Tym razem miala szczescie. Byl w hotelu, w ktorym przewaznie sie zatrzymywal podczas pobytu w Los Angeles. Zareagowal tak, jak sobie tylko mogla wymarzyc.

– Wiec masz zamiar rzucic prace? Tak po prostu?

– zasmial sie wreszcie w sluchawke.

– Chce pisac przez caly czas, Keith. Zapewnili mnie, ze sa zainteresowani moja nastepna ksiazka – powiedziala Emelina z podnieceniem.

– W takim razie, powodzenia. Nawet jesli wydawnictwo zmieni zdanie, nie umrzesz z glodu, prawda?

– To znaczy, ze od czasu do czasu pojawisz sie z torba jedzenia? – zasmiala sie.

– Wydaje mi sie, ze nie bedzie takiej potrzeby, Emmy – odrzekl Keith swobodnie. – Julian dopilnuje, zebys miala co jesc.

– Julian?! – wykrzyknela ze zdumieniem.

– Mam nieodparte wrazenie, ze ten czlowiek zastawil na ciebie sidla, siostro, i tak latwo cie z nich nie wypusci.

– Ale on nie… to znaczy my nie… nie planujemy malzenstwa ani nawet… nawet nie mamy zamiaru razem zamieszkac! – Emelina gwaltownie szukala slow, probujac wyjasnic bratu sytuacje. – Juliana i mnie nie laczy nic, co mozna by nazwac… zwiazkiem -powiedziala, nie uswiadamiajac sobie, ze w jej glosie pobrzmiewa smutek. – My, hmm, po prostu poznalismy sie na plazy i on zaoferowal mi pomoc w zastawieniu pulapki na Leightona. To wszystko, Keith, naprawde.

– Jasne, ze tak. – Prawie widziala, jak sie usmiecha do sluchawki. – Emmy, nie musisz przede mna udawac. Pamietaj, ze jestem twoim bratem. Bardzo dobrze wiem, ze jestes w nim zakochana.

– Och, Keith, co ja mam zrobic?

– Julian Colter potrafi zadbac o swoje sprawy – powiedzial Keith. – A on chce ciebie. On sie toba zaopiekuje, Emmy.

– Ty idioto, wcale mi nie zalezy na tym, zeby ktos sie mna zaopiekowal!

– Wiem -westchnal. -Ty chcesz obietnicy plomiennej milosci i wiecznej, niegasnacej namietnosci. Ale mezczyzni nie patrza na zycie w tak romantyczny sposob. Powinnas juz o tym wiedziec. W kazdym razie nie tacy mezczyzni jak Colter. Wierz mi na slowo, Julian mysli w duzo bardziej podstawowych kategoriach.

– W kategoriach takich jak seks? – zapytala lodowato.

– Tak, miedzy innymi. A teraz powiedz mi dokladnie, co ustalilas z wydawnictwem. Kiedy nadejdzie umowa? Ile wyplaca ci zaliczki? Jaki procent od nakladu dostaniesz?

– Prawde mowiac, bylam za bardzo podniecona, zeby o to wszystko zapytac – powiedziala Emelina.

– W takim razie powinnismy ci poszukac agenta.

– Tak wlasnie powiedzial Julian.

– Nie dziwi mnie to. Biznes wydawniczy to na pewno nie jest swiat, w ktory nalezy wkraczac w rozowych okularach. Moze zemlec taka romantyczke jak ty w drobny mak.

– Ty i Julian jestescie bardzo cyniczni!

– Na niektore sprawy patrzymy tak samo. Wydaje mi sie, ze Colter podejdzie do tego bardzo rozsadnie.

Czy to ma znaczyc, ze zastraszy wydawcow, zeby placili mi na czas? – zastanowila sie Emelina z grymasem na twarzy i zmienila temat.

– Keith, czy miales jakies wiadomosci od Leightona?

– Nie. W zeszlym miesiacu, gdy postawil mi ultimatum, powiedzial, ze za jakis czas pojawi sie po pieniadze. Julian dzwonil wczoraj i zasugerowal, zebym na razie zaplacil, zeby Leighton nie nabral podejrzen. Rozmawial z policja w Oregonie. Dwudziestego osmego beda obserwowali dom. Jesli wszystko przebiegnie zgodnie z planem, powinienem miec Erica z glowy przed pierwszym listopada. A to bedzie wielka ulga – zakonczyl ze szczerym westchnieniem. – Co za historia! Nie wiem, co bysmy zrobili bez Coltera. Mogloby sie to skonczyc bardzo niedobrze.

– Nie zapominaj, ze to byl moj pomysl! Keith rozesmial sie.

– I pomyslec tylko, ze moim zdaniem byl to wariacki plan, z ktorego absolutnie nic nie powinno wyniknac. To dowodzi, ze mezczyzna nigdy nie powinien lekcewazyc swojej starszej siostry, prawda?

– Ciesze sie, ze czegos cie to nauczylo – odrzekla slodko.

– Dobranoc, Emmy. Pamietaj, co mowilem o agencie. – Keith odlozyl sluchawke.

Czy agent poradzilby sobie z Julianem Colterem?

– zastanowila sie nagle. Moze powinna wyslac agenta, by wynegocjowal warunki splaty jej dlugu. Z zalem odepchnela te mysl od siebie. Nie miala zadnych podstaw do „negocjacji'. Przyjela pomoc Juliana i nieopatrznie obiecala zaplacic wedlug jego zyczenia.

Zawsze dotrzymywala slowa.

Dni biegly szybko, zblizal sie dwudziesty osmy. Keith zadzwonil pewnego popoludnia i powiedzial, ze dokonal pierwszej wplaty dla Erica Leightona.

– Boze, chcialbym zobaczyc jego twarz w chwili, gdy policja nakryje go z walizka pelna narkotykow! – zakonczyl.

Julian dzwonil prawie kazdego wieczoru i z tego co mowil, Emelina wywnioskowala, ze mial pelne rece roboty w Tucson. Obawiala sie zadawac zbyt wiele pytan. Informowal ja jednak o swoich rozmowach z policja stanu Oregon i zapewnial, ze wszystko przebiega zgodnie z planem.

– W nastepnym tygodniu bedziemy mieli cala sprawe z glowy, kochanie – powiedzial pewnego wieczoru. -I ten balagan w Tucson tez powinien sie do tej pory skonczyc. Wtedy znajdziemy czas dla siebie.

Emelina wziela gleboki oddech i powiedziala z namyslem:

– Julianie, pragne sie pozbyc tego dlugu. Nie chce, zeby mi dluzej wisial nad glowa.

– Nie martw sie – odrzekl chlodno – to jest najwazniejsza pozycja w moim terminarzu.

Emelina nie byla pewna, czy powinna poczuc ulge, czy strach.

W koncu nadszedl dwudziesty osmy. Emeline kusilo, by wrocic do wynajetego domku i obserwowac akcje z bliska, ale wiedziala, ze Julian bylby na nia wsciekly, gdyby sie o tym dowiedzial, a ona nie czula sie teraz na silach, by stawic mu czolo. Wrocila do pisania.

Dwudziestego dziewiatego rano zadzwonil telefon.

– Juz po wszystkim, Emmy. – W glosie Juliana brzmialo ponure zadowolenie.

Emelina przymknela oczy.

– Policja ma Leightona?

– Tak. Przed chwila powiedzialem o tym twojemu bratu. Leighton nie bedzie wiecej zawracal mu glowy probami szantazu. Bedzie mial pelne rece roboty, zeby sie wywinac z oskarzenia o przemyt narkotykow. A z tego, co uslyszalem od policji, nie ma najmniejszych szans, zeby mu to uszlo na sucho.

Emelina wypuscila wstrzymywany oddech.

– Dziekuje ci, Julianie.

– Nie dziekuj. Masz zaplacic, pamietasz?

– Tak. -Emelina znieruchomiala. Sluchawka zaciazyla jej w reku, jakby byla zrobiona z olowiu. Od tego wieczoru, gdy powiedziala, ze pragnie jak najszybciej pozbyc sie dlugu, ton Juliana w rozmowach wyraznie sie ochlodzil. Nie bylo wiecej zaczepnych aluzji ani mowy o kochankach. Rozmowy staly sie rzeczowe, a ta byla najgorsza ze wszystkich. Emelina czula, ze zmienia sie jakosc ich znajomosci, i nie miala pojecia, jak temu zaradzic.

– Jest jeszcze kilka spraw, ktore musze uporzadkowac, a potem bede wolny i zajme sie naszymi sprawami, Emmy -mowil Julian rzeczowo. – Zadzwonie pierwszego, w przyszlym tygodniu.

– Pozdrow ode mnie Kserksesa – poprosila cicho i odlozyla sluchawke. Zamrugala oczami, zeby powstrzymac lzy, ktore zebraly sie pod powiekami.

W nastepnym tygodniu Julian wezwie ja do zaplacenia dlugu. Czego od niej zazada? Pieniedzy? Moze. Jaka ironia losu byloby, gdyby sie okazalo, ze zamienila jednego szantazyste na drugiego. Nie miala kontaktow w kregach biznesu, ktore Julian moglby uznac za pozyteczne. Moglby to byc tylka jej brat, a Julian obiecal, ze nie bedzie do tego mieszal Keitha. Czego ktos taki jak Julian Colter moglby od niej chciec?

Najbardziej ze wszystkiego na swiecie chciala splacic swoj dlug wobec Juliana Coltera. Dopoki tego nie zrobi, nigdy sie nie dowie, czy jest jakas szansa na zwiazek miedzy nimi.

Вы читаете Diabelska cena
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату