– Wiec o co chodzi?

– Jodie znam, a ciebie nie.

– No, to mnie poznaj – zaproponowala. – Mamy dwa dni. Nieba- wem poznasz moja corke. Poznasz moja rodzine.

Nic nie powiedzial.

– Czego ty chcesz, Reacher? Seksu? W porzadku.

– Zatrzymaj woz – rzekl krotko.

– Dlaczego?

– Bo mam tego powyzej uszu.

Wdusila mocno pedal gazu. Samochod wyrwal do przodu. Spojrzal za siebie na nadjezdzajace samochody i szarpnieciem przerzucil dzwignie sterowania przekladnia automatyczna na bieg jalowy. Silnik zawyl, a samochod zaczal sie toczyc rozpedem. Zlapal kierownice lewa reka i mocujac sie z jej silnym uchwytem, skierowal samochod na pobocze. Opony zachrzescily na zwirze. Samochod wyhamowal. Wysiadl. Poczul skwar, jakby znalazl sie w piecu. Zatrzasnal drzwi i odszedl.

ROZDZIAL CZWARTY

PRZESZEDL ledwie dwadziescia metrow, a pot ciekl z niego ciurkiem, zdazyl juz pozalowac swojej decyzji. Byl na odludziu, bez transportu, przy autostradzie przelotowej, po ktorej najwolniejsze po jazdy jechaly setka. Nie ma mowy, zeby ktos sie zatrzymal. Byly 44 stopnie. Nie mial wody. Moze tu wyzionac ducha jak nic.

Przeszedl jakies piecdziesiat metrow i przystanal. Odwrocil sie i wystawil do gory kciuk. Beznadzieja. W ciagu pieciu minut udalo mu sie zwrocic na siebie uwage jednej osoby – kierowca ciezarowki zatrabil na niego.

Po chwili zauwazyl cadillaca, ktory toczyl sie poboczem ku niemu. Podszedl do samochodu, kiedy przystanela. Opuscila szybe od strony pasazera.

– Przepraszam – powiedziala. – Wsiadaj.

Wsiadl.

– Glupio mi, ze zaproponowalam ci seks – zamruczala pod nosem. – Ale wydawalo mi sie, ze wszyscy faceci, ktorych wczesniej zabieralam, wlasnie tego chcieli.

– Poszlabys z nimi do lozka, zeby zamordowali twojego meza?

Kiwnela glowa.

– A jak inaczej mialabym zaplacic?

Nie odezwal sie.

– Wysadze cie w Pecos – zapowiedziala.

Nie odezwal sie, a potem potrzasnal glowa. Przeciez musial sie gdzies podziac. Kiedy sie zyje na drodze, kazde miejsce jest tak samo dobre.

– Nie. Pojade z toba, Carmen – oznajmil. – Pomieszkam u ciebie kilka dni. To, ze nie zastrzele twojego meza, nie znaczy, ze nie pomoge ci w inny sposob. Jesli dam rade. O ile nadal chcesz mojej pomocy.

Chwila wahania.

– Tak. Nie zmienilam zdania.

– Chcialbym tez poznac Ellie. Na zdjeciu wyglada na wspaniala dziewczynke.

– Bo jest wspaniala.

Carmen odwrocila glowe w lewo i patrzyla na jadace samochody. Czekala na wiekszy odstep miedzy nimi. Kiedy minelo ja szesc wozow, wjechala z powrotem na autostrade i dodala gazu. Cala droge do Pecos pedzila sto trzydziesci kilometrow na godzine.

Po godzinie, gdy do Pecos bylo juz blisko, Carmen skrecila na poludnie w jakas drozyne prowadzaca przez calkowite pustkowie.

– Piekna okolica – zauwazyl Reacher.

Faktycznie bylo tu ladnie. Droga wila sie wsrod kanionow z czerwonej skaly, ktorymi w zamierzchlych czasach potoki splywaly do Rio Grande. Majestatyczne nagie gory wznosily sie przed nimi, a nad wszystkim rozciagalo sie bezkresne niebo w technikolorze. Reacher mial wrazenie, ze na tysiacach kilometrow kwadratowych tego odludzia panuje absolutna cisza.

– Nie znosze jej – odparta.

– Gdzie bede mieszkal?

– Chyba w baraku. Zatrudnia cie do koni. Mozesz powiedziec, ze jestes kowbojem.

– Nie mam zielonego pojecia o koniach.

Wzruszyla ramionami.

– Moze nie zauwaza. Sa jak slepcy, nie widza chocby tego, ze malo mnie nie zatlukl na smierc.

W koncu wjechali na dluga, stroma pochylosc i raptem w dole, az po horyzont rozpostarl sie zupelnie plaski krajobraz. Droga opadala jak poskrecana, wyplowiala wstazka, a w odleglosci trzydziestu kilometrow krzyzowala sie z inna. Przy odleglym skrzyzowaniu stalo kilka niewielkich budynkow.

– Hrabstwo Echo – powiedziala. – Jak okiem siegnac i jeszcze dalej. Wskazala na klab pylu w oddali na drodze.

– To pewnie autobus szkolny. Musimy gnac do miasta, w przeciwnym razie Ellie wsiadzie do niego i nici z naszego spotkania.

Wdusila gaz, zjezdzajac w dol.

Z bliska wioska wygladala biednie i przygnebiajaco. Po prawej na poludniowo-zachodnim krancu usytuowal sie bar. Po drugiej stronie na ukos szkola. Procz tego staly tu jeszcze cztery inne betonowe budynki, wszystkie parterowe, przed kazdym waziutki, nierowny podjazd. Domy mieszkalne, domyslal sie Reacher. Na podworkach walaly sie smieci, dzieciece rowerki i rozklekotane auta podparte ceglami.

Carmen przejechala obok szkoly i nawrocila. Stanela tak, ze szkolna brama znalazla sie przy oknie Reachera.

Autobus nadjechal z mozolem z polnocy i zatrzymal sie po swojej stronie ulicy. Drzwi szkoly otworzyly sie i dzieci wysypaly sie gesiego. W sumie siedemnascioro, policzyl Reacher. Ellie Greer miala na sobie niebieska sukienke. Poznal ja dzieki zdjeciu, a takze po tym, jak Carmen odetchnela z ulga na jej widok i siegnela do klamki.

Obiegla samochod od strony maski i pospieszyla na spotkanie corki po sciezce z ubitej ziemi, ktora zastepowala chodnik. Mocno przytulila dziewczynke. Reacher widzial, ze Ellie sie smieje, a w oczach Carmen pojawily sie lzy. Kobieta otworzyla drzwi samochodu i Ellie wgramolila sie prosto na fotel kierowcy, po czym znieruchomiala na widok nieznajomego.

– To jest pan Reacher – wyjasnila Carmen. – Moj znajomy.

– Dzien dobry – odezwala sie Ellie.

– Czesc, Ellie – powital ja Reacher.

Dziewczynka przeskoczyla na tylne siedzenie, a Carmen wsiadla do srodka.

– Straszny upal, mamo – zalila sie Ellie. – Chodzmy na mrozona cole. Do baru.

Reacher zobaczyl, jak Carmen usmiecha sie i juz ma sie zgodzic, gdy spostrzega swoja torebke i przypomina sobie, ze zostal jej tylko jeden dolar.

– Swietny pomysl – podchwycil. – Chodzmy do baru. Ja funduje.

Carmen rzucila mu spojrzenie, niezadowolona z tej swojej od niego zaleznosci, ale przejechala przez skrzyzowanie i zatrzymala sie przed barem obok stalowoniebieskiej crown victorii. Pewnie nieoznakowany woz policji stanowej albo z wypozyczalni, pomyslal Reacher.

W barze nie bylo nikogo procz, jak sie domyslil, pasazerow crown victorii – trojki przecietnych miejscowych typow, dwoch mezczyzn i kobiety. Kobieta, blondynka, wygladala nawet niezle. Jeden z facetow niski i ciemnowlosy, drugi wysoki blondyn. A wiec crown victoria nie byla radiowozem, tylko pochodzila z wypozyczalni. Moze to jacys handlowcy w drodze z San Antonio do El Paso? Odwrocil wzrok i pozwolil sie poprowadzic Ellie do boksu po przeciwnej stronie sali. Wskoczyla na winylowe krzeselko i siadla na nim okrakiem.

Reacher zajal miejsce po przeciwnej stronie stolu, przyjrzeli sie sobie bez zazenowania. Nie byl pewien, co zobaczyla, on natomiast ujrzal ozywiona wersje zdjecia z jej matczynego portfela. Geste wlosy w kolorze piasku,

Вы читаете Plonace Echo
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×