Poza tym Zubrow mial jeszcze inne zdumiewajace wlasciwosci. Na przyklad diabelski usmiech. Nikt nigdy nie widzial go ponurego. Jego oslepiajacy usmiech znalo cale miasto, tak zreszta jak wszystkie inne miasta, do ktorych rzucala go sluzba. Teraz tez stal sobie, usmiechal sie ironicznie i wesolo, i zupelnie nie bal sie tluszczy, w kazdej chwili gotowej sie rozszalec. I juz za jego plecami niesforna rezerwa zaczynala ukradkiem wygladzac odziez, chylkiem poprawiac0 pasy. A rozpustne dziewki, jakby pod wplywem jakiejs dziwnej mocy, pierzchly wszystkie naraz, i to tak, ze trudno by je bylo odnalezc.

Salymon zachodzil w glowe, skad ten szatan w glansowanych butach mial tyle odwagi, zeby sie pojawic w trzynastej kompanii. Skad sie bierze jego sila, ktora od razu ukrocila samowole nagle przycichlego tlumu? Gdyby sie pojawil z automatem w rekach, to jeszcze zrozumiale, ale przyszedl bez automatu i bez ochrony. I widac wlasnie brak broni i ochrony, wlasnie ten beztroski usmiech sparalizowaly wszystkich obecnych, zmuszajac ich do zamilkniecia. Salymon polezal jeszcze chwileczke, wstal zgarbiony i zaczal przestepowac z nogi na noge, zastanawiajac sie, jakby tu zatuszowac swoj zart. Popatrzyl na swoje dlonie, na czubki butow, podrapal sie po karku i zapytal:

– Mam nadzieje, towarzyszu pulkowniku, ze was nie obrazilem?

– Uspokoj sie, Salymon, nie obraziles. Obrazaja sie tylko ludzie slabi. Na obrazalskich lache sie kladzie i dalej jadzie. Spodziewam sie, ze nie zaliczasz mnie do mieczakow? Ale kladz sie, kladz. Dlaczego wstales?

– Nie, towarzyszu pulkowniku, nie poloze sie. I nie jestem zadowolony z waszej odpowiedzi. Jak to wyglada: robie sobie z was jaja i nic mi za to nie bedzie?

– Zupelnie nic. Co ci mozna zrobic? Juz swoje odsluzyles.

Salymon nie posiadal sie z ciekawosci. Nie. Zubrow nie z tych, co by puscili plazem obraze.

– Wiec mowicie, ze nic mi nie bedzie?

– To zalezy. Jezeli uwazasz sie za cywila, to chocby zaraz wypisze ci dokumenty. Do rozkazu ministra obrony zostalo jeszcze trzydziesci dni, ale ja moge cie umiescic w szpitalu, zalatwic papiery i wypuscic do domu w ciagu paru godzin. No, a jezeli uwazasz sie jeszcze za zolnierza, to czeka cie okropna kara…

W koszarach zapadla absolutna cisza.

– Zbieram twardzieli do prawdziwej akcji, a ciebie nie wezme.

Salymon z obrazy az przysiadl.

– Jak to nie wezmiecie? Mnie? Nie wezmiecie?

– Nie wezme.

Salymon dyszal ciezko, zabraklo mu slow.

– Wszystkich wezmiecie, a mnie, Salymona, nie?

– Wszystkich wezme, a ty zostaniesz tutaj.

– Nie macie prawa! – ryknal Salymon, z gory wiedzac, ze Zubrow ma prawo, i widzac, ze wpadl, zwrocil sie do przyjaciol i wielbicieli: – No, co to ma znaczyc? To bezprawie! Zadnej ochrony przed oficerska samowola!

Nie doczekal sie jednak poparcia. Koledzy mu nawet wspolczuli, ale jednoczesnie zdawali sobie sprawe, ze Salymon obrazil pulkownika – niewazne, ze nie wiedzial o jego obecnosci – a wiec musi zaplacic hanba, ktora jest gorsza od smierci.

– Towarzyszu pulkowniku – zmienil ton Salymon – przeciez pamietacie, jakesmy razem na granicy tureckiej…

– Pamietam.

– I nie wezmiecie mnie?

– Nie wezme.

– A jak bym mogl odkupic swoja wine? Jestem gotow przejsc przez szpaler – niech mi dadza dwiescie wyciorow.

– Wzialbym cie moze, Salymon, ale jaki z ciebie zolnierz? Roztyles sie. Reki tez juz nie masz takiej pewnej.

– Ja? – Ty.

– No to udowodnie.

– Udowodnij.

– Dawac mi tu saperke!

Ktos pognal przejsciem i w te pedy polozyl przed Salymonem narecze saperek.

– Gdzie walnac, towarzyszu pulkowniku? Zubrow omiotl wzrokiem sale kompanii. Chyba nic sie nie nadaje. Wszystko porzniete, porabane, pociete siekierami i saperkami.

– O, tutaj.

Rezerwisci ucichli. Odsuneli sie od wskazanego celu. Nie wiedza: Zubrow zartuje czy chce wyprobowac polityczna czujnosc.

– Tutaj – powtorzyl Zubrow, wskazujac jedyny nadajacy sie do sprawdzianu i nieuszkodzony cel – czerwona tablice z portretami dwunastu przywodcow.

Salymon obrocil saperke w rekach, przymierzajac sie i popatrujac z ukosa na Zubrowa: mowi powaznie czy zartuje? Ale Zubrow odwrocil sie od niego i patrzyl na czerwona tablice. Salymon wzruszyl ramionami, jakby chcial sie usprawiedliwic i powiedziec: coz, jak sobie zyczycie. Po czym cisnal pierwsza saperka, trafiajac w portret lysego wodza.

– Doskonale – pochwalil Zubrow. – Dalej.

I Salymon, juz nie tracac czasu, zaczal rzucac saperkami. Rzucal daleko. Nie kazdy by tak potrafil. Pare razy chybil, ale zaraz poprawial druga saperka. Rzucil tak z pietnascie sztuk i porabal wszystkich wodzow.

– Swietnie, swietnie. Zostalo w tobie jeszcze troche ikry. Niczego nie obiecuje. Ale zobacze. Daje ci na probe trzy dni. Ze wszystkich rezerwistow trzynastej kompanii sformujesz nowy batalion. Ludzi wystarczy. A braki uzupelnimy zawodowymi z kompanii sztabowej i najlepszymi chlopakami z calej brygady. Nowy batalion bedzie mial nietypowa organizacje – dowodztwo i sztab, zadnych kompanii. Ma w nim byc dziewiec plutonow po dwudziestu ludzi w kazdym i pododdzialy zabezpieczenia: lacznosc, saperzy, kierowcy, remontowcy, kuchnia i tak dalej. Z rozkazu ministra obrony batalion nie otrzyma numeru, ale nazwe „Zloty”. I masz ten batalion sformowac z najsilniejszych i najlepszych ludzi.

Pod spojrzeniem Zubrowa Salymon wyprezyl sie i trzasnal obcasami, a za jego przykladem staneli na bacznosc wszyscy bez zadnej komendy.

– Szeregowy Salymon!

– Jestem!

– Mianuje was tymczasowo szefem batalionu Specnazu w stopniu kaprala, z podporzadkowaniem calego skladu osobowego szeregowych i mlodszych podoficerow.

– Ku chwale ojczyzny! – wrzasnal Salymon.

– Kapralu Salymon! Doprowadzic batalion do stanu gotowosci bojowej!

– Tak jest!

– Regulaminy jeszcze pamietasz?

– Tak jest!

– No to zrob naszym chlopcom szkolenie, bo sie nudza.

– Kiedy mam zaczac?

– Natychmiast.

Rozdzial 4

SPRAWY MOSKIEWSKIE

Alichan Ibrahimowicz Husejnow jechal opancerzonym ZIL-em do siebie na dacze. Pobolewala go watroba: za duzo sobie wczoraj pozwolil. Znowu trzeba przejsc na diete, niech to szejtan porwie! Coz to za sprawiedliwosc, jezeli porzadny czlowiek ma chora watrobe, a inny, nieporzadny – zdrowa, i nawet wielka nauka jest tu na razie bezsilna!

Zmusil sie, zeby pomyslec o sprawach sluzbowych. Ze dni jego czlonkostwa w Biurze Politycznym sa policzone – wyczuwal bezblednie i nawet niezbyt sie tym martwil. W takich czasach byc w rzadzie to jedynie niepotrzebne brzemie. Tylko czlowiek nadstawia kark razem z tymi oslami! Uklady nie sa juz teraz takie, zeby to moglo przyniesc jakas korzysc.

Przypomnial sobie, jak sie to wszystko zaczynalo, i usmiechnal sie: madry czlowiek zawsze wyjdzie na swoje! W srodkowym okresie rzadow Brezniewa dla kazdego bylo jasne: wodz kolekcjonuje samochody, taka kolekcja moze sie nieustannie rozrastac – totez najlepszym prezentem dla niego jest auto. W ladnym kolorze i z elektrycznie opuszczanymi szybami. Alichan jednak, bedac wowczas szefem jednej z wiekszych mafii, nie poszedl przetartym szlakiem. Blekitny dwudziestokaratowy brylant, osadzony w przepieknym pierscieniu – oto co wyroznialo Alichana Ibrahimowicza z tlumu przynoszacych dary. Zostal dostrzezony, awansowany do aparatu KC, dzieki kontaktom politycznym jego mafia osiagnela poziom swiatowy i wszystkie wydatki zwrocily mu sie z nawiazka. Czlonkiem Biura Politycznego zostal pozniej, juz za rzadow Gorbaczowa.

Polityka i nielegalny biznes splotly sie w jego zyciu na wiele lat. Zlote czasy wojny w Afganistanie, przyjacielskie kontakty z bojownikami o komunizm w Ameryce Srodkowej, Czerwone Brygady… Z krola narkotykowego Alichan juz dawno stal sie cesarzem, ale rozsadnie nie ograniczal swojej dzialalnosci do samych narkotykow. Coz, teraz przyszla pora na wyplatanie sie z polityki, w kazdym razie z rosyjskiej. Czego sie mozna spodziewac od bankrutow? Glodnej oslicy sie nie doi, bo mleka nie da.

Samochod zahamowal plynnie i Alichan szpalerem prezacych sie na bacznosc ochroniarzy przeszedl do domu. Przede wszystkim zerwal nienawistna marynarke i krawat, i przyodzial sie w przyzwoity szlafrok, taki jakie nosza normalni ludzie.

Sekretarz Ahmed juz czekal w gabinecie i sklonil sie z szacunkiem.

– Melduj, Ahmed.

– Partia heroiny – ta stukilogramowa – przeszla pomyslnie. Kanal dziala, ambasada nie stawia przeszkod. Mozna zaczac przesylac powazne ilosci.

– Dobrze.

Вы читаете Zloty Eszelon
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату