Moze planowal przywiezc Ellie na spotkanie z Carmen, by udowodnic jej, ze grozba jest prawdziwa. Mysle, wiec, ze zadekowali sie gdzies w poblizu.

– I niedaleko jakiejs atrakcji turystycznej?

– Na pewno – odparl. – To klucz.

– Czy potrafisz wydedukowac, gdzie sie kryja?

– Do tej pory jakos sie udawalo.

Chwycila mocniej kierownice i spojrzala na szybkosciomierz.

– O Boze – jeknela. – Skonczylo sie nam paliwo. Bak jest pusty.

Nie odzywal sie przez chwile.

– Jedz dalej. Nie przejmuj sie.

Jechala dalej. Silnik zaczal sie krztusic.

– Reacher, nie mamy benzyny – powiedziala Alice.

– Nie martw sie tym.

– Mam sie nie martwic?

– Sama zobaczysz. Jeszcze poltora kilometra. – Popatrz tylko – odezwal sie nagle.

W snopie reflektorow pojawila sie na poboczu stalowoniebieska crown victoria. Zaopatrzona z tylu w cztery anteny. Stala sobie jak gdyby nigdy nic, obojetna i porzucona.

– Skorzystamy z niej – powiedzial.

Zatrzymala sie za fordem.

– To ich woz? Czemu tu stoi?

– Walker go tu zostawil.

– Skad wiedziales?

– To nic trudnego. Przyjechali z Pecos dwoma samochodami, tym i lincolnem Walkera. Zostawili lincolna tutaj i pokonali reszte drogi na ranczo fordem. Wzieli pick-upa, ktorym potem Walker uciekl z plyty plaskowyzu, odstawil go do garazu i przyjechal tu fordem, przesiadl sie do lincolna i wrocil nim. Chcial udac, ze przyjezdza na ranczo pierwszy raz, tak na wszelki wypadek, gdybysmy jeszcze zyli i zobaczyli go.

– Skad wezmiesz kluczyki?

– Na pewno sa w stacyjce.

Walker mial w nosie, ze ktos moze ukrasc samochod Hertzowi.

Alice wyskoczyla i sprawdzila. Uniosla kciuk. Kluczyki rzeczywiscie tkwily w stacyjce. Reacher przesiadl sie z mapami i juz po minucie jechali dalej.

– Co znajduje sie na Stanowym Terenie Rekreacyjnym Balmorhea? – spytal.

Bylo to czterdziesci osiem kilometrow na poludnie od Pecos. Odpowiednia odleglosc.

– To oaza na pustyni – wyjasnila. – Wielkie jezioro z krystalicznie czysta woda. Mozna w nim plywac i nurkowac. Ale nieodpowiednie miejsce.

– Raczej nie – powiedzial.

– A Fort Stockton?

– To zwykle miasto – powiedziala. – Wlasciwie takie jak Pecos. Ale warto odwiedzic Stary Fort Stockton.

Spojrzal na mape. Stary Fort Stockton zaznaczono tam jako zabytkowe ruiny, na polnoc od samego miasta. Niedaleko Pecos. Zmierzyl odleglosc. Jakies siedemdziesiat kilometrow. Niewykluczone.

– Co to dokladnie jest?

– Dawny fort wojskowy – odparla. – Stacjonowala tam kiedys Czarna Kawaleria.

Sprawdzil jeszcze raz. Ruiny miescily sie na poludniowy wschod od Pecos, mozna tam dojechac trasa numer 285, droga wydawala sie porzadna. Przymknal oczy. Alice pedzila przed siebie.

– Podoba mi sie ten Stary Fort Stockton – powiedzial.

– Myslisz, ze tam wlasnie sa?

Nie odzywal sie przez kolejne poltora kilometra.

– Nie tam – odezwal sie. – Ale w poblizu. Spojrz na to z ich punktu widzenia. To zawodowcy. Cisi i dyskretni. Przemykaja, nie rzucajac sie nikomu w oczy. Postaw sie na ich miejscu, Alice. Kim sa? Mnie sie zdawalo, ze to zespol handlowcow. Rusty Greer wziela ich za pracownikow opieki spolecznej, a Al Eugene najwyrazniej za agentow FBI. Wiec jesli myslisz tak jak oni, to wasza bronia jest to, ze wygladacie przecietnie. W takim razie jestescie bialymi przedstawicielami klasy sredniej, jezdzicie crown victoria, ktora bez tych wszystkich gadzetow wyglada na przecietny rodzinny woz.

– W porzadku.

– Ale teraz macie dzieciaka. Tworzycie rodzine.

– Przeciez bylo ich troje.

Nie otwieral oczu.

– Jeden z mezczyzn to wujek – powiedzial. – Jestescie rodzina klasy sredniej na wakacjach. Wygladacie na spokojnych ludzi, moze lekko sztywnych intelektualistow. Przyjechaliscie z innego stanu. Co za interesowaloby sztywnawa rodzine klasy sredniej z mala coreczka?

– Stary Fort Stockton – wyrecytowala Alice.

– Wlasnie. Jedziecie fordem, a nie bmw. Liczycie sie z kosztami. Nie lubicie trwonic pieniedzy na motele, podobnie jak na samochody. Nadjezdzacie wiec z polnocy i zatrzymujecie sie w rozsadnie odleglym miejscu, na obrzezach turystycznego rejonu Fort Stockton.

Otworzyl oczy.

– Wlasnie tam byscie sie zatrzymali, Alice.

– Naprawde?

Kiwnal glowa.

– W miejscu, gdzie pelno jest sztywnawych, niezbyt majetnych rodzin klasy sredniej na wakacjach. Tam, gdzie nie bedziecie sie niczym wyrozniac. Skad jest pol godziny drogi do Pecos.

– To chyba przekonujaca teoria – zgodzila sie.

– Logiczna. Pozo staje tylko kwestia, czy kierowali sie tymi samymi przeslankami?

– Mam taka nadzieje, bo zostalo nam malo czasu na poszukiwania. Podejrzewam, ze Ellie grozi wielkie niebezpieczenstwo.

POSTANOWIL najpierw wziac prysznic. Nie musi sie spieszyc. Ma czas. Pokoj jest zamkniety. Dziecko spi gleboko. Zdjal ubranie i zlozyl je rowniutko na krzesle. Wszedl do lazienki i odkrecil wode.

Stanal pod natryskiem i pozwolil, by cialo obmywal mu cieply strumien wody. Potem dokladnie umyl sobie dlonie i przedramiona, jak chirurg szykujacy sie do operacji.

– ILE nam jeszcze zostalo? – spytala Alice.

– Czterdziesci kilometrow – odparl Reacher. – Musimy ulozyc plan.

– Zeby schwytac tego goscia? – spytala. – Nie mam pojecia.

– Nie, na pozniej. Jak wyciagnac Carmen z ciupy.

– Wykorzystamy habeas corpus, czyli zakaz wiezienia obywatela bez wyroku sadowego – powiedziala. – Zglosimy sie do sedziego federalnego i poprosimy o tryb nadzwyczajny, ale potrzebne nam bedzie zeznanie swiadka, wiec jesli nie prosze o zbyt wiele, zachowaj tego ostatniego przy zyciu.

OBUDZIL ja szum wody.

Mezczyzna bral prysznic. W pokoju nie palila sie zadna lampa, ale kotary nie byly do konca zasloniete, wiec z zewnatrz saczylo sie zoltawe swiatlo.

Jej ubranko bylo zlozone na stole. Wygramolila sie z lozka, wlozyla koszulke i szorty. Usiadla, zeby zapiac sandalki.

Bardzo cicho wstala i podkradla sie powoli do drzwi. Stanela na palcach i przesunela ostroznie lancuch. Szarpnela go i lancuch puscil. Spadl w dol, uderzajac glosno o framuge. Wstrzymala oddech i przerazona nasluchiwala.

Woda pod prysznicem nadal leciala.

Sprobowala otworzyc zasuwke. Ani drgnela. Chwycila oburacz i na parla mocniej. Nagle zasuwka puscila.

Znieruchomiala, nasluchujac. Mezczyzna zakrecil prysznic.

Вы читаете Plonace Echo
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×