Gdyby nie mysl o samobojstwie, dawno bym sie zabil.

Emil Michel Cioran.

Mowili o mnie ci, ktorzy siedzieli w bramie, a bylem piosnka u tych, ktorzy pili mocny napoj.

Psalm 69.

Przez morze byla droga Twoja, a sciezki Twoje przez wody wielkie, wszakze sladow Twoich nie bylo.

Psalm 77.

A teraz zastanowcie sie razem ze mna: co mam wypic?

Wieniedikt Jerofiejew.

14. Wiersze Alberty.

Piekne, piekne jak sen byly wiersze Alberty. Swiatlo, a moze cien, promien swiatla, albo cien dziecka, duszyczka tajemnicza i niejasna szla przez te wiersze od wersu do wersu. Nie opuszczala starego domostwa i opiewala chrapliwym sopranem wszystkie przedmioty i sprzety, co tam kiedys byly. Alberta mowila wiersz o stojacym na palenisku blaszanym czajniku, w ktorym kiedys warzyla sie woda, mowila wiersz o niegdysiejszej wodzie, o samym palenisku, o swiecy stojacej na wigilijnym stole, mowila piekny poemat milosny o welnianej czapce chlopca, ktory codziennie szedl do szkoly pod oknami jej domu.

Jak dlugo to trwalo, nie wiem, jak dlugo Alberta mowila poezje, w gruncie rzeczy nie wiem; raczej mowila krotko niz dlugo i raczej nie zdarzylo sie tak, bym w trakcie recytacji popadl w jakas pelna zachwytu, krotsza lub dluzsza drzemke. W kazdym razie mowila wiersze stojac na srodku pokoju jak na srodku sceny, wszystko wtedy wskazywalo i wszystko teraz wskazuje, ze powinno to byc potwornie smieszne, a to nie tylko nie bylo smieszne, to wzmagalo wzruszenie. Sluchalem wierszy stojacej jak posag na wykladzinie Alberty i zdawalo mi sie, ze leze na obloku.

Potem ona usiadla na brzegu obloku, ktory teraz byl juz zachecajacym brzegiem materaca, i polozyla swoja ciepla dlon na mojej lodowatej dloni, i zadala mi pytanie, ktore tysiace razy slyszalem, zadala mi pytanie, ktore zadawaly mi juz tysiace, miliony ludzi, zadala mi pytanie, ktore zadawali mi juz Europejczycy, Azjaci, Amerykanie, Afrykanczycy, Australijczycy i chyba nawet Eskimosi, zadala mi pytanie, ktorego jak dotad chyba jeszcze tylko Pan Bog mi nie zadal.

– Dlaczego pijesz? – zapytala Alberta.

– Alberto – odparlem ze scisnietym gardlem – gdybym cie poznal dwadziescia lat temu, nie pilbym wcale.

– Po pierwsze, dwadziescia lat temu ja mialam cztery lata i gdybys rzeczywiscie mnie wtedy poznal, tobys dopiero chlal, tobys chlal po dwakroc albo po stokroc wiecej – odpowiedziala ona. – A w ogole to mow do mnie Alu, tak wole. Dlaczego pijesz? – powtorzyla.

– Nie wiem – odparlem. – Nie wiem, a raczej znam tysiac odpowiedzi. Zadna z nich nie jest do konca prawdziwa i w kazdej jest lut prawdy. Ale tez nie da sie do konca powiedziec, ze w sumie tworza one jakas jedna, wielka, cala prawde. Pije, bo pije. Pije, bo lubie. Pije, bo sie boje. Pije, bo jestem obciazony genetycznie. Wszyscy moi przodkowie pili. Pili moi pradziadowie i dziadowie, pil moj ojciec i pila moja matka. Nie mam ani siostr, ani braci, ale jestem pewien: gdyby byli na swiecie, wszystkie moje siostry by pily i wszyscy moi bracia rowniez by pili. Pije, bo mam slaby charakter. Pije, bo cos mi sie przestawilo w glowie. Pije, bo jestem zbyt spokojny i chce sie ozywic. Pije, bo jestem nerwowy i chce ukoic nerwy. Pije, bo jestem smutny i chce rozweselic dusze. Pije, kiedy jestem szczesliwie zakochany. Pije, bo daremnie szukam milosci. Pije, bo jestem zbyt normalny i potrzebuje odrobiny szalenstwa. Pije, gdy cos mnie boli i chce ukoic bol. Pije z tesknoty za kims. I pije z nadmiaru spelnienia, kiedy ktos przy mnie jest. Pije, kiedy slucham Mozarta i kiedy czytam Leibniza. Pije z powodu cielesnego uniesienia i pije z powodu seksualnego glodu. Pije, kiedy wypijam pierwszy kieliszek, i pije, kiedy wypijam ostatni kieliszek, wtedy pije tym bardziej, poniewaz ostatniego kieliszka nie wypilem nigdy.

– Sluchaj – powiedziala z wyraznym zniecierpliwieniem Ala-Alberta. – Czy w ogole sa takie chwile, kiedy nie pijesz?

– Chyba nie pije wtedy, kiedy jestem tak straszliwie pijany, ze nie mam sil do picia, choc prawde powiedziawszy, zawsze znajduje w sobie sile, by pic dalej, albo nie pije, kiedy spie straszliwym pijackim snem, choc kto wie, moze wtedy takze pije. Ja chyba pije i we snie, i na jawie.

– Moze po prostu powinienes sie leczyc. Lekarze przeciez by ci pomogli, pomogliby ci znalezc odpowiedz. Moze powinienes spotkac sie z kims, kto wie wiecej.

– Przeciez ja spotykam sie z lekarzami, doktor Granada jest dla mnie jak ojciec. Osiemnascie razy lezalem na oddziale delirykow i sluchalem, z jakich powodow pija wspolbracia w nalogu. Oni wszyscy pili z tych samych, choc niekiedy tez z innych jeszcze powodow. Pili, bo ojciec byl zbyt surowy, i pili, bo matka byla zbyt lagodna. Pili, bo wszyscy wkolo pili. Pili, bo pochodzili z rodzin pijackich, i pili, bo pochodzili z rodzin, w ktorych od pokolen nikt nigdy nie umoczyl dzioba. Pili, bo Polska byla pod moskiewskim jarzmem, i pili w euforii po wyzwoleniu. Pili, bo Polak zostal papiezem, i pili, bo Polak dostal Nobla, i pili, bo Polka dostala Nobla. Pili za zdrowie internowanych i piciem czcili pamiec zamordowanych. Pili, gdy byli sami, i pili, gdy ktokolwiek pojawil sie obok nich. Pili, kiedy Polska zwyciezala, i pili, kiedy Polska przegrywala. A doktor Granada z nadludzka cierpliwoscia wysluchiwal wszystkich tych odpowiedzi, krecil przeczaco glowa i mowil to, co powiedzialem na poczatku: Pijecie, bo pijecie.

– Opamietaj sie, obudz sie – moze Alberta mowila w sensie ogolnym, a moze szczegolnym, moze w czasie wielkiego snu, w ktorym od lat bylem, trafila mi sie teraz dodatkowa drzemka. Alberta delikatnie poruszala moim ramieniem. – Obudz sie.

– Po co sie budzic, skoro na jawie jest jeszcze gorzej? Jawa jest jednym wielkim powodem do picia.

– Skoro pijesz we snie i na jawie, tak naprawde nie wiesz, jak jest na jawie.

– Sluchaj, gdybym wtedy, w tamto lipcowe popoludnie byl trzezwy, nie ujrzalbym ciebie przy bankomacie, nie pomyslalbym, ze jestes madra i piekna, nie przyszloby mi do glowy, ze jestes najwieksza miloscia mojego zycia, nie pobieglbym za toba, nie przezylbym wielkiego uniesienia.

Nie moglem mowic dalej, bo stezalo mi gardlo. Alberta widzac, ze szkla mi sie oczy, ze wielki szloch mnie bierze, nalala mi, jej zdaniem nalezyta, moim zdaniem niewystarczajaca, dawke. Ale nie domagalem sie minimalnej zreszta dolewki, bo wiedzialem, ze uczynila to i z dobroci wlasnej, i z karnosci wobec gangsterow, co ja tu przywiedli, ale i dlatego, ze chciala mowic ze mna dalej.

– Dobrze – powiedziala – przezyles strzeliste uniesienie, w dodatku zwiazane ze mna, to jest dla kobiety zawsze mile, ale powiedz mi, jak to sie skonczylo? Powiedz, jesli pamietasz.

– Skonczylo sie to na oddziale delirykow – powiedzialem po chwili nieuniknionego milczenia.

– No wlasnie. Moim zdaniem strzeliste uniesienia, ktore koncza sie na oddziale delirykow, sa niewiele warte. Prawde powiedziawszy, sa one gowno warte. Musisz z tego wyjsc.

– Ala, czy ty wiesz, o czym bez przerwy mowia delirycy na oddziale delirykow? Czy ty wiesz, jaki jest temat glowny ich fundamentalnych rozmow?

– Mowiles przeciez przed chwila, bez przerwy opowiadaja o piciu, o powodach picia.

– To tez, rzecz jasna, bez przerwy mowia, jak pili i czemu pili, ale ich pierwszy temat to jest wychodzenie. Oni mowia o wychodzeniu. Wyglaszaja wielkie traktaty o sztuce wychodzenia. Bez przerwy gadaja o wychodzeniu. Bez przerwy pytaja: Kiedy stad wyjdziemy? Ciekawe, kiedy nas wypuszcza? Ciekawe, kiedy czlowiek stad wyjdzie? Za tydzien, a moze za dwa? Moze jutro? Jutro nie, bo jutro jest niedziela, a w niedziele nie ma wypisow. Ale w poniedzialek na pewno. W poniedzialek na pewno stad wyjdziemy.

Alberta spojrzala na mnie z tym rodzajem czulosci, z jakim kobieta patrzy na z natury glupszego od siebie mezczyzne.

Вы читаете Pod mocnym aniolem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×