gangstera – natomiast kolega nie zna cie osobiscie, ale jest twoim wielbicielem, czytal twoj artykul w gazecie.

Moj rzekomy wielbiciel skinal glowa i z oszukancza skwapliwoscia potwierdzil:

– Tak jest, nie jestem czlowiekiem sklonnym do zachwytu, ale w tym przypadku bylem zachwycony.

Postanowilem sprawe wysondowac glebiej i troche z chytrosci, troche zas z proznosci zapytalem:

– Jestem niezmiernie ciekaw, rzecz jasna, bardzo mi milo, ale zarazem jestem niezmiernie ciekaw, ktory z moich tekstow wywarl na panu az tak korzystne wrazenie?

Tamten rozlozyl rece w slynnym gescie bezradnosci i powiedzial z rownie slynna prostota:

– Nie pamietam, o czym to bylo, ale pamietam, ze zarykiwalem sie ze smiechu.

Skulilem sie jak chlasniety biczem, przywodca intruzow spojrzal na mnie ze wspolczuciem, poetka Alberta Lulaj udala, ze niezmiernie absorbuje ja zbyt luzne, a moze zbyt ciasne ramiaczko, zapadla pelna zenady chwila ciszy. Kiedy zas pelna zenady chwila ciszy przeminela, znow rozlegl sie przyjazny glos glownodowodzacego:

– Nie przestajesz mnie zadziwiac skala swego upadku, przeciez i to powinienes wiedziec, ze czytelnikow nie nalezy odpytywac ze znajomosci tekstow, samym nawet najbardziej ogolnikowym istnieniem czytelnikow nalezy sie radowac i na tym poprzestac. Wszystko jedno zreszta, wrocmy, a raczej przystapmy wreszcie do sedna rzeczy. Oto stoi przed toba piekna i madra Alberta. Ona nie tylko teraz stoi przed toba, ona tez przez najblizszych kilkanascie godzin, a jak bedzie trzeba, nawet przez najblizszych kilka dni zostanie z toba. My z kolega oddalimy sie doslownie za minute, poza wszystkim jak zwykle czekaja nas na miescie sprawy nie cierpiace zwloki. My wychodzimy, Alberta zostaje. Zostawiam ci tez flaszke. Tak jest – powtorzyl z naciskiem rzekomy Cieslar Jozef – zostawiam ci tez flaszke. Innymi slowy – znaczacym, nauczycielskim i przez to ludzaco podobnym do gestu Kolumba Odkrywcy gestem uniosl palec w gore – innymi slowy, zostajesz z kobieta i z flaszka, zwaz, ze jest tak, jakbys bez zadnej zaslugi wstepowal do raju. Potem Alberta pomoze ci dojsc do siebie, ukoi skolatane nerwy, ugotuje pozywny bulion, napoi obfitym w witaminy owocowym sokiem, w ostatecznosci skoczy do sklepu po ostatnie zbawcze dwa piwa. Ty zas w zamian.

– Co w zamian? Co w zamian? – przerwalem mu, z jednej strony porazony nadmiarem basniowych dobrodziejstw i zarazem z drugiej strony przerazony wewnetrzna pewnoscia, ze w obecnym stanie niczego, ale to absolutnie niczego nie dam rady uczynic w zamian i nijak nie potrafie sie moim oblesnym dobrodziejom odplacic.

– Wlasnie tlumacze, otoz ty w zamian uczynisz doprawdy niewiele. Wysluchasz jedynie wierszy Alberty. Nie chce, rzecz jasna, niczego zawczasu sugerowac, ale moim skromnym zdaniem Alberta nie tylko pisze piekne wiersze, ona je takze pieknie recytuje, to jest jakby rodzaj spiewu, i samo sluchanie powinno cie koic. Wysluchawszy, dokonasz wnikliwej analizy oraz rzetelnej oceny, po czym, korzystajac ze swych rozleglych znajomosci, ulatwisz Albercie druk, najlepiej na lamach “Tygodnika Powszechnego”.

– Przeciez ja juz od dawna nie pisze w ”Tygodniku Powszechnym” – powiedzialem, a raczej zaskuczalem cicho, zaskuczalem nie dlatego, bym nagle odczul pijacka tesknote za “Tygodnikiem”, zaskuczalem, bo w glebi duszy wiedzialem, ze wszystkie moje opory i zastrzezenia sa pozorne, zaskuczalem, bo wiedzialem, ze zgodze sie na wszystko.

– Nie szkodzi, dalej masz tam znajomosci. To nie musi byc zreszta “Tygodnik”, moga byc inne wplywowe i opiniotworcze lamy. “Polityka” albo “Gazeta Wyborcza”, najlepiej jednak, jakby to byl “Tygodnik”. Wiesz dlaczego?

– Tak, wiem – mruknalem z niechecia.

– Wiesz?

– Wiem.

– Co wiesz?

– Wiem, co mam wiedziec – odparlem ze znuzeniem, bo faktycznie w tym akurat przypadku wiedzialem.

– Jak wiesz, to powiedz – bez watpienia w jego uporze bylo cos dziecinnego. (Niezatarty slad szkolki niedzielnej?).

– Idzie wam o to, ze “Tygodnik Powszechny” czyta papiez.

– Doskonale! Brawo! Brawo! – rozpromienil sie rzekomy towarzysz moich dzieciecych nauk biblijnych – widze, ze cie nie docenialem. Mialem cie za odklejonego wirtuoza slowa, a ty, bracie, przebiegly jestes, lisku jeden. Sam rozumiesz, co by to bylo, Jan Pawel II czyta w ”Tygodniku Powszechnym” wiersze Alberty Lulaj, gleboka metafizycznosc tych wierszy sprawia na Ojcu Swietym piorunujace wrazenie, wysyla on do Alberty doniosly list albo nawet specjalna bulle papieska, i swiat, caly swiat jest nasz. Rozumiesz, tylko to nas interesuje, tylko to: gra o najwyzsze stawki. Tak ze “Tygodnik” bylby najlepszy, ale jak sie nie da – trudno, da sie gdzie indziej, w koncu wszystko jedno, znasz wszystkich, ze wszystkimi piles i jak przyjdziesz do siebie, to cos wymyslisz. Dziewczynie trzeba pomoc, pisze swietne rzeczy, ktore z powodu dobrze ci znanej, panujacej w srodowisku bezwladnosci myslowej i personalnej nie sa drukowane. Tak jest, kobiecie trzeba umozliwic publikacje, poniewaz w poczuciu krzywdzacego niespelnienia gotowa popasc w kurestwo. Wysluchasz i zrozumiesz, ze wiersze Alberty musza ujrzec swiatlo dzienne. Dobra, nie ma o czym mowic, w koncu tyle po starej znajomosci ze szkolki niedzielnej mozesz dla mnie zrobic.

Zdradzil sie, zdradzil sie, definitywnie sie zdradzil – nikt, kto kiedykolwiek chodzil do szkolki niedzielnej, nie powiedzialby o papiezu: Ojciec Swiety. Tak nie powie nigdy zaden, nawet najmarniejszy, ewangelik. Byl zdemaskowany, ale poniewaz nie wiedzial, ze jest zdemaskowany, z zapalem dzialal dalej. Wyjal z moich palcow pusta szklanke i zaniosl ja do kuchni, i wrocil, i postawil u mego wezglowia prawie niezauwazalnie napoczeta butelke becherovki. Potem jal grzebac w kieszeniach swej skorzanej kurtki i po chwili wydobyl owiniety w strzep gazety niewielki kieliszek z grubego szkla.

– Alberta bedzie ci dozowac – powiedzial – Alberta bedzie ci dozowac, a ty powoli, drobnymi lykami bedziesz popijal z tego oto kielicha. Czlowieku, opamietaj sie – w jego glosie rozlegl sie ton radykalnego napomnienia – jestes jednym z najwiekszych pijakow swiata, a co najmniej od dziesieciu lat nie miales kieliszka w garsci. Jak to jest w ogole mozliwe? – Spojrzal na mnie z pelnym surowosci namyslem. – Jak to jest mozliwe? – powtorzyl, tym razem kierujac pytanie do samego siebie i sam sobie zaraz bystro odpowiedzial: – Jak sie zdaje, moje pytanie jest czysto retoryczne. Od dziesieciu lat nie miales kieliszka w garsci, poniewaz od dziesieciu lat chlejesz wode wylacznie szklankami albo z gwinta. Technika picia, jakby powiedzial Kolumb Odkrywca, ulegla calkowitemu rozprzezeniu. Czlowieku, opamietaj sie, uzywaj kieliszka i sluchaj wierszy. Bywaj.

Obaj gangsterzy zasalutowali mi szyderczo, ruszyli w kierunku drzwi wyjsciowych i po chwili drzwi wyjsciowe zatrzasnely sie za nimi.

Spojrzalem na Alberte, ona zas usmiechnela sie delikatnie i zrobila pierwszy krok w moim kierunku.

– Widzialem pania pod bankomatem – powiedzialem bardzo kiepskim glosem – gapilem sie na pania i bylem pewien, ze jest pani ostatnia miloscia mojego zycia.

– Pod bankomatem? – Alberta bardzo pieknie uniosla brwi – to bardzo mozliwe, dosc czesto korzystam z bankomatow. Ale kiedy to bylo?

– Nie wiem, moze czterdziesci, moze sto czterdziesci, a moze pare dni temu. W kazdym razie bylo wtedy niebywale lipcowe popoludnie.

Alberta podeszla do mnie i pochylila sie nade mna, i ujrzalem zarys najpiekniejszych piersi – chcialem z rozpedu pomyslec – najpiekniejszych piersi Ukladu Warszawskiego, ale przeciez zmienila sie postac swiata i teraz widzialem zarys najpiekniejszych piersi Paktu Atlantyckiego albo najpiekniejszych piersi Unii Europejskiej, albo zarys najpiekniejszych piersi wsrod panstw kandydujacych do Unii Europejskiej. Alberta pochylila sie nade mna, polozyla mi dlon na czole i powiedziala prawie szeptem:

– Niemozliwe, zeby cie nie bylo az tyle czasu. Przeciez jest juz zima, sypia sniegi, panuja mrozy, ida swieta.

12. Wszystkie pralki swiata.

Odwlekana w nieskonczonosc idea reperacji starej lub kupna nowej pralki sczezla sama z siebie i raczej bez zwiazku z moimi slabostkami. Przepilem w zyciu mase pieniedzy, wydalem na wodke majatek, ale nikczemna przygoda przepijania kwoty przeznaczonej na naprawe pralki nie przydarzyla mi sie nigdy. Czynie to wyznanie nie

Вы читаете Pod mocnym aniolem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×