rzeczowe parlando – niepojety byl to duet, gdybym te scene wymyslil, wiedzialbym, jak ja opisac, ale ja tam bylem, widzialem, slyszalem i jestem bezradny. Prosta muzyka szla przez swietlice, przez dyzurke i przez wszystkie pokoje oddzialu delirykow, przez nasze dziurawe glowy szly pojedyncze wersy, Don Juan Ziobro (w cywilu fryzjer, a w dodatku muzyk, jak o sobie mawial) gral kolede za koleda, a my, mozgi spustoszone, nie umielismy zaspiewac, Jezu malusienki, ani jednej, ani jednej calej pierwszej zwrotki. “Bog sie rodzi, moc truchleje”, gral Don Juan Ziobro, “ogien krzepnie, blask ciemnieje”, wiecej ani jednego slowa. Moze przy tej koledzie, a moze przy “Medrcy swiata, monarchowie, gdzie spiesznie dazycie”, a moze przy “W dzien Bozego Narodzenia radosc wszelkiego stworzenia” Szymon Sama Dobroc jal po raz sto pierwszy opowiadac swoje zeszloroczne wigilijne delirium. Tak bylo po prostu, nie powoluje sie na dziurawa pamiec, ale na stukartkowy zeszyt w linie, w ktorym nazajutrz, w Boze Narodzenie (przerazony wlasnym stanem, przerazony tym, ze nie pamietam najslawniejszych koled, niczego), zaczalem wszystko, wszystko literalnie zapisywac. Zapisalem cala wigilijna opowiesc Szymona, nie zapisalem wprawdzie scisle, podczas ktorej koledy zaczal opowiadac (w koncu nie ma to wielkiego znaczenia; a nie zapisalem, poniewaz juz nazajutrz – nie pamietalem), zapisalem natomiast, jak z dziecinnej wyliczanki wziete, zachodzenie glosow: zanim pierwszy skonczyl mowic, drugi zaczal grac, zanim drugi skonczyl grac, trzeci zaczal opowiadac.

W wigilijny wieczor minionego roku Szymon Sama Dobroc obudzil sie ze snu nieoczekiwanie bardzo glebokiego, od lat nie spal glebokim snem, marzenie o glebokim snie jest marzeniem scietej glowy kazdego pijaka. Mnie osobiscie wydaje sie – mowil Szymon i mierzwil jasne, proste wlosy, i wodzil po nas wiecznie zdumionym spojrzeniem swych szklisto-niebieskich oczu – mnie osobiscie wydaje sie, ze deliryzm da sie objasnic bezsennoscia, ze jest on funkcja bezsennosci. Bo przeciez niejeden pochleje smiertelnie, niejeden tak jak my wszyscy w najlepszych czasach albo znaczniej jeszcze pochleje i co? I nic. Spi. Spi snem pijaka sprawiedliwego, spi dwanascie, spi dwadziescia cztery godziny, spi dzien, dwa. Trzy dni i trzy noce spi jak zabity i we snie cale zlo pijackie spala. A tu czlowiek bez snu, a tu czlowiek bezsenny, pochlawszy jak diabel przykazal, nie spi wcale albo, co jeszcze gorzej, budzi sie po dwoch albo po trzech godzinach snu bez zasad, snu nieprzytomnego, choc plytkiego, snu paradoksalnego. Budzisz sie po dwoch albo trzech godzinach i nie jestes ani trzezwy, ani pijany, nie mozesz wstac, ale nie mozesz tez lezec, nie wezmiesz do rak roztrzesionych zadnej dziewietnastowiecznej powiesci, aby sie ukoic harmonijna lektura, nie mozesz czytac, razi cie swiatlo i boisz sie ciemnosci, nic, nic jest wokol ciebie, jestes, jakbys byl wewnatrz wirujacej lupiny niczego, znikad pomocy, znikad ocalenia, jedynie twoja pelznaca jak wszeteczny gad, jak nikczemny plaz dlon szuka butelki, przezornie, przezornie ustawionej u wezglowia, i unosisz butelke, i pijesz z rozpacza w sercu, bo wiesz, ze teraz juz tylko zle rzeczy beda do ciebie przychodzic. I pijesz w nicosci, w ciemnosci, w samotnosci, pijesz dla przelotnej i falszywej ulgi, bo sposrod wszystkich najgorszych rzeczy najmniej najgorsza wydaje ci sie kolejna godzina snu bez zasad.

Kiedy zatem Szymon obudzil sie ze snu nieoczekiwanie glebokiego, zdumiony byl tym, co sie dzieje, skad o tej porze, skad w takim stanie tak gleboki i tak spokojny sen? Wstal, podszedl do okna i otworzyl okno, byla mrozna wigilijna noc, niedaleko swit. Niebo zlozone bylo z miliardow rowno ulozonych butelek, miliardy strumieni skandynawskiej wodki czystej wylewaly sie z miliardow otwartych i zarazem wiecznie pelnych butelek, centymetrowa warstwa alkoholu pokrywala wszystko: ksiezyc, gwiazdy, snieg; kosmos pachnial czysta skandynawska. Szklo cichutko dzwonilo, potem byly lecace jak aeroplan sanie, w saniach siedzial w zlotym dresie Bog.

– Dlaczego jestem nieszczesliwy? – zapytal Szymon.

– Tak wyszlo – odpowiedzial Bog – tak wyszlo z rachunku. Gdybys nie pil, bylbys szczesliwszy, ale rozumialbys malo.

– Nie chce rozumiec. Chce, zeby mi sie rece nie trzesly i zeby mi nie skakalo serce.

– W zasadzie jest juz za pozno – Bog zsunal na tyl glowy zlota bejsbolowke – ale gdybys chcial, gdybys chcial, to bys mogl. Kwestia wolnej woli – Bog chrzaknal – kwestia wolnej woli zostala wszechstronnie opisana, moi egzegeci znaja mnie lepiej, w czym zreszta nie ma zadnej nieprawidlowosci, egzegeci maja wiedziec wszystko. Ja wiem wszystko, choc wszystkiego nie wiem, niczego nie wiem na przyklad o swojej podswiadomosci, co jasno dowodzi, ze ja mam. Czy Bog ma podswiadomosc? Ma. Ma, poniewaz nie ma o niej zielonego pojecia, jakby mial pojecie, nie bylaby to podswiadomosc… – Bog przerwal i najwyrazniej zasepil sie, pelne goryczy musialy byc jego mysli. – Na kazdym kroku, na kazdym kroku te wycienczajace paradoksy… A rzeczy sa proste, nawet kwestia wolnej woli jest prosta. – Bog spojrzal na Szymona. – Nie musisz tego studiowac, czytac nie potrzeba. Chociaz – Bog zawiesil glos – chociaz Augustyna moglbys na jakims lzejszym kacu przeczytac… Generalnie jest juz za pozno, ale gdybys chcial, to bys mogl. Wysilek jest znacznie mniejszy, niz ci sie wydaje, rzecz w tym, ze trzeba ten niewielki wysilek rzetelnie podjac i do konca wykonac. Kiedy cie trzepie i kiedy mowisz sobie: musze sie napic, pomysl, ze nie musisz, powiedz sobie, ze nie musisz, i uczyn to – nie zmuszaj sie do picia. Bo to, ze “musisz sie napic”, znaczy, ze z musu pijesz – uniknij tego musu, zmus sie do nie musu. Nie pij nastepnego dnia. Po prostu: nie pij nastepnego dnia. Nie pij nastepnego dnia ani rano, ani w poludnie, ani wieczor. Nie musisz. Nie pij nastepnego dnia i to wystarczy. Na razie – Bog cmoknal i sanie powoli ruszyly – na razie. My teraz z naszej laski udajemy sie ku innym zapalnym punktom globu.

Tym razem Szymon Sama Dobroc (w cywilu student prawa) opowiadal o spotkaniu z Bogiem, ale w poprzednich, w innych wariantach tej historii w napowietrznych saniach siedzial albo Aniol Gabriel, albo Swiety Mikolaj, albo jeden ze spieszacych nietypowa droga do Betlejem Monarchow-Medrcow Swiata. Szymon nie byl pewien, dopiero za rok, gdy zwariuje, gdy uzna sie za wcielenie Jana Chrzciciela, gdy w nedznym, parafialnym przyodziewku, w skwarze, slocie i zawierusze przemierzal bedzie Polske i przepowiadal Powtorne Przyjscie i zaglade, dopiero za rok nabierze niezbitej pewnosci, ze wtedy w saniach siedzial aniol, ten sam Aniol Gabriel, ktory mowil do Zachariasza: syn twoj wina i napoju mocnego nie bedzie pil, a Duchem Swietym bedzie napelniony.

Niebieski przybysz oddalal sie i znikal w mroznej perspektywie, a w Szymonie przesypywala sie lagodna lawina dobrego ruchu, plynal przezen przyjazny strumien pogodnych oblokow. Bardzo wyraznie czul w sobie wielkie poruszenie i po raz pierwszy pomyslal, ze to, co w nim jest, jest swiete. Jesli nawet slysze tylko ruch wlasnej krwi, to tez znaczy, ze jestem wybrany. Ale to nie byl szmer krwi, nie byly to przykre skoki cisnienia tetniczego, nie bylo to zwiastujace zapasc tezenie wnetrznosci ani dusznica, ani goraczka, ani dygot. Mlyn Bozy powoli rozkrecal sie w sercu Szymona, on zas dobrze rozumial, ze teraz czeka go praca, ze sluzyc musi niebieskim wiatrakom i anielskim zarnom, ktore pokazaly sie w glebi jego duszy.

Siedzielismy za stolem: ja, Don Juan Ziobro, Fanny Kapelmeister, Krolowa Kentu, Szymon Sama Dobroc, Kolumb Odkrywca i reszta postaci troche mniej wyraznych. Don Juan Ziobro, w cywilu fryzjer, a w dodatku muzyk, umrze za pare miesiecy, bede na pogrzebie. Szymon Sama Dobroc zwariuje, popielate wlosy Krolowej Kentu niedlugo calkiem obroca sie w popiol, Kolumb Odkrywca, w cywilu profesor nauk spolecznych, sprobuje wrocic do dawnego, nieistniejacego zycia, moze mu sie uda.

Tak jest: do cywila, w cywilu, desperacko powtarzam te zolnierskie frazy, nasze zycie przed nalogiem to bylo zycie w cywilu, mielismy w tamtym zyciu niezburzone domy, zyly nasze matki, byly przy nas nasze zony, narzeczone, dzieci. Jadalismy obiady, kolacje, sniadania. Odroznialismy w tamtym zyciu smak potraw, pory roku i pory dnia. Zasypialismy wieczorami, budzilismy sie rano, krzatalismy sie w naszych jeszcze nie strawionych pozarami warsztatach. Miasto czytelne i niewzruszone stalo na golebiej chmurze, zapach kawy i spalin wypelnial ulice, mloda kobieta w zoltej sukience zatrzymywala sie przed wystawa, nawet jesli nam sie zdawalo – istnielismy. Czytalismy gazety, zachodzilismy do ksiegarn, sluchalismy muzyki, smakowaly nam lody w polewie czekoladowej, ogladalismy mecze, jezdzilismy tramwajami. Ale to wszystko minelo, przepadlo, od wielu lat trwala wielka wojna, bylismy zolnierzami pokonanej i oblezonej samozwanczej armii, wbrew rozsadkowi nie poddawalismy sie, od dawna nie mielismy odwrotu, z naszych domow nie przychodzily zadne wiadomosci, ciemny pierscien diabelskich sil zaciskal sie nieublaganie. Zasypialismy z czolem opartym o przypadkowy okop, budzila nas kanonada serca, nie wiadomo od jak dawna nie zmienialismy mundurow, zywilismy sie byle czym, tylko jakims cudem nasze manierki byly ciagle pelne, coraz podlejszy samogon trzymal nas przy coraz krotszym zyciu. Don Juan Ziobro raz jeszcze zagral na organkach, gral teraz melodie nieznanej i zapomnianej koledy, kiedys ja slyszalem, ktos, kto kiedys byl ze mna, spiewal te melodie i gral na pianinie. Moze moj dziadek Stary Kubica szedl przez plac i spiewal? Moze ty ja nucisz i stawiasz pusty talerz na bialym obrusie? Moze prawie calkiem czarny kot na parapecie slucha tej koledy w opuszczonym domu?

Slysze wyraznie jak we snie: jest w tej muzyce sila nadchodzacej smierci i jest w tej muzyce sila powstrzymywania nadchodzacej smierci, prawdziwa pisarska sila odwracania biegu zdarzen. W stukartkowym zeszycie chce w koncu jeszcze napisac rzecz najtrudniejsza (godne zadanie dla wlasnej pychy): historie czlowieka,

Вы читаете Pod mocnym aniolem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×