– NIE – darl sie jak zwykle – NIC NIE BEDZIE ZMIENIANE!!!

Miesiace plynely, a w regularnych odstepach czasu wplywaly na moje rece coraz to inne wersje autobiograficznej powiesci Janko.

– JUZ NIE PIERDOL – darl sie jak zwykle autor. NIE BEDE JEZDZIL DO NOWEGO YORKU, ZEBY LIZAC DUPY JAKIMS TAM WYDAWCOM!

– Sluchaj przyjacielu, dlaczego nie rzucisz w diably tej roboty na poczcie! Wynajmij sobie skromny pokoik i pisz, szlifuj te swoje talenty!

– TAKI TYP JAK TY MOGLBY TO ZROBIC – odpowiedzial. – Z TAKIM PIJACKIM RYJEM. CIEBIE ZATRUDNIA ZAWSZE, BO MYSLA: TAKI NIGDZIE ROBOTY NIE ZNAJDZIE, WIEC BEDZIE CICHO SIEDZIAL U NAS. A ZE MNA JEST DUZO GORZEJ. POPATRZA NA MNIE, NA MOJA INTELIGENTNA TWARZ, I ZARAZ ZACZYNAJA KOMBINOWAC, ZE TAKI INTELIGENT DLUGO U NICH NIE ZOSTANIE, WIEC NIE OPLACA SIE GO W OGOLE ZATRUDNIAC.

– Mowie ci jeszcze raz, maly pokoik, duzo papierow i olowkow. To jest moja rada.

– JA POTRZEBUJE POCZUCIA PEWNOSCI I BEZPIECZENSTWA!

– Nie wszyscy artysci tak glosno sie tego domagali. Van Gogh nawet o tym nie myslal.

– ALE FARBY DOSTAWAL BEZPLATNIE OD BRATA! – zakrzyczal mnie moj mlodszy kolega.

ROZDZIAL IV

1

I stalo sie to, co sie stac musialo. Wymyslilem wlasny system obstawiania koni. I mimo ze gralem tylko dwa czy trzy razy w tygodniu, zainkasowalem w ciagu poltora miesiaca ponad trzy tysiace dolarow. Zaczalem marzyc o malym domku nad morzem, widzialem sie juz w eleganckich garniturach, spiacego do poludnia, bez stresow i neuroz, jezdzacego importowanym samochodem na tor wyscigowy, bioracego udzial w licznych biesiadach i spotkaniach, gdzie podawano kilogramowe steki, a przed i po nich zimne drinki w kolorowych szklankach. W marzeniach rzucalem juz kelnerowi sute napiwki, palac bardzo drogie cygara i wspieralem sie o najpiekniejsze kobiety. Takie mysli zbyt szybko niepokoja glowe kazdego gracza stojacego przed zakratowana kasa, skad powoli wysuwaja sie banknoty o duzych nominalach. Takie mysli tym bardziej niepokoja glowe kazdego gracza, moja tez!, jesli zdamy sobie sprawe z tego, ze w przeciagu jednej minuty i szesciu sekund, bo tyle trwa gonitwa na trzy czwarte mili, mozna zarobic rownowartosc miesiecznego wynagrodzenia za prace na poczcie!

Stalem wlasnie w biurze pelniacego dyzur inspektora. On siedzial po drugiej stronie biurka. Trzymalem w reku cygaro i wydmuchiwalem z siebie opary whisky z ostatniej popijawy.

Pachnialem pieniedzmi. Czulem, ze on to czuje.

– Panie Witers – lagodnie otworzylem nasza rozmowe – poczta traktowala mnie zawsze bardzo dobrze. Niestety, mam ostatnio liczne zobowiazania, ktore musze zalatwic blyskawicznie. Jezeli nie da mi pan dlugoterminowego urlopu, bede zmuszony prosic o przeniesienie mnie na emeryture.

– Czy pan, panie Chinaski, nie korzystal juz z przyslugujacego mu urlopu?

– Nie. Moje podanie zostalo odrzucone. Tym razem nie powinien sie pan posuwac az tak daleko. Albo urlop, albo emerytura!

– Prosze wypelnic ten formularz, a potem ja go podpisze. W ramach przyslugujacych mi kompetencji moge dac panu dziewiecdziesiat dni roboczych urlopu.

– No, i bosko! – powiedzialem, powoli wypuszczajac niebieski dym spalanego przeze mnie bardzo wytwornego, wiec i drogiego cygara.

2

Wyscigi konne odbywaly sie teraz na wybrzezu, sto piecdziesiat kilometrow na poludnie. Dalej oplacalem czynsz za mieszkanie w miescie, wsiadalem w samochod i jechalem wybrzezem w tamta strone. Raz czy dwa razy w tygodniu wpadalem do mieszkania, przegladalem poczte, spalem i wracalem na tor. Pyszne zycie. Moze dlatego, ze zaczynalem naprawde wygrywac. Po ostatnim biegu dnia fundowalem sobie w barze drinka, a potem piwo, nie oszczedzajac na napiwkach dla obslugi. Nowe zycie – tak to sobie nazwalem. Nic nie moze mi go zaklocic.

Pewnego popoludnia odechcialo mi sie siedziec na torze i przed ostatnim biegiem ulokowalem sie przy barze. Obstawialem piecdziesiat dolarow za wygrana. Jesli sie ma pieniadze, a do tego sie jeszcze wygrywa, to jest to dokladnie to samo, jakby stawialo sie piec czy dziesiec dolarow na wygrana.

– Scotch z soda – powiedzialem barmanowi. Ostatniego biegu posluchamy sobie przez glosnik.

– Jakiego konia pan obstawil?

– Blue Stocking piecdziesiat za wygrana.

– Duzo za ciezki i za tlusty.

– Jesli sie nie myle, to mial byc dowcip? Tak? Dobry kon w biegu o szesc tysiecy dolarow moze z palcem w dupie wazyc wiecej niz 110 funtow! Jest jeden tylko warunek – pozostale konie powinny byc duzo ciezsze.

Naturalnie, ze nie byla to przyczyna, dla ktorej postanowilem postawic na Blue Stocking. Staralem sie puszczac w obieg falszywe informacje, i uwolnic sie od pewnego typu ludzi, nazwanych przeze mnie „podrabiaczami”. Nie bylo wtedy jeszcze transmisji telewizyjnych. Sluchalo sie sprawozdania radiowego.

Tego dnia wygralem juz 380 dolarow. Wpadka na ostatnim biegu zmniejszylaby moj utarg dzienny netto tylko o piecdziesiat dolarow, trzysta trzydziesci dolarow na czysto, to dobry zarobek na jeden dzien.

Sluchalismy. Sprawozdawca wymienial imiona wszystkich koni, ale mojego nie bylo. Myslalem, ze moze upadl i zostal wycofany z wyscigu. Konie wbiegly na ostatnia prosta, zblizaly sie do celu, sprawozdawca wyl do mikrofonu. Zla slawa tego toru polegala na tym, ze ostatnia prosta byla niezwykle krotka i wymuszala na koniach i dzokejach maksimum sprawnosci i skutecznosci. Ale zanim konie przebiegly linie mety, sprawozdawca zdartym juz glosem zaanonsowal: „i nagle na czolo wysuwa sie Blue Stocking… mknie po przeciwleglym torze, zbliza sie do celu… nikt nie jest w stanie mu zagrozic… i wygrywa Blue Stocking!”.

– Przepraszam pana na chwile – powiedzialem do barmana. – Zaraz wracam. Prosze przygotowac podwojna whisky z woda.

– Natychmiast – odpowiedzial barman, jakby to on wygral ten bieg.

Poszedlem do kasy. Blue Stocking obstawiano 9:2. Mogloby byc troche wiecej, jakies 100:10, ale tak naprawde, to tym razem chodzilo mi o zwyciestwo tego konia, a nie o szmalec. Mimo wszystko chetnie zainkasowalem 250 zielonych i pare mniejszych banknotow.

– Jak bedzie pan obstawial jutro? spytal barman po moim powrocie.

– Do jutra mamy jeszcze duzo czasu. No i przyjda na swiat zupelnie nowe konie! I to jest najwazniejsze!!!

Wypilem i zostawilem mu dobry napiwek. Jednego dolara.

3

Wszystkie wieczory wygladaly podobnie. Jechalem wybrzezem, wyszukujac sobie restauracje, gdzie mozna bylo spokojnie i w ciszy zjesc kolacje. Tam, gdzie bylo cicho, bylo tez i dosc drogo. W trakcie tych wieczornych wypraw wyksztalcilem w sobie ekstra zmysl podpowiadajacy mi gdzie warto, a gdzie nie warto bywac.

Nie wszedzie mozna bylo dostac stolik z widokiem na ocean, chyba, ze bylo sie gotowym odczekac przy barze czasami godzine, a bardzo czesto dluzej. Ja bardzo lubilem te stoliki. Ocean i ksiezyc zawsze nastrajaly mnie romantycznie, wpatrzony w nie cieszylem sie zyciem i tym, ze potrafilem zyc. Bardzo czesto wiec czekalem przy barze na wolny stolik przy oknie. Mala salata i duzy stek, bo to ciagle zamawialem, smakowaly wtedy najlepiej. Obsluga, odpowiadajac na moje usmiechy, tez sie usmiechala, ocierajac sie w przelocie o mnie, co dodatkowo podnosilo temperature spozywanych potraw. Te sztuke uwodzenia obslugi w knajpach opanowalem perfekcyjnie w czasach, kiedy pracowalem w rzezniach albo przemierzalem kraj, ukladajac tory kolejowe, albo lepilem z odpadow miesnych ciastka dla psow, spalem na lawkach w licznych parkach, czy tez wykonujac wszelkie prace we wszystkich mozliwych stanach Ameryki.

Po kolacji udawalem sie na poszukiwanie motelu. I to zawsze trwalo dosc dlugo. Po drodze zatrzymywalem sie w barach, pilem piwo i whisky. Omijalem motele oferujace pokoje z telewizorami. Szukalem prostego wyposazenia, wygodnego i czystego lozku, goracego natrysku, Komfortu, nigdy luksusu.

Zycie moze byc cudowne. I tych jego cudownosci bylo mi zawsze za malo.

4

Wlasnie czekalem w barze na kolejny bieg i zobaczylem te kobiete. Bog, czy cos podobnego, tworzy bez przerwy kobiety i wyrzuca je na ulice. Jedna ma za duzy tylek, druga za oszczednosciowe cycki, sa bardzo szalone i mniej zwariowane, religijne i te, co wroza z fusow, takie, ktore nie trzymaja na wodzy swoich „wiatrow,” a takze z za dlugimi nosami czy zbyt szczuplymi udami…

Ale od czasu do czasu pojawia sie istota… boska? Kobieta pekajaca w szwach… seks – maszyna, przeklenstwo, poczatek i koniec Wszechrzeczy. Wlasnie usiadla przy barze. Niestety, nie obok mnie! Byla mocno wstawiona. Barman nie chcial juz jej niczego podawac. Zaczela szemrac i glosno ryczec, nawet klac. Zadzwoniono na policje i te umundurowane polipy chwycily ja za ramiona i sciagnely ze stolika.

Wypilem swojego drinka i zwrocilem sie spokojnie do nich:

– Panowie! Panowie!

Popatrzyli sie na mnie.

– Czy moja zona w czyms przesadzila?

– Przypuszczamy tylko, ze jest bardzo mocno wstawiona. Chcielismy ja wyprowadzic na zewnatrz!

– Ma brac udzial w nastepnej gonitwie?

Вы читаете Listonosz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×