– Nie, nie, blagam, niech pan siada z powrotem.

– Ale dlaczego?

– Nie chce kupowac czegos, czego nie widzialem na oczy, nie chce kupowac czegos, czego nie moge pomacac wlasnymi palcami.

– Daje pan do zrozumienia, ze mi pan nie ufa.

– Widze pana pierwszy raz w zyciu.

– Mam rekomendacje z calego swiata!

– Zawsze kieruje sie intuicja.

Vin Marbad odwrocil sie na piecie i pomaszerowal do kanapy po swoj plaszcz; pospiesznie ubral sie i z walizeczka w reku ruszyl do drzwi, nacisnal klamke, wyszedl, zamknal drzwi za soba.

– Obraziles go – powiedziala Sara. – On po prostu przyszedl ci pokazac, jak moglbys zaoszczedzic troche pieniedzy.

– Mam dwie zasady. Pierwsza: nigdy nie ufaj mezczyznie, ktory pali fajke. Druga: nigdy nie ufaj mezczyznie w wyglansowanych polbutach.

– Przeciez nie palil fajki…

– Tak, ale wyglada na palacza.

– Obraziles go…

– Nie martw sie, zaraz wroci…

Drzwi sie otwarly i Vin Marbad wpadl do salonu. Podbiegl z powrotem do kanapy, ponownie zrzucil plaszcz i postawil walizeczke przy nodze. Spojrzal na mnie.

– Michael mowi, ze pan gra na wyscigach.

– No, owszem…

– Po przyjezdzie z Indii zaczynalem jako dozorca w Hollywood Park. Widzial pan miotly, jakich tam uzywaja do zmiatania niewaznych kuponow?

– Owszem.

– No wiec to jest moj wynalazek. Dawniej uzywano miotel normalnej szerokosci, dopiero ja zaprojektowalem nowy model. Zanioslem go do Zarzadu Wyscigow. Moj patent zostal wdrozony, a ja awansowalem na pracownika Zarzadu. Odtad bez przerwy awansuje.

Nalalem mu kolejny kieliszek. Upil lyczek.

– Niech mi pan powie, czy pije pan przy pracy?

– Tak, calkiem sporo.

– Alkohol jest elementem panskiej inspiracji. Zalatwimy odpisanie go od podatku.

– Potrafi pan cos takiego?

– Oczywiscie. Musi pan wiedziec, ze to wlasnie ja wprowadzilem precedens odpisywania od podatku benzyny. Pierwszy wpadlem na ten pomysl.

– Oz, kurwa – powiedzialem z uznaniem.

– Bardzo interesujace – stwierdzila Sara.

– Zrobie tak, ze nie bedzie pan placil zadnego podatku i wszystko bedzie w stu procentach legalne.

– Brzmi zachecajaco.

– Michael Huntington nie placi zadnych podatkow. Moze sie pan go spytac.

– Wierze panu. Zrobmy to samo.

– Dobrze, ale musi mnie pan posluchac. Najpierw wplaci pan pierwsza rate za dom, potem za samochod. Zrobmy dobry poczatek. Niech pan kupi porzadny samochod. Niech pan kupi nowe BMW.

– Zgoda.

– Na czym pan pisze? Na maszynie recznej?

– Tak.

– Niech pan kupi elektryczna. Odpiszemy ja od podatku.

– Nie wiem, czy bede umial pisac na elektrycznej.

– Nauczy sie pan w ciagu paru dni.

– To znaczy nie jestem pewien, czy bede w stanie tworzyc przy maszynie elektrycznej.

– Chce pan powiedziec, ze boi sie pan nowosci?

– Boi sie zmiany – wyjasnila za mnie Sara. – Kiedys, na przyklad, pisalo sie gesimi piorami. Gdyby zyl w dawnych czasach, na pewno trzymalby sie gesiego piora i dawal odpor wszelkim nowinkom.

– Cholernie boje sie zaprzedac dusze.

– Zmienia pan przeciez marki alkoholi, prawda? – spytal Vin.

– Nno, tak…

– A widzi pan…

Vin uniosl kieliszek i osuszyl go do dna.

Nalalem wszystkim wina.

– Teraz musimy nadac panu status korporacji, zeby przyslugiwaly panu ulgi podatkowe.

– Brzmi koszmarnie.

– Uprzedzilem pana, ze musi pan mnie sluchac, jezeli nie chce pan placic podatkow.

– Zalezy mi wylacznie na pisaniu, ani mysle ubierac sie w cos takiego.

– Musi pan tylko powolac zarzad, sekretarza, skarbnika i tak dalej. Nic trudnego.

– To brzmi przerazajaco. Prawde mowiac, to brzmi calkiem do dupy. Moze w sumie wyjde lepiej placac podatki. Nie mam ochoty, zeby mi ktos stale zawracal glowe. Nie mam ochoty, zeby poborca podatkowy nachodzil mnie w srodku nocy. Chetnie nawet doplace, byle tylko zostawili mnie w spokoju.

– Bez sensu – zaprotestowal Vin. – Podatkow w ogole nie powinno sie placic.

– Czemu bys nie mial dac Vinowi szansy? On po prostu stara ci sie pomoc – powiedziala Sara.

– Niech pan poslucha. Przesle panu statut korporacji. Przeczyta pan sobie, a potem zlozy podpis. Zobaczy pan, ze to nic strasznego.

– Kiedy, rozumie pan, to wszystko jest mi nie po drodze. Pracuje teraz nad scenariuszem i musze miec swiety spokoj.

– Ach tak, scenariuszem. O czym ma byc ten scenariusz?

– O pijaku.

– Rozumiem, o panu.

– No, jest jeszcze paru.

– Udalo mi sie go namowic, zeby pil wino – wtracila Sara. – Kiedy go poznalam, robil bokami. Whisky, piwo, wodka, dzin…

– Od kilku lat jestem konsultantem Darby'ego Evansa. Scenarzysta, musial pan o nim slyszec.

– Nie chodze do kina.

– Napisal Zajaczek kica do nieba, Wafle z Lulu, Panike w zoo. Szesciocyfrowe konto jak nic. Evans tez jest korporacja.

Milczalem.

– Nie placi centa podatku. Najlegalniej w swiecie…

– Daj Vinowi szanse upierala sie Sara.

Podnioslem kieliszek.

– Kurdebele, niech wam bedzie. No to, abysmy!

– Zdrowko podchwycil Vin.

– Osuszylem kieliszek, wstalem i przynioslem nowa butelke. Od korkowalem i nalalem nam wszystkim.

Po chwili zastanowienia caly pomysl spodobal mi sie; poczulem sie niezwykle cwany. Po co dokladac sie do bomb, ktore okaleczaja bezbronne dzieci? Lepiej jezdzic BMW. Miec z okna widok na przystan. Glosowac na Republikanow.

Potem jednak inna mysl przyszla mi do glowy:

Czy to mozliwe, zebym mial zostac tym wszystkim, czego zawsze nienawidzilem?

I zaraz pojawila sie odpowiedz:

Przeciez to i tak nie sa zadne pieniadze. Czemu bym nie mial sprobowac dla zgrywy?

Pilismy dalej z okazji czegos tam.

9

Tak wiec mialem ponad 65 lat i rozgladalem sie za pierwszym domem w zyciu. Pamietalem jeszcze, jak moj ojciec prawie cale zycie odkladal na hipoteke, zeby wreszcie kupic dom.

– Splace za zycia jeden dom – mawial. – Jak umre, dom przejdzie na ciebie. Ty tez splacisz jeden dom, ktory po twojej smierci przejdzie na twojego syna. To by juz byly dwa domy. Twoj syn z kolei…

Ten tryb postepowania przerazal mnie swoja powolnoscia: dom za domem, smierc za smiercia. Dziesiec pokolen, dziesiec domow. A potem wystarczy jedna osoba, zeby przeputac wszystkie domy czy podpalic jedna zapalka i rzucic sie do ucieczki ulicami miasta, dla niepoznaki unoszac wlasne jaja w koszu z owocami.

Tak wiec rozgladalem sie za domem, na ktory w gruncie rzeczy nie mialem ochoty, i pisalem scenariusz, ktorego wcale nie chcialo mi sie pisac. Rzeczywistosc zaczela wymykac mi sie z rak, widzialem, co sie dzieje, ale nie bylem w stanie temu przeciwdzialac.

Вы читаете Hollywood
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×