powieki i wydete wargi. Ramiona, ktorych szerokosci moglby pozazdroscic mu kazdy kowal, zwisaly pod ciezarem trosk. I tylko oczy, ktore starannie unikaly mnie podczas naszego pierwszego spotkania, tym razem sie nie chowaly. Patrzyly uparcie; dwa zolte guziki na pospolitej w gruncie rzeczy twarzy.

- Witam pana, drogi zi Tabor.

I zamilkl, wbijajac nieprzenikliwe, mosiezne spojrzenie w nasade mego nosa.

- Pozdrawiam wasza ekscelencje - odparlem. Rozejrzalem sie w poszukiwaniu fotela dla gosci. Nie znalazlem. Pstryknalem palcami, tworzac zgrabna kozetke. Usiadlem. Ekscelencja nie okazal niecierpliwosci ani rozdraznienia, zlosci ani radosci. Po prostu milczal, przygladajac mi sie. Milczenie wisialo miedzy nami jak martwe wahadlo.

Moglby powiedziec, ze byl zdziwiony, kiedy szpiedzy doniesli mu szokujaca wiadomosc o zakleciu Kary. Ze nie zostalo ono wykorzystane podczas krolewskiego balu. Ze wciaz wisi u pasa Horta zi Tabora. Moglby napomknac, ze moja wladza w koncu sie jednak skonczy, a juz na pewno za dwa miesiace. Moglby okazac zlosliwa radosc, lub falszywe wspolczucie. On jednak milczal i z jego spojrzenia nie dalo sie wyczytac, jakie ma zamiary.

- Dawno sie nie widzielismy - rzeklem posepnie.

Ekscelencja powoli skinal glowa:

- Taaak... Ma pan nieprzyjemnosci.

Musialem zapanowac nad soba, by zachowac choc pozory obojetnosci.

- Nieprzyjemnosci - z westchnieniem powtorzyl ekscelencja. - Pekl panu sloj i musial pan skorzystac z pozyczonych pieniedzy. Pana byly przyjaciel, baron Jater, dostarczyl panu niezbednej sumy; pozyczyl bez procentow. To bardzo szlachetnie z jego strony, biorac pod uwage pojedynek, ktory odbyliscie nie tak dawno. Tym bardziej, ze jego przyczyna byla kobieta.

I znow zamilkl, obserwujac mnie, ja zas nie wytrzymalem i odwrocilem wzrok. Nie tylko sabaja dostarcza ludziom informacji. Ekscelencja, jak sie okazuje, nie potrzebowal zadnej sabai.

Ekscelencja nagle sie usmiechnal.

- Nawet pana lubie. Taka wzruszajaca pewnosc siebie... Niestety, zaklecie Kary zgubilo, jak sie okazuje, wielu. Poczucie wladzy, wszechmocy i czlowiek juz nie moze sie zatrzymac. Biegnie po cienkim lodzie i z rozpedu wpada do przerebli... I pan jest juz o krok od tej przerebli, choc byc moze wciaz pan w to nie wierzy.

- Dziekuje, ze mnie pan oswiecil - powiedzialem glucho. - I bede szczesliwy, jesli przyjmie pan do wiadomosci moja calkowita obojetnosc w stosunku do pana i do panskich grozb, nawet gdyby byly one po trzykroc realne.

- Wiec po co pan przyszedl? - zywo zainteresowal sie ekscelencja.

- Po to, co moze mi pan dac, ekscelencjo, po informacje. Chcialbym wiedziec, w jaki sposob i z czyjej reki zginela pani Ora Szantalia, mianowany mag trzeciego stopnia.

Patrzyl na mnie, wciaz sie usmiechajac. Mialem ochote wcisnac mu ten usmiech gleboko w gardlo, jednak nie bylo w tym zlosci. Morze nie odczuwa gniewu, zatapiajac wrak statku.

Przestal sie usmiechac. Jego rece zsunely sie z lwich lap. Zaplotl palce na piersi.

- Magistrat nie udostepnia informacji prywatnym osobom.

- Wiem - odparlem. - Posprzeczalismy sie kiedys z tego powodu, pamieta pan?

- Znowu zacznie mi pan grozic Kara? - Zapyta! z troska w glosie. - Doprawdy? Przecenilem pana, Tabor.

- Grozic nie bede - powiedzialem. - Po prostu ukarze... gdyz nie mam innego wyjscia. Jesli zostawie pana przy zyciu, po dwoch miesiacach przypomni mi pan o naszej klotni.

Opuscil kaciki ust. Wzruszyl ramionami.

- Lecz jesli bede martwy, panu przypomna...

- Wie pan co - powiedzialem, przenikliwie patrzac w jego zolte spodki. - Jakos w ogole mnie to nie przeraza. Ani troche. Moje zycie, moja wolnosc, a nawet moje dobre imie... w jednej chwili stracily na wartosci. Nie zalezy mi juz na nich. I niczego sie juz nie boje. W przeciwienstwie do pana. Pan musi w kazdej sekundzie myslec o tym, jak wyglada w oczach podwladnych, co pomysli o panu krol, czy zona nie poczuje sie urazona i czy dostatecznie powazaja pana dzieci. Codziennie, co godzine, musi pan udowadniac swoje prawo do posiadania wszystkich tych niezbednych rzeczy: powazania, przywiazania, strachu, ktory wzbudza pan w obywatelach, wiernosci, jaka okazuje pan tronowi... Jesli nie potwierdzi pan tego prawa, zacznie pan je tracic. Zas utrata kazdego, najmniejszego nawet okruszka bedzie rownie bolesna, co utrata calego majatku. Jest pan podobny do chlopa, ktory patykiem przegania wrony ze swego pola. Jest pan podobny do skapca, trzesacego sie nad kufrem z galganami. Jest pan...

Zacialem sie, wstrzasniety wlasnym krasomowstwem.

- Bardzo ciekawe - rzeki ekscelencja, opuszczajac powieki.

Mialem ochote wstac i wyjsc.

Ekscelencja milczal jeszcze przez chwile. W koncu krotko westchnal.

- Chodzmy.

* * *

Szedl przede mna, ciagle w dol. W szczegolnie waskich miejscach musial przeciskac sie bokiem. Pomyslalem nagle, ze gdyby ekscelencja byl magiem, na jednym jego ramieniu zmiescilyby sie rzedem trzy spore sowy, albo cztery mniejsze.

Robilo sie coraz chlodniej. Schodzilismy do lodowej piwnicy pod ratuszem i wiedzialem po co tam idziemy, jednak z kazdym krokiem ta swiadomosc oddalala sie coraz bardziej. Odganialem ja. O niczym nie myslalem, tak bylo prosciej. Przeciez mam jeszcze czas: dziesiec schodow, dziewiec, osiem...

Ktos ubrany na czarno dlugo manipulowal przy zamku. Oczekiwalem, ze zelazne drzwi zaskrzypia nieznosnie, jednak otwarly sie one gladko, bez jednego szmeru; we wlosciach ekscelencji wszystkie zawiasy byly oliwione we wlasciwym czasie. Wionelo na nas calkiem zimowym juz chlodem. Gdzies tam, pod ciemnym sufitem unosilo sie zaklecie zamrozenie. Naprzeciw wejscia, przy scianie, staly rzedem cztery kufry ze stalowymi wiekami, metal pokryty byl szronem, przywodzacym na mysl wycieczki saniami, zimowy las i zaciagniete szadzia okna, za ktorymi...

- Znalezli ja w zeszlym tygodniu - sucho powiedzial ekscelencja. - A umarla, jak widac, o wiele wczesniej. Uderzyli ja toporem w glowe; umierajaca ograbili i wrzucili do studni... Jak u pana z nerwami, Tabor?

- Doskonale - odparlem suchymi wargami. - Nie gorzej niz u pana.

Ktos ubrany na czarno starannie zdjal klodke. Odchylil pokrywe kufra i skinal na mnie, abym podszedl. Skinal zachecajaco, jak kupiec, ktory prezentuje atrakcyjny towar.

- Dotychczas nikt jej nie zidentyfikowal - oznajmil ekscelencja, marszczac brwi. - Blondynka, okolo trzydziestki. Zabojcow dotychczas nie odnaleziono, ale znajdziemy ich, moze pan byc spokojny, niewykryte przestepstwa sa w tym miescie rzadkoscia. A ja trzeba by pochowac jako nieznana, gdyby nie pan, zi Tabor.

Ja sluchalem przechwalek, jawnie brzmiacych w jego glosie i patrzylem na kufer z odkrytym wiekiem.

Z kufra sterczala sina kobieca reka z czarnymi paznokciami.

„Szantalia Ora. Mian. mag 3. st., obec. martw.”

Dynie, pole.

Zwierzatko, biegnace przez lopiany.

Oczy pomalowane roznymi cieniami, ironiczne wargi.

„Gdyby mial pan sowe, zyczylabym jej zdrowia”.

Blyszczaca stal w rece Jatera. „Boi sie pan przegrac?”

Stalem, nie mogac sie zdecydowac na zrobienie dwoch krokow, a moj wrog patrzyl na mnie niemal ze wspolczuciem.

Jak zimno...

Zrobilem krok. Pochylilem sie, zmuszajac do tego niechcace sie zgiac plecy. I zobaczylem.

* * *

„Jestes magiem dziedzicznym w rozkwicie sil i myslisz o potomstwie. Zamiar w najwyzszym stopniu godny pochwaly. Pozostaje ci wybor odpowiedniej zony.

Malzonke wybiera sie nie na dzien i nie na rok. Malzonke wybiera sie na cale zycie. Ma ona dac zycie twoim dzieciom (i oczywiscie dziedzicom), a takze przez wiele lat stwarzac w waszym domu komfortowa, sprzyjajaca tworczosci atmosfere.

Poszukiwanie odpowiedniej zony wydaje sie na pierwszy rzut oka bardzo skomplikowane, zas dokonanie wyboru niemal niewykonalne. Pokusa zejscia na zla droge jest bardzo silna. Ale uwazaj! Bekartowi nigdy nie przekazesz swojego imienia. Magiczny stopien bekartow jest z zasady niski; jest to zapewne naturalny mechanizm, chroniacy lekkomyslnych magow przed bezprawnymi pretendentami do ich dziedzictwa. (Bardzo wazny i sluszny mechanizm, biorac pod uwage wrodzona agresywnosc bekartow i ambicje ich matek, tych samych, ktore przelozyles nad prawowita zone, wystraszywszy sie dlugich poszukiwan).

Nie poddawaj sie wiec chwilowej slabosci. Oglos konkurs na narzeczona, skorzystaj z pomocy poczty, rozpytaj znajomych. Bardzo czesto przykladnymi zonami zostaja corki magow dziedzicznych; dziewczynki, ktore wychowaly sie w magicznych rodzinach. Rozumieja i przestrzegaja praw, wedlug ktorych przyjdzie zyc twej zonie. W zadnym natomiast przypadku nie zawieraj znajomosci z corkami magow mianowanych! Wiekszosc z nich to egoistki, ktore za przykladem ojca same probuja uzyskac stopien magiczny. Podobne kandydatury przeganiaj od progu z zasady.

Sposrod calej roznorodnosci narzeczonych wybierz cztery-piec dziewczat. Zapros kazda z nich na spotkanie przy swiecach, w miare mozliwosci sam na sam; w menu powinny byc trudne w jedzeniu potrawy (oscista ryba, wielkie kawalki miesa, wymyslne kawaleczki kury). Zwroc uwage, jak przyszla panna mloda zachowuje sie przy stole, jak trzyma noz i widelec, jak obchodzi sie z innymi akcesoriami stolowymi. Jesli narzeczona ma nienaganne maniery, jednak duzo je, jej kandydature lepiej odrzucic. Jesli narzeczona nie je nic oprocz chleba, gdyz nie wie, jak sie zachowywac za stolem, jest jednak skromna i wstydliwa, jej kandydature nalezy wziac pod uwage.

Tematy do rozmow z pretendentkami wybieraj z bardzo ograniczonej listy: piekno przyrody w roznych porach roku (estetyczny rozwoj narzeczonej), ceny produktow i rzemieslniczych uslug (praktycznosc), jej krewni (jesli o kims odezwie sie niepochlebnie, ma nieuzyty charakter; jesli o wszystkich bedzie mowic zbyt dobrze, jest nieszczera). W rozmowie z narzeczona nie oceniaj jej slow, lecz pauzy miedzy nimi i przemilczenia, czyli momenty, w ktorych dziewczyna chce cos powiedziec, ale sie wstrzymuje.

Uwaga: nawet jesli dziewczyna bardzo ci sie spodobala, w zadnym przypadku nie uciekaj sie do zaklec milosnych. Pamietaj, ze miejscem poczecia nastepcy jest sypialnia malzenska, zas czas na poczecie bedziesz mial od nocy poslubnej, az do poznej starosci. A milosne zaklecia w stosunku do zony - tym bardziej przyszlej zony - sa szkodliwe i nieobyczajne, zmieniaja w rozpustnice i zniszcza wasze relacje, zamiast je wzmacniac.

Po etapie spotkan przy swiecach z czterech-pieciu kandydatek pozostana dwie lub trzy. Bardzo dobrze. Odrzuc emocje - przydadza sie potem - i dokonaj ostatecznego wyboru.

Z jakiej pochodzi rodziny? (Jesli wahasz sie pomiedzy chlopka i arystokratka, smialo wybierz chlopke). Ile dzieci mial jej ojciec? (Im wiecej, tym lepiej dla was). Blondynka czy brunetka? (Wybierz blondynke). Chuda czy przy kosci? (Wybierz przy kosci, jesli nie jest za gruba). Czy patrzy ci w oczy? (Jesli robi to zbyt czesto, moze okazac sie uparta lub wyniosla; wybierz te, ktora patrzy w podloge). W jakim stanie sa jej paznokcie? (Jesli sa ogryzione, lub dlugie i pomalowane na czerwono, odrzucaj). Jaki ma posag? (Oczywiscie jesli jestes dziedzicznym magiem wysokiego stopnia i czerpiesz pieniadze ze sloja, nie ma to dla ciebie znaczenia). Na ile jest wyksztalcona? (Optymalny wariant: umie czytac, pisac i robic na drutach. Nie musi potrafic nic wiecej, jesli jednak potrafi mniej, moze to byc niebezpieczne).

Po dokonaniu wyboru nie spiesz sie z oznajmianiem go rodzicom narzeczonej. Odczekaj trzy dni; jesli nie zmienisz decyzji, mozesz smialo wybrac sie z wizyta do przyszlych tesciow i uradowac

Вы читаете Magom wszystko wolno
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×