednojajowych blizniat uszy, a zwlaszcza ich platki, sa na ogol bardzo podobne.

Nastepnie Lisa, ktora przeszla w tej dziedzinie specjalne szkolenie, pobrala krew Dennisowi. Jeannie nie mogla sie doczekac, zeby porownac ich DNA. Byla pewna, ze Steven i Dennis maja takie same geny. To wykaze ponad wszelka watpliwosc, ze sa jednojajowymi bliznietami.

Lisa wprawnie zapieczetowala i oznaczyla probowke, a potem wyszla, zeby umiescic ja w pojemniku z lodem, ktora mialy w bagazniku samochodu. Jeannie zostala, aby zakonczyc wywiad.

Zadajac ostatnie pytania, zalowala, ze nie moze ich miec obu przez tydzien w laboratorium. Ale to moglo sie okazac niemozliwe w kontakcie z wieloma parami. Studiujac przestepcow, napotykala liczne trudnosci wynikajace z tego, ze siedzieli w wiezieniu. Bardziej skomplikowane badania, wymagajace uzycia specjalistycznego sprzetu, mogly zostac przeprowadzone dopiero po wyjsciu Dennisa na wolnosc. Musiala sie z tym pogodzic. Na szczescie miala do przeanalizowania duzo innych danych.

– Dziekuje, ze zgodzil sie pan na te rozmowe, panie Pinker – powiedziala, wypelniwszy ostatni kwestionariusz.

– Nie dalas mi jeszcze swoich majtek – odparl zimno.

– Sluchaj, Pinker, byles grzeczny przez cale popoludnie, nie psuj tego – oswiadczyl Robinson.

Dennis popatrzyl na niego z bezbrzezna pogarda.

– Robinson boi sie szczurow, wiedziala pani o tym, pani psycholog? – zapytal, zwracajac sie do Jeannie.

Ogarnal ja nagly niepokoj. Dzialo sie cos, czego nie rozumiala. Zaczela szybko zbierac swoje papiery.

Robinson zrobil zaklopotana mine.

– Nienawidze szczurow, to prawda, ale wcale sie ich nie boje.

– Nawet takiego duzego, jak ten szary w kacie? – zapytal Dennis, wskazujac reka.

Robinson odwrocil sie do tylu. W kacie nie bylo szczura, kiedy jednak straznik odwrocony byl plecami, Dennis siegnal do kieszeni i wyciagnal ciasno opakowane zawiniatko. Zrobil to tak szybko, ze Jeannie domyslila sie, co jest w srodku o wiele za pozno. Dennis rozwinal niebieska poplamiona chustke. Schowany byl w niej tlusty szary szczur z dlugim rozowym ogonem. Jeannie zadrzala. Nie brzydzila sie gryzoni, ale bylo cos gleboko wstretnego w widoku szczura trzymanego w tych samych dloniach, ktore udusily kobiete.

Zanim Robinson odwrocil sie z powrotem, Dennis wypuscil szczura, ktory przebiegl przez pokoj.

Вы читаете Trzeci Blizniak
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату